Kochani,
przed chwila wlasnie...skasowalalam wiadomosc do Was... az mi tu cisnienie skoczylo..
Agik, masz racje, ze jestem trudnym pacjentem..Byc moze dlatego moja terapia sie nie powiodla. Moze potzreba bylo mi wiecej czasu...Albo teraupeuty, ktory nie tylko "usiadomilby" mi to,co juz wiem, ale takiego, ktory zmobilizowalby mnei do dzialania. dal KONKRETNE wskazowki. Masz racje, ze ja zawsze znajde sobie swoje "widzimisie"zeby odwazyc czyjes slowa, czyjs autorytet- taka jestem. A podwazam OCZYWISCIE, na swoja niekorzysc...
Carrito, dziekuje,ze wypowiedzialas sie w tym watku.
Napisalas:" Myślę, że ona utrwala swój obraz jako kobiety, która sama ze wszystkim sobie radzi i jeszcze za kilka innych osób "musi" sobie radzić, za Ciebie też." Dokladnie. Juz kiedys sobie tak pomyslalam, gdy analizowalam je zachowanie. Podkreslanie wobec mnie i jej faceta, ze wszystko co mamy, to wylacznie jej zasluga.. Klotnie i obrazanie sie... mam troche jej cech. Okropne to, bo ie chcialam byc jak ona. W domu u nas wszytsko musi chocidzic jak w zegarku,a najmniejszy wysilek jest niedoceniany tylko kwitnowany slowami:" musisz pracowac tutaj bo ta restauracja zarabia na twoje utrzymanie w warszawie".. Wydaje mi sie, ze moja mama sadzi,ze ja jej nie szanuje, nie doceniam za to,co dla mnie zrobila czyli..utrzymywanie mnie w czasie studiow czy ten samochod, ktory kupili mi rok temu jako "niespodzianke"...(przez co teraz moga sobie spokojnie odliczac podatek..ale OK) Juz wtedy powinnam byla stanac na rzesach i sie jej dowdzieczac, znosic ciagla krytyke, ciagle UPOKORZANIE (bo tak to dla mie wyglada..) Nie raz sobie myslalam tak: dobra, bede z niej ciagnac ile sie da..W praktyce, nietsety, z anic na swiecie i to nie wychodzilo.
" I nie miej wyrzutów sumienia, że ona Cię wychowała, że poświęciła tyle, a Ty być może nawet ją znienawidzisz i powiesz, że przez jakiś czas nie chcesz mieć z nią kontaktu. "
Nie mam narazie z nia kontaktu, ktory tak naparwde chcialabym miec, na naszych wspolnych warunkach. Do ch.olery.Strzela mnie jak sobie pomysle, ze pzrez 3 miesiace musialam "urabiac" B aby jechal ze mna do rodzinnego domu pracowac tylko po to,zeby mi mama nic nie marudzila...I nagle, oa stwierdza ze nie...po czym po 2 tyg. zwala wine na mnie,ze to mnei sie nie chcialo...!!!!!!!!!Wybaczcie...ale chyba tu jest jakies nirzrozumienie siebie.Powiedzialam je bprzez tel,ze w ten sposob rozmawiac nie chce, ze to ona podjela decyzje, do ktorej ja sie dostosowalam..i znow odwrocenie kota ogonem. "przyjedz pracowac a nie bedziesz tam siedziec"....Koniec rozmowy!Minelo poltora tyg i cisza...a ja???
SNI mi sie co NOC sens z nia, w roznych zdarzeiach, ktorego kazda konkluzja jest: jestes wyrodna corka Silence! Sni mi sie, ze nzow jest ze mnie niezadowolona, ze krzyczy namnie,zakazuje, nakazuje.NOC W NOC..Czyli teoretycznie wtedy kiedy pwoinnam odpoczywac...
Nie dam rady..dluzej..nie pociagne!!
Staram sie byc silna co w moim polozeniu oznacza nieodzywanie sie. Pieniadze sie nietsety skonczyly wiec we wrzesniu licze naNiego..Nie odezwe sie.,.dopoki nie zjade dorywczej pracy.. (a mam taka malutka nadzieje,z e z poczatkiem wrzesnia cos sie wykroi- czesciowo w zawodzie-wiec trzymajcie kciu:)
Wtedy, moze na dwa dni pojade do domu..Pokazac sie, zeby nie bylo jej znow wstyd przed ludzmi,ze chlopak corki to kaleka, a ona sama sie nie odzywa i nie poczuwa do obiwazku pracy w rodzinnym biznesie...
..............................................
Pozdrawuam Was serdecznie