Mam dwadzieścia kilka lat. Od 2 lat leczę się na silną depresję. Chodzę obecnię na terapię. Jakies półtora roku temu poznałem cudowną kobietę. Ciągle o niej myślałem, mimo tego ża nasz kontakt się urwał na jakiś rok, zanim ją spotkałem przypadkiem. Wziełem od jej numer. Zadzwoniłem, jeździłem do niej, jej mama bardzo mnie polubiła. Jest jedno ale... Otóż ona jest odemnie 4 lata starsza.
Bodobno ma chłopaka, który wyjechał i z tego co wiem niedlugo wraca. Mowila mi ona ze niewie co bedzie jak on wroci ponieważ on się wcale nie odzywa. Ponowne spotkanie moję z ją nastąpiło jakiś miesiąc temu. Miałem juz kilka wieczorów spędzonych z ją. Powiedziałem jej o moich uczuciach, ona ciągle odpowiada że jestem bardzo fajny ale za młody....Dodam tutaj że jeje ten niby chłopak jest w moim wieku, więc nie rozumiem co ona mówi. Poprosiłem jąaby mi napiosała o co dokładnie chodzi. Odpowiedzi na to pytanie nie dostałem. Bardzo ją kocham, już tak długo..., myślełem ze jeje juz nigdy nie spotkam a tu nagle po roku jednakj spotkałem. Nie wiem ona o moich problemach z depresją, powiedział mi tylko że jestem bardzo szczery i, że takiego chłopaka jeszcze nie spotkała. .. ...
Ja ją naprawde bardzo kocham i nie moge bez jej wytrzymać. Jej to powiedziałem oczywiście a ona dalej że ja jestem za młody. Obecnie czeka ona na powrot chlopaka, czy on sie wogle odezwie po powrocie. Tak wiec jeje juz nie rozumiem kompletnie. Najpierw mowi ze jestem za mlody, pozniej mi mowi ze chlopak jeje ma tyle lat co ja. Pozniej mowi ze ona jego nie traktuje jako chlopaka mimo ze jej cala rodzina tak mysli. Więc jej mowie ze poczekam az sprawa sie wyjasni z tym chlopakiem i że poczekam na jakąś szanse od jej, Jednak ona nadal mi nie odpowiada na to pytanie...
Wim że to jest troche pomotane co napisałem. Nie pisałem imion, lat tych osób bo nie moge. Tak jak napiałem jestyem w głebokiej depresji. Podczas gdy juz mialem nadzieje ze ona da mi szanse, byłem jakis zywy, mialem po prostu chceci do zycia. Teraz czuje ze niemam poco zyc. Tak wogle jestem po nieudanej próbie samobójczej. Teraz mam chęc na kolejna, juz wiem jak to zrobić skutecznie, chciałem juz dzis to zrobic, jednak sie wstrzymałem,. Wzielem cały urlop w pracy, i nie wiem czy tam wroce. Nie widze sensu w zyciu znowu. Pozatym miałem tylko 1 kobiete z która byłem bardzo blisko przez dlugi czas. Jednak to sie rozsypało.
Teraz właśnie gdy to pisze sie zastanawiam co zrobic jutro.... zyć i czekać na szanse od jej strony? czy skończyć ze sobą skutecznie....
Zawsze mi się podobała ta myśl ,,śmierć jest jak spanie, tylko że bez snu"
Poradzcie mi proszę co robić.
Ja nie jestem typem samotnika i bardzo sie przywiązuje do ludzi. Moze temu tak sobie nie radze. Wiem ze zostaje odrzucany.. Bardzo mi smutno, a żal aż ściska za serce. Czemu nie moge być nigdy szczęśliwy, mieć kogoś przy sobie, kogoś kto mnie pokocha.