Przechodziłam to samo, a raczej cały czas przechodzę. Podobno są takie etapy po stracie bliskiej osoby (śmierć, rozwód - nieważne): gniew, smutek, strach i żal. U mnie się to sprawdziło. Trzeba przerobić wszystkie te emocje, inaczej nie ruszymy z miejsca. I też najgorzej było kiedy usiadłam w swoim nowym mieszkaniu, po wszystkich sprawach i rozprawach, kiedy mąż odpuścił wszystkie swoje groźby, z zabraniem dziecka włącznie, kiedy zaczął grzecznie się umawiać na wizyty.... Nie kochałam już go i nie kocham, nie wyobrażam sobie życia z nim pod jednym dachem a jednak... sny też były.. lepsze niż za narzeczeństwa
Carpediem - to normalne, że czujesz żal i smutek, pozwól sobie na to. Gdybyś czuła tylko gniew, pomyśl - jakim musiałabyś być człowiekiem - przecież masz serce i uczucia. Dasz radę, tak wiele już osiągnęłaś.
Cieplutko