w matni

Problemy z partnerami.

w matni

Postprzez inka » 17 sie 2008, o 21:11

Czuje sie bezsilna i zalamana. Dzis bylam z nim w kinie, zachowywal sie chlodno wobec mnie, zartowal sobie ze mnie(bo kupil mi bilet) a ja nie mialam przy sobie gotowki, wyciagnelam z portfela 5 zl i dalam mu, a on wzial i schowal do portfela. Usiedlismy na fotelach juz na sali i stwierdzil ze bilety podrozaly i juz chyba nie bedzie chodzil do kina...zapytalam czemu jest taki niemily dla mnie, odparl ze juz to slyszal kilka razy i.....ze juz sie przyzywczail i sie usmiechnal...ogladalm film przez lzy, chyba sie zorientowal ze cos jest nie tak bo zmienil ton...

Znowu sie zaczyna, to jego traktowanie mnie w ten sposob, czuje sie taka nieszczesliwa. Nie ma dla mnie czasu w weekendy, tylko wtedy kiedy on chce, zawsze ma cos wazniejszego :( , nie wiem kim ja dla niego jestem, jak sie rozstalismy to byl zupelnie inny prosil i staral sie jak nigdy byl wrocila, a teraz znowu to samo... :(
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Orm Embar » 17 sie 2008, o 23:34

Witaj,

Nie czas pójść z nim do knajpy, zamówić przy nabitej sali obiad i duże piwo, zjeść obiad, wstać, wylać mu piwsko na łeb i wyjść nie oglądając się? ;)

Wiem, że brzmi brutalnie i pewnie troszkę przykro (przepraszam!!!!) ale pomyśl w taki sposób o tej sytuacji...

Orm (Maks)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez agik » 17 sie 2008, o 23:55

Jak to łatwo powiedzieć....
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez dzaga » 18 sie 2008, o 00:37

Jestem za Maksa pomysłem :)
Avatar użytkownika
dzaga
 
Posty: 188
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:35

Postprzez ewa_pa » 18 sie 2008, o 11:55

Ano łatwo powiedziec ale moze lepiej teraz zacząc cos robić niz pakowac sie w jakis zwiazek bez przyszłosci? a moze wystarczy szczera rozmowa? nakreslenie potrzeb i granic moze to poprawi sytuacje?[robowałas z nim szczerze rozmawiac? i z jakim skutkiem?
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez znikoma » 18 sie 2008, o 13:28

Kochana Inko

Ta sytuacja w kinie mało mi mówi o waszym poblemie...czy możesz opisać dokłdnie co sie dzieje w Waszym związku?
znikoma
 
Posty: 29
Dołączył(a): 4 sie 2008, o 15:14

Postprzez inka » 18 sie 2008, o 19:05

Po pierwsze baaardzo dziekuje Wam za odzew. Wczoraj bylam jeszcze pelna zlych emocji, dzis juz troche opadło. Maks nie musisz przepraszac, cenie sobie kazda opinie, bo wszyscy jestescie obiektywni i pewnie on zasluguje na to by tak go potraktowac, ale wiesz jak sie kogos kocha to serce boli...

Bo chodzi o to ze on czasem mnie traktuje jak na moj gust podle, tak z gory, tak ironicznie. Potrafi powiedziec mi cos przykrego, a ja glupia sie przejmuje, a potem wysyla mi jakas mila wiadomosc i sprawdza czy aby sie jeszcze do niego odzywam. Sa wakacje, ktores z kolei, a on owszem byl sobie z kumplami gdzies tam, ale juz nie ma w planach wyjechac ze mna, chocby na weekend... bo jest zapracowany(zawsze sie znajdzie dobra wymowka).

A najgoprsze jest to ze on nie chce ze mna rozmawiac. Powiedzial mi kiedys ze nie potrafi rozmawiac na takie tematy, nie potrafi rozmawiac o uczuciach. Poza tym mysle ze on nie czuje nawet potrzeby rozmawiac "bo przeciez jest dobrze tak jak jest". Przedwczoraj napisalam mu smsa ze przykro mi ze on ma zawsze cos wazniejszego niz spotkanie ze mna jak jest np. jakies swieto. A on coz, po prostu to zignorowal, wczoraj nawiazalam do tego w rozmowie, ale oczywiscie nic nie powiedzial.

Ja juz nie mam sil do niego(wczoraj w tym kinie czulam sie tak podle ze mialam ochote uciec stamtad do domu:( (w dodatku bywa sknerą, to mu trzeba przyznac :(
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Orm Embar » 19 sie 2008, o 11:03

---------- 23:22 18.08.2008 ----------

Cześć Ineczko,

Umówmy się, że odpiszę szerzej jutro, bo dzisiaj padam już na niedogolony ryj.

Powiem Ci tylko tak skrótowo tak:

1. jeśli ktoś z kim jesteś w związku niszczy Ciebie, a tytuł Twojego postu - bardzo symptomatyczny - brzmi "w matni", to znaczy to, że w tej miłości coś jest nie tak. Może kocha za bardzo, a może on jest dupkiem - nie wiem.

2. naturalnie od wewnątrz tak tego nie widać... miłość jest ślepa, wiemy to, ale nigdy tego nie nauczymy się tak naprawdę z książek - jeśli nasi rodzice nie nauczyli nas wybierać dla siebie dobrych partnerów, to musimy uczyć się teog mozolnie sami. :)

3. niemniej jednak możemy coś zmieniać! możemy też w końcu zrozumieć, że jesteśmy w związku z kimś nie po to, żeby cierpieć, ale po to, żeby było nam dobrze, i jeśli jest nam stale źle, to trzeba zmienić związek. :)

idę spać :)

Maks

---------- 08:36 19.08.2008 ----------

Cześć,

Pociągnijmy temat...

Powiem Ci tak: sam przeżyłem wieloletni bardzo dla mnie zły związek. Taki z alkoholem i potężnymi problemami fundowanymi w tzw. "rodzinie" przez drugą stronę. Naprawdę - niezła jazda. :)

Zawsze w tym związku było tak, że druga strona powodowała tony kłopotów, jak już były tak poważne, że konsekwencje byłyby groźne, druga strona pakowała się do psychiatryka a ludzie wokół zabierali się za pomaganie. Na czele ze mną, hehehehe. :) Myślałem wtedy, że może coś do tego człowieka dotrze, może zuważy poświęcenie moje uczucia, może będzie dobrze, a ja w tym czasie sprzątnę dom, uporządkuję sprawy firmy ... Czułem się wtedy bardzo kochany, dostawałem tony podziękowań... I nie zauważałem, że sam pakuję się w coś takiego, że muszę zapracować na miłość, i że jestem kochany tylko wtedy, kiedy jestem potrzebny.

Dzisiaj posprzątałem w swoim życiu, dotarło w końcu do mnie co to jest dobry związek - i sam sobie zadaję pytanie, jak mogłem nie widzieć, w jak beznadziejny sposób daję się wmanewrować? Jak to możliwe, że pozwoliłem na taki brak szacunku dla mnie? Jak to się stało, że tak bardzo można było przekraczać bezkarnie moje granice? Ignorować moje potrzeby? I najważniejsze - jak to się stało, że w tym wszystkim uważałem, że jestem kochany?

No to teraz dość opowieści o mnie. :)

Teraz o Tobie. :)

1. Napisałaś gdzieś, że "on coś powie, a ja odbieram to bardzo głęboko" - czy to jest tak, że jego lekko chamski tekst dotyka w Tobie czegoś głębiej, że odzywa się w Tobie zostawione i zranione dziecko? Myślałaś o tym w taki sposób? No bo tak patrząc z boku, reakcja dorosłych ludzi powinna być tak: skoro on zachowuje się głupio, to on jest głupkiem a nie Ty, więc dlaczego to boli tak mocno Ciebie, a po drugie - wystarczy dośc twardo przywołać go do porządku i tyle.

2. Odwróćmy też sytuację i nie gadajmy za bardzo o tym facecie. Jest jaki jest i nie zmienisz go. Pogadajmy o Tobie. Zastanawia mnie wciąż bardzo mocno tytuł Twojego wątku - "W matni". To tak, jakbyś musiała być taka a nie inna dla tego faceta, jakbyś nie mogła reagować, nawet ostro, jakbyś była w więzieniu, po wyroku dożywocia...

Zastanawiałaś się nad tym?

Maks

---------- 11:03 ----------

Hejka,

Właśnie okazało się, że mam pilny wyjazd na parę dni - do rozmowy wrócę za jakiś czas. :) To tak dla informacji, że jej nie skonczyłem.

papa!

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez carita » 19 sie 2008, o 12:41

Inko, jeśli ktoś tak jak Twój chłopak zachowuje się w taki sposób, żeby Cię poniżyć, to może znaczyć, że sam ma niskie poczucie własnej wartości i w taki chorobliwy sposób chce podnieść swoją wartość, spychając Ciebie gdzieś według jego mniemania poniżej. To, jak powinnaś rozwiązać taki problem, to jedna sprawa. Wiem, że to bardzo boli, ale z własnego doświadczenia wiem też, że jeśli samemu jest się niepewnym własnej wartości, to takie zachowanie odbiera się jeszcze bardziej dotkliwie. Zrób dla siebie tyle, żeby być pewniejszą siebie, swojej wartości, a na niego patrz jak na człowieka z problemem, na jego zachowanie jak na nieudolną próbę poradzenia sobie z tym problemem. Nie znaczy to, że masz w ten sposób jego tłumaczyć. To znaczy, że masz nie brać jego zachowania do siebie, bo on potrzebuje pomocy może nawet bardziej niż Ty. Tylko że Ty mu nie pomożesz. Zajmij się swoimi emocjami, bo tego, jaki on jest, raczej nie zmienisz. Masz wpływ na jedno: NA WŁASNE ŻYCIE i na wybory, jakich w tym życiu dokonujesz. Także w kwestii tego, kogo wpuszczasz do tego życia i na co mu pozwalasz. Ktoś zauważył, że temat Twojego listu brzmi: "w matni".
Posłużę się tu cytatem:

Jeżeli miłość oznacza dla Ciebie cierpienie...
Jeżeli znosisz upokorzenia, przywołując w pamięci chwile, kiedy tak był dla Ciebie dobry i czuły...
Jeżeli wierzysz, że dzięki Twoim wysiłkom zmieni się na lepsze...
Jeżeli związek z nim powoduje, że masz coraz mniejsze poczucie własnej wartości...
Jeżeli pomimo bólu nie potrafisz się z nim rozstać, a jeżeli już to zrobiłaś, to boli Cię nadal...
... to znaczy że jesteś kobietą, która kocha za bardzo. (www.kobieceserca.pl)
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez inka » 20 sie 2008, o 21:33

---------- 21:24 20.08.2008 ----------

Ja tez mam zanizone poczucie wlasnej wartosci, ale i tak duzo sie zmienilo od czasow jak bylam nastoletnia dziewczynka, wtedy bylo o wiele gorzej, teraz jakos z tego wyroslam. Ja zdaje sobie sprawe ze zwiazek pomiedzy dwojgiem kochajacych sie ludzi powinien wygladac inaczej, powinien dawac radosc i dlatego tak mnie to boli. On jest dla mnie pierwszym i jedynym partnerem jakiego mialam( ma 28lat), a znamy sie juz prawie 5 lat. Bylo juz kilka rozstan. Pierwsze bolalo najbardziej, kiedy on mnie zostawil dla swojej ex z ktora do dnia dzisiejszego sie przyjazni(jak dla mnie ta relacja nie jest zdrowa).Poznali sie jak ona miala z 16 lat i byli ze soba ze trzy lata, po czym ona go zostawila. Mysle ze to byla jakas trauma dla niego. Aczkolwiek jak sie poznalismy byl zupelnie innnym czlowiekiem niz stal sie pozniej. Potem to juz tylko ja odchodzialm a on walczyl bym wrocila i nie dawal za wygrana. Jednoczesnie nie chce bym odeszla a z drugiej strony nie chce nic zmieniac, paradoks. To nie jest normalny zwiazek, my nie mamy planow na przyszlosc, nie jezdzimy razem na wakacje, nie rozmawiamy o nas bo on nie potrafi(chyba ze go przypre do sciany ale to zazwyczaj jest monolog), poza tym w zeszlym roku wystawil mnie w sylwestra, chcial byc sam. To mnie wszystko frustruje. Czuje sie jak w matni, bo juz nie mam sil, juz nie wiem co mam zrobic, by cos sie zmienilo, by cos go ruszylo, a z drugiej strony kocham go i nie wiem czy wyobrazam sobie zycie bez niego, choc juz dwa trazy podjelam taka decyzje i bylam zdeterminowana, ale on wtedy wkraczal do akcji i bum, serce mi zmieklo. Czuje ze juz sie we mnie cos wypalilo, wypala, a jednak dalej jest jakis promyczek nadzieji. Tak....kocham za bardzo, niestety. I staram sie ciagle, pracuje by on mnie kochal, by bylo dobrze, czasem juz przymykam oko na jego brak szacunku dla mnie, a jak mowie mu ze mnie to boli to tak jakbym mowila po chinsku on nie rozumie lub nie chce rozumiec, tak mi sie wydaje bo nie podejmuje w ogole ze mna tematu :(.
Maks, Carita dziekuje wam za wasze opinie, jestescie kochani, w ogole dziekuje wam wszystkim
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Orm Embar » 21 sie 2008, o 15:46

inka napisał(a):[...] i nie wiem czy wyobrazam sobie zycie bez niego, choc juz dwa trazy podjelam taka decyzje i bylam zdeterminowana, ale on wtedy wkraczal do akcji i bum, serce mi zmieklo. [...]


Wiesz, pewnie zależnie od tego kto co przeżył w swoim życiu, dawalibyśmy Ci tutaj jakieś rady takie czy inne. "Porzuć go!" - to ci, którzy się nacięli. "Koniecznie zostań" - to zwolennicy sakramentu małżeństwa (wiem, że nie jesteście - ale wiesz o co mi chodzi).

A może to właśnie chodzi o to, żeby wyobrazić sobie życie bez niego, zobaczyć je wokół siebie, popatrzeć... Jakoś pojąć że gdybyście nawet od siebie odeszli to nie koniec życia - a facetów to zgodnie z przysłowiem pół światu, i gdzieś tam na pewno pałęta się lepszy niż ten, z którym jesteś. Chcesz go szukać czy chcesz jeszcze poczekać?

Na koniec coś, co powiedział mi psychoterapeuta - dokładnie w takiej sytuacji, kiedy chciałem być z kimś za bardzo.

Powiedział mi "jest wiele definicji dobrego związku, ale na pewno każda z nich zawiera stwierdzenie, że dobry związek to taki, który nie jest wszystkim".

Mi się spodoboało... :)

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez carita » 10 wrz 2008, o 14:09

Maks, ująłeś - myślę - kwintesencję jednej z podstaw związku. Dobry związek to związek, który nie jest wszystkim... Czasem tak trudno przekonać do tego siebie, czasem partnera, a czasem i siebie, i partnera. Błąd polega często na tym, że prawie cały czas i wszystkie myśli poświęcamy na analizowanie partnera i w ten sposób zagłuszamy własne pragnienia, emocje, potrzeby. Dla mnie to jest też jakiś miernik związku. Jeśli partner wspiera mnie w moim rozwoju, to proces dawania i brania jest zrównoważony. Jeśli zaś zaczynam skupiać się w sposób wręcz obsesyjny na partnerze, na analizie związku, to znaczy, że związek zaczyna dryfować na toksyczną mieliznę. A wtedy na powierzchni utrzymuje nas tylko strach przed samotnością i poczucie, że skoro już tak wiele daliśmy z siebie, to jak dołożymy jeszcze odrobinę, to się wreszcie uda. I faktycznie udaje się... zatracenie samego siebie.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Orm Embar » 12 wrz 2008, o 16:06

Carita,

Dokładnie tak. :) Pewnie niewiele to pomoże naszej dziewczynie - autorce tematu - bo jak znam życie, jak się jest w takim miejscu, pewnych spraw po prostu nie jest się w stanie dostrzec.

Napisałem to wszystko, bo dokładnie taką sytuację przeżyłem. Sprawa dotyczyła bardzo bliskiego związku przyjacielskiego, gdzie wylazły sprawy braku ojca i takie tam... Przez moment prawie chciałem "zlać" się z tym facetem w jedno... On popełnił parę błędów w trudnym dla mnie czasie, ja napisałem pięćset maili co o tym myślę... Strasznie się zaplątaliśmy... Też czułem się jak w matni...

Przepracowałem to, wyzwoliłem się. :) Teraz po prostu wiem, że jeśli będziemy najlepszymi kumplami - super, zwłaszcza, że ta przyjaźń to kawał włożonej w nią wspólnej pracy. Ale jak nie - też nie problem, poradzę sobie. :)

Czasami chcę się z tym kimś spotykać a czasami bardzo chcę być sam. :)

To chyba nawet nie chodzi o równowagę w braniu i dawaniu - choć ta jest oczywiście bardzo ważna (i jeśli jej nie ma, to coś w związku nie tak).

Chodzi chyba bardziej o to, że niezależnie od tego, czy jesteśmy w fazie brania, dawania, czy akurat nie ma obok nas nikogo kto dawałby / brałby, i tak jest nam ze sobą dobrze i nie czujemy się samotni.

Tak to jakoś odbieram. :)

Dla autorki wątku niezmienna rada: popracuj nad SOBĄ i swoją stabilnością, reszta spraw z czasem się ułoży.

To nie jest tak, że jesteśmy w matni. W matni jesteśmy po wyroku sądu za niewinność, jak się zaczyna pełnoobjawowy AIDS i jak jesteśmy żoną w świecie islamu ;)

Zawsze możemy wyjść i spotkać kogoś - na pieć minut, na tydzień, na całe życie - kto spotka się z nami jako przyjaciel, partner czy ktokolwiek inny, i kto zainspiruje nas do czegoś fajnego. :)

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez inka » 12 paź 2008, o 19:44

---------- 22:10 15.09.2008 ----------

Myslicie ze problem tez tkwi we mnie? Nie wiem w sumie to ktos kto jest silny i pewny siebie, swej wartosci pewnie dawno kopnalby takiego faceta w tylek. A ja mam miekkie serce, jak juz powiem sobie dosc to on potrafi tak zrobic ze ja wracam. Moze po prostu ja nie chce odejsc, bo nie wyobrazam sobie zycia bez niego, a jednoczesnie nie przeraza mnie samotnosc(widujemy sie dwa razy w tygodniu) bo mam przyjaciol na ktorych moge liczyc, a on nie jest calym moim swiatem, jednak to co nadaje zyciu sens to milosc, a ja kocham go szczerze i pragne by zmienil swoj stosunek do zwiazku, otworzyl sie na milosc, nie wiem moze to jakas utopia za ktora gonie.

Ostatnio nachodza mnie mysli, ze moze rzucic to wszystko, zmienic cos w koncu w swoim zyciu, nie uzalezniac go od niego, bo on nie ma zadnych planow, a juz co wazne nie planuje nic ze mna. Mysle o wyprowadzce do innego miasta, usamodzielnieniu sie...

---------- 00:14 09.10.2008 ----------

dzis dal mi swoj stary telefon, a w telefonie musialam wykasowac jego stare kontakty, zrobilismy to razem i co ja widze, widze "zoneczka" pytam kto to, a on ze tajemnica, ale sie domyslilam, on potwierdzil to jego byla(ona wyszla w tym roku za maz). Telefon kupil jak bylismy razem, z nia juz nie byl od dawna. Mnie zapisal po imieniu a ja jako zoneczka. Czuje sie upokozona :( i w takich chwilach go nienawidze, moze jestem teraz wzburzona ale mam ochote cos rozwalic. Nie wiem co on ze mna robi, w co pogrywa, w co pogrywal przez te 5 lat, jesli to jest z jego strony jedna wielka mistyfikacja i manipuluje mna dla wlasnej wygody i marnuje mi zycie, nie wiem kim dla niego jestem, on nigdy mi nie mowi o niczym, mowi tylko ze nie potrafi mowic o uczuciach. Bylismy pol roku temu razem na weselu na pytanie kogos wprost powiedzial ze nie chce sie zenic. Probowalam z nim rozmawiac jak sie rozstalismy(ja odeszlam) a on powiedzial ze po co rozmawiac jak jest dobrze tak jak jest. A nic nie jest dobrze, tak nie wyglada zwiazek kochajacych sie ludzi. Wiem ze moja wypowiedz jest chaotyczna, ale chce cos z tym zrobic, tylko nie wiem jak sie za to zabrac, od czego zaczac.... :(

---------- 19:44 12.10.2008 ----------

No i napislam mu jak sie czuje i ze chce w koncu wiedziec kim dla niego jestem, co on czuje i czy kocha nadal tamtą. Napislam bo mialam nadzieje ze moze tak sie odwazy mi powiedziec co tak naprawde czuje. Jednak na kazde moje pytanie odpowiadal pytaniem i ze wymyslam sobie i ze nie musi mi sie ze wszystkiego tlumaczyc jesli chodzi o to co robi i gdzie robi. No to ja napisalam ze nie chodzi mi o tlumaczenie sie a o jego uczucia , ze chce wiedziec kim dla niego jestm lub nie jestem. Oczywiscie nic na to nie odp. i tak milczy juz od dwoch dni...boje sie najgorszego, ale jesli nic dla niego nie znacze czemu mi tego od razu nie powie :(

Wiem ze pewnie juz wam sie tego nie chce czytac i robi sie z tego juz powoli taki mini blog, wybaczcie, ale nie mam teraz z kim sie tym podizelic :( , boje sie...
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 106 gości