czy moge pozwalac sie tak traktowac?

Problemy z partnerami.

czy moge pozwalac sie tak traktowac?

Postprzez hatsumomo » 31 sie 2008, o 22:16

jestem z moim partnerem prawie 3 lata ja mam 21 lat on 25, zdecydowalam sie opisac w koncu to co przezywam na forum, poniewarz poraz kolejny moj K powiedzial ze ma juz tego dosc, ze najlepiej bedzie jak sie wyprowadze i poszedl do pacy. MIeszkamy ze soba od jakis 2 lat, moze za szybko wynajelismy sobie mieszkanko... kiedy zaczelismy sie spotykac bylo cudownie, myslalam ze trafilam na ideał faceta, był taki czuly zakochany, tak mnie szanował, ja mogłam nie wiadomo co robic i co mowic a on tylko robil maślane oczka i powtarzal ze mnie kocha. Tak bylo kiedys... Teraz w ogole nie moge sie z nim dogadac, najgorsze jest jednak to jak on czasami mnie traktuje, tak nagle mu cos sie dzieje i mowi ze nie mysle co robie ze jestem glupia ze nie chce byc ze mna, raz nawet w zlosci powiedzial "ty jeban.. szmato" coraz czesciej mowi ze jestem "pierdolnieta" itp. wczesniej gdy zle sie zaczelo dziac to myslalam ze datego ze siedzimy ze soba 24 h bo nie pracowalismy bo mielsimy pieniadze, teraz jednak gdy on poszedl do pracy nic sie nie zmienilo, on tłumaczy ze go dobija ta cala sytuacja bo byl przezwyczajony do tego ze mogl robic co chcial kupowac co chcial, a na koncie zawsze bylo pare zer, mielismy male problemy i juz nie ma paru zer, jednak za to co mamy teraz na miesia na dwoch inni żyja przez dwa miesiace na wielodzietna rodzine a nam i tak nie starcza, dla niego sa bardzo wazne pieniadze i tylko goni za nimi, ja nie musialam pracowac i zawsze mowil ze nie musze teraz zaczyna mi wypominac ze nie bedzie mnie utrzymywac, wiec znalazalam prace, czesto ma humory, ja czesto placze, ale on tylko wtedy mowi ze nie chce tego sluchac... jednak nie chce od niego odchodzic bardzo go kocham nie wyobrazam sobie zyc z nimik innym, poniewarz kiedy ma dobru humor to jest cudownie, on tlumaczy tez swoje zachowanie tym, ze kiedy byl bardzo mlody jego matka umierala na jego oczach i szybko zostal sam, ojca tez nie ma dlatego tez wlasnie tlumacze sobie ze on tyle przezyl i to musi sie jakos odbic... tylko dlaczego na mnie... moze tez dlatego ze nie wychodzimy nigdzie bez siebie caly czas jestesmy razem, czasem wyjde z kolezanka na piwo, ale nic wiecej bo on jest chorobliwie zazdrosny i to tez jest problem... jestem z nim prawie 24 h na dobe a o on czasem potrafi wyjechac z tekstem ze go zdradzam... czesto nie mozemy sie dogadac, ogolnie ciezko nam sie porozumiec... czuje ze to on jest gora w tym zwiazku, ze to on dyktuje warunki, ze mi sie nie "oplaca" robic mu wyrzutow i byc złą bo na koncu to ja bede plakac... juz tyle razy mowil ze nic juz z tego nie bedzie, ze to nie ma sensu ze mam sie wyniesc, ale ja jakos nie moge, czuje sie czsami upokorzona... ale za dwa dni mu przechodzi przeprasza mnie i znow jest cudownie... moze jest w tym duzo mojej winy, moze on powiniem tu napisac swoj post na to co ja napisalam jak to wyglada z jego strony...hmm nie wiem co robic?
hatsumomo
 
Posty: 4
Dołączył(a): 31 sie 2008, o 21:36

Postprzez sunrise39 » 1 wrz 2008, o 08:10

Witaj:)

nie możesz pozwolić się tak traktować!

Wydaje mi się, że trzyma Cie przy tym mężczyźnie lęk przed samotnością albo stratą złudzeń, a nie prawdziwa miłość. Nie chcę przez to powiedzieć, że neguję Twoje uczucia czy ich nie szanuję, ale niepokoi mnie to, na jak wiele pozwalasz, aby tylko później nie płakać. Tłumaczysz jego zachowanie, starasz się przypomnieć sobie cudowne chwile, które były kiedyś tam. Chcesz z nim być za wszelką cenę. Ale czy o to chodzi w dobrym związku, żeby być z kimś za wszelką cenę, nawet gdy druga strona nie szanuje i rani?

Pozdrawiam:)
sunrise39
 

Postprzez ewka » 1 wrz 2008, o 09:18

No średnio to wygląda... i albo trwać i znosić ciągle z nadzieją, że za dwa dni przejdzie, przeprosi i znowu będzie fajnie - albo zacząć wyraźnie zaznaczać swoją obecność w tym związku.

sunrise39 napisał(a):on tlumaczy tez swoje zachowanie tym, ze kiedy byl bardzo mlody jego matka umierala na jego oczach i szybko zostal sam, ojca tez nie ma dlatego tez wlasnie tlumacze sobie ze on tyle przezyl i to musi sie jakos odbic...

No owszem, to może pomóc zrozumieć jego zachowanie... ale dlaczego ma być tłumaczeniem???
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zrozpaczona32 » 1 wrz 2008, o 09:56

Smutna sprawa. :( Trochę przypomina mi moją, z tym że ja jeszcze nie usłyszałam takich tekstów.

Dla mnie to wygląda tak: facet nie ma za grosz szacunku dla Ciebie (jeśli chcesz z nim być musisz go odzyskać), nie liczy się z Tobą, z Twoimi uczuciami. Wychował Cię sobie i jak widać nieźle mu poszło, bo robisz dokładnie to co on chce.

Pozwala sobie na to, bo wie że i tak będziesz. Co by nie zrobił, trwasz przy nim i jeszcze tłumaczysz jego zachowania problemami z przeszłości. W takiej sytuacji facet nie spojrzy na Ciebie z szacunkiem. Będzie tylko gorzej.
Zastanów się nad tym. Jesteś młoda, nie musisz tego znosić, przed Tobą całe życie.
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez caterpillar » 1 wrz 2008, o 10:00

Witaj Hatsumomo
Dla mnie stan zakochania(ktory zwykle trwa ok 2 lat)jest ważny z tymi oczkami o ktorych piszesz itd.ale nawazniejsze jest to co zostaje gdy on mija ,gdy przestajemy patrzec na siebie przez rózowe okulary i juz wtedy bardziej trzeba sie wysilic,postarac o nasz zwiazek.
Moze jest tak(gdybam)ze Twojemu ukochanemu przeszlo,zeszla faza zakochania i juz nie jest fajnie a moze wam obojgu juz rozowe okulary przestaly dzialac i jest jak jest
i teraz wazne co z tym dalej?
czy chcesz zyc od dobrego humoru do dobrego humoru swojego faceta?
i co sie dzieje z taba ,z twoimi granicami kiedy sa naruszane przez te obelgi..czy jasno mu mowisz,ze "tak nie mozna" czy milczysz i dajesz mu przyzwolenie na dalszy atak...?
pamietaj ,ze zwiazek to szacunek i wsparcie
jest taki banalny? kawalek Happysad "miłość to nie pluszowy miś, ani kwiaty to też nie diabeł rogaty..." znasz? :wink:
pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez hatsumomo » 1 wrz 2008, o 22:31

dziekuje za wasze odpowiedzi :*
no własnie... to co zrobic, aby odzyskac ten szacunek? ja nie chce z nim konczyc nie jestem na to gotowa, wiem ze nic za wszelka cene, ale wydaje mi sie ze bym sobie nie poradzila bez niego za bardzo go kocham, z nim nie jest zbyt kolorowo ale bez niego jeszcze gorzej... np dzis przeprosil mnie za wszystko przyniósl piekny bukiet kwiatow, byl kochany i czuly i wlasnie takie chwile mnie przy nim trzymają, on dzis potrafi mowic, ze chce zebym byla matka jego dzieci snujemy wspolne plany o małżenstwie, a na drugi dzien ... BUM! i znow masakra... nie wiem co sie z nim dzieje, on jest bardzo nerwowy i o tym wie, zastanwia sie nad zakupem jakis ziolowych tabletek na uspokojenie, ja jednak mysle ze powinien sie wybrac z tym do jakiegos specialisty, byc moze problem tkwi glebiej... kiedy mnie wyzywa mowie nie mow tak do mnie, jak Ty mnie traktujesz, to na ogol mowi to sie tak nie zachowuj, kiedy pytam jak to zwykle nie umie powiedziec albo mowi jak nie wiesz to trudno, albo cos w tym stylu, a kiedy jest bardzo zle to slysze "bede mowil co mi sie podoba" itp ... a na drugi dzien przeprosiny, wspanialy czuly sex itp. co mam robic?, jak nie byc na "drugiej pozycji"? to wcale tez nie chodzi o to ze on nie liczy sie z moim zdaniem na codzien, po prostu jest sijlniejszy psychicznie i tak to wyglda czasem jakby jemu nie zalezalo tak jak mnie, choć jakos nie moge w to uwierzyc. jak byc stanowcza i zadać należnego mi szacunku, nie chce znosic juz jego humorow, czy z tym mozna cos zrobic gdzies isc? do jakiegos specialisty? co myslicie?
hatsumomo
 
Posty: 4
Dołączył(a): 31 sie 2008, o 21:36

Postprzez caterpillar » 1 wrz 2008, o 23:02

Witaj !
"to sobie mów ale już do sciany bo jesli bedziesz sie tak do mnie zwracał to ja odchodze z tego zwiazku"( :roll: pierwsza mysl,ktora mi sie tu nasuneła ale nie przyszłam tu sprzedawać Ci "złote myśli" i powiedzonka :wink: )
widzisz droga, mamy na tyle na ile sobie pozwalamy...pisałam ci już o granicach i o szacunku (zwłaszcza samej do siebie,bo jesli Ty nie bedziesz siebie szanowala to czemu on ma?)
Pytasz o pomoc
jeśli uważasz,ze sami nie jestescie w stanie tego rozwiazac, potrzebujecie mediacji albo Twoj partner potrzebuje pomocy w zwiazku z jego napadami...to czemu nie?
Przestraszyłaś mnie troszke tym snuciem planów :?
tak przestraszyłaś,
nie wiem czemu kobitki mysla ,ze jak jest źle ale ubiora biała sukienke a potem urodza pulchnego dzidziusia to bedzie raj w zwiazku :roll:
nic bardziej mylnego!jestem mamuską i moim zdaniem ,zaden ślub nie zmienia tak zwiazku jak wlasnie dziecko i to dopiero jest walka na kompromisy, ustepstwa zrozumienie i szcunek,wszystko staje na glowie,wszystko jest zupelnie inne. Jesli teraz jest źle to nie licz ,ze majac dziecko bedziecie mieli czas i ochote naprawiać swoj zwiazek(to jet pewnie mozliwe ale po co pakowac w to dziecko?)
Wiec powiem Ci co ja bym zrobiła..a sprawdziłabym wszystkie metody(rozmowa ,psycholog,mediacja co tylko) a jesli nic ny sie nie zmieniło zmieniłabym faceta
iii jeszcze jedno hatsumomo ja mam taka swoja mysl ,ze najszczesliwsza bedziesz w zwiazku jeśli sama tez potrafisz być szcześliwa i silna
pomyśl o swojej sile ,czemu Ci jej brak(po co wchodzic w toksyczne zwiazki tylko dla tego ,ze czujesz sie słaba? nie lepie nauczyc sie być najpierw silna i samodzielną?)
no to sie rozpisałam na noc eh
pozdrawiam Cię!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez ewka » 1 wrz 2008, o 23:25

hatsumomo napisał(a):jak byc stanowcza i zadać należnego mi szacunku, nie chce znosic juz jego humorow, czy z tym mozna cos zrobic gdzies isc? do jakiegos specialisty? co myslicie?

No to ja myślę tak... jak ma humory i robi się wredny - wyjść, zostawić go z tym szaleństwem, niech się sam z nim zmierzy, niech puknie się w czoło "jaki głupi jestem!"... facet musi zauważyć, jak byłoby bez nas. Ja myślę, że przeważnie kiepsko;) I dlatego nie ma się co bać, że zaraz się obrazi, pogniewa, rzuci... a może właśnie będzie chciał za tym króliczkiem pobiegać?

Rozmowa w takim momencie NIE WIERZĘ, że odnosi jakikolwiek skutek... robi się ping-pong i bawimy się w dopieprzanie - ale o to przecież chodzi! Nie darmo mówi się, że mądry ustępuje... bo nie liczy się wygrana bitwa, ale wygrana wojna. A wojna (w układzie związkowym to pewna przenośnia)... to czas, konsekwencja i wiele różnych takich;)

Aha! Specjalista jak najbardziej... tylko niestety nie Ty o tym decydujesz - o tym musi zdecydować on... o ile zauważy, że ma jakiś problem. I to jest ten pikuś;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez hatsumomo » 1 wrz 2008, o 23:54

---------- 23:38 01.09.2008 ----------

wiesz... nie wiem dlaczego tak sie stalo, kiedys bylam silna, mowilam ze nigdy sobie nie pozwole na to, na tamto... na początku naszego zwiazku wlasnie tak bylo w sumie on nie mial nic do powiedzenia, a ja traktowalam go mozna powiedziec z gory, nawet moja mama zwracala mi uwage ze nie moge tak postepowa z czlowiekiem ktorego kocham, bo to moze sie zle skonczyc, ale z uplywem czasu i ja sie zmienilam i on... i to diametrlanie sie wszytsko zmienilo, nie znam przyczyny... a nie chce tego konczyc przezylismy juz tyle razem, i zlych chwil i dobrych... kocham go, on mnie, a jakos nie mozemy dojsc do porozumienia... najłatwiej jak cos nie pasuje spakowac walizki i wyjsc... ale ja nie chce sie tak latwo poddawac, fakt to jest meczące, ale czy nie jest tego warte? a jesli to taki sprawdzian dla nas? a jesli podejme zla decyzje i juz zawsze bede jej zalowac i zastanawiac sie czy nie byla zbyt pochopna, a jesli to wlasnie TEN? nie chce od niego odchodzic, przynajmniej narazie, napisalam do Was Kochane, abyście doradzily mi co zrobic, co o tym myslicie, czy moze ktos mial podobne przezycia... a jesli chodzi o te wspolne plany, to gdy kiedys mnie spytal "czy jak wyciagne teraz piersionek powiesz tak" odpowiedzialam ze nie wiem wlasnie ze wzgledu na to ze sie boje ze jego humory to nie stan przejsiowy, byl wyraznie zawiedziony, zalil sie tym wszytkim znajomym, a jesli chodzi o dziecko to napewno nie jestem na nie gotowa, juz nawet nie chodzi o skonczenie studiów itd, ale za zadne skarby nie chce traktowac dziecka jako jakąs pomoc w uratowaniu zwiazku, chce aby urodziło sie w odpowiedzialnej, kochajacej sie rodzinie, zeby bylo z niecierpliwoscia wyczekiwane, zrodzone z milosc, a nie jako ostatnia deska ratunku odbudowy rozpadajacego sie zwiazku...
Pozdrawiam i dziekuje za wsparcie :*

---------- 23:42 ----------

ewka dziekuje! bardzo mi pomogłaś, masz wiele racji w tym co piszesz :*

---------- 23:49 ----------

a, ze ma problem to on o tym wie, chce sobie kupic jakies ziolowe tabletki uspokajające, ja jednak nie wiem czy to jest rozwiazanie problemu, mysle ze ów problem tkwi gdzies glebiej i wiąże sie z tym co przezyl, opowiedzial mi o tym tylko raz płacząc... nie wiem czy ja po takim czyms bym mogla normalnie funkcjonowac, nie umialabym patrzec na moją matke proszącą o kolejny zastrzyk z morfiny... 19 letnie chłopak nie powinien chowa swojej matki... powiem tylko jedno na ten temat: rak to straszna choroba

---------- 23:54 ----------

nie umialabym patrzec, a juz napewno nie umialybym zrobic tego zastrzyku, ani odmowic kolejnej dawki zwijajacej sie z bolu i umierajacej matki w tym wieku powinien miec inne problemy... nie chce go tym tlumaczyc, ale tez staram sie zrozumiec co przezyl i zdaje sobie sprawe ze to rzutuje na reszte jego zycia, musialo to zrobic jakies spustoszenie w jego zyciu, nawet sobie nie wyobrazam o wtedy czuł...
hatsumomo
 
Posty: 4
Dołączył(a): 31 sie 2008, o 21:36

Postprzez ewka » 2 wrz 2008, o 09:09

ewka napisał(a):Rozmowa w takim momencie NIE WIERZĘ, że odnosi jakikolwiek skutek... robi się ping-pong i bawimy się w dopieprzanie - ale o to przecież chodzi!

Tu miało być, że NIE o to chodzi... eh, zjadło mi się;)

Hatsumomo, tabletki ziołowe to chyba będzie trochę mało... ale dobrze, że on ten problem widzi. Możliwe, że i po jakąś terapię sięgnie... może ta śmierć mamy jakiś piętnem się okazała - terapia to "coś" znajdzie, a wtedy byłoby już z górki.

Ja myślę, że powinnaś... nie, nie lubię pisać "powinnaś". Powiem Ci, jak ja widziałabym siebie w takiej sytaucji... więc konsekwencja i to żelazna - np. że gdy zaczyna się nakręcać, ja wychodzę. Czy wiatr, czy deszcz... czy dzień, czy noc. Chciałabym, by wyraźnie odczuł, że mnie się to nie podoba i się z tym przenigdy nie zgodzę. Chciałabym, aby zanim coś palnie WIEDZIAŁ, jakie będą tego konsekwencje... podobno facetom bardzo trudno znieść milczenie czy taki zwyczajny "foch" - no ale dłużej niż pół godziny;)

To miłe, że przeprasza i kwiatka przyniesie... ale jeśli to staje się regułą, że sobie pozwoli, a kwiatkiem "załatwi"... to chyba nie tędy droga?


hatsumomo napisał(a):najłatwiej jak cos nie pasuje spakowac walizki i wyjsc... ale ja nie chce sie tak latwo poddawac

Całkowicie się zgadzam i popieram! Najpierw trzeba spróbować wszystkiego, aby nigdy nie żałować... spakować walizki można zawsze.
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 2 wrz 2008, o 09:52

Witaj, z tym samym problemem borykam sie w swoim zwiazku. podobne sytuacje, jak minela euforia.
Ewcia, ja tak zaczelam robic ,od pewnego czasu. Odchodzic, wychodzic, jak emocje nie pozwalaja na konstruktywna rozmowe. Odeszlam tak dwa razy na dwie godziny,jak zaczal awanture o pieniadze.
I co wczoraj mi to wypomnial ,ze mi odwala, ze tego nie da sie tolerowac.
Pieniadze, wiem cos o tym. zawsze sie klocimy tylko opieniadze. A wcale tak zle nigdy nie bylo , zupelnie jak u Ciebie Hatsumomo.
I tu jest sedno problemu. Tak uwazam. Dzis mi napisal, ze jak ma mi prawic mile slowka, jak raj sie skonczyl .
Ten twoj tez pewnie ma z tym problem. To najlepiej obwiniac Ciebie. najatwiej. Skad to znam.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 2 wrz 2008, o 10:09

ladorada napisał(a):I co wczoraj mi to wypomnial ,ze mi odwala, ze tego nie da sie tolerowac.

Pewnie, odwala, tak najprościej! Zresztą... ja mam wrażenie, że on zawsze znajdzie (znalazłby) coś do wypomnienia i nietolerowania - bo szuka dziury w całym, ot.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 2 wrz 2008, o 10:11

droga hatsumomo!

zajrzyj sobie do wątku "błagam o pomoc" napisanego przez Kowalski22. moim zdaniem... tówj mężczyzna może mieć taki problem jak Kowalski, tylko jest mnie świadomy problemu i mniej wrażliwy.

Zdecydowanie nie pozwalaj sobie już ani minuty dłużej na takie traktowanie. KAŻDY człowiek zasługuje na szacunek, nawet taki, który (w co ogólnie w twoim przypadku nie wierze) ma jakieś skrzywienia psychiczne. Widzę w waszym związku ZWYKŁY TERROR. Nie pozwalaj na to!

Moim zdaniem powinnaś z kimś porozmawiać szczerze o swojej sytuacji. Może z rodzicami, albo przyjaciółmi? Albo z psychologiem (oni nie gryzą, a jednorazowa wizyta nie niesie ze sobą jakikolwiek zobowiązań).

Powiedz przemocy psychicznej stanowcze NIE!

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Ladybird » 2 wrz 2008, o 10:11

To niech spada na drzewo banany pastowac, jak mowi moja córka.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez zrozpaczona32 » 2 wrz 2008, o 11:56

hatsumomo napisał(a):dziekuje za wasze odpowiedzi :*
no własnie... to co zrobic, aby odzyskac ten szacunek? ja nie chce z nim konczyc nie jestem na to gotowa, wiem ze nic za wszelka cene, ale wydaje mi sie ze bym sobie nie poradzila bez niego za bardzo go kocham, z nim nie jest zbyt kolorowo ale bez niego jeszcze gorzej...

Szczerze mówiąc to ja myślę, że nie odzyskasz tego szacunku. :(

Jeśli on wie to co wyżej napisałaś (a skoro w pięć minut dajesz się przeprosić, to wie) to już przegrałaś wojnę. :(

hatsumomo napisał(a):
np dzis przeprosil mnie za wszystko przyniósl piekny bukiet kwiatow, byl kochany i czuly i wlasnie takie chwile mnie przy nim trzymają,

I co, powiedział "przepraszam" i od razu jest dobrze, jesteś cała jego? :shock:

hatsumomo napisał(a):
kiedy mnie wyzywa mowie nie mow tak do mnie, jak Ty mnie traktujesz, to na ogol mowi to sie tak nie zachowuj, kiedy pytam jak to zwykle nie umie powiedziec albo mowi jak nie wiesz to trudno, albo cos w tym stylu, a kiedy jest bardzo zle to slysze "bede mowil co mi sie podoba" itp

Jakbym to skądś znała.
Dziewczyno, on Ciebie obwinia za swoje zachowanie. Nie pójdzie po żadną pomoc, a tabletki ziołowe to sobie można wsadzić w ucho.

hatsumomo napisał(a):
... a na drugi dzien przeprosiny, wspanialy czuly sex itp. co mam robic?,

Może nie dać się przewalać po łóżku zaraz po magicznym aczkolwiek nic nie znaczącym jak widać "przepraszam"??

hatsumomo napisał(a): to wcale tez nie chodzi o to ze on nie liczy sie z moim zdaniem na codzien, po prostu jest sijlniejszy psychicznie

Tylko że on wcale nie jest silny. Tylko ludzie słabi psychicznie, z kompleksami, z problemami tak się zachowują. A że Ty jesteś jeszcze słabsza od niego to facet to wykorzystuje i dowartościowuje się Twoim kosztem.

hatsumomo napisał(a): jak byc stanowcza i zadać należnego mi szacunku, nie chce znosic juz jego humorow, czy z tym mozna cos zrobic gdzies isc? do jakiegos specialisty? co myslicie?

Przede wszystkim musisz być konsekwentna. Jeśli ostrzeżesz go, że więcej takich fochów znosić nie będziesz, a on znowu zacznie, będziesz musiała odejść.
A że jak sądzę nie odejdziesz, nie ma co straszyć, bo jego szacunek do Ciebie jeszcze się zmniejszy.

Ja wyjścia nie widzę. :roll:
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości