Czuje, ze odchodzi ode mnie...

Problemy z partnerami.

Czuje, ze odchodzi ode mnie...

Postprzez Ladybird » 28 sie 2008, o 19:15

Dlaczego ? to jest najbardziej smutne. Ten powod.
Odchodzi powoli, bo stracilam wszystko, cale nasze plany wziely w leb.
Mialam kupca na swoj osrodek, czekal 3 miesiace, zaltwilam wszystkie papiery, ustalilismy termin u notariusza, przybil cenę. Pojechalismy z R. do Portugalii, zanlezlismy maly hotelik na wybrzezu za te pieniadze. Bylismy tam tydzien. Przed tem bylam w Norwegii, jego matka malo mi nie wlazla w dupę, prosila, abym z nim byla, wyszla za mąz za niego, mowila jak on mnie kocha nad zycie.
On pojechal do Norwegii naprawic samochod i tu wrocic, ja do Polski. Dzien przed podpisaniem umowy klient sie wycofal.
Zalamalam sie ,napisalam mu, nie pocieszal mnie, pisal zimno ,skonczyly sie mile slowa ,zdrobnienia.
A jeszcze 2 tygodnie temu nie bylam pewna decyzji czy sprzedawac swoja nieruchomosc w Polsce, on tez . Zastanawialismy sie. To duza opowiedzialnosc sprzedac . Mial tu przyjechac, wszystko jedno jaka bedzie moja decyzja.
teraz nagle zmienil zdanie, pisze, ze w Polsce dziadostwo, nic nie wyjdzie, a siedzi w Norwegii 4 lata i prawie nic nie zarobil .Ledwo mu wystarcza na utrzymanie.
Neguje wszystkie moje pomysly, jest cyniczny i nieprzyjemny. Czuje sie podle. Opuszczona, bez srodkow na zycie, tu nic nie przygotowane na zime, duzo pracy ,ale on wykreca sie od tematu .
Oczekiwalam na mile slowa, otuche. Nawet nie zadzwonil, wysyla tylko smsy.
Jego matka jest pazerna na pieniadze, jak przyjechalam do Norwegii, pokazywala mi swoje zloto mowiac ,ze kiedys bedzie moje. Tak mi bylo glupio.
Teraz rozumiem dlaczego nie chcieli mi kupic biletu na samolot. Szkoda im pieniedzy . Bo a nuz nie zwroce.
2 dni po mojej prosbie o bilet ,jego matka poprosila mnie o zakupy w Polsce, papierosy ,wedliny itp. Wydalam rowno tyle, ile ona na bilet, a zaoszczedzilo by mi to wielu komplikacji.
Zalamalam sie, nie wiem co robic. jak sobie dam radę? Sama na tej wsi? Bez biznesu. Opuszczona przez czlowieka, ktory niedawno prosil mnie o ręke. Czlowieka, ktory nienawidzi Norwegii, przynajmniej jeszcze niedawno mi tak mowil. Czuje sie oszukana. :(
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Loki86 » 28 sie 2008, o 21:04

Ale to ci pokazało jego prawdziwą naturę. Może to jednak lepiej że stało się tak a nie inaczej właśnie teraz a nie np po ślubie ?? Chyba ostatecznie nie ma tego złego
Avatar użytkownika
Loki86
 
Posty: 556
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 00:58
Lokalizacja: z tąd;d

Postprzez Ladybird » 28 sie 2008, o 22:01

Masz racje Loki, co nie znaczy ,ze czuje sie bardzo zraniona. Tym bardziej, ze mnie tam kasa wisi, nie przywiazuje wagi do niej. Tym bardziej, ze wspieralam go ,jak wszystko stracil , bo przegral sprawe o podzial majatku. Wtedy go wspieralam, pisalam godzinami na gg. Mial niskie poczucie wartosci ,jak to facet bez kasy, Wspieralam go ,chcialam ,zeby nie poczul sie opuszczony i samotny .
To egoista, ma mnie w dupie. Tak przeczuwam , choc pisze ze mna na gg, ale stracilam zaufanie.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 28 sie 2008, o 22:45

Oj... no to się ZNOWU porobiło. Szczerze - zawsze się dziwiłam Waszym wielkim przedsięwzięciom w tak rozchwianych emocjach u Was obojga. Może to nie emocje, nie wiem... w każdym razie amplituda Waszego "być" jest ogromna.

Co zamierzasz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 29 sie 2008, o 06:26

---------- 00:05 29.08.2008 ----------

Co zamierzam? Pisalam z nim dzisiaj na gg dlugo. On sie boi odpowiedzialnosci. Wie, ze bedzie trudno ,to po co? Wlasnie po co mi taki ktos, kto mnie opusci ,jak nie bedzie na chleb? A jak sie ,nie daj Boze rozchoruje? Boje sie takiego zwiazku. Pisalam mu o milosci , on na to ,ze miloscia buzi nie napelnisz.
Bylo dobrze, jak mialam miec 2 mln, za swoj osrodek, nie bylo sprawy i problemu ,nie mam , to nie chce przyjechac, bo za duzo dzieci , psow i koni ,jak powiedzial. Ale jednak boi sie, ze go zostawie. Bo mam na to sile, zorientowal sie, bo nienawidze ludzi ,ktorzy przekladaja kase nad uczucia. To wie. Smieje sie z moich pomyslow zalozenia gabinetu pieknosci w naszym miescie. On jest masazysta, ja pojde na kurs manicure i moze sie uda. jeszcze chce reaktywowac pensjonat dla koni. On mowi, ze patrze przez rozowe okulary. A jak mam patrzec, umartwiac sie? zasugerowalam ,ze powinnismy sie rozstac, i musze znalezc sile na to.

---------- 06:26 ----------

Nie spie, mysle. Kocham go ,ale musze odejsc. To nie jest czlowiek na ktorym mozna plegac. To tchorz , boi sie odpowiedzialnosci.
Obiecal mi niedawno, ze nie bedzie pic i ,nie zaleznie od wyszystkiego juz nigdy nie wyjedzie. nie wyjechal, ale nie przyjechal.
Co by bylo gdybysmy kupili ten hotelik i okazal sie niedochodowy? pewnie podkulilby ogon i znowu wyjechal. tak najprosciej, upic sie wyjechac.
Powiedzial mi wczoraj, ze u mnie nic nie jest pewne na tej wsi ,koszty duze, a on chce dobrze zyc. Do pracy za 2 tys. tez nie pojdzie. Czyli zostawil mnie sama, z cala organizacja na nowo zamknietego pensjonatu dla koni.
Nic nie jest w zyciu pewne, jednego dnia mozna miec miliony ,a drugiego nic.
To znaczy ,jak nam sie cos kiedys w zyciu nie uda finansowo, to zawsze bedzie uciekal?
Porozmawiam z nim jeszcze, ale zle to widze. Powinnam odejsc.
Trudno mi, bo wiem jak wtedy sie rozkladam i nie nadaje do niczego, a musze sie brac do pracy.
Boje sie ,ogarnia mnie depresja i jak rozpaczam za utracona miloscia ,to nie nadaje sie do niczego .
Nie mam nikogo ,jestem sama, jedyna przyjaciolka ma noge w gipsie, rodzice mnie nie rozumieja i tylko mowia ,ze musze byc silna. Wszystko musze... Tylko jak to zrobic.
Znowu samotnosc, brak przyjaciol, w takich chwilach. Sama z myslami nad ty, jak zawsze zle inwestuje swoje uczucia.
Nie wiem jak znajde sile ,aby to znowu przezywac, nie wiem..
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez julkaa » 29 sie 2008, o 07:05

nie jestes sama :pocieszacz: zawsze mozesz sie wygadac nam na forum, a wesprzemy jak możemy :slonko: :kwiatek2:
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Ladybird » 29 sie 2008, o 07:14

Dziekuje :kwiatek:
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 29 sie 2008, o 10:12

Hmm... takie sytuacje pokazują prawdę o ludziach. To chyba nie jest człowiek który może być dla Ciebie wsparciem. A nie wiem czy oczekujesz modelu w którym facet będzie kolejnym dzieckiem którym Ty się opiekujesz, zapewniasz środki do życia teraz i w przyszłości. Może lepiej że okazało się to teraz a nie później ? Podziwiam że masz tyle pomysłów na życie , na pewno się podźwigniesz. Musi być Ci teraz strasznie trudno bo smutek i rozczarowanie wysysają Ci pewnie energię potrzebną do działania. Gdyby się dało tego czowieka odłożyć jak sprawę na później - pomyślę o nim za np. miesiąc albo jak załatwię to, to i to.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez carita » 29 sie 2008, o 12:26

Tak sobie pomyślałam, jak przeczytałam Twój list, co by było... gdybyś wzięła z nim ślub, sprzedała swój majątek i kupilibyście coś razem. Wiem, że jego postawa boli, ale nie zostałaś chyba tak zupełnie z niczym. Masz gdzie mieszkać, wierzę w to, że uda Ci się znaleźć rozwiązanie na działalność. A jak mimo wszystko zdecydujesz się być z nim formalnie, to proszę, zastanów się nad własnym zabezpieczeniem finansowo-bytowym. Wybacz, ale z tego, co piszesz, nie za bardzo można mu ufać. Zostać bez kiepskiego faceta to, owszem, boli, ale w perspektywie czasu okazuje się zbawienne. Zostać bez wszystkiego - to już dramat nie tylko duchowy, ale i egzystencjalny. Przepraszam, że mój list jest taki "materialistyczny", ale kobiety, które straciły i faceta, i dzięki niemu majątek, wiedzą co to znaczy.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez agik » 29 sie 2008, o 20:34

---------- 20:21 29.08.2008 ----------

Witaj Ladorado...
Jesteś taka zrezygnowana, aż się serce sciska...
Nie powiem Ci, ani żebyś go zostawiła, ani żeby jeszcze walczyła...
Nie powiem tez nic brzydkiego na niego...

Poproszę Cię, zebyś zadbała o siebie. Wierzę, ze ciężko, jak czarne myśli gonią po głowie... Ale proszę postaraj się...
Radziłaś sobie sama tyle lat- teraz tez sobie poradzisz. Nie masz za to dodatkowego dzieciaka na głowie- czyli R.
Poproszę też o to, zebyś tak zupełnie ze świadomością, że być może Ci się uda reaktywować ośrodka- pomyślala, co w tej sytuacji mżesz zrobić.
Mówią, ze pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł- chyba sprzedaż wartościowego ośrodka- łapaniem pcheł nie jest. Na pewno znajdziesz na niego kupca- tylko poczekaj.
Jeśłi trzeba będzie zacisnąc zęby na jakiś czas- to tez dasz radę....
Wiem, ze to tak strasznie trudno przestać liczyć na kogoś w kim pokładało się nadzieję... Ale ludzie dają radę w trudnych sytuacjach. Ty tez dasz!!!

Nie wiem, jak ułozy sie sytauacja z R.... ale jakby nie było- specjalnie wart zaufania to on nie jest...

No ! :)

A moze najgorsze minęło? Moze właśnie takiej świadomości Ci trzeba było, żebys sie odbiła? I nie miotała się tak okropnie juz po Europie... W głowie się od tego zakręcić może... A zawrotów głowy Ci nie trzeba, prawda?
A moze znajdziesz klienta, który chciałby podnająć od Ciebie część Twojej posiadłości? Moze niekoniecznie trzeba od razu sprzedawać?
Pisałaś tez, ze nie dajesz rady z nadmiarem pracy, że nie można liczyć na pracowników, trzeba patrzeć im na palce ( skąd my to znamy...)- A może zorganizowałabyś to jakoś tak trochę na zasadzie wolontariatu? Moja koleżanka tak robiła kiedyś- opiekowała sie jednym koniem w stadninie, a w zamian mogła na nim jeżdzić, kiedy chciała...Przeciez takie "jeżdżenie" na koniach bardzo drogo kosztuje. Moze znajdziesz jakąś zapaloną młodziez, gotową oddać serce za mozliwość obcowania z koniem?
A może dogadaj się z kims, kto prowadzi jakąś gastronomię i zorganizuj festyn? żeby przyciągnąc ludzi?
Może nie będzie tak źle... Byle doczekać, aż jakieś rozsądne rozwiązanie nie pojawi się na horyzoncie? I się nie poddać okropnym myślom...

Przytulę Cię Ladorado...

P.S. - może wszystko, co napisałam jest głupie, alb całkiem nie trafia w Twoją branżę, ale może wymyślisz sama...
Nie poddawaj się

---------- 20:34 ----------

Opis na gg mojej znajomej- " jesli chcesz- znajdziesz sposób; jesli nie chcesz znajdziesz powód" . Adekwatne, prawda?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 29 sie 2008, o 22:26

A mnie nie opuszcza myśl, że on i tak by w jakimś momencie "nawalił"... to może dobrze się stało, że teraz, zanim swojego życia nie przewróciłaś do góry nogami?
laborarda napisał(a):Nie wiem jak znajde sile ,aby to znowu przezywac, nie wiem..Nie wiem jak znajde sile ,aby to znowu przezywac, nie wiem..

Znajdziesz... znajdziesz!
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez caterpillar » 29 sie 2008, o 23:02

Witaj Ladorado!
A mi po przeczytaniu Twojej historii nasunela sie mysl,ze nic nie dzieje sie przypadkowo...(jak juz ktos tu zauwazyl)
i ,ze to raczej aniol skrzydlaty niż pech czowa nad Toba,bo jakos mi bardzo niepewnie sie zrobilo jak przeczytalam o tym Twoim chlopie :?
Podoba mi sie,ze mimo duzego uczucia jaki go darzysz nie mowisz o nim cukierkowo i potrafisz nazwac,to co zlego Ci zrobil...mysle ,ze to wazne.
Mam wrazenie ,ze jestes osoba pelna pomyslow,odwarzną,ktora potrafi osiagnać to czego chce.
Jednak powinnas miec przy sobie wspieracza a trafil Ci sie zabijacz pomysłow i to siakis z lepikimi palcami do pieniachow :roll:
Trzymam kciuki!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Ladybird » 30 sie 2008, o 11:06

Dziekuje wam wszystkich za slowa otuchy. Wiem, ze nawet nie znajac branzy staracie sie cos dla mnie zrobic. Dziekuje za kazdy pomysl.
jak kiedys pisalam, ja zeszlego lata, jak byl tu R. ,zreszta za jego namowa zlikwidowalam pensjonat. Ludzie odeszli, niktorzy bardzo obrazenie, bo ich konio i im bylo dobrze u mnie. Nie mam koni teraz tylko jednego na pensjonacie.dawalam ogloszenia ,nikt nie przyszedl. Rozeszlo sie ,ze sprzedaje. teraz musze na nowo rozglosic ,ze reaktywuje. To wymaga czasu.
Rozmawialam wczoraj z R. dlugo przez telefon. On mowi,ze jestem w bledzie. On chce byc ze i mna i szuka tylko jak najlepszego rozwiazania, aby wybrnac z tej sytuacji. W zwiazku z tym powiedzialam ,czego oczekuje od niego. Poniewa wlasciwie wszystko tu jest przygotowane na przyjecie koni to najlepiej nastawic sie na to i zaczac od nowa,ostatecznie najlepiej sie na tym znam. Oczekuje od niego pomocy w tym, na dwa miesiace i zobaczymy co bedzie. jak sie nie uda ,wtedy trzeba bedzie myslec o czym innym, czy nawet jechac do Norwegii do pracy. Czuje, ze jest nakrecony przez matke. Jeszcze dwa tygodnie temu ona prosila mnie abym z nim byla imowila, ze musimy byc razem. Ale wtedy moja sytuacja byla inna. On sie spytal co ma niby tam robic u mnie. Dziwne pytanie, nie bede komentowac. Potem rozmawialismy o slubie, o przyszlym wspolnym zyciu. Byl dobrze nastawiony do tego co mowie. nadmienil, ze powie wszystko mamie. I co? Od wczoraj rano milczy. Juz wiem ,co sie stalo. Ona nim manipuluje, a jest w tym dobra. Ona chce ,aby w Norwegii zalozyl firme z jej facetem Norwegiem. A co sie ze mna stanie, to juz ja nie obchodzi.
Ja dam sobie rade, jak dawalam ,przeciez nie umre. A jak sprzedam to ,to pewnie pierwsza cprzybiegnie do mnie. na razie oni w to nie wierza.
A on ? Milczy ,bo jest miedzy mlotem i kowadlem.
Postanowilam, jak mnie teraz zostawi ze wszystkim sama, w tak trudej dla mnie chwili, kiedy nie stac mnie na pracownika, przed zima, kiedy musze zamienic samochod na terenowy z hakiem, aby z corka jezdzic na zawody i miec do czego podczepic woz, kiedy mi jest on tak potrzebny i jego samochod, bo jak bede jezdzic stad, jak sprzedam moj, to odejde od niego na zawsze.
Teraz sie nie odzywam ,czekam. Niech wybierze i zastanowi sie ,jak jestem dla niego wazna.
Pozdrawiam
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 30 sie 2008, o 15:20

ladorada napisał(a):Teraz sie nie odzywam ,czekam.

A na co? Przecież to wszystko już było...
Ściskam
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 30 sie 2008, o 17:22

---------- 15:21 30.08.2008 ----------

nie odzywa sie od wczoraj od 12. Nie wiem co mam robic? Milczec? Zawsze mielismy w zwyczaju zyczyc sobie milego dnia. Kilka dni temu mial pretensje ,jak milczalam pol dnia. Napisac smsa i pozegnac sie?
Wczoraj mialam juz nadzieje, myslalam ,ze to ja go zle ocenilam ,tak jak wtedy kiedy mi nie chcial kupic biletu.
opisywalam wam cala nasza rozmowe. Moze ja zle go odbieram? nie wiem ,gubie sie. jestem zawsze taka szczera, nie umiem manipulowac ludzmi, zawsze mowie ,co mysle .
Poradzcie, prosze. ja juz sie boje swoich interpretacji, moze jestem zbyt emocjonalna, sama sie gubie.

---------- 15:28 ----------

Catepillar, skad mam wziac wspieracza? Zawsze to samo w moim zyciu, zawsze tacy sami mezczyzni. To juz trwa 20 lat ,poczawszy od mojego bylego męza. Trace sily i nadzieje.
To juz musze byc sama do konca zycia, czy z takimi na ktorych nie moge liczyc w trudnych chwilach.
Moj byly mąz ,jak nam sie urodzila corka i niestety musialam zostac w szpitalu na 3 tyg. to zamiast odnawiac pokoj dla dziecka, co w koncu zrobil dziadek, to wywozil mojego kota do lasu . Mojego kotka, ktory cale zycie spedzil w bloku na 4 pietrze i bal sie wychodzic. Wiec jak mnie nie bylo wykorzystal okazje. oczywiscie kot zginal.
Nie mam juz sily ,ani nadziei. :(

---------- 17:15 ----------

Nie wytrzymalam tego milczenia, napisalam smsa, pozegnalnego. "Zenaj, mialam nadzieje,ze jednak cos znacze dla Ciebie. Nasze drogi rozchodza sie na zawsze. Zycze powodzenia w Norwegii"
Dajcie mi sile ,kochani, to przetrwac i byc konsekwentna i zamilknac na zawsze.

---------- 17:22 ----------

mam ochote zniknac w ciemnej dziurze i nie ogladac nikogo. jak mam teraz znalezc sily do dzialania? Nie widze nadziei. Poprzedni zwiazek wygladal podobnie, pol roku dochodzilam do siebie z pomoca psychiatry, Za kazdym razem jest coraz gorzej, bo trace nadzieje na zwiazek z mezczyzna ,dla ktorego bede cos znaczyc.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 119 gości

cron