Czuje, ze odchodzi ode mnie...

Problemy z partnerami.

Postprzez Ladybird » 1 wrz 2008, o 15:29

jestem ,nie pogniewalam sie. Ja zdaje sobie sprawe z tego wszystkiego .
Jestem zdrowo porabana, bo potrzebuje duzo milosci. nawet wiem dlaczego, bo w dziecinstwie mialam zimny dom, nikt nikogo nie przytulal ,nie calowal potem jak bylam dorosla, nie wolno bylo mi chorowac, bo klopot i rodzice musieli przyjezdzac opiekowac sie dziecmi. jak urodzzilam dzieci, ktore byly dlugo w szpitalu, ciagle slyszalam od rodzicow uwagi - kiedy w koncu wyjdziecie, ze szpitala ,bo my nie mozemy jechac do grecji. mama nie przyszla mi nawet pomoc przy noworodku. Ojciec smial sie za mnie ,jak bylam w ciazy. On nienawidzi takich stanow. Wstydzilam sie ciazy, nawet nie dawalam sie fotografowac mezowi.
Potrzebuje zbyt duzo milosci, wiem i za duzo wymagam od R. Macie racje.
Zreszta dzis mi powiedzial, ze mam trudny charakter, ze patrze tylko na siebi i jak mnie bedzie wygodnie.I wymagam, zeby robil wszystko wedle mego zyczenia.
Nie jestem egoistka, pomagam wszystkim, oddam wszystko ,co mam bliskiemu mi czlowiekowi , ale ja juz naprawde nie chce byc znowu sama.
On tam ,a ja tu ,jeszcze w zime. marze o normalnym domu. Czy to trudny charakter. Ja strasznie tesknie. I nie tylko ja - pamietam temat Meggie "odleglosc niesluzy , tesknota zabija". To nie jest dobre dla ziwazku, jeszcze z krotkim starzem. Gdybysmy zaczeli normalnie zyc, normalnie pracowac, to pewnie tych konfliktow nie byloby.
Ja naprawde chcialam odejsc, jesli znowu zostawi mnie sama. Obiecal, ze juz nie bedzie wyjezdzac.
to nie manipulacje i zebranie o litosc. Moze to tak zabrzmialo, chcialam rozstac sie kulturalnie, bez krzykow, obwiniania. To moze wolalam siebie obwinic?
Znowu wczoraj chcial pisac na gg, on nie przyjmuje ,ze odchodze.
Nie chcialam, napisalam smsa, ze po co ? Przeciez juz wszystko zostalo powiedziane. tym razem napisalam inaczej, ze przykro mi,ze wtak trudnej chwili jezdzi sie po mnie iwytyka wady .Przykro mi to slyszec zamiast slow otuchy od kochanego . To nie jest milosc, kiedy nie ma sie wsparcia w takich momentach. Oczekiwalam czego inegoo, slow trzymaj sie ,jestem z Toba, poradzimy sobie. jeszcze tydzien temu planowales ze mna zycie inagle wszystko sie zmienia, bo nie moge zapewnic Ci dobrego zycia, tylko klopoty. Wiec odchodze.
on odpisal -ja po prostu nie chce byc oszukany i wykorzystany.bede jutro na gg czekal.
moze ja go zle ocenim? Kto ma racje?
ja swoje, on swoje.
Rozmawialismy dzis, chcialam to definitywnie rozwiazac i powiedzialam, ze jesli zostaje w Norwegii ,to nie bede czekac, bo to bez sensu. To juz przeracbialismy ,siedzial tyle czasu i nic nie zrobil. A ja tesknilam ,jak glupia, meczylam sie tu sama nic mi nie wyslal ani razu. Nawet zlamanego grosza, a mowil, ze jedzie zarabiac dla nas.
On teraz mysli, ze cos zrobi z przyjacielem matki ,ktory siedzi na dlugach i nie nadaje sie do zadnej pracy.
Powiedzialm mu, ze to my mamy byc razem i zyc razem i pwinnismy tu cos zrobic razem ,dla nas. On niecierpi koni i nie wiedzi sie wtej pracy. Szkoda, ale przeciez mozemy zrobic cos innego. Wlasnie w Polsce, zeby on czul sie dobrze i nie bal ,ze go kopne w dupe i zostanie bez grosza, jak mowil.
Ja w Norwegii nie widze sensu, bo otwarcie firmy spowoduje, ze zostanie tam na zawsze, bo jak zostawi firme. I znowu zwiazek na odleglość? On mowi,ze mam czekac i nic nie robic , koni nie reaktywowac , a na zycie da mi tatus. I jakos sie przetrwa i sprzeda moj osrodek.
Tak to wyglada, ciagle sie nie rozumiemy.
On mowi, ze chce byc ze mna, ze sie yle, ale ma ambicje i chce miec swoje pieniadze, a nie byc na czyjejs lasce. Bo z miloscia ,to roznie bywa i moze obudzic sie z reka w nocniku, jak np. sie rozstaniemy
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez limonka » 1 wrz 2008, o 18:53

najgorsze decyzje podejmuje sie dzialajac pod wplywem emocji i w wyniku desperacji...stanie w ktrym ty teraz jestes...moim zdaniem on jest wiecznym chlopcem i jeszcze milion razy zmieni zdanie..i kto wtedy zostanie z reka w nocniku????

ladorado sledze twoja historie od poczatku i nie wroze dobrze waszemu zwiazkowi:(

czesto odnosze wrazenie ze ty tak bardzo chcesz byc z kims (co poniekad)rozumiem ze nie myslisz logicznie i konstruktywnie...

pozdrawiam cokolwiek postaniwisz...
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez ewka » 2 wrz 2008, o 09:13

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 2 wrz 2008, o 09:34

---------- 09:28 02.09.2008 ----------

Rozmawiamy ,on ma do mnie zal, o to jak sie zachowuje. ja o to, ze jest taki zimny.
Pamietacie rozmowe ,ktora wam przytoczylam w calości? jak chodzilo o pozyczkę na bilet.
Okazalo sie, ze wiele osob uwazalo, ze on ma rację i nie ma sie jak do niego przyczepic.
ja juz jestem glupia. Nic nie wiem. To mnie wykancza. Do niczego nie moge sie zabrac. Popadlam juz we wszystkie mozliwe nalogi.
Gryze się, bo moze ja zle postępuje. Emocje mna rządzą. jeszcze moi rodzice do tego. Oni go nie cierpia, i mnie obwiniaja za to, ze z nim ciagle jestem .Nawet mama mi powiedziala, ze przynosze wstyd rodzinie. .
Jak mi powiedzial psychiatra miesiac temu ,to jestem dda. Tylko jak ? jakim sposobem, jak nikt w mojej rodzinie nie pil. Dopiero 5 lat temu ojciec zaczal popijac, ale z umiarem. ma depresje , nie iwdzi w niczym sensu ,to i siega po alkohol.
Proszę o jakies rady. Ja juz sama nie wiem co mam robic i kto ma racje.

---------- 09:34 ----------

Balagan w domu ,nie mam sily wyjsc do koni. nie chce, aby dzieci cos zauwazyly, ale widzą. Wiem. jeszcze mnie to dobija, nie mam nikogo , kto by pobyl ze mna i dal mi troche sil.
On sie odsunal ,mysli tylko o sobie. Rodzice maja mnie gdzies. Przyjaciolka ma noge w gipsie.
A ja tyle na glowie, a nic nie moge. Zwyczajnie nie umiem za nic sie wziac. Co jest? kiedys mnie nosilo, jak mialam problemy. Co robic?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 2 wrz 2008, o 09:46

ladorada napisał(a):Ja juz sama nie wiem co mam robic i kto ma racje.

Ja myślę, że nie robiłabym zupełnie nic. I tą rację też bym olała.

Strasznie lubię pływać na plecach - leżysz sobie na wodzie, ruszasz lekko ręką i nogą, aby tylko utrzymać się na powierzchni... sam na sam z wodą i skrawkiem nieba.

I tak bym sobie właśnie teraz była... niech się myśli ułożą, emocje wyciszą, niech zapanuję nad sobą samą.

Bywa przecież, że trzeba czemuś zaradzić, a w głowie pusto lub mętlik straszliwy... poddajemy się. I właśnie wtedy, kiedy już ten luz jest - wpada myśl. Bingo!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 2 wrz 2008, o 09:55

też troszkę śledzę twoja historię... i wiesz co myślę? często widziałam u ciebie ogromną siłę, ale też pracowitość i przedsiębiorczość. uważam, że człowiek, o którym piszesz nie jest dla ciebie partnerem. A moim zdaniem możesz być szczęśliwa i znaleźć ukojenie tylko w partnerskim układzie.

Rozumiem cię, bo też przez całe życie niby miałam siłę, ale wciąż rozglądałam się za facetem, któremu mogłabym troszeczkę zrzucić obowiązków i smutków. Nie chciałam się uwieśić, ale podeprzeć w ciężkiej chwili. Wydaje mi się, że potrafię spojrzeć na to z twojej perspektywy tj. "dlaczego ja mam mieć siłę i radzić sobie zawsze sama i nie mogę nigdy na nikogo w 100% liczyć, a inne kobiety, które czasami są brzydsze, często głupsze i na dodatek bywają nieuczciwe mają facetów, którzy noszą za nimi buty i cąłują przed nimi ziemię?". Mam rację? Masz często takie myśli? Jeśli się nie mylę, to daj znać, a napiszę więcej na ten temat.

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Ladybird » 2 wrz 2008, o 10:02

Masz rację Nana w 100%. tego oczekuje. Kiedys mi psycholog powiedzial, ze potwornie męczy mnie to poczucie odpowiedzialności ,ktore mam. I z nikim nie moge sie nim podzielic.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez nana » 2 wrz 2008, o 10:31

aaa... poznał swój swego:) no to powiem ci tyle, że ja po roku terapi i po kilku wydarzeniach dla mnie traumatycznych, a przynajmniej takich, że myślałam, że "już gorzej być nie może" tj. do moich własnych problemów realnych i emocjonalnych dołączyły problemy z rodzicami, DDD, ich rozwodem, szantażami emocjonalnymi i ich zrowiem... no więc przy takim obrocie sytuacji... przypomniałam sobie, że... MAM PRZYJACIÓŁ! Okazało się, że od lat mam przyjaciół, którzy już dawno by mi pomogli, gdybym na to POZWOLIŁA. Wyobaraź sobie, że w większości nie mówiłam im o problemach, bo zawsze myślałam, że mają własne, a jak im mówiłam o problemach, to robiłam to "post factum" i nie mieli jak pomóc. A w ciągu ostatnich kilku miesięcy nie tylko bardzo mi pomogli realnie, ale też wsparli mnie psychicznie i poznałam też kilku nowych ludzi, którzy bardzo chcą mi pomagać. Przysięgam, że mam przyjaciela, do którego przez ostatnie kilka tygodni dzwoniłam codziennie, a nawet kilka razy dziennie i on ZAWSZE odebrał telefon! Dla mnie w dzisiejszych czasach to wyczyn, bo sama wiele razy nie odbieram chociażby w pracy. W "międzyczasie" moi przyjaciele zaproponowali mi mieszkanie z nimi (jak chwilowo musiałam wyprowadzić się z domu), pożyczkę finansową (nie skorzystałam, ale liczy się gest!), robili mi zakupy (jak skręciłam nogę), mąż przyjaciółki jeździł na drugi koniec miasta i odpalał mi samochód (jak rozładowałam akumulator), naprawiali mi komputer (conajmniej 3 osoby, jedna nawet wymieniła kilka części i nie chciała absolutnie żadnej kasy, mimo, że sam zapłacił za to!)... Nie zlicze nawet takich wydarzeń. I wiesz co? W większości robili to ludzie, których znam 5-15 lat, ale dopiero teraz zaczeli coś dla mnie robić! Wniosek???:)

A co do podpierania się facetami... no właśnie! Wiesz jaki jest kłopot? Że dla takiego faceta, to jestes w stanie przenieść góry i ogrom energii poświecasz każdemu związkowi, żeby tylko go urtrzymać. A jakbyś tak wykorzystała tą energię, żeby zrobić coś dla siebie? W sumie, to twój ośrodek. To ty masz potencjalnie kasę na kupienie czegoś nowego. Dlaczego nie rozręcisz biznesu dla siebie? Po to, żeby móc w końcu pozwolić sobie na dobre wakacje i na inne przyjemności???

Ja właśnie uczę się "żyć i zmieniać swoje życie dla siebie". Trzymaj za mnie kciuki, a ja trzymam za ciebie.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Ladybird » 2 wrz 2008, o 10:42

Nana, jestes szczesliwa osoba. Kolo mnie nie ma nikogo. jestem sama od lat. mam jedna przyjaciolkę, druga rozplynela sie w dal ( chrzestna mojej corki) . nawet nie wiem ,gdzie jest.Jestem jedynaczką. nie mam wiec nawet rodzenstwa. Moi rodzice to samotnicy, wiec dalsza rodzina nie istnieje. Ludzie na wsi kolo mnie tylko pija przy okazji spotkan. to nie dla mnie. Zaprzyjaznilam sie zjedna rodzina, ale ich syn zgubil rower mojej corki. nie chcieli oddac pieniadzy, a kupili sobie nowy samochod i komputer. To jak mam tam przyjezdzac?
wszystkie tu kobiety maja rodzine, męzow.ja jestem sama, atrakcyjna, nie chca mnie. Wiecie dlaczego. Samotna kobieta nie jest dobrze widziana. Zreszta zle sie czuje.
Wiec, co am robic?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez julkaa » 2 wrz 2008, o 11:26

ladorada napisał(a):Wiec, co am robic?


Przede wszystkim przestać użalać się nad sobą, (bo to kompletnie nic nie zmieni, wręcz przeciwnie, gwarantuje depresje) i chwytać życie za rogi! JAk mówi nana, zacząć robić coś dla siebie (najlepiej coś konstruktywnego ;))
Skoro widzisz, że głową muru nie przebijesz, bardzo starasz się a nie wychodzi-wyluzuj! jak nie masz zielonego pojęcia co zrobić, zagubiłaś się-niech SAMO się dzieje, a Ty rób swoje!
Nie katuj się myślami, bo szkoda życia!
Bedzie dobrze, jeśli tylko zaczniesz dostrzegać, wynajdywać plusy swojego życia, a nie tylko skupiać się minusach, porażkach, itp
Ostatnio edytowano 2 wrz 2008, o 11:30 przez julkaa, łącznie edytowano 1 raz
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Sanna » 2 wrz 2008, o 11:30

Ladorado, potrzeba Ci spokoju wewnętrznego i ukojenia. Myślę że ta szarpanina, ta potrzeba zrobienia coś z panem R. tu i teraz , zakończenia tego związku, gdy w środku masz nadzieję że zdarzy się cud i R. będzie z Tobą - że to zabiera Ci siły potrzebne do myślenia, do działania, do życia po prostu. Może czujesz gdzieś w środku że kwestia czy R. napisał sms-a czy nie ma tak naprawdę żadne znaczenie bo masz konkretne problemy do rozwiązania- zapewnienie środków do życia sobie i swoim dzieciom, zajęcie się koniem, sprzątnięcie w domu, zrobienie obiadu. Spróbuj wyobrazić sobie swoje życie bez R. za pół roku, za rok - może to nie wygląda tragicznie? Zastanów się czy naprawdę musisz podejmować decyzje i toczyć dyskusje z R. teraz? A co się stanie jeśli odłożysz sprawę na za miesiąc na przykład? Mogę domyślać jak się czujesz- że nie jesteś w stanie myśleć o niczym inym poza ,, być czy nie być" z R., analizujesz jego gesty, słowa, sms-y. I wiem (bo sama czułam nieraz przymus że muszę z nim porozmawiać właśnie teraz, dziś,) że to piekielnie trudne nie myśleć o tym. Ale wiem też że taka szarpanina wykańcza , zabiera siły , a potrzeba Ci spokoju. Bardzo Cię proszę, spróbuj chociaż powiedzieć sobie ,, w sprawie R. nie muszę robić nic, i tak go nie ma tutaj, więc nie muszę robić nic tym bardziej, zajmę się nim za miesiąc, a teraz chcę :............ ( tu wstaw dowolne: ugotować zupę, porozmawiać z dziećmi, wykąpać się , zastanowić się co mogę zrobić z ośrodkiem? ). Bardzo chciałabym żebyś się czuła spokojna i miała czysty jasny umysł.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Ladybird » 2 wrz 2008, o 11:37

Ale jak to zrobic ,jak nie mam sily? teraz mam ochote tylko lezec, nic nie robic, palic fajki, mimo,ze nie pale . Nie mamsily nic zrobic dla siebie. Chcialbym bardzo ,mam pomysly plany ,a nie mogę. Co to jest? jestem przerazona tym, co sie ze mna dzieje. Budze sie o 4 rano, jak mam sie nie budzic Potem jestem wykonczona w dzien.
Czasem zycie czlowieka ,nawet najsilniejszego przerosnie. Bylam taka silna zawsze, wszyscy mnie podziwiali .Widocznie moje sily sie wyczerpaly.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 2 wrz 2008, o 11:57

---------- 11:47 02.09.2008 ----------

julkaa napisał(a):
ladorada napisał(a):Wiec, co am robic?


Przede wszystkim przestać użalać się nad sobą, (bo to kompletnie nic nie zmieni, wręcz przeciwnie, gwarantuje depresje) i chwytać życie za rogi! JAk mówi nana, zacząć robić coś dla siebie (najlepiej coś konstruktywnego ;))
Skoro widzisz, że głową muru nie przebijesz, bardzo starasz się a nie wychodzi-wyluzuj! jak nie masz zielonego pojęcia co zrobić, zagubiłaś się-niech SAMO się dzieje, a Ty rób swoje!
Nie katuj się myślami, bo szkoda życia!
Bedzie dobrze, jeśli tylko zaczniesz dostrzegać, wynajdywać plusy swojego życia, a nie tylko skupiać się minusach, porażkach, itp


Wiesz co Julka, mam nieodparte wrażenie że nie masz pojęcia o stanie Ladorady. Napisała w którymś z postów że jest osobą z osobowością chwiejną emocjonalnie, depresyjną i radzenie osobie w takim stanie ,, przestań się użalać nad sobą" można porównywać do sytuacji kiedy radzisz tonącemu aby wyciągnął się sam za włosy. Takie rady można dawać 15-latce , która jest załamana bo ją zostawił chłopak. Piszesz na forum ,, psychotekst" i może przydałoby się odrobinę psychologicznego przygotowania, przeczytania czegokolwiek na temat problemów psychologicznych, a może po prostu trochę wyczucia i taktu. Pozwalam sobie na takie uwagi, bo wiem jak będąc w złym stanie odbiera się słowa takie jak twoje: odbiera się je jako uderzenie, kopniak, potwierdzenie że do niczego się nie nadajesz. Powiedzieć sobie : ,, a teraz biorę się w garść" może osoba która czuje się już nieco lepiej i ma siłę tę garść zacisnąć. Uwielbiam przykłady , więc posłużę się jeszcze jednym. Powiedzieć Ladoradzie to co Ty powiedziałaś to tak jakby proponować osobie która ma złamaną nogę : ,, a teraz tańcz kankana! No przecież masz 2 nogi". Ladorada pewnie miała tą nogę złamaną kiedyś- może w dziecinstwie. Wskutek braku leczenia albo złego leczenia cierpi z powodu tej nogi i nie radzi sobie z rzeczami które dla osób z nogami zdrowymi nie są problemem. Ja życzę Ladoradzie z całego serca żeby mogła tańczyć kankana jak najszybciej - ale potrzebuje do tego REHABILITACJI. Przyznam że jest to pierwsza sytuacja kiedy po przeczytania czyjegoś postu się zirytowałam. Ale zazdroszczę Ci- jeśli piszesz coś takiego to znaczy że Ty o problemach z emocjami pojęcie nie masz.

---------- 11:55 ----------

ladorada napisał(a):Ale jak to zrobic ,jak nie mam sily? teraz mam ochote tylko lezec, nic nie robic, palic fajki, mimo,ze nie pale . Nie mamsily nic zrobic dla siebie. Chcialbym bardzo ,mam pomysly plany ,a nie mogę. Co to jest? jestem przerazona tym, co sie ze mna dzieje. Budze sie o 4 rano, jak mam sie nie budzic Potem jestem wykonczona w dzien.
Czasem zycie czlowieka ,nawet najsilniejszego przerosnie. Bylam taka silna zawsze, wszyscy mnie podziwiali .Widocznie moje sily sie wyczerpaly.



Jeśli budzisz się o 4-tej rano to jest to stan chorobowy- idź, proszę, do lekarza. Doskonale rozumiem że nie masz siły wstać, bo sama niedawno tak się czułam. Może to głupie, ale mnie pomogło to że zaczęłam się modlić, zdjęłam z siebie trochę odpowiedzialności za siebie i złożyłam ją na Boga, poprosiłam go zeby mi pomógł i żeby mnie tak nie zostawiał. I wiesz co się stało- odblokowało mnie to trochę tj. wyszłam z tego najgorszego stanu kiedy nie możesz oddychać bo się dusisz ani nie możesz się ruszać bo każdy krok jest nieludzkim wysiłkiem. Teraz czuję się o wiele spokojniejsza i o niebo lepiej fizycznie. Tak sobie myślę że trochę się odblokowałam bo jakoś się przekonałam wewnetrznie, że ja nie muszę rozstrzygać moich problemów natychmiast, że to nie jest takie ważne, że pomyślę o tym jutro. Pozbyłam się części napięcia i jest lepiej.

---------- 11:57 ----------

I jeszcze - jakiś czas temu pisałaś o zaczęciu psychoterapi - i co się stało z tym tematem?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez julkaa » 2 wrz 2008, o 12:00

Nie znasz mnie, więc mogłabyś powstrzymać się od oceniania mojej osoby. To czy mam problemy emocjonalne i znam sie na nich to moja sprawa.
KAżdy daje tu rady i ma do tego prawo. Nikt nikomu nie każe się do nich stosować.
Nie pisałam w złej intencji, wręcz przeciwnie, jeśli ty jestes nastawiona wrogo-to Twój problem.
Nie zauwazyłam, żeby uzalanie się nad sobą i sprowadzanie swojego problemu do niewyobrazalnych rozmiarów katastrofy lub tragedii miało sens i dawało jakies pozytywne rezultaty.
Nie kwestionuje JEJ cierpienia, ale podpowiadam jak ja na jej miejscu spróbowałabym się podnieść. To że ją to bardzo boli, nie oznacza że musi to traktować jak katastrofe zyciową. To, że ją to niszczy oznacza, ze musi zmienić podejście, bo po co się wykańczać.
Podkreślam, że mam swiadomość tego co czuje i dlatego uważam, ze najwyższa pora dla jej dobra, wstać w końcu na nogi i zacząć żyć.
Jak? Zmianą sposobu myślenia, konfrontacją swoim myśli z rzeczywistoscią, zmianą nastawienia.
Oczywiście nie mowie, że jest to łatwe. Trzeba w lożyć w to duzo sily, zdecydowania. Podejmować próby, az w koncu się uda.
To tylko od Ciebie zależy, czy będziesz szczęśliwa. Od Twojego nastawienia do siebie i Twojego życia
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Sanna » 2 wrz 2008, o 12:16

---------- 12:13 02.09.2008 ----------

Julka,

Domyślam się że pisałaś w dobrej intencji- tylko że zrobiłaś to z gracją słonia w składzie porcelany.
Nie będę dyskutować bo jest tyle stron i książek traktujących o zaburzeniach osobowości, depresji, nerwicy, kryzysach życiowych itp. - jak zechcesz dociec jak się pomaga w takich wypadkach to się dowiesz.
Nie zastanawiałaś się przypadkiem dlaczego na terapii nikt nie rzuca na jednym spotkaniu tekstem takim jak Twój tylko latami pracuje z osobą która ma problem?
To forum ma to do siebie że nie jesteśmy psychoterapeutami, dlatego wymaga się szczególnej ostrożności, empatii a najlepiej - dzielenia się swoim doświadczeniem jak radziliśmy sobie w podobnych ciężkich sytuacjach i podobnych stanach psychicznych.
To tyle.

---------- 12:16 ----------

I wyjątek z regulaminu :

"Spotykajcie się" tu po to by wzajemnie sobie pomóc, nie próbujcie zastąpić lekarzy, psychologów, terapeutów i innych fachowców - wspierajcie się w przezwyciężaniu problemów i trudności używając życzliwości, empatii i zrozumienia wypływającego z faktu dzielenia podobnych doświadczeń.

Myślę, że to co kolorowe kluczowe dla naszej dyskusji.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości