W czasie rozwodu

Problemy z partnerami.

W czasie rozwodu

Postprzez carpediem » 16 wrz 2008, o 18:36

Witam Wszystkich bardzo serdecznie. Jestem tutaj nowa i mam nadzieję, że poradzicie mi w rozwiązaniu moich problemów. Mianowicie od grudnia 07r moj mąż ze mną nie mieszka. Zostawił mnie i córkę bez środków do życia i wyprowadził się do swojej kochanki. Nie miałam wtedy pracy ani źródła dochodu. Było bardzo ciężko. Ale pozbierałam się. Znalazłam po 3 miesiącach pracę, pozwracałam zaciągnięte długi i przeszłam do trybu życia codziennego. Stałam się mocniejsza, przestałam użalać sie nad sobą a mojego męża skreśliłam grubą czarną linią. Złożyłam najpierw wniosek o alimenty później rozwodowy z orzeczeniem winy męża. Wydawało mi się, że wszystko wróciło do normy jednak ostatnio dzieje się ze mną coś dziwnego. Często miewam tzw. doły, popłakuję wieczorami, chodzę smutna i przybita. Co gorsza ostatnio co noc śni mi się mój mąż i to w bardzo pozytywny sposób. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Mój przyjaciel (znamy się 3,5roku a po rozstaniu z moim mężem zaczęliśmy się do siebie zbliżać) z którym mam stały kontakt telefoniczny i bezpośredni pociesza mnie że to przejdzie ale wolałabym usłyszeć Wasze zdanie na ten temat. Proszę napiszcie mi jak uważacie co się ze mną dzieje i jak to zwalczyć. Nie daje mi to spokoju i przygnębia jeszcze bardziej. Czekam na Wasze odpowiedzi i z góry dziękuję. :wink:
carpediem
 
Posty: 4
Dołączył(a): 16 wrz 2008, o 18:23
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez mahika » 16 wrz 2008, o 18:57

Witaj
Moze to kolejny etap, godzenia się z tym co za Tobą, co juz nie wróci. moze zwykła tęsknota, a moze dociera do Ciebie ze po rozwód ostatecznie zamknie to co było między Wami. Podobno sny są odzwierciedleniem tego co w podświadomości nam siedzi.
Zadbaj o siebie, znam przypadek ze zona pozbyła sie z domu męża tyrana, odżyła, zaczeła nowe życie i nagle, kiedy ożeczono rozwód chciała odebrac sobie zycie łykajac tabletki. sama do dzis nie wie czemu, przeciez juz było tak dobrze. moze zgłos sie do psychologa albo popros lekarza o jakies leki które poprawią Ci samopoczucie. jesli nie to uważaj na siebie bardzo i postaraj sie nie rozpamiętywać tego co było a rozwód traktowac tylko jako formalność. Twój przyjaciel ma racje, to minie...
Życzę powodzenia i siły. :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez marta. » 16 wrz 2008, o 19:02

tez proponuje wizyte u psychologa.
moze to najzwyczajniej w swiecie kolejny etap tak jak ktos powiedzial wyzej...
badz silna,skoro maz zrobil Ci taka krzywde.
marta.
 
Posty: 15
Dołączył(a): 11 wrz 2008, o 09:53

Postprzez carpediem » 16 wrz 2008, o 19:33

Dziękuję za tak szybką odpowiedź. Pewnie jest w Waszych wypowiedziach bardzo dużo racji. Niestety nie bardzo mam kiedy iść do psychologa - dużo pracuje a w domu jestem dopiero wieczorami. Ale jestem pod stałą kontrolą psychiatry w związku z moją nerwicą więc przy najbliższej wizycie poruszę ten temat - może coś mi poradzi. Wiem że od kiedy zostałam sama zaczęłam o siebie dbać - przestałam być kurą domową a zaczęłam być kobietą. Może związek z moimi załamaniami ma fakt, że po 9 miesiącach walki na noże zaczęłam się dogadywać w niektórych kwestiach z mężem i zamiast krzyczeć zaczęliśmy rozmawiać jak dorośli ludzie...
Jeszcze raz dziękuję. Po wizycie u lekarza napiszę co on mi powiedział. Pozdrawiam
carpediem
 
Posty: 4
Dołączył(a): 16 wrz 2008, o 18:23
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez kate_s_ » 16 wrz 2008, o 20:01

Przechodziłam to samo, a raczej cały czas przechodzę. Podobno są takie etapy po stracie bliskiej osoby (śmierć, rozwód - nieważne): gniew, smutek, strach i żal. U mnie się to sprawdziło. Trzeba przerobić wszystkie te emocje, inaczej nie ruszymy z miejsca. I też najgorzej było kiedy usiadłam w swoim nowym mieszkaniu, po wszystkich sprawach i rozprawach, kiedy mąż odpuścił wszystkie swoje groźby, z zabraniem dziecka włącznie, kiedy zaczął grzecznie się umawiać na wizyty.... Nie kochałam już go i nie kocham, nie wyobrażam sobie życia z nim pod jednym dachem a jednak... sny też były.. lepsze niż za narzeczeństwa :twisted:
Carpediem - to normalne, że czujesz żal i smutek, pozwól sobie na to. Gdybyś czuła tylko gniew, pomyśl - jakim musiałabyś być człowiekiem - przecież masz serce i uczucia. Dasz radę, tak wiele już osiągnęłaś.
Cieplutko :slonko:
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez Marcia » 16 wrz 2008, o 20:14

Życzę wielu sił. Czasem trudniejszy do przetrwania jest czas oglądania zgliszczy z boku, niż sam moment pożaru, kiedy myśli sie tylko o ucieczce, dziecku, ucieczce... Jesteś na dobrej drodze. Reakcje są normalne. Moją przyjaciółkę mąż zdradzał,potem odszedł do innej, potem się rozwiódł, umarł, a ona do tej pory miewa romantyczne sny z nim w roli głównej. :shock: . Powodzenia!!!
Marcia
 
Posty: 101
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

Postprzez kate_s_ » 16 wrz 2008, o 20:26

Dokładnie tak Marciu - dopóki działa adrenalina jest nieżle, ale potem rozwałka totalna...
A dla Twojej przyjaciółki :pocieszacz:
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez carpediem » 16 wrz 2008, o 20:33

Przeszłam już strach, gniew i żal... Przynajmniej tak mi się wydaje... Teraz trzeźwo myślę ale powoli zacierają się te wszystkie okropieństwa które mi zrobił. Kiedyś się nimi karmiłam teraz nie jest mi już ta "karma" potrzebna... I pewnie stąd te rozmyślania, wspominanie itp. Nie zmienia to faktu, że nie wyobrażam sobie wspólnego mieszkania razem z moim mężem a jego powrót( mimo sygnałów jakie mi przesyła) nie wchodzi w grę. Nie kocham go i nigdy nie pokocham.
Czasami się zastanawiam jakie jeszcze emocje będą mną miotały dopóki rana całkowicie się nie zagoi....
Dziękuję Wam... :D
carpediem
 
Posty: 4
Dołączył(a): 16 wrz 2008, o 18:23
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez kate_s_ » 17 wrz 2008, o 15:14

Z drugiej strony - mnie czasem wkurzało jak wszyscy mówili: weź się w garść, pokaż klasę, przestań gadać, idź do przodu....wkurzało z tego względu, że: dlaczego to JA mam wszystko to przeżywać??? Czemu JA mam być fair? Czemu JA muszę uważać, żeby się nie poniżyć??? Dlaczego były mąż z kochanką NIC nie muszą, żyją sobie beztrosko itd. Takie poczucie, że to oni są górą... kurcze....klasyka gatunku nie?
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez carpediem » 17 wrz 2008, o 20:49

Kate_s_ masz dużo racji - mnie też zaczęło denerwować to, że każdy mi mówił trzymaj się, będzie dobrze itp. Ale bardziej mnie drażniło jak słyszałam, niby powiedziane niezłośliwie, że może nie dałam czegoś swojemu mężowi skoro odszedł do innej. Ja bym mu nieba uchyliła a tutaj nagle ktoś mi mówi coś takiego - aż się we mnie krew gotowała... Był też taki czas, kiedy rodzice zaczęli mi robić wykłady typu a nie mówiłam/ mówiłem ci że to czy tamto mi sie nie podobało. Trzeba było słuchać... Porażka... Teraz już nie słyszę od rodziców takich tekstów - któregoś razu nie wytrzymałam i powiedziałam im co sądzę na temat takich wykładów - chyba zrozumieli...
carpediem
 
Posty: 4
Dołączył(a): 16 wrz 2008, o 18:23
Lokalizacja: Szczecin


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 104 gości

cron