Czuje, ze odchodzi ode mnie...

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 4 wrz 2008, o 08:30

agik napisał(a):Naprawdę o wiele łatwiej będzie Ci, jak zaniechasz z nim kontaktu- nie mówię, ze na zawsze, ale dopóki nie staniesz na silnych nogach...

Też tak sądzę, Lab. Niech się to wszystko przetrze, przeklaruje, niech się wyciszy to rozwrzeszczane... i wtedy się zobaczy, Lab. Póki co - trzym się :D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 4 wrz 2008, o 08:38

Dzieki, ale ja tak mam, ze jak mnie wezma emocje, cos przeczytam ,zobacze jakis film adekwatny do sytuacji, od razu lapie za telefon i wypisuje rozne madrosci. Wczoraj tez mialam z zalozenia rozmawiac z nim na chlodno wlasnie tylko o dupie maryni, ale zeszlo na przyjaciolke i jej sytuacje i sie zaczelo, On napisal, ze jej nie rozumie, bo tak moga sie bujac do konca zycia, wiec ja odrazy rzucilam riposte - a my? I juz nie bylo konca, Moje zale sie wylaly, a to przeciez bez sensu.
Ale zdaje sie ,ze w koncu zamilkl, przeroslo go to co mu wczoraj wkleilam, jego wlasne slowa. On ma tak, ze mowi, a potem zapomina, przelatuja przez niego wazne informacje. Teraz ma na pismie. I jak widac ,nie ma nic do powiedzenia. juz dzis nie bylo porannych pozdrowien. Moze to i lepiej.
Coc ,przyznam sie ,ciezko mi.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 4 wrz 2008, o 08:44

Ojku, Ladorado- a myślisz, ze ja tak nie mam...
Ale wystarczy, ze raz się uda- ogarnąć emocje i w takiej gorącej sytuacji zapanowac nad nimi- spróbuj sama- przekonasz się, jakie to daje poczucie siły....
Nawet, jak później zdarzy się tak, ze nie zapanujesz...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez nana » 4 wrz 2008, o 11:14

Ladorado, przeczytaj wątek Zizi. Rozstania są trudne. Ale trzeba czasami!

"Co się robi, aby nie gadać (z NIM)?". Po pierwsze tak jak napisała ewka, trzeba podjąć decyzję, że się nie będzie gadać. A jak już czujesz, że się łamiesz, że chcesz do niego zadzwonić, albo napisać, to zadzwoń do przyjaciółki, albo napisz do nas. Tutaj zawsze ktoś jest. Albo napisz do niego list (ale nie wysyłaj!), albo zajmij się czymś. Zdaje się, że masz sporo roboty w tym swoim gospodarstwie? Zima idzie! Może zamiast się użalać nad sobą i analizować po raz 15 sytuację trzbe się troszkę zabrać do roboty? Nie myśl, że jestem szortstka i bezduszna, ale ja rozwiązuje problemy poprzez "działanie", a jeśli problem należy do nierozwiązalnych, to działam w innych dziedzinach, żeby zapomnieć o problemie.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 4 wrz 2008, o 11:47

Ja to bym te rozmowy z archwium gg też wyrzuciła... bo jak cięcia, to tylko radykalne, a nie żyletką i pomaleńku, bo to kurczę takie zarzynanie siebie. Czytasz, wspominasz i się nakręcasz. A jak Cię najdzie... pisz tutaj, albo pamiętnik sobie załóż - albo jak Nana mówi - "przepracuj" ten kryzysowy moment.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Sanna » 4 wrz 2008, o 13:15

W sytuacjach kiedy mnie ktoś zostawiał po prostu kasowałam telefon, nr gg, wszystkie maile, sms-y itd. Nie żałuję bo nie mam potrzeby zbierania pamiątek. Rozumiem jednak , że są ludzie którzy chcieliby mieć pamiątki związków żeby kiedyś, bez emocji, na emeryturze sobie w nie spojrzeć. Hmmm.... W takim razie można zgrać wszystko na płytę, a płytę oddać na przechowanie koleżance . Jak pisałam, w związku z moim narzeczonym dość regularnie robię akcję zrywanie, a mechanizm jest nieco podobny jak u Ladorady tzn. : coś mi mówi że powinnam zerwać, a jednocześnie tego nie chcę. Miotam się wtedy identycznie jak Ty. Pomogło mi, że wyobraziłam sobie, jak on to odbiera. On jest spokojny, nie jest w stanie amoku więc zajmuje się po kolei swoimi sprawami, a tu ktoś go histerycznie napada, szarpie, wyrzuca itd. I jak to sobie wyobraziłam jakoś mnie to otrzeźwiło. Myślę sobie: czy od tej mojej szarpaniny coś się poprawi? Na pewno nie, a duża szansa, że popsuje. A jeśli mówię, że zrywam - to po którymś razie zrywania bezskutecznego robię się po prostu śmieszna. Na skutek wyrzutów nikt się jeszcze bardziej nie zakochał w osobie wyrzucającej. Spróbuj spojrzeć na siebie, gdy się tak miotasz, jak to wygląda z boku? Co takie miotanie może przynieść. Mnie to pomogło. Ja np. teraz mam etap: tragedia, skończyło się zakochanie, nie ma już sms-ów codziennie rano i wieczorem i w ciągu dnia , są tylko telefony, co mam robić? I stwierdziłam , ze nie robię nic, a na pewno nie wyrzucam narzeczonemu że nie zachowuje się jak na początku znajomości. Bo to nie przyniesie pożądanego efektu a wręcz przeciwny. Więc zachowuję spokój i myślę jak zająć sobie czas żeby widział że nie wiszę na nim emocjonalnie.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez julkaa » 4 wrz 2008, o 15:04

Sanna napisał(a):W sytuacjach kiedy mnie ktoś zostawiał po prostu kasowałam telefon, nr gg, wszystkie maile, sms-y itd. Nie żałuję bo nie mam potrzeby zbierania pamiątek. Rozumiem jednak , że są ludzie którzy chcieliby mieć pamiątki związków żeby kiedyś, bez emocji, na emeryturze sobie w nie spojrzeć. Hmmm.... W takim razie można zgrać wszystko na płytę, a płytę oddać na przechowanie koleżance . Jak pisałam, w związku z moim narzeczonym dość regularnie robię akcję zrywanie, a mechanizm jest nieco podobny jak u Ladorady tzn. : coś mi mówi że powinnam zerwać, a jednocześnie tego nie chcę. Miotam się wtedy identycznie jak Ty. Pomogło mi, że wyobraziłam sobie, jak on to odbiera. On jest spokojny, nie jest w stanie amoku więc zajmuje się po kolei swoimi sprawami, a tu ktoś go histerycznie napada, szarpie, wyrzuca itd. I jak to sobie wyobraziłam jakoś mnie to otrzeźwiło. Myślę sobie: czy od tej mojej szarpaniny coś się poprawi? Na pewno nie, a duża szansa, że popsuje. A jeśli mówię, że zrywam - to po którymś razie zrywania bezskutecznego robię się po prostu śmieszna. Na skutek wyrzutów nikt się jeszcze bardziej nie zakochał w osobie wyrzucającej. Spróbuj spojrzeć na siebie, gdy się tak miotasz, jak to wygląda z boku? Co takie miotanie może przynieść. Mnie to pomogło. Ja np. teraz mam etap: tragedia, skończyło się zakochanie, nie ma już sms-ów codziennie rano i wieczorem i w ciągu dnia , są tylko telefony, co mam robić? I stwierdziłam , ze nie robię nic, a na pewno nie wyrzucam narzeczonemu że nie zachowuje się jak na początku znajomości. Bo to nie przyniesie pożądanego efektu a wręcz przeciwny. Więc zachowuję spokój i myślę jak zająć sobie czas żeby widział że nie wiszę na nim emocjonalnie.


genialne!
tzn bardzo mi się spodobało. takie mądre i sensowne.
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Sanna » 4 wrz 2008, o 16:09

[quote="
genialne!
tzn bardzo mi się spodobało. takie mądre i sensowne.[/quote]

Dziękuję ;).
Czy moje postępowanie będzie skuteczne nie wiem.
Bo na razie , mając problem że narzeczony nie skacze już koło mnie tak jak na początku znajomości, zachowuję spokój i nie robię po prostu nic.
A być może powinnam robić coś żeby koło mnie skakał ? Tylko że mi się , cholera, trochę nie chce stosować żadnych podstępnych trików w celu ponownego uwiedzenia go :).
Na pewno nicnierobienie jest jednak w tym wypadku lepsze niż napadanie z wyrzutami : ,, a kiedyś pisałeś codziennie sms-y i maile i dzwoniłeś a teraz tylko dzwonisz rano i wieczorem! żądam żebyś się zachowywał tak jak kiedyś ! ".
Właściwie to temat na inny wątek, a tu znowu wtręt w temacie Ladorady...
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Ladybird » 4 wrz 2008, o 16:50

Genialne!!!!!
W mozgu mi sie rozjasnilo.
ja ciagle go napadam,ze byl slodziutki, gruchal ,jak golabek . A jak tego nie otrzymuje, czego chce zrywam. Widac jestesmy cholernie podobne w naszych reakcjach.
On w kolko mi powtarza, ze chce byc ze mna, nie odchodzi, nie zostawia mnie ,ale jest teraz sam w dolku przez to ze nam nie wyszlo. Sam nie wie, co robic ,miota sie, a ja tymi oskarzeniami, wymaganiami krece sobie tylko stryczek na szyje.
To jest caly problem tej sytuacji, ze on nie uwaza ,ze ze mna zewrwal. A moje zrywanie? Juz sie przyzwyczil i go to nie bierze. Powiedzial, zebym poszla do psychitry, bo mi odwala.
Dzisiaj ,jak gdyby nic sie nie stalo wyslal mi smsa z zyczeniami milego dnia.
Sanno ,widze, ze mnie swietnie rozumiesz, wiec Twoje rady sa dla mnie bardzo cenne. przechodzilas przez to samo, jestes juz silniejsza.
Co mam robic w tej sytuacji?
Juz wyzej napisalas troche ,jak sobie radzisz, bardzo mi to pomoglo. Pisz, ja jestem otwarta, postaram sie popracowac nad soba. Dzis sie czuje duzo silniejsza.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez julkaa » 4 wrz 2008, o 16:51

Zdecydowanie robienie wyrzutów nie pomaga. wręcz przeciwnie. wiem coś o tym :P nie mamy też żadnej boskiej mocy, żeby partner zachowywał się jak my tego chcemy. nie jesteśmy żadnym prawodawcą żeby tańczył jak mu zagramy.
jedynym mysle wyjsciem jest traktowanie go tak, jakbyśmy my chcieli żeby on nas traktował lub nic nierobienie, jęsli to pierwsze nie pomaga
no bo po co się denerwować, skoro wszystkie inne sposoby (wykładanie jak krowie na rowie ;)) nie pomaga
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Ladybird » 4 wrz 2008, o 16:55

Tak jest Julcia, tak postaram sie robic tzn nic nie robic.
Jak Wam sie wydaje? Czy odpowiadac na smsy z zyczeniamimilego dnia i nocy? Mnie sie wydaje, ze powinnam tylko odpowiadac, dac mu dystans, wyciszyc sie i nic nie robic ze swojej strony.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez mahika » 4 wrz 2008, o 16:56

I ja jestem za tym :)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez julkaa » 4 wrz 2008, o 17:00

Ja też.

A tak nawiasem mówiąc, zaskakujące jast jacy faceci są "prości", tzn zauważyłamze w przeważającej mierze to kobiety w związkach najcześciej wszystko bardziej przezywają, rozkładają na czynniki pierwsze, analizują, tak czy siak, zamiast dac się po prostu ponieść normalnemu prądowi zdarzeń. no bo jakoś nie widze, żeby faceci na forach tak wszystko roztrząsali w tej sprawie
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Sanna » 4 wrz 2008, o 17:04

nana napisał(a): Może zamiast się użalać nad sobą i analizować po raz 15 sytuację trzbe się troszkę zabrać do roboty? Nie myśl, że jestem szortstka i bezduszna, ale ja rozwiązuje problemy poprzez "działanie", a jeśli problem należy do nierozwiązalnych, to działam w innych dziedzinach, żeby zapomnieć o problemie.


Znowu mi się przypomniało, brrrr...... Przypomniał mi się stan kiedy złe emocje - rozpacz, przygnębienie, żal , Cię tak zalewają , że niestety ma to odbicie somatyczne. Może być i tak że chętnie zabrałabyś się za inne działania, tylko nie masz siły się ruszać. Dla mnie ten stan jest koszmarem- kiedy 2 metrową drogę z pokoju do kuchni pokonuję z przykucnięciem pośrodku, a po schodach wchodzę z postojem na każdym podeście. A przecież jestem w stanie przebiec półmaraton! Kurcze , rozumiem jak Ladorada pisze: tylko bym leżała... Oj jak to rozumiem.
Dlatego ja Ladorado ,na razie , powiem Ci inaczej : ,, wyobraź sobie kochana, że gdy tak nie masz siły wstać , jestem przy Tobie i podaję Ci rękę. A teraz wstajemy pomału, a ja Ci pomagam. Idziemy sobie razem powoli, krok po kroku. A teraz powoli, pomału - zmyjemy naczynia. Czujesz że Ci pomagam i jestem z Tobą ? Jakoś poszło? To może zrobimy coś jeszcze?".
Takie podejście przyszło mi do głowy po lekturze naprawdę świetnej książki ,, Chcę być kochana tak jak chcę" K. Miller i E. Konarowskiej. Jest tam sporo o dorosłych dzieciach niedokochanych które potrzebują tak jak Ladorada czy każda z nas poczucia że komuś na nich zależy, że są dla kogoś ważne,że ktoś je kocha. K. Miller też była takim niedokochanym dzieckiem. Jest psychoterapeutą ,więc sama zrobiła sobie autoterapię , która polegała na tym, że swoim wewnętrznym zaniedbanym dzieckiem się zajęła. A jak ? Sposób pozornie śmieszny, ale zaczęła przemawiać do siebie kochająco i czule : ,, Kochana Kasiu, a teraz odpocznij, wolno Ci odpoczywać, a teraz spróbuj kochanie zrobić to i to... " itd. :) O co w tym chodzi? Proste- jeśli potrzebujemy wsparcia- wspierajmy się, jeśli potrzebujemy czułosci- bądźmy dla siebie czułe, jeśli potrzebujemy współczucia- powspólczujmy sobie, zachęcajmy się do działania tak jak chciałybyśmy, żeby zachęcała nas mamusia z naszych marzeń . Hasłem przewodnim tej całej książki jest : nikt nas nie pokocha tak jak chcemy- tylko my same. Jak się już będziemy kochać, to damy sobie łatwiej radę- same czy z kimś. Ladorado- może spróbuj się do siebie uśmiechnąć?
A książkę gorąco polecam.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez julkaa » 4 wrz 2008, o 17:09

czytałam
ciekawa teoria wewnętrznego dziecka-coś w tym jest, nawet do mnie trafiła
ale sposób, w jaki terapeutka odnosi sie - dla mnie trochę nieteges :/ chłodny czy co

początek wciąga bardzo, po połowie wieje nudą i żadnych odkryć, wskazówek-takie gadanie o niczym

no mi pomogła psychoterapia zdrowego rozsądku, i ciągle do niej wracam, w przeciwienstwie "chcę być kochana.." ale to oczywiście kwestia indywidualna
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 98 gości

cron