Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Problemy z partnerami.

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Postprzez Zielona » 11 wrz 2008, o 20:21

Wiadomo, że rozsatanie to niezbyt miłe doświadczenie, nieważne z jakiego powodu i z czyjej winy nastąpiło. Interesuje mnie jak sobie radzicie z emocjami w tym czasie, jak próbujecie zmniejszyć pustkę, smutek, przetrwać te pierwsze tygodnie zanim dojdzie się do siebie.

Dla mnie najgorszy czas to wieczory kiedy zostaję sama ze sobą. W ciągu dnia - praca, znajomi, kino, cokolwiek, żeby zająć umysł. Ale wieczory i noce sa okropne. I nawet nie chodzi o to, że umieram z tęsknoty za moim 'byłym' - nie, bo to był bardzo zły i bolesny związek - ale jednak to poczucie pustki po tym kiedy ciągle był ktoś obok (mieszkaliśmy razem) jest dość przytłaczające :(. Podzielcie sie swoimi 'sposobami', może znajdę jakąś inspirację...
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez wielorybica » 11 wrz 2008, o 21:06

oglądam filmy (najlepiej jakieś straszne badziewie byle nie romantyczne, bo mnie w stanie rozsypki nawet harry poter doprowadził do łez co do dziś zaliczam do mojej top listy żenua), czytam, dużo, wszystko co wpadnie w ręce, oglądamy strony ze street fashion ;), piszę, farbuję włosy, maluję paznokcie, zaczepiam ludzi na gadu, słucham muzyki głośno i śpiewam, maluje się i robię sobie zdjęcia, biorę długie kapiele w olejkach, gotuję i piękę i zapraszam kogoś na wspólne jedzenie, w dzień lażę na długie spacery, grzebię w lumpeksach im gorszy i tańszy tym lepszy, uczę się robić na drutach, szyję, sprzątam (sic!), układam kolorystycznie ubrania, generalnie się rozpieszczam...bardzo! zdarza mi się oczywiście w nieprzyzwoitych ilościach palić papierochy i pić wino z przyjaciółką, to jeśli nie w nadmiarze też pomaga, chodzę do kina w ciągu tygodnia tak, żeby wysyp randek ominąć szerokim łukiem...więcej pocieszaczy nie pamiętam...generalnie staram się tak zmęczyć, żeby przyłożyc głowę do poduszki i zasnąć, więc autentycznie potrafie skrobać piekarnik w środku nocy...

trzymaj się ciepło zielona!
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Zielona » 11 wrz 2008, o 22:02

Wielorybico! Wielorybie dzieki :). Kilka pomysłów faktycznie do wprowadzenia. Filmy są super, n aprzyklad, ale nie zawsze potrafię sie skupić, bo jest akurat gorzej. Winne noce z przyjaciółka tez się zdarzają, ale to juz jako ostateczność. Nie mniej jednak dobrze jest się czasem tak zamroczyć a przy okazji wyryczeć na ramieniu koleżanki. Tyle, że koleżanki tez mają własne życie, czasem rodziny, więc nie mogę nadwyrężać ;).

Sprzątanie jest dobre, zwłaszcza przy głośnej muzyce :lol: Myślałam o samotnym wyjeździe na kilka dni, ale może mnie to za bardzo zdołować. Zwłaszcza widok objetych par o zachodzie słońca... :cry:
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez bunia » 11 wrz 2008, o 22:54

Nie da sie wszystkiego przeskoczyc.....smutek,pustka jest czescia zaloby i procesem na ktore powinno byc miejsce,wydaje mi sie,ze po nim mozna poczuc sie dopiero wolnym i spojrzec z nadzieja w przyszlosc.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez wielorybica » 11 wrz 2008, o 23:18

wiesz co możesz robić wieczorami...przetwory na zimę...smażyć jabłka, śliwki...robić leczo z kabaczka...takie zapachy kuchenne są kojące na skołatane nerwy a i pożytek z tego będziesz mieć...no i robotki ręczne...dziergaj na zimę czapki i szaliki dla znajomych i rodziny w ramach prezentów mikołajkowych...albo kup sobie samouczek (z płytą do odpowiedniej wymowy) do nauki jakiegoś języka, którego zawsze chciałaś się nauczyć i wkuwaj słowka itd

wiesz grunt to wyglądać olśniewającą i nigdy nie wychodzić z domu bez czerwonej szminki na ustach jak mawiała niezapomniana coco ;)

wyjazd zaraz po chyba nie jest najlepszym pomysłem, moim zdaniem, ale to zależy co, kto lubi.

tymczasem dobrej nocy bez zbędej gonitwy myśli życzę!

p.s.
po tym jak wrzuciłam posta przypomniałam sobie o książce, w której gotowanie właśnie pokrzepia i wzmacnia nadwyrężone serce..."Przepiórki w płatkach róży"...polecam i na twoje nadwyrężone serce...
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez ewka » 12 wrz 2008, o 09:18

Jaki fajny temat!
A tu w ogóle jakoś nad wyraz spokojnie... nie tylko na tym wątku, ale w ogóle. Wiem! Wszyscy są na grzybach;)))
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez carita » 12 wrz 2008, o 11:33

Nigdy nie wychodziło mi dobre przeżywanie rozstania i próbowałam tę pustkę, o której piszesz (zwłaszcza pustkę samotnych wieczorów i weekendów), jak najszybciej zapełnić... Najlepiej kolejnym facetem. Wskutek tego nawet nie miałam czasu na to, żeby się zastanowić nad tym, dlaczego związki mi nie wychodzą, nie przeżyłam tak naprawdę żadnego z rozstań i nie dałam sobie czasu na to, żeby paradoksalnie poczuć, że nic nie czuję. Skutek był taki, że wszystkie emocje gdzieś się we mnie kumulowały, a ja byłam bardzo nieświadoma siebie. Ostatnie rozstanie było więc konsekwencją całego mojego życia, było jakby jedną kroplą za dużo, kroplą, która przelała naczynie. Nie sterałam się szukać środków uśmierzających ból, bo nawet już na to nie miałam siły, ale ten ból przeżyłam, świadomie. A co najważniejsze, zaczęłam poszukiwania siebie, swoich przywalonych różnymi rzeczami uczuć. Przeczytałam mnóstwo książek, wieczory, które mnie dotąd rozwalały spędzałam na przerabianiu zadań z niektórych książek, rozmowach z ludźmi, którzy szli podobna droga do mojej, i byłam coraz bliżej prawdy o sobie. Na pewno wiele zawdzięczam kilku osobom, które mnie wspierały. Fakt, ja miałam problem, do którego musiałam się przed sobą przyznać i na który musiałam szukać skutecznego lekarstwa. Problem-schemat, który realizowałam nieświadomie, ale z uporem, który mnie niszczył i sprowadzał na dno. Wiem, że jak sie raz wkroczy na drogę świadomego przeżywania i analizowania siebie, to już to pozostaje na zawsze. Zmieniło się wiele we mnie i w moim życiu, zwłaszcza w relacjach. Ten czas nie był może łatwy i przyjemny, nie zagryzany czekoladą, przed monitorem tv... ale był najlepszym czasem, jaki mogłam sobie dać. I co najważniejsze... polubiłam być sama ze sobą. Nie od razu, ale to przyszło w miarę, jak stawałam się coraz bardziej świadoma swoich potrzeb. Teraz nawet gdybym znów kiedyś została sama, to mnie to tak nie przeraża, bo wiem, że istnieje samotność twórcza, nie tylko ta rozpaczliwa. Nie jest to pewnie "sposób", o jaki Ci chodziło, ale dzielę się nim, bo może komuś pomoże.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Applee » 12 wrz 2008, o 13:02

wielorybica napisał(a):..takie zapachy kuchenne są kojące na skołatane nerwy


Przepraszam za malego off topa, ale haslo "skolatane nerwy" kojarzy mi sie tylko z jednym:

http://www.youtube.com/watch?v=PHebUgaGZYA

tak na chwilowa poprawe humoru! :D

Co do rozstania to ... ja w ktorej madrej ksiazce przeczytalam, ze trzeba sobie pozwolic na ... wyplakanie sie, rozzalenie i kolejne fazy "odejscia" ukochanej osoby. Pewnych etapow (to akurat z mojego doswiadczenia...) wiem,ze sie nie przeskoczy. Nie jest latwo zapomniec, przyzwyczaic sie do "starego" trybu zycia.
Pisz tutaj, jesli Ci to pomaga. Warto..
I tak jak pisze wielorybycia- zajac sie czyms. CZYMKOLWIEK! Byc moze takie "zajecie" choc na chwile pomoze Ci nie myslec o NIM.
Jesli chodzi o wyjazd- patrzac na swoja znajoma- jest to jakas alternatywa. Ale nie samotny. Wtedy mozesz tak napawrde jeszcze bardziej odczuwac brak tej bliskiej osoby.
Pozdrawiam serdecznie :kwiatek:
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez Zielona » 12 wrz 2008, o 17:43

Dzięki dziewczyny! Oczywiscie, zgadzam sie, że czas 'żałoby' musi miec swoje miejsce. Nigdy nie szukałam kolejnej znajomosci zaraz po rozstaniu, bo po prostu nie bylam na to gotowa. Dopiero jak emocje ucichły - zazwyczaj złość i smutek - moglam znów wychodzic naprzeciw facetom ;). To zresztą ma sens. Kto by się chciał spotykać ze smutną złośnicą? ;)

Mimo wszystko myślę, że można ten czas 'żałoby' jakoś sobie ułatwiać - gotować, smażyć, dziergać, cokolwiek - nie po to, żeby uciekać od myśli; one i tak będą. Raczej po to, żeby nie pogrążać się w nich do końca, zbalansować to jakoś. Na pewno towarzystwo innych pomoga w tym czasie. Dlatego macie rację - smotny wyjazd teraz to nie najlepszy pomysł...
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez zizi » 14 wrz 2008, o 14:37

Wtaj Zielona !

ja tez przezywam czas po rozstaniu.....

sama nie wiem od ktorego mnomentu liczy mi sie ten czas rozstania????

samotna....w zwiazku.... bylam od ponad dwuch lat :(...albo i dluzej

od roku maz pojawial sie...i znikal.....

a od prawie pol roku jestem na prawde sama....on wyprowadzil sie z domu po tym jak znalazlam sterte listow od jego kochanki :evil:

Tak wiec Zielona dokladnie nie wiem ile juz rozstaje sie????

przezylam rozne okresy....

bylam bardzo zalamana....nie chcialam zyc...prawie nic nie czulam wtedy oprocz bolu!!!!!!
serce mi krwawilo.....

teraz jestem na etapie rozpieczczania siebie.....ucze sie kochac sma siebie...ucze sie byc sama z soba...
.......i otwieram furtke na nowa znajomosc :wink: ....

odkrylam w sobie niesamowite poklady kobiecosci...

zawsze bylam oryginalna....niebanalna....ale teraz rozkwitlam....

Ja sie tu rozgadalam..chyba nie na temat :wink:

Napisze ci co robilam,zeby jakos przezyc:

-sluchalam ..i slucham duzo muzyki...w piosenkach szukalam wyrazenia tego co czuje...czesto ktos spiewal dokladnie to co ja czulam..a nie bylam w stanie tego wyrazic......tak wiec muzyka pomogla mi baaardzo

-tworzylam nowe rzeczy.....ja tak mam....jak mam telepawke to rozkladam maszyne do szycia i wymyslam jakies glupoty...a to etui na komorke..albo jakas torbe....albo cos....
-rzucalam sie na generalne porzadki w zakamarkach domu....przy okazji wyrzucilam..albo rozdalam tone rzeczy...a rzeczy faceta upchalam gdzies,zeby na nie nie patrzec :evil:
......co ja jeszcze robilam......?????

-bralam na siebie duzo pracy .....i w pracy..i bralam dodatkowe zlecenia do domu...potrafilam zasuwac 14 godzin na dobe :oops:

spalam po kilka godzin na dobe.....

gdy bylam wyczerpana nie mialam czasu i sil na myslenie..albo mialam go niej....ale i tak zadreczalam sie nie raz.....

-podrozowalam....ja to lubie....wiec jak jechalam gdzies to myslalam o wyjezdzie....
pochawle sie,ze udalo mi sie w tamtym trudnym czasie wybrac do Wloch..na samotna podroz...
-wychodzilam na sile z domu....szlam do centrum handlowego...albo na spacer....zeby zagluszyc samotnosc...

Teraz po czasie widze,ze tamte dzialania pozwolily mi stac sie bardziej swiadoma...wzmocnily mnie wewnetrznie....

Agik mowila ,ze podniose sie...i miala racje.......wierzylam w to....i wiele razy gdy nie mialam sil powtarzalam sobie slowa Agik ....ZIZI DASZ RADE

aaa przypomnialo mi sie co jeszcze robilam:

rozmawialam z obcymi ludzmi przez internet.....

to cudowny wynalazek :)

duzo tez pisalam tu w Psychotekscie.......spotkala sie tu z fajnymi ludzmi...wiele razy tylko ich slowa jakos mnie trzymaly przy zyciu.....

Zielona nie ma recepty.....na zycie...sama to wiesz.....
I tak Ty zrobisz co zechcesz....
warto jednak rozmawiac z innymi.....bo to poszerza horyzonty...pomaga czasem inaczej spojrzec na sprawy.....

A to ile czau trzeba na zalobe....nie wiadomo...

wiem jedno.....po to zeby kiedys mina czas zaloby....trzeba dopuscis ja do siebie,pozwolisc sobie na przzycie smutku....nie udawac na sile,ze jest ok.....nie robic nic wbrew sobie....bo tak tzreba,bo inni tak robia...

Ty jestes Ty......

twoj problem jest twoim problemem.....tym co czujesz....

dbaj o siebie w tym trudnym czasie.....

pozdrawiam cie cieplo.....w ta zimna...prawie jesienna niedziele :slonko:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Loki86 » 14 wrz 2008, o 21:08

Poszukaj sobie jakiegoś hobby takiego które cię mocno pochłonie. Ja np kupiłem stary ledwo żywy samochód i go remontuję. I za uwarzyłem że coraz częściej śnie o tym jak będzie wyglądał po skończonym remoncie i jak będę nim jeździł niżeli o swojej byłej. A śniłem o niej praktycznie co noc. W związku nie jestem już od ponad 2 lat
Avatar użytkownika
Loki86
 
Posty: 556
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 00:58
Lokalizacja: z tąd;d


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: yeavobezij i 184 gości

cron