Przyjaciółki mojego faceta i uzależnienie od netu

Problemy z partnerami.

Przyjaciółki mojego faceta i uzależnienie od netu

Postprzez Mia » 3 wrz 2008, o 19:58

Witam, w poszukiwaniu informacji o trudnościach w związku natrafiłam na to forum. Proszę o wsparcie.

Centrum świata mojego mężczyzny jest internet. Odbębni swoje osiem godzin w pracy i od razu po powrocie niemal od razu włącza net. Owszem, zjemy, pogadamy trcohę przy obiedzie (głównie o tym, co się wydarzyło u niego, ja pracuję w domu, więc nie mam takich rewelacji), ale potem... pyk, komputer włączony. Poczta, fora dyskusyjne, artykuły. I znajomi. Rozliczni internetowi znajomi. Sporo kobiet. GG, skype, nasza klasa i inne. Ba, bywa, że znajomości te przechodzą na wyższy poziom- telefoniczny. Np. numer ma wybrany jako tańszy. Mojego nie ma ("mieszkamy razem, to po co"). Wiem, że w tych rozmowach nie ma tematów tabu, sama kiedyś byłam jego głównie internetową znajomą. Zdarzają się rozmowy z nastolatkami, także na tematy okołoseksualne. Ilekroć poruszam ten problem, ze dla mnie to juz przekroczenie pewnej granicy, dowiaduję się, że to normalne, że to ja przesadzam, jestem zazdrosna bez powodu. Że ja nie chcę, żeby miał znajomych. Że to mój problem (jestem DDA).

Są też znajome w realu, z którymi spotyka się np. jak mnie nie ma. A nie ma mnie coraz częściej (mieszkaliśmy w innych miastach), bo uciekam. Nie mogę zaakceptować tego wirtualnego życia. Ale niestety małe miasto nie oferuje mu tego, czego potrzebuje, więc szuka tego w sieci. Rozumiem więc, z czego to wynika, ale czy to tłumaczy? To jak tłumaczenie alkoholizmu, bo nie ma co robić. I choć kocham, to uciekam, przyjeżdżam już tylko na weekendy, ale nawet wtedy on musi sobie czasem włączyć gg. Że już nie wspomnę, że komputer chodzi cały czas. Że on musi do niego zaglądać.

Teraz to mam wrażenie, że mam tylko jedną rywalkę. I to rywalkę, z którą nie wygram- a ma ona wirtualną twarz...

Przesadzam?
Mia
 
Posty: 13
Dołączył(a): 3 wrz 2008, o 19:07

Postprzez lili » 3 wrz 2008, o 20:11

hej,

nie wiem czy przesadzasz ale generalnie to co mnie sie pierwsze rzuca okropnie w oczy, juz zanim zaczne zaglebiac sie w to do czego zmierzasz, czy to oszukiwanie czy nie, to to, ze z takim nudziarzem chyba ciezko zyc?

zdaje sie ze faktycznie w malym miescie malo jest rozrywki skoro on po 8 godzinach pracy jest jeszcze w stanie wlaczyc komputer. Ale przeciez ludzie ktorzy sie kochaja lubia spedzac razem czas robiac byle co? Pogadac? Pozamiatac wspolnie kuchnie? Isc na basen? Pojsc do kina?

nie wiem, bo malo piszesz ogolnie jak wam sie uklada i tak dalej, ale z tego co wyczytalam, to albo taki on juz jest albo znudzil sie Toba, soba, Wami?

pozdrawiam
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez caterpillar » 3 wrz 2008, o 21:45

Witaj Mia!

W Twojej wypowiedzi rzucaja mi sie dwie rzeczy a mianowicie
-zazdrosc(zazdrosc o kobiety,o czas jaki spedza z komuterem a nie z Tobą)
-obawa,ze moze sie uzaleznic.
Jesli o mnie chodzi nie jest to wyolbrzymianie tematu,ja nie zrzucalabym odpowiedzialnosci na dda,bo wyobrazam sobie,ze kazda kobieta czula by sie fatalnie w takiej relacji. Dla mnie zaufanie i szczerosc to podstawa w zwizku i ja rowniez nie wyobrazam sobie"sciemniania" jakis lasek,bo jesli sie kogos kocha to po co?a nawt jesli ktos szuka znajomych i robi to kosztem innych (bliskich)to tez jet to niejasne dla mnie.
Ja mam obecnie w domu (jak my go nazywamy)"roślinke" tak roslinke :) .
Czyli taka osoba,ktora caly swoj czas a przynajmniej 80%(20% to sen i praca)spedza siedzac przed kompem i grajac.
Jak dla mnie super okazja do obserwowania procesu uzaleznienia,mowie o tym z ironia ale tak naprawde sumutna sprawa :cry:
jesli widzisz jak mijaja tygodnie,miesiace a ten ktos nosa nie wysciubi (a jest w zupelnie nowym miejscu w zupelnie innym kraju)wszystko sie kreci wokol kompa :roll:
Mia mysle,ze ucieczka nie rozwiaze Waszego problemu,ba jestem tego pewna.chyba czas na jasne postawienie warunkow i szczera rozmowe.
Jesli uwarzasz,ze Twoj maz moze byc uzalezniony,zawsze mozesz udac sie do poradni uzalenien mam nadzieje,ze w Twoim miescie sa ludzie,ktorzy znaja ten dosc nowy problem.

pisz jak Ci idzie jesli potrzebujesz wsparcia wierze,ze tu je znajdziesz.
pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Mia » 5 wrz 2008, o 17:06

Właśnie od kilku dni próbuję zebrać myśli i uporządkować soje emocje, żeby móc w miarę obiektywnie rozeznać się w sytuacji.

Jak wygląda nasz związek? Z jego punktu widzenia super, z mojego to całkiem jak historia Tytani w wątku "Kochać za bardzo". Tzn. on jest tą dominującą stroną, dyktującą warunki. Ponadto starszy, z większym doświadczeniem. Rozwodnik z utrwalonym schematem zachowań. Trudne dzieciństwo, konflikty z ojcem. Ma problem z okazywaniem emocji pozytywnych, za to negatywne przychodzą mu bardzo łatwo, np. krytyka. Ma tego świadomość, ale nie umie przyjąć do wiadomości, że to jest problem, który odbija się na mnie. Tak więc uzależnienie od netu, te rozliczne kontakty to tylko jedne z elementów tej układanki.

A ja, choć czuję się w tym źle i nie mogę do niego dotrzeć, wciąż kocham i na siłę próbuję tak wpasować się w sytuację, żeby jakoś wszystko grało. Kocham albo jestem uzależniona, bo z natury jestem miękka, żeby nie powiedzieć wprost słaba. Trudno więc mi nawet teraz określić te moje uczucia. Wielokrotnie czułam się skrajnie upokorzona, kiedy moje próby wyjaśnienia sytuacji zostały odrzucone i potraktowane z góry. Czasem się udaje, alleluja, wysłucha mnie. Ale jest bystrą bestią i jakoś tak umiejętnie umie mnie ripostować, że to ja okazuję się stroną, która na siłę szuka problemu. Bo przecież jest super. Być może dlatego, że z punktu mężczyzn, jak jest super w łóżku, tzn. że w ogóle związek jest super?

A emocje póki co przelewają się przez mnie jak rwąca rzeka... Dlatego próbuję choć na tydzień odizolować od niego. Bo jest tak- wyjeżdżam od niego, pierwszy dzień jest ok, czuję się jakbym się zerwała ze smyczy. Drugi, trzeci- już mamy efekt odstawienia, tęsknię jak głupia, wszystko wybaczam. Czwarty- zaczynam racjonalnie myśleć, uspokajam się, ale to dlatego, że za dwa dni się zobaczymy. Dziś jest ten dzień, w którym powinnam u niego być. A nie będę. Więc jest lekka panika, ciało domaga się swojej używki. Jednym słowem wszystko się kręci wokół niego, wokół tego związku, a ja czuję, że gdzieś zgubiłam już siebie. Nie ma moich spraw, moich pasji. Dlatego teraz próbuję wrócić do siebie. Skoncentrować się tylko na sobie. Odnotowałam tu dziś pewien sukces, bo przez pierwszą połowę dnia cały czas obmyślałam nowy projekt na swoją firmę;)

A czy jest nudziarzem? Chyba nie, to nie jest typ, co to tylko sobie gra w gierki. Nie mogę powiedzieć, żeby nie rozwijało go to w jakiś sposób. Ma specyficzne zainteresowania, dlatego właśnie miasteczko nie daje mu możliwości na ich realizację. Kino, basen? zapomnij, tego tu nie ma. Staramy się wychodzić, są wyprawy rowerowe. Kiedyś mieszkając w większym mieście nie korzystałam specjalnie z jego oferty. Więc myślałam, że mi to niepotrzebne. A okazało się, że potrzebuję wyboru, możliwości. Kto by pomyślał.

No, już nie przynudzam. Dziękuję za wsparcie. Uważam, że w szkołach od samego początku powinny być podstawy psychologii, żeby człowiek umiał sobie jakoś radzić ze swoimi emocjami. Marzenia, marzenia... ;)
Mia
 
Posty: 13
Dołączył(a): 3 wrz 2008, o 19:07

Postprzez caterpillar » 5 wrz 2008, o 23:17

Witaj!

"Jednym słowem wszystko się kręci wokół niego, wokół tego związku, a ja czuję, że gdzieś zgubiłam już siebie. Nie ma moich spraw, moich pasji. Dlatego teraz próbuję wrócić do siebie. Skoncentrować się tylko na sobie."

Ten kawałek jakos mnie uderzyl po oczach ,brzmi on strasznie- smutno Mio :wink:
Tak nie moze być, w zwwiazku...
Co do jego przeszlosci..a czy on myslal o jakiejs pomocy?(psycholog)
To,ze miał tudne dziecinstwo i w zyciu pod gorke to go nie tłumaczy :roll: (wielu z nas tak ma i trzeba cos z tym robic)
A co jets w nim takiego ,ze go kochasz? skoro cie poniza,skoro woli laski i internet,skoro nie potrawisz zyc koło niego swoim zyciem i czuc sie wazną ,wartosciowa osoba...zawsze bylam ciekawa co takiego jest w tych facetach. :roll:
troche zmeczenie mnie dopadlo :? i skoncze na tym bo głupot nie chce Ci pisac :wink:
p.s mysle ,ze nawet rozszerzona psychologia moze nie dac rady naszy problemom,czasem trzeba wyciagnac reke do innych ludzi :wink: takie moje zdanie na koniec :D
pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Mia » 6 wrz 2008, o 09:30

Chyba skupiłam się za bardzo na negatywach i wyszło na to, że jestem z facetem, który tylko gnębi i mną pomiata;) Nie, nie. To nie jest tak. Trzeba to powiedzieć uczciwie. Są tez i pozytywy, tylko ja mam skłonność koncentrowania się na negatywach. Jestem nadwrażliwa, potrzebuję dużo czułości i opiekuńczości, poczucia bezpieczeństwa. Bardziej niż inne kobiety. Dlatego zgrzyta. I na dodatek na ogół wpadam w skrajności- kiedyś bardzo działałam społecznie, tak mnie to wciągnęło, że dominowało nad całym moim życiem, wszystko było temu podporządkowane- praca, życie osobiste. Teraz wszystko krąży wokół tego związku. Żadnego umiaru. Więc może jednak główny problem tkwi we mnie.
Mia
 
Posty: 13
Dołączył(a): 3 wrz 2008, o 19:07

Postprzez caterpillar » 6 wrz 2008, o 13:45

a może w Tobie i w nim? :roll:
Widzę ,ze jestes bardzo świadoma siebie osobą ,jak jest to wiesz Ty sama i to Ty musisz przed soba odpowiedziec na pytanie :jak ci jest w tym zwiazku i czy chcesz tak tkwić?(jesli nie, to co mozna zmienic?)
:wink: pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Bziba » 7 wrz 2008, o 10:41

Mia,

przeczytałam twój post kilka dni temu i jakbym czytała osobie. ( dotyczy netu) - postanowiłam ostrzej o tym pogadać, ale trudno rozmawiać ze ścianą. On nie dyskutuje, zamyka się w sobie i milczy. Powiedział tylko, że nie ma ochoty na ten temat rozmawiać. Przez dwie godziny mojego monologu, pytań, zarzutów, próśb nie odezwał się ani razu. Już wcześniej tak bywało, że przy omawianiu różnych problemów on twierdził, że teraz( patrz nigdy) nie ma ochoty o tym rozmawiać. Kilka dni tydzień cichych dni, a potem wszytko rozpływało się po kościach.
Zadawałam już takie zaczepne pytania: czy mnie kochasz?, czy chcesz być ze mną? Jak wyobrażasz sobie życie dalej, kiedy ja cierpię? etc. Nic, cisza.
Leczyć się nie chce i nie zamierza. Kiedyś chodził do AA, nie pije od dawna i wcale go nie ciągnie, ja myślę, ze picie było następstwem uzależnienia od seksu, bo myślę, ze tu tkwi problem.

Poza tym brak czułości, bliskości. Chociaż seks jest udany, jeśli jest. Ale czasem odnoszę wrażenie, że gdyby na moim miejscu w łóżku był ktoś inny, to też byłoby ok. Mój nie prawi mi komplementów. Ostatnio na pytanie co ci się najbardziej we mnie podoba odpowiedział, że nie wie, że przecież wiem, że nie jest wylewny, itd.
Był jedyną osobą, która nie zauważyła, ze pofarbowałam włosy, U innych zauważa wiele zmian. Potrafi być ujmujący, miły, komplementuje, a przy mnie budzi się inny człowiek. nigdy nie mówi mi, że mnie kocha, ale... kiedyś było inaczej, czułam, że jesteśmy blisko.


Moim zdaniem on jest uzależniony i poza tym taki układ mu odpowiada- troskliwa żona, dziecko, które tuli i mówi mu nawet codziennie " kocham cię" na pozór, na zewnątrz wszystko ok. Ma gniazdko i stabilizację, bezpieczeństwo, a poza tym cały wirtualny świat-gry, znajomych, panienki.
Komp ohasłowany na wszelkie możliwe sposoby, jak kiedyś coś przez przypadek znalazłam, to zaraz potem albo to coś znikało, albo zostało zastrzeżone.

Może piszę trochę chaotycznie, ale jestem w dołku.
Ostatnio w ogóle mam ciężki okres, problemy z pracą i cholernie potrzebuję akceptacji jako kobieta, (prawie 4+).


pozdrawiam
Bziba
 
Posty: 10
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 14:09

Postprzez ten_z_przeciwka » 7 wrz 2008, o 13:59

Mia,
usprawiedliwiasz go na siłę. "Bo ma specyficzne zainteresowania..." "Bo mieszka w małej miejscowości...". A tak na prawdę to jedynie przykrywka dla jego egoistycznej natury. Rozumiem co niesie ze sobą bycie z kobietą, która potrzebuje ponadprzeciętnej ilości uwagi i zainteresowania:) Bywa to męczące, bo każdy facet musi mieć odrobinę przestrzeni tylko dla siebie. A na dodatek ja jestem zatwardziałym egocentrykiem.
Ale staram się przekonać moją lubą, że czasami muszę wstać o 4 nad ranem i ruszyć na kilkugodzinne polowanie z aparatem, czy wyszaleć się wieczorem na rowerze, bo inaczej robie się jeszcze bardziej zrzędliwy i gburowaty. Nie wszczynam z tego powodu awantury. I chyba najważniejsze, nie ukrywam niczego przed nią. Fotografuję i jeżdżę sam, a nie z przygodnie poznanymi koleżankami.

On powinien zmienić swoje nawyki. Nie jest chyba psem, żeby się nie dało go już nauczyć nowych sztuczek. Jeżeli potrzebuje nowych doznań i znajomości, to chyba wybrał kiepską drogę.

Zaniedbuje Cię i oto cała prawda. Może posiada niezliczoną liczbę zalet, ale nie zmienia to faktu, że związek powinien opierać się na wzajemnej relacji dwojga osób, a nie na tym, że jedna podporządkowuje się drugiej.
Przepraszam, że tak dosadnie piszę:)
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Postprzez Mia » 7 wrz 2008, o 16:19

Auć, zabolało- no, ale wiadomo, prawda boli;) Im dłużej o tym myślę, tym większy niepokój. Tak, ja juz mu nawet powiedziałam, że jest egoistą. No, użyłam dla złagodzenia słowa "trochę". Po odbębnieniu swoich 8 godzin. w pracy chce robić, co mu się podoba i co jest wygodne. Żadnych zobowiązań. Żadnych dzieci płaczących nad głową, żadnego pętającego się pod nogami psa. Tylko muzyka i komputer. Jak słyszę, że nie miał czasu czegoś zrobić (np. prania), to mnie ogarnia pusty śmiech. No bo cóż takiego ważnego musiał robić przez te wszystkie dni? Zaktualizować swoją stronę, przejrzeć fora, potrajkotać ze wszystkimi o wszystkim i o niczym. To doprawdy bardzo zajmujące. Jak tu sprzątnąć w mieszkaniu, po co zajmować się takimi prozaicznymi rzeczami, skoro tam, za migoczącym ekranem jest taki fascynujący świat- nikt tam niczego nie wymaga. Człowiek czuje się tam kimś.

Ech. Bziba- czytam u ciebie to, czego nie napisalam u siebie. Dokładnie to samo. Wiele razy zaczepnie pytałam, co mu się we mnie podoba (bo co nie podoba, to słyszę często i gęsto). Nigdy nie dostałam odpowiedzi. Albo "tak na poczekaniu nie wymyślę", "nie będziesz mnie przesłuchiwać", "trudno powiedzieć za co się kogoś kocha". Albo ściana- milczenie. Natomiast na pytanie, czy może określić, co mu się we mnie nie podoba, usłyszałam "tak". W tym momencie straciłam już wszelkie nadzieje. Dla normalnej kobiety powinien to być znak do odejścia i zachowania godności. Ale nie dla mnie.

Dodam jeszcze, że to że mieszka tam gdzie mieszka, to jego wybór. Poszedł po najmniejszej linii oporu, bo tu ma pracę, tu ma mieszkanie.

Prześladuje mnie myśl, że on sobie mnie niejako wymyślił, potrzebował kobiety, stabilizacji, żeby wszystko wróciło na miejsce. Zakochał się w wyobrażeniu. Ale to wyobrażenie coraz bardziej odbiega od rzeczywistości, stąd ta krytyka moich zachowań. Irytuje go nawet to, jak trzymam ręce, kiedy leżę. Ale nie przyjmuje do wiadomości, że mógł się pomylić. A także tego, że jakaś wina leży tez po jego stronie. Że to co robi i jak się do mnie odnosi, przeczy temu, że mnie niby kocha. Zawsze to ja jestem winna, bo ja jestem dda. A on nie zmusi się do wylewności, do czułych słówek, bo nie i koniec. Uważa, że skoro ze mną jest, "to chyba oczywiste, że mnie kocha". Potrafi być taki czuły w gestach, a taki oschły w słowach. Może ja też go sobie wymyśliłam, też potrzebowałam stabilizacji, miłości, może ja też się pomyliłam. Bo przecież dlaczego wydaje mi się, że nadal kocham, choć tak fatalnie czuję się w tym układzie. Choć uciekam. Nie mogę się zdobyć na bilans pozytywów i negatywów, bo wiem, co wyjdzie.

A w ogóle to mam schizę, że on w jakiś sposób trafi na to forum i od razu domyśli się, że mowa o nas.
Mia
 
Posty: 13
Dołączył(a): 3 wrz 2008, o 19:07

Postprzez Bziba » 7 wrz 2008, o 16:57

Mia,

twój chociaż coś mówi, a mój nic, jak jest jakiś problem to zamyka się w sobie i czeka, aż nam się znudzi i wszystko wróci do normy.
Potem jest lepiej, a po jakimś czasie znowu coś nie tak i nie wymyślam sobie problemów, chcę być tylko traktowana jak równorzędna partnerka, czuć oparcie, wsparcie i czuć się atrakcyjną kobietą.
Mój też gada z małolatami i chyba nawet się umawiał,chyba nawet na pewno, tak wyglądało, chociaż on przeczy, ale widzę ten tęskniący i pożądliwy wzrok kiedy w pobliżu pojawia się młoda, atrakcyjna nastolatka. ( wiem, każdy facet lubi patrzeć, ale patrzeć, a patrzeć...).
A ja do zapyziałych nie należę, wyglądam młodo, dbam o siebie, pracuję, zajmuję się domem.
Nie powiem on w domu pomaga, ale w końcu to ja teraz więcej pracuję, więc bez łaski, dom jest wspólny.
Na razie mamy ciche dni, ja już nie wyciągnę pierwsza ręki do zgody.
Mam zamiar zająć się sobą i swoimi sprawami i jeszcze wstrzymam się przed ostatecznym krokiem.
Bziba
 
Posty: 10
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 14:09

Postprzez Mia » 7 wrz 2008, o 17:18

Bziba napisał(a): ja już nie wyciągnę pierwsza ręki do zgody.


I mam nadzieję, że wytrwasz w tej decyzji:) Mi się nigdy nie udało, nienawidzę takich cichych dni, nieporozumień, zawsze więc łagodziłam sytuację kosztem siebie. No i to doprowadziło do tego, że nie jestem wiarygodna. Umocniłam go tym samym w głębokim przekonaniu, że te moje fochy w końcu mi przechodzą i wszystko wraca do normy. A przecież w środku to się wciąż kotłuje. Trzymam kciuki. Myśl o sobie, skoro on tego nie robi. Ktoś musi:)
Mia
 
Posty: 13
Dołączył(a): 3 wrz 2008, o 19:07

Postprzez Bziba » 7 wrz 2008, o 18:28

Ja też nienawidzę cichych dni, ale może moja obojętność i milczenie oraz osobne łóżko ( zamierzam sypiać w innym pokoju), może go trochę obudzą.
Nie zależy mi na rozstaniu, ale jestem jeszcze młoda i co mam chlipać po kątach przez następne 30 -40 lat, a z wiekiem wiele cech się pogłębia, więc może być gorzej.
Po prostu wygodnie się ustawili nasi panowie.
Gdy w zeszłym roku mieliśmy kryzys i w końcu doszliśmy do porozumienia, to było normalnie, ja też zmieniłam niektóre swoje nawyki, zaczęłam bardziej o niego dbać i co i nic, huśtawka.
No cóż zobaczymy co będzie.
Trzymaj się dzielnie i myśl o sobie, doceniaj się. Czasem myślę, że oni to robią po to, aby się dowartościować,że niby tacy super,że ktoś walczy o związek z nimi.
Solidny kop nie zaszkodzi
Bziba
 
Posty: 10
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 14:09


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ojienkis i 28 gości

cron