Jak do niego dotrzeć?

Problemy z partnerami.

Jak do niego dotrzeć?

Postprzez Zakłopotana121 » 2 wrz 2008, o 16:23

Witam. Bardzo proszę was o jakąś radę. Problem polega na tym, że momentami trudno mi jest porozumieć się z moim chłopakiem, zwłaszacza wtedy, kiedy coś mu "dolega" - ma zły dzień, zaprzata sobie głowę nieprzyjemnymi sprawami. W tym momencie zamyka sie we swoim wlasnym świecie, a ja czuję się tak jakby odpychana i niepotrzebna, kiedy pragne jakoś mu pomóc. Nie zaprzeczam, że przykro mi kiedy tak się zachowuje, pomimo moich starań, zainteresowania danym problemem. Nie potrafie do niego dotrzeć, a chcialabym to zmienić. Proszę poradźcie. :roll:
Zakłopotana121
 
Posty: 8
Dołączył(a): 2 wrz 2008, o 16:13

Postprzez Madzia » 2 wrz 2008, o 17:22

Wydaje mi sie ze nic na siłe nie uda ci sie zrobic. Faceci tak mają i to jest normalne i wcale nie znaczy ze mniej cie kocha i potrzebuje.
Po prostu bądz przy nim w tych momentach ale gdzies obok tak zeby wiedzial ze w razie czego ty jestes i pomozesz ale nie narzucaj sie bo to tylko pogorszy sytuacje. Polecam ksiazke faceci sa z marsa kobiety z wenus i sama sie przekonasz ze to ksiazkowa sytuacja. Trzymaj sie i pamietj ze spokojem, nie masz sie o co martwic.
Madzia
 

Re: Jak do niego dotrzeć?

Postprzez ewka » 3 wrz 2008, o 07:27

Może taka jego uroda, że musi to przerabiać sam?

Fajnie, że chcesz to zmienić - żeby tylko on też chciał... bo na siłę raczej się nie da. Po prostu bądź - przutul, podaj herbatkę... może maleńkimi kroczkami skorupka zacznie mięknąć.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 3 wrz 2008, o 08:52

A dlaczego chcesz zmieninic?...pozwol mu radzic sobie samemu,na pewno sobie poradzi.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez nana » 3 wrz 2008, o 10:44

podpisuję się pod bunią dwoma rękami. Po co zawsze docierać? ma gorszy dzień i się zamyka, no to może tego potrzbuje, żeby "przegryźć" jakiś temat, a może właśnie taka jego uroda. "Docierając" na siłę zmieniasz się w "mamusię", a matkowanie zabiło już nie jeden związek!!! Przestrzegam przed tym bardzo!!! Niech sobie czasami będzie chmurnym mężczyną. On też ma prawo do gorszego dnia i słabości.

Potrzebujesz akurat tego dnia pogadać, albo się przytulić? to idź na ploty do przyjaciłki, obejrzyj z nią komedię romantyczną, popłacz się jak trzeba, wypijcie butelkę wina i zróbcie sobie babskie piżama party. A potem wróć nad ranem do domu i przytul się do ukochanego.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Juana » 3 wrz 2008, o 11:29

Witaj Zakłopotana121

Ludzie różnie reagują na stres. Jedni preferują rozmowę, inni przytulenia, wypłakania się, wykrzyczenia czy też przetrawienia tego w samotności.
Często faceci nie chcąc nam kobietką pokazać swoich słabości (tak zostali wychowani), zamykają się w sobie, próbują rozwiązać problem sami (bo przecież są samcami). W takich sytuacjach nie warto im przeszkadzać.

Proponuję abyś ten czas w 100% poświęciła sobie. Bez wyrzutów sumienia. Jeśli zajmiesz się czymś kreatywnym - w czasie kiedy Twój chłopak ma gorszy dzień - zapewniam, że i on dojdzie szybciej do siebie i wcześniej zechce z Tobą porozmawiać (zaznaczam: niekoniecznie o problemie). Wyciąganie na siłę - daje odwrotny skutek. Jest dorosły, potrafi sam prosić o pomoc.

Pozdrawiam
Avatar użytkownika
Juana
 
Posty: 15
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 14:32

Postprzez kropka75 » 3 wrz 2008, o 14:43

Mężczyzna raczej prosi o pomoc niż oczekuje cudu.

Jeśli odsuwa się, znaczy chce być sam. Zajmij się sobą, a on niech sobie posiedzi w swojej jaskini. Nie wyciągaj go, bo wejdzie jeszcze głębiej. I nie pomagaj na siłę.

Oni często tak mają, zdecydowana większość. Pisał o tym J. Gray w "Mężczyźni są z marsa...". Sprawdza się na wszystkich moich znajomych płci męskiej. :)
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez Zakłopotana121 » 3 wrz 2008, o 16:03

Pewnie macie dziewczyny rację, ale jednocześnie przykre jest to, że jego zachowanie odbija sie na mnie. Jest naburmuszony, niezadowolony, chce go odwiedzić, zobaczyć - NIE, bo jest zajęty. I tak już od paru dni, zamiast sie uspokoić, skoncentrować na czymś innym. Przez to i ja zaczynam sie denerwować, a później zazwyczaj dochodzi do kłótni ( na szczęście jeszcze panuje spokój). I po co to wszystko? Chcę to zmienić, bo pragnę, aby nasze relacje były inne w takich momentach, a nie żeby opierały sie tylko na jednym schemacie - na to się nie zgadza, tego nie chce, tak być nie może - bo jest zły na caly świat, a ja musze przeczekać i później udać, że nic sie nie stało. Czasami to naprawdę irytujące, zwłaszcza, że w takie dni JA spadam gdzies tam na inny plan az do momentu kiedy burza przejdzie, zwlaszcza, że staram sie tak nie postępować. Nie rozumiem tego. :?
Zakłopotana121
 
Posty: 8
Dołączył(a): 2 wrz 2008, o 16:13

Postprzez Juana » 3 wrz 2008, o 16:22

Droga Zakłopotana121

Jak długo jesteście w związku?
I po ile macie lat?
Czy to jest wasz pierwszy poważny związek?
Avatar użytkownika
Juana
 
Posty: 15
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 14:32

Postprzez bunia » 3 wrz 2008, o 16:39

Mysle,ze pozwolenie na bycie soba i radzenie po swojemu z emocjami powinno byc czescia zycia we dwoje....oczywiscie jesli przekracza to Twoje granice tolerancji to mozesz o tym z nim porozmawiac ale pamietaj,ze kazdy ma zle dni i powinno byc rowniez na nie miejsce,nie kazdy jednak radzi sobie w taki sam sposob jak Ty.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Zakłopotana121 » 3 wrz 2008, o 16:49

Ja ma 18, on 19 lat. Jesteśmy ze sobą od ponad 2 lat i nie jest to związek ot taki, chwiejny. Myslę o poważnych sprawach i staram sie odpowiedzialnie postępować. Kochamy sie bardzo. Wiele już przykrych zdarzeń jest za nami, więc teraz chcialabym coś odmienić nawet w takich sprawach. Kiedyś nie czulam się doceniana przez niego, było wiele tych chwil o których próbuje zapomnieć, więc moze to dlatego teraz chcę, żeby na każdym kroku działo się między nami dobrze. Kiedy coś sie psuje, kłócimy się wpadam w panikę, czegoś sie obawiam. Może niepotrzebnie, ale czasami trudno jest mi to opanować. Mam jakiś lęk przed tym, że mnie zostawi... Że znowu te okropne dni powrócą... :(
Zakłopotana121
 
Posty: 8
Dołączył(a): 2 wrz 2008, o 16:13

Postprzez Juana » 3 wrz 2008, o 17:45

Jesteście bardzo młodzi i jest to etap wspólnego uczenia się ról: kobiety i męźczyzny. Dwa lata temu byliście na innym etapie rozwoju. Byliście inni. Dla siebie, dla świata. Wasze spotkanie nie było przypadkowe ale być może będziecie w przyszłości z innymi partnerami ,pomimo tego że w tej chwili kochacie się jak twierdzisz.
Boisz się porzucenia. Dlaczego? Czy ktoś już kiedyś Cię opuścił?
Mam dla Ciebie mało przyjemną wiadomość: zazwyczaj to czego najbardziej się boimy - staje się naszą rzeczywistością. Pomyśl o tym.
Zastanawiam się dlaczego czujesz się opuszczona, odepchnięta? Może masz niskie poczucie własnej wartości? Może problemem nie sa Twoje relacje z chłopakiem a Ty sama?

Trzymam kciuki za wasze wzajemne poznawanie się.
Avatar użytkownika
Juana
 
Posty: 15
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 14:32

Postprzez Zakłopotana121 » 3 wrz 2008, o 18:11

Tak, jestesmy młodzi, ale nie myślę w ten sposób, że ponieważ mamy po 18, 19 lat to wszystko co teraz jest pomiędzy nami mogloby się zakończyć. Czy wiek naprawdę odgrywa tak istotne znaczenie? Czy nie liczy sie to, że jesteśmy dojrzali? Mamy inne poważne podejście do takich spraw?
Zakochalam sie bardzo i planuje z moim partnerem przyszłość i to sa bardzo poważne plany, a najważniejsze jest to, że zgadzamy sie w tych kwestiach oboje. Dlaczego boję sie porzucenia? Bo już kiedyś ON mnie opuścił... To było dawno, ale jednak pamiętam o tym i dlatego nawet najmniejsze spięcia sprawiają, że momentalnie się zacinam, przed oczami przelatuja mi tamte chwile... Nie chcę żadnych tajemnic, niedomówień, nie znosze jego milczenia. Może za bardzo się przejmuję, zbyt dużo spraw niepotrzebnie analizuje i zagłębiam się w tych rozważaniach coraz bardziej, być może to sprawia, że nie potrafię zachować w takich momentach spokoju i znów sie czegoś boję... A moze po prostu potrzebuję tej miłości, której nie miałam kiedyś...
Zakłopotana121
 
Posty: 8
Dołączył(a): 2 wrz 2008, o 16:13

Postprzez Juana » 3 wrz 2008, o 18:25

1. Wybacz mu że Cię porzucił.
2. Spróbuj zamknąć dzwi za tym co było
3. Wyciągnij wnioski i idź do przodu z podniesioną głową.
4. Żyj tu i teraz.
5. Powodzenia Zakłopotana121


:slonko:
Avatar użytkownika
Juana
 
Posty: 15
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 14:32

Postprzez Zakłopotana121 » 3 wrz 2008, o 18:39

Dziękuję za ciepłe słowa Juana, dziekuje wam wszystkim, że pomogłyście jakoś inaczej podejść do tej sprawy. :kwiatek2: staram się bardzo, chociaż czasami nie wychodzi. Może naprawdę nie powinnam tak się zamartwiać, tylko i ze względu na to, że ON ma czasami zły nastrój, może powinnam z nim o tym porozmawiać lub dać czas do namysłu, żeby sam ochłonął. Jakoś musze dać radę, teraz czeka mnie matura i bardzo liczę na jego wsparcie... Mam nadzieję, że nigdy się nie zawiodę... Mam pytanie do Was kochane: Czy naprawdę uważacie, że związki w tak młodym wieku nie potrafią przetrwać? Ja mam na ten temat inne zdanie. Co wy o tym myślicie?
Zakłopotana121
 
Posty: 8
Dołączył(a): 2 wrz 2008, o 16:13

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 197 gości