czy piwo uzależnia?

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez aniś » 26 lip 2008, o 23:19

---------- 23:15 26.07.2008 ----------

Skończyło się na tym, że go podałam na leczenie do AA. Przychodzą do domu wezwania na spotkania, ale on nie chce pójść, chociaż na początku mi to obiecał. Nie wiem o co mu chodzi, ale on chce mi teraz coś pokazać. Przestał pić( bynajmniej nie widzę tego w domu ), ale mówi mi, że jak przyślą karę za nieobecność na spotkaniach ( są dwie- 50 i 200 zł ) to ja to będę płacił. Zupełnie, jakby nie brał odpowiedzialności za swoje poprzednie zachowania. Ja mu powtarzam- trzeba było się zastanowić i nie pić. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć i się tylko zastanawiam na ile czasu będzie spokój.
Raz jak po pijanemu się awanturował, wezwałam policję. Co prawda nie zabrali go na izbę, ale odnotowali se wszystko. Pózniej był u mnie dzielnicowy, pytał ile pije i czy mnie bije ( na szczęście nie ) a potem podobno zrobił wywiad po sąsiadach czy on się awanturuje. Chyba się trochę wystraszył.
Raz go spakowała jak przyszedł któregoś wieczoru pijany do domu, ale sam zaczął mnie wyganiać i położył się spać. Dziwił się potem jak mogę go wyganiać z jego własnego domu.

---------- 23:19 ----------

Dzisiaj śpi pijany, no bo ja mam przecież imieniny i jest sobota- nie pił przez dwa tygodnie, czasem sporadycznie był jedno piwko.
Raczej nie wierzę, że on się zmieni i nie będzie w ogóle alkoholu w jego życiu, bo to jest raczej normalka dla niego.
Po prawdzie nudzą mnie takie weekendy- przeważnie alkoholizowanie się w soboty przy piwku a w niedzielę zdychanie w domu
aniś
 
Posty: 57
Dołączył(a): 25 lut 2008, o 18:33
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez pukapuk » 27 lip 2008, o 10:40

Witaj przeczytałem twój post i Haneczki to straszne co powiem ale wy sobie same na to pozwalacie i dopóki tak będzie dopóty oni będą pili . Z alkoholikiem można tylko w jeden sposób konsekwentnie żadne tam "piwko" sporadycznie nie ma czegoś takiego w świadomości alkoholika jak jedno "PIWKO " to zawsze jest tylko to pierwsze, bo dla alkoholika ,jedno to za dużo, a potem tysiąc to za mało ! Nie bardzo też rozumie jakie wezwania przychodzą z AA ? Trochę dziwne że mylisz AA z ośrodkiem leczenia uzależnień ? Jak chcesz coś zrobić to zrób to do końca piszesz że śpi pijany więc o co chodzi wzywasz policje pokazujesz wezwania i już jest sprawa załatwiona. Mam takie wrażenie ,że prowadzisz z nim jakąś swoją grę ,może boisz się zdecydowanych działań ,może ich nie chcesz to twoja sprawa ale zobacz co napisała Haneczka o dziecku DDA . Nie jesteś w tym sama dzieci widzą więcej i czują mocniej niż nam się wydaje. Pozdrawiam . Ps Jeżeli dotknąłem czułej struny to przepraszam.
pukapuk
 

Postprzez yoytek » 27 lip 2008, o 11:48

aniś napisał(a):Skończyło się na tym, że go podałam na leczenie do AA. Przychodzą do domu wezwania na spotkania, ale on nie chce pójść,. ... ale mówi mi, że jak przyślą karę za nieobecność na spotkaniach ( są dwie- 50 i 200 zł ) to ja to będę płacił.

Ale się ubawiłem. Hehehe kary za nieobecność na spotkaniach AA!!!
Widzę to tak: np ma rachunki za pobyt w żłobku i wymyśla takie głupoty.
Ps W piwie jest alkohol i pytanie czy piwo uzależnia niniejszym jest bez sensu.
Avatar użytkownika
yoytek
 
Posty: 55
Dołączył(a): 31 maja 2007, o 10:01
Lokalizacja: mazowieckie

Postprzez aniś » 2 wrz 2008, o 17:51

---------- 17:22 02.09.2008 ----------

Jakoś wszystko ruszyłam powoli do przodu.
Dwa tygodnie temu, w sobotę przyszedł rano z pracy jak nigdy i był coś zły. Zaczął mnie z domu wyganiać z dziećmi, mówił, żebym poszła se do rodziców a on se wyjedzie z miasta. Zadzwonił do mojej mamy i powiedział, że ma mnie zabierać do siebie z dzieciakami. Mnie nawyzywał zwymyślał. Moi rodzice wezwali policję do mnie. Za nim oni przyjechali mój mąż wyciągnął łom i powiedział, że mi łeb odrąbie a potem powiedział ,że wyjdzie z tym na policję. Za chwilę uciekł z domu. Policja przyjechała to go już nie było. Tylko se wszystko zanotowali. W międzyczasie ja spakowałam jego rzeczy i czekałam. Jaka wrócuł kazałam mu się wynosić ale nie chciał, to wezwałam policję żeby go zabrali. Wrócił koło 23 do domu, puścili go bo miał 0, 3 promila i nie był pijany. Poszedł spać. Na drugi dzień oczywiście przepraszał i mówił, że nie pamięta tego co powiedział dzień wcześniej.

---------- 17:34 ----------

Poszedł dwa razy do poradni leczenia uzależnień po tym całym zdarzeniu i przestał tam uczęszczać. Pracuje na czarno i nie ma ubezpieczeń i podobno musiałby płacić ze swojej kieszeni za te spotkania. Jakoś nie może już dwa tygodnie se załatwić ubezpieczenia na pośredniaku, bo ma tyle roboty i nie ma na to czasu. Raz mnie zbył, że mu to nie potrzebne.
Ja już nie bardzo chcę być z nim skoro jest taki nieprzewidywalny. Nie jestem jego pewna i nie wiem czego się po nim spodziewać. Wychował się w domu dziecka przez prawie 10 lat więc nigdy nie miał dobrego przykładu. Jakoś mi nie zależy już odkąd on zaczął popijać i mnie wyzywać. Uważam, że naubliża mi nie raz i jeszcze nie raz będzie taka awantura, a potrafi się wściekać o byle co. Czuję, że moje poczucie bezpieczeństwa zostało zachwiane. On sam se nie poradzi ze swoimi problemami emocjonalnymi. Jak mamy jakieś kłopoty, np finansowe on wypija perę piw, łapie fazę i on niczym już nie myśli. Tak czy siak pije chociaż jedno piwo dziennie bo jak mówi, lekarze nawet zalecją. Tylko, że przy weekendzie jest tych piw więcej, a ja chciałabym aby nie było ich wcale. Z drugiej strony nie wierzę już, że potrafić będzie z nich zrezygnować całkowicie.

---------- 17:43 ----------

Jakoś przepraszał mnie nieraz ale ja w niego już nie wierzę i nie potrafię tego wymazać z pamięci.
W tą sobotę przyniósł do domu " trawkę ", choć wiedział, że ja jestem na " nie " takim rzeczom. Miał to odsprzedać, ale schował to do piwnicy. Nie mogę tego przeboleć, mamy dwoje dzieci a on do domu wnosi narkotyki- dla niego to nie jest narkotyk, a raczej trochę inny papieros. Nawet mnie namawiał, żebym z nim zapaliła, ale ja odmówiłam. Usłyszałam, że jestem dziwna i głupiutka, bo jestem na " nie " wszystkim używkom. Zaczynam się po nim wszystkiego spodziewać, rozczarował mnie tym, dlatego nie potrafię być z nim. Nie umiem mu tego dobitnie wyjaśnić, bo zbywa mnie w rozmowie żartem i mówi, że jestem głupiutka, niepoważna. Ja po po prostu wiem, że łatwo stracić kontrolę nad swoim życiem jeśli chodzi o używki i zaraz widzę najgorsze scenariusze.
Czy jest tu ktoś kto mnie zrozumie dlaczego nie mogę być z takim człowiekiem?

---------- 17:51 ----------

Widzę naszą przyszłość w czarnych barwach, a najbardziej się boję o nasze dzieci i nie potrafię myśleć na dzień dzisiejszy inaczej. Nie wierzę mu na słowo w niczym, ciągle jestem podejrzliwa i mnie to już męczy.
Złożyłam pozew o alimenty, co jest dużym krokiem naprzód choć mam dużo obaw jak se potem poradzę i poukładam życie na nowo. Rodzice szukają mi nowego mieszkania do wynajęcia i zaoferowali mi pomoc finansową. Na razie mieszkamy jeszcze razem, ale on nie wie o moich planach. Odejdę jak go nie będzie, zostawię mu list- wyjaśnię w nim dlaczego nie mogę być z nim. W przeciwnym razie znów będzie przepraszał i obiecywał Bóg wie co i boję się że ulegnę jego słowom i zabraknie mi zdecydowania, a potem znów będzie tak samo. W końcu przestanie się kontrolować i znów mu nerwy puszczą z powodu czegoś i zrobi awanturę.
aniś
 
Posty: 57
Dołączył(a): 25 lut 2008, o 18:33
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez caterpillar » 2 wrz 2008, o 23:01

Witaj anuś!
ojej ręce mi opadły wybacz ale widze,ze ta "trawka" najbardziej Cie wzburzyła w tej całej sytuacji :zalamka:
widzisz ja wychowalam sie w rodzinie alkoholowej i w tym wszystkim dzieci Twoich szkoda mi najbardziej. :cry:
Troche przypominasz mi moja ciotke,ktora od 15 lat regularnie! dzwoni do mojej babci opowiada co tam mąż narozrabiał pyta sie "co ma robic?"my jej mówimy radzimy angażujemy sie a ona coś tam zrobi ,niby zacznie i dlaje nic..znowu telefony...
brakuje mi konsekwencji u Ciebie Aniś, czytałaś post Haneczki?
tak czasem ma wrazenie ,ze nie czytasz tego co do Ciebie piszą :cry:

przepraszam być może nie doczytałam ale czy Ty korzystasz z jakies terapii dla współuzależnionych?
piszesz o rozwodzie ... myśle,ze to dobry krok,bo wydaje mi sie ,ze jestes bardzo bezradna wobec tej sytuacj...
życzę Ci spokoju i oby wszytko sie ułozyło.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez aniś » 3 wrz 2008, o 12:38

Nie tyle czuję się bezradna wobec tej sytuacji, ale bardziej wobec tego człowieka. Nie mamy ślubu więc nie będę miała stresu związanego z rozwodem.
Chcę bardzo spróbować sama żyć a go zostawić samego z sobą i swoi uzależnieniem, bo nie muszę tego akceptować. Złożyłam pozew o alimenty i nie mam zamiaru go wycofać. Nie boję się być sama, bo tego chcę. Im dalej naprzód tym więcej mam w sobie odwagi.
Dziękuję wszystkim forumowiczom za słowa wsparcia
:D
aniś
 
Posty: 57
Dołączył(a): 25 lut 2008, o 18:33
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez caterpillar » 3 wrz 2008, o 12:54

Noo i powiało optymizmem i wreszcie jakimś konkretnym działaniem.
Powodzenia aniś i dużo siły oraz madrych decyzji Ci życzę :wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Mia » 7 wrz 2008, o 17:45

aniś napisał(a):Nie tyle czuję się bezradna wobec tej sytuacji, ale bardziej wobec tego człowieka. Nie mamy ślubu więc nie będę miała stresu związanego z rozwodem


Jeśli nie macie ślubu i mieszkanie jest wynajete na ciebie, to właściwie nie nie wiem, na jakich podstawach on rościł sobie prawo do powrotów i wymuszania, żebyś go wpuściła do mieszkania.

Nie wiem, jak jest teraz z policją. Tyle się mówi o przemocy w rodzinach itd., a jak przychodzi co do czego, to nikt nic nie może zrobić. Ja mam takie wspomnienie z dzieciństwa, jeszcze z czasów komuny- ojciec robił w nocy po pijaku demolkę w domu, metodycznie wszystko rozwalał. Mama zadzwoniła z budki na milicję, a oni na to, że to sprawa rodzinna i oni się w to nie mieszają... Oby teraz było inaczej. Pozdrawiam i życzę wytrwałości, teraz już nadszedł czas na zdecydowane i konsekwentne działania.
Mia
 
Posty: 13
Dołączył(a): 3 wrz 2008, o 19:07

Postprzez carita » 8 wrz 2008, o 14:05

Pytasz: "Czy jest tu ktoś kto mnie zrozumie dlaczego nie mogę być z takim człowiekiem?". Trudno zrozumieć właśnie to, że Ty z nim jeszcze jesteś. Będąc z nim szkodzisz sobie, dzieciom i jemu też, bo zachowując się jak osoba współuzależniona pielęgnujesz jego nałóg. Proponuję nie wkładać energii w walkę z jego uzależnieniem, bo jeśli on sam nie uzna, że ma problem i sam nie zacznie szukać pomocy, to nic na siłę mu nie pomoże. Za to na pewno Tobie jest potrzebna pomoc i to Ty powinnaś podjąć decyzję, a na pewno poszukać w AA pomocy jako osoba współuzależniona.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez yoytek » 8 wrz 2008, o 17:52

carita napisał(a):(...) Za to na pewno Tobie jest potrzebna pomoc i to Ty powinnaś podjąć decyzję, a na pewno poszukać w AA pomocy jako osoba współuzależniona.

Chodzi oczywiście o Al-anon: http://www.al-anon.org.pl/spis.html
Avatar użytkownika
yoytek
 
Posty: 55
Dołączył(a): 31 maja 2007, o 10:01
Lokalizacja: mazowieckie

Postprzez aniś » 9 paź 2008, o 22:19

Do Mii :
Sytuacja samotnych matek lub tych w nieudanych związkach jest tragiczna w naszym kraju, bo nie ma ośrodków dla tych kobiet. Ja niedawno byłam w ośrodku pomocy społecznej z pytaniem czy jest jakaś placówka, gdzie bym mogła pomieszkać kilka miesięcy. Usłyszałam, że Dom Samotnej Matki jest płatny i pobyt tam krótkotrwały i mam najlepiej pomieszkać u rodziny, bo oni nic mi nie mogą innego poradzić.
Mam 3 tyg do sprawy o alimenty a nadal mieszkamy pod jednym dachem, bo nie mogę go wyrzucić, ponieważ nie stać mnie by płacić samej za wynajem. Mój " kochany " tatuś właśnie wczoraj mi powiedział, że nie będzie mnie utrzymywać i nie będzie mi płacił za mieszkanie. Jestem w patowej sytuacji i nie wiem co będzie dalej, bo myślałam, że mogę liczyć na niego. Usłyszałam też, że mam się " przemęczyć " puki nie oddam dzieciaków do przedszkola i pójdę do pracy, by stać się niezależną finansowo. Wszystko coraz bardziej się komplikuje, POMOCY- CO MAM ROBIĆ, DO KOGO IŚĆ O POMOC? :bezradny: :zalamka:
aniś
 
Posty: 57
Dołączył(a): 25 lut 2008, o 18:33
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez bunia » 10 paź 2008, o 09:05

[color=red][size=9]---------- 23:33 09.10.2008 ----------[/size][/color]

www.codalej.pl......moze ten link Cie zainteresuje,tam sa podane wszystkie osrodki pomocy w kraju.....pozdrawiam cieplo.

[color=red][size=9]---------- 09:05 10.10.2008 ----------[/size][/color]

http://www.codalej.pl/
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez WSPOMNIENIA@ » 22 paź 2008, o 13:30

Witam! przeszłam przez trzy strony czy piwo uzależnia.
Mam chyba taki sam problem jak Aniś.
Mój mąż popija 4 piwka dziennie codziennie, jeżeli nie wypije to czegoś mu brakuje, szuka to słodkie to słone, staje się nerwowy. Jak na razie nie skacze ani do mnie ani do dziecka, ale bardzo wyżywa się na kocie. Czasami zastanawiam sie co by było gdyby tego kota nie było?

A wszystko zaczęło sie gdy zmarli mu rodzice, chyba wtedy. Wychowywał go ojciec, matka alkoholiczka zmarła-marskość wątroby, żylaki w przełyku.
Po śmierci rodziców miał ogromny żal, który nadal jest, że nie powyjaśniał i nie pozamykał spraw, ze nie powiedział że ich kocha.
Przerosło go to, ze mną nie chciał rozmawiać, znalazł sobie powierniczkę, zaczął prowadzic podwójne życie częściej z nią niż ze mną.
Chciał mnie dla niej zostawić bo była z nim w ciązy, ale nie miał odwagi bo ja tez zaszłam w ciąże tak więć kochanka(która miała męża) i żona były w ciąży. Między naszymi dziećmi jest poł roku różnicy. Nie jest z nią jest ze mną. Ale nie do końca uciekł z domu poszedł na tiry, są teraz koledzy i przed każdym wyjazdem w trasę w bagażniku obok prowiantu na tydzień zaplecze koło 20 piw i gra. :wink:

A dlaczego pije: bo w lecie gorąco i tylko piwo gasi pragnienie.
a w zimie suche powietrze bo grzeją kaloryfery.

Nie wiem czy uświadamia to sobie, że może mieć problem sama też nie ruszam tego tematu bo ktoś mi kiedyś powiedział że im "bardziej będziesz naciskała żeby nie pił tym więcej będzie pił.
Więc tak żyjemy obok siebie szkoda mi dziecka, a w domu słychać dzwięk otwieranej lub gniecionej puszki.
Nie wiem co go zmienia piwo czy towarzystwo, staje się bardzo arogancki, zaczął przeklinać, u wszystkich widzi wady, sam jest ostatnim sprawiedliwym.

Jaki to moze mieć wpływ na dziecko, czy już powinnam się martwić czy po prostu wyolbrzymiam,gubię sie w tym wszystkim :oops: Nie wiem co robić, czy dalej żyć razem ale oddzielnie?
Pozdrawiam cieplutko.
WSPOMNIENIA@
 
Posty: 2
Dołączył(a): 6 paź 2008, o 08:55

Postprzez pukapuk » 22 paź 2008, o 16:38

Witaj jestem alkoholikiem nie pijącym który przerobił podobne zachowania. Napisałaś coś o czym musisz jak najszybciej zapomnieć :

Nie wiem czy uświadamia to sobie, że może mieć problem sama też nie ruszam tego tematu bo ktoś mi kiedyś powiedział że im "bardziej będziesz naciskała żeby nie pił tym więcej będzie pił.
Więc tak żyjemy obok siebie szkoda mi dziecka, a w domu słychać dzwięk otwieranej lub gniecionej puszki.
Ktoś kto ci tak doradził pewnikiem nie wiedział co mówi albo nie do końca zrozumiał zostałaś zle nakierowana bo NIE RUSZANIE TEGO TEMATU TO CORAZ WIĘCEJ GNIECIONYCH PUSZEK. W pewnym sensie tolerujesz jego picie i stwarzasz mu komfort picia bo dajesz milcząca zgodę . Pytasz jak to może wpływać na dziecko? Może i to na całe życie ! DDA ten skrót oznacza dorosłe dzieci alkoholików uwierz coś o tym wiem jestem dda i jestem alkoholikiem.
Pytasz:
Nie wiem co robić, czy dalej żyć razem ale oddzielnie?
Podejrzewam że nikt tu nie udzieli ci odpowiedzi możemy jedynie podpowiedzieć jak postępować z alkoholikiem. Pierwsze kroki jeżeli chcesz rozwiązać problem powinnaś skierować do poradni uzależnień tam są terapeuci którzy ci pomogą. NIE WSTYDZ SIĘ PROSIĆ O POMOC !
Wkleje ci tekst który przeczytałem w necie warto pomyśleć nad nim


Skąd: sopot

PostWysłany: Sob 18 Paź 2008 10:50 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Dlaczego wybierasz bycie nieszczęśliwym?

To jeden z najbardziej skomplikowanych problemów człowieka. Musi być
rozpatrzony z wielką troską, nie jest przecież teoretyczny - dotyczy
ciebie. Każdy z nas zwykle wybiera to, co złe, smutne, powodujące
depresję, nędzne. Muszą być tego jakieś poważne przyczyny - i
rzeczywiście są.
Sprawa pierwsza: zasadniczą rolę odgrywa tu sposób wychowania. Jeśli
jesteś nieszczęśliwy, coś na tym zyskujesz, zawsze coś zyskujesz.
Jeśli jesteś szczęśliwy, zawsze tracisz. Od samego początku
spostrzegawcze dziecko zaczyna zauważać różnicę. Kiedy jest
nieszczęśliwe, każdy je pociesza, zyskuje więc współczucie. Każdy
usiłuje być kochającym, zyskuje więc miłość. Jeszcze więcej: kiedy
jest nieszczęśliwe, każdy poświęca mu swoją uwagę, zyskuje więc
uwagę. Uwaga innych działa jak pożywka dla ego, stymuluje jak
alkohol, daje energię, poczucie bycia kimś ważnym. Stąd ta ogromna
potrzeba, pragnienie, aby ściągać na siebie uwagę. Wszyscy na ciebie
patrzą - stajesz się ważny. Nikt na ciebie nie patrzy - czujesz
jakby cię nie było, jakbyś nie istniał. Ludzie, którzy na ciebie
patrzą, którzy o ciebie dbają, dają ci energię.
Ego żyje w kontaktach z ludźmi. Im większą uwagę skupiają na tobie
inni, tym większe staje się twoje ego. Jeśli nikt nie patrzy - ego
znika. Jeśli wszyscy zupełnie o tobie zapomną, jak będzie
funkcjonować twoje ego? Jak będziesz odczuwał, że w ogóle
istniejesz? Dlatego w ludziach tkwi potrzeba przynależności do
stowarzyszeń, związków, klubów. Na całym świecie istnieją kluby -
Rotary, Lions, Loża Masońska - miliony klubów i stowarzyszeń.
Związki te istnieją po to jedynie, by przyciągnąć uwagę do ludzi,
którzy nie są w stanie zdobyć jej w inny sposób.
Od najmłodszych lat dziecko uczy się następujących sposobów:
wyglądaj na nieszczęśliwego, a zdobędziesz współczucie i uwagę
innych, wyglądaj na chorego, a wywołasz zainteresowanie sobą. Chore
dziecko staje się dyktatorem, cała rodzina musi mu ustępować,
natychmiast wykonuje jego zachcianki. Kiedy jest szczęśliwe, nikt go
nie słucha. Kiedy jest zdrowe, nikt nie dba o nie. Nikt nie zwraca
uwagi, jeśli jest doskonałe. Od samego początku zaczynamy wybierać
gorszą, smutną, pesymistyczną, ciemniejszą stronę życia. To jedna
sprawa.
Druga sprawa, która się z tym wiąże, jest następująca: zawsze gdy
jesteś szczęśliwy, zawsze gdy jesteś pełen radości, kiedy czujesz
błogosławieństwo i entuzjazm, wszyscy ci zazdroszczą. Zazdrość
oznacza, że każdy jest ci przeciwny, nikt nie jest przyjazny; w
takich chwilach wszyscy są twoimi wrogami. Nauczyłeś się więc
ukrywać swój entuzjazm, który przysparza ci wrogów, nie okazywać
swojego szczęścia, nie śmiać się. Popatrz, jak ludzie się śmieją.
Robią to w sposób wyrachowany. To nie serdeczny śmiech, biorący się
z głębi ich jestestwa. Najpierw patrzą na ciebie, oceniają... a
potem zaczynają się śmiać. I śmieją się tylko do pewnego stopnia, do
takiego, jaki jesteś w stanie tolerować, który cię nie urazi, do
takiego, abyś im nie zazdrościł.
Nawet nasze uśmiechy są polityczne. Śmiech zaniknął, poczucie
błogostanu stało się absolutnie nieznane, entuzjazm jest prawie
niemożliwy, bo niedozwolony. Gdy jesteś nieszczęśliwy, nikt nie
pomyśli, że zwariowałeś, ale jeśli jesteś pełen entuzjazmu i
tańczysz, każdy tak pomyśli.
Odrzuca się taniec, nie akceptuje się śpiewu. Człowiek jest
przepełniony szczęściem, a my myślimy, że coś jest z nim nie tak.
Co za społeczeństwo! Jeśli ktoś jest przygnębiony, to wszystko w
porządku - pasuje, bo całe społeczeństwo jest mniej lub więcej
przygnębione. „Jest więc naszym członkiem. Przynależy do nas." Jeśli
ktoś jest pełen entuzjazmu, myślimy, że popadł w szaleństwo,
zwariował. „Nie przynależy do nas" i czujemy zazdrość.
A z powodu tej zazdrości potępiamy go. Z powodu zazdrości będziemy
próbować przywrócić go do stanu poprzedniego, czyli takiego, który,
naszym zdaniem, jest normalny. Psychoanalitycy, psychiatrzy pomogą
przywrócić tego człowieka do stanu normalnego... przygnębienia.
Społeczeństwo nie może sobie pozwolić na entuzjazm. Entuzjazm ma moc
rewolucyjną. Powtarzam: entuzjazm ma moc rewolucyjną. Jeśli ludzie
będą pełni entuzjazmu, całe społeczeństwo będzie musiało się
zmienić, bo przecież obecnie jego podstawą jest stan przygnębienia.
Jeśli ludzie są bezgranicznie szczęśliwi, nie można ich poprowadzić
na wojnę do Wietnamu, do Egiptu czy do Izraela. Nie. Ktoś
bezgranicznie szczęśliwy roześmieje się i powie: „To nonsens!"
Ludzie szczęśliwi nie poddają się obsesji pieniądza. Nie zmarnują
całego swojego życia po to tylko, by gromadzić pieniądze. Dla nich
będzie to przejaw szaleństwa, że człowiek niszczy swoje życie,
zamieniając je na martwy pieniądz, umiera, by gromadzić pieniądze. A
pieniądze pozostaną, kiedy jego już tu nie będzie. To absolutne
szaleństwo. Ale nie dostrzeżesz go, dopóki nie osiągniesz poczucia
entuzjazmu.
Jeśli ludzie będą pełni entuzjazmu, wtedy cały porządek, na którym
opiera się nasze społeczeństwo, będzie musiał się zmienić. To
społeczeństwo opiera się na poczuciu nieszczęścia. Jest ono dla
społeczeństwa najlepszą inwestycją. Toteż od samego początku tak
wychowujemy swoje dzieci, by wybierały bycie nieszczęśliwymi i
dlatego zawsze to robią.
Co rano każdy z nas ma wybór. Wybierasz zawsze bycie
nieszczęśnikiem, bo to rodzaj inwestycji. Wybierasz zawsze bycie
nieszczęśnikiem, bo tak się przyzwyczaiłeś, takie masz wzorce,
zawsze tak robiłeś. Umiesz to robić dobrze, stało się to jak
wydeptana ścieżka. W chwili wyboru twój umysł natychmiast skłania
się w tę stronę.
Przygnębienie zdaje się być jakby „z górki", entuzjazm zaś „pod
górkę". Entuzjazm wydaje się bardzo trudny do osiągnięcia, choć to
nie jest prawda. W rzeczywistości jest całkowicie odwrotnie:
entuzjazm jest „z górki", a nieszczęście „pod górkę". Bycie
przygnębionym jest stanem trudnym do osiągnięcia, ale udaje ci się
tego dokonać, mimo że wydaje się niemożliwe, bo przecież jest
zupełnie sprzeczne z naturą. Nikt nie chce czuć się źle, a każdy
CZUJE SIĘ źle.
Społeczeństwo odwaliło wielki kawał roboty. Edukacja, kultura,
instytucje kulturalne, rodzice, nauczyciele wykonali olbrzymią
pracę. Zamienili entuzjastycznych twórców w nieszczęśliwe twory.
Każde dziecko rodzi się szczęśliwe. Każde dziecko rodzi się boskie.
A każdy człowiek umiera szalony.
To jest twoje zadanie: znów stać się dzieckiem, odzyskać
dzieciństwo. Jeśli będziemy umieli znów poczuć się jak dzieci, cała
nędza zniknie. Nie twierdzę, że dzieci nie mają swoich
nieszczęśliwych chwil. Mają. Ale nie żyją w stanie przygnębienia.
Spróbuj to zrozumieć.
Dziecko może stać się smutne, może być nieszczęśliwe, nawet bardzo
nieszczęśliwe - w jakimś momencie. Ale jest tak przepełnione tym
nieszczęściem, jest tak zespolone z tym nieszczęściem, że nie można
go oddzielić. Dziecko nie istnieje w takiej chwili oddzielnie od
swojego nieszczęścia. I wcale tego nie potrzebuje. Dziecko JEST
nieszczęściem - tak mocno się w nie angażuje. A kiedy stajesz się
jednością ze swoim nieszczęściem, przestaje ono być odczuwane jak
nieszczęście. Jeśli stajecie się tym samym, już ten fakt zawiera w
sobie pewien rodzaj piękna. Popatrz na dziecko (mam na myśli nie
zepsute dziecko). Kiedy się zezłości, cała jego energia staje się
złością; nie ma w nim czego innego. Zmieniło się i stało się
złością. Nie „jest rozzłoszczone" - ale „stało się złością". I
dostrzeż to piękno, rozkwit złości. Dziecko nigdy nie wygląda
brzydko, nawet w złości wygląda pięknie. Wygląda jakby poważniej,
jest bardziej pobudzone, bardziej żywotne - jak wulkan gotowy
wybuchnąć. Takie małe dziecko, a tak ogromna A gdy złość ustąpi, dziecko staje się ciche. Gdy złość ustąpi,
dziecko będzie nastawione pokojowo. Gdy złość ustąpi, dziecko będzie
zrelaksowane. Możemy myśleć, że to okropne przeżywać taką złość, ale
dziecko nie czuje się okropnie - było to dla niego nawet dość
przyjemne.
Jeśli potrafisz utożsamiać się z tym, co cię spotyka, będziesz czuł
się szczęśliwy. Jeśli separujesz się od wszystkiego, nic nie
przyniesie ci szczęścia, będziesz czuł się nędznie.
To jest właśnie klucz. Wyizolowanie własnego ego to główna przyczyna
popadania w nieszczęście. Spróbuj stać się jednością, unosić się
wraz z tym, co przynosi życie, tkwić w tym tak intensywnie, tak
zupełnie, jakby cię nie było, jakbyś się zagubił, a wtedy wszystko
stanie się błogosławieństwem.
Masz wybór, ale nawet nie zdawałeś sobie sprawy z tego, że go masz.
Tak często wybierałeś niewłaściwie, że stało się to ślepym nawykiem;
po prostu robiłeś to automatycznie.
Stań się bardziej uważny. Za każdym razem gdy wybierasz coś, co
powoduje u ciebie przygnębienie, pamiętaj: to jest twój wybór. Już
samo to pomoże - świadomość, że to jest twój wybór i jesteś za niego
odpowiedzialny, sam robisz to sobie, to twoje dzieło. Natychmiast
poczujesz różnicę. Zmienią się właściwości twojego umysłu. Będzie ci
łatwiej przesunąć się w kierunku szczęścia. A kiedy już zdasz sobie
sprawę z tego, że to twój wybór, cała rzecz zamieni się w rodzaj
gry....cd...dalej
[b]Jeśli chcesz czuć się źle - proszę bardzo, ale pamiętaj, że to na
własne życzenie, i nie narzekaj. Nikt oprócz ciebie nie jest za to
odpowiedzialny. To twój dramat. Jeśli go lubisz, jeśli odpowiada ci
ten stan przygnębienia, jeśli chcesz spędzić swoje życie w poczuciu
bycia nieszczęśliwym, to twój wybór, twoja gra. Ty ją rozgrywasz.
Graj, jak umiesz najlepiej!
Lecz wtedy nie chodź i nie dopytuj innych ludzi, dlaczego czujesz
się tak podle. To absurd. Nie chodź i nie zwracaj głowy mistrzom i
guru, pytając, jak być szczęśliwym. Tak zwani guru istnieją, bo
jesteś głupcem. Robisz sobie krzywdę, a potem pytasz, jak się jej
pozbyć. Ale nadal będziesz ją robił, jeśli nie zaczniesz zwracać
uwagi na to, jak postępujesz.
Od tej właśnie chwili spróbuj być pełen szczęścia i błogości.
_________________
Uważaj co do siebie mówisz, bo możesz się słuchać!
pukapuk
 

Postprzez Nija » 29 paź 2008, o 03:42

Ktoś wyżej pisał, że piwo uzależnia wolniej i czyni mniejsze spustoszenia w organizmie. Guzik prawda. Ja po 3 latach żłopania wyłącznie piwa, innego alkoholu nie piłam, zaczynałam od weekendowego picia -1, 2 piwa, potem 2,3, potem weekend trwał 2 dni itd. itd. Minęły ze 3 lata takiego imprezowania i co? Uzależniłam sie w tempie kosmicznym. Coraz gorsza tolerancja, coraz większe kace i rano zamiast kawy piwo i to wszystko w wieku 23 lat. Jestem po terapii (na własne życzenie) i od 19 miesięcy nie piję i nie mam zamiaru. Ten shit juz mi nie jest do niczego potrzebny i nie to, że sie męczę, że brakuje mi tego piwska. NIE. Niepicie stało się dla mnie czymś naturalnym i zwyczajnym jak oddychanie i jestem z tego powodu szczęśliwa :).
Zaden alkoholik nie skończy chleć jeśli naprawdę SAM tego nie chce i nie ma dosyć. Żadne przymusowe odwyki nic nie dadzą, musi sam wiedzieć, że KONIEC i wtedy ma szansę wyjść z tego szamba.
Nija
 
Posty: 2
Dołączył(a): 29 paź 2008, o 03:24

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 49 gości