zdradzona, oszukana, odepchnieta :(

Problemy z partnerami.

Postprzez nana » 27 sie 2008, o 12:28

apropo's lektur "mobilizujących" polecam "Nie zależy mu na tobie" - jednocześnie pouczające i niebotycznie zabawne!

co do zołzy, to podziwiam wszystkie kobiety, które tak potrafią, a więc i ciebie. mi słabo idzie w tym zakresie, ale ostatnio trochę robię z siebie "księżniczkę":))) w sumie efekty podobne daje ta zabawa. tylko się boję, że niedługo mi zabraknie pomysłów na wymyślanie akcji w stylu "kran mi się zapchał", "nie wiem jak się zabrac do tej przeprowadzki", "ratunku, mam mysz w domu" i "mógłbyś mi pomóc w ....?" :)))

może dodasz ten sposób do swoich tj. zamiast pozwalać facetowi wysługiwać się sobą, sama zacznij prosić o pomoc w różnych rzeczach (koniecznie czasami naiwnych!:) )
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez zrozpaczona32 » 27 sie 2008, o 13:07

U mnie ten sposób nie działa. :) Po pierwsze on się do wszystkiego zabiera tygodniami albo i miesiącami, a powtarzać jednej prośby sto razy jak wiadomo nie należy. Po drugie zaś mało jest takich rzeczy, które by połknął. Niestety tapetowałam nasze mieszkanie, kładłam fugi na kafelkach, malowałam, kafelkowałam cokoliki w przedpokoju, projektowałam meble kuchenne, itd. itd. więc wiedziałby że robię z siebie kompletnego debila i byłoby odwrotnie niż powinno. :)

Ze zlewem owszem, problem mam i to faktyczny. Trzy miesiące temu kupił silikon. I na tym koniec. Więcej nie poproszę.

Lepiej mi chyba idzie pokazywanie pt. "jestem z Tobą, bo chcę, a nie muszę, ale równie dobrze dam sobie radę bez Ciebie".

Za książkę dziękuję, przy okazji sprawdzę w księgarniach i poczytam co to za cudo. :)
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez SSmutna » 27 sie 2008, o 16:41

---------- 15:43 27.08.2008 ----------

Zrozpaczona, jesteś taka podobna do mnie - tapetujesz, malujesz naprawiasz :D i oczywiście wiesz, że to kolejna rzecz, która nam kobietom szkodzi :? Z tego faktycznie trudno się będzie wycofać, ale sprawa nie jset przegrana. Ja jestem właśnie na etapie wprowadzania zmian w tym temacie...to znaczy robię z siebie księżniczkę (lub głupią blondynkę)wszędzie tam, gdzie tylko mogę. Nie mam zbyt wielkiego pola do popisu, bo przez lata zbyt wiele pokazałam, ale zawsze pojawi się w zyciu coś nowego do zrobienia (czego przecież nie muszę potrafić :wink: )
Faktycznie z tym odkładaniem przez Twojego lubego wszystkiego na później masz poważny problem, ale i na to jest sposób, jak zwykle dość trudny do przeprowadzenia. Polega on na tym, żeby pod żadnym pozorem nie wykonać za NIEGO rzeczy, o którą wcześniej się prosiło. Czyli jeśli popsuje się kran nie próbuj go naprawić, niech sobie będzie popsuty. Wiem, że to denerwujące, że kran jest potrzebny - ale czy tylko Tobie? A jeśli już nie wytrzymasz, to może poproś kogoś innego (kolegę?) o naprawę, może go to zawstydzi, lub po prostu wezwij hydraulika. Wiem, to wymaga ogromnej cierpliwości, ale czasem działa.
Z drugiej strony, to dobrze, że on wie jak bardzo jesteś samowystarczalna, to nie pozwoli być mu zbyt pewnym siebie i swojej pozycji.

Po tym co piszesz widzę, że nie potrzebujesz konkretnych wskazówek, bo doskonale wiesz co trzeba robić, bylebyś tylko była konsekwentna i wytrwała. Tak naprawdę nie ma żadnych uniwersalnych sposobów, każda sytuacja, każdy dzień jest inny i daje inne możliwości do wykorzystania.
Powiem Ci, że ja miałam gorzej od Ciebie, bo w momencie kiedy uświadomiłam sobie to co Ty teraz, miałam malutkie dziecko i nie pracowałam. Tak bardzo starałam się być super żoną i matką, że prawie zniszczyłam samą siebie i nasze małżeństwo. Na szczęście w porę się ocknęłam. Nie wszystko udalo mi się naprawić, np. mój mąż nigdy nie pomaga mi w sprzątaniu :evil: . Pogodziłam się z tym, bo ma wiele innych zalet. Ale np. ze śniadanek, obiadków i herbatek zawsze podanych pod nos go wyleczyłam.
Staram się też z calych sił by "musiał gonić króliczka", choć przyznam, ze po tylu latach nie jest to łatwa sprawa :lol: :lol:

---------- 16:41 ----------

Kilka dni mnie będzię, więc nie będę mogla dzielić się swoimi "mądrościami" :lol:
Trzymam kciuki i życzę pomyślnego rozwoju sytuacji :papa2:
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez ewka » 27 sie 2008, o 19:02

zrozpaczona32 napisał(a):"jestem z Tobą, bo chcę, a nie muszę, ale równie dobrze dam sobie radę bez Ciebie".

:ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zrozpaczona32 » 28 sie 2008, o 07:16

Dzięki dziewczyny! :)

U mnie na razie bez zmian.
Wczoraj po pracy przyszłam później (już nie demonstrował, był w domu) i spytałam pana i władcę ;) czy zrobił obiad. Wywalił gały i stwierdził, że nic nie mówiłam wcześniej. A to trzeba mówić? Rzuciłam od niechcenia, że nic nie kupiłam, bo nie było mi po drodze i pan zamówił pizzę. :)

Wieczorem spytałam kto robi obiad dziś, a kto w piątek. Wybrał piątek. ;)

Kładąc się spać spytał czy mam plany na niedzielę, bo on chce jechać na jakieś coś gdzieś tam z kolegą. Zapytał czy też chcę jechać. Odpowiedziałam, że nie, niech sobie jadą i bawią się dobrze.

I na razie tyle.

Tak się zastanawiam, co powiedzieć, gdy on w końcu spyta kiedy wrócę do sypialni albo czy wrócę?
Jak dyplomatycznie, bez zrzędzenia ująć to, że chcę:
- przeprosin i to nie byle jakich
- obietnicy że to ostatni raz, a jeśli zdarzy się kolejny to nas nie ma
- nowych drzwi w zamian za te, które rozwalił
- sprowadzenia oglądanych filmików do poziomu okazjonalnej "rozrywki" jaka się zdarza każdemu facetowi, a nie zamiast
- szacunku i jeszcze raz szacunku!


:roll:
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez nana » 28 sie 2008, o 11:41

Dobra jesteś! Strasznie mi się podoba, że od "zrozpaczenia" przeszłaś tak szybko droge do jasnego niezwykle określenia czego chcesz! wow! nie wiem tylko, czy tyle postulatów da się wyrazić dyplomatycznie? Bo mi dyplomatycznie kojarzy się z "zaowalowaniem", a jak "zaowalujesz" taką listę, to niezły zwój ci wyjdzie:)

mi chwilowo udwawnie księżniczki i malej dziewczynki wychodzi samoistnie. kurcze na jakiś skarb chyba trafiłam. sam robi ze mnie księżniczkę!:) tylko jakoś kurcze ciągle boję się, że mu przejdzie. że mu się znudzi spełnianie życzeń księżniczki, odganianie od niej smoków (myszy, pajków, os). nie chciałabym z księzniczki zamienic się w kobiete matkująca i podsuwająca pod nos. ej, a jak nie przegapić tego momentu? kiedy on jest? czym się objawia? jak to zrobic, zeby jemu sie nie znudzila ksiezniczka? zaby nie stracil cierpliwosci i nie zaczal zaslaniac sie praca/brakiem czasu/czyms tam????
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 28 sie 2008, o 11:48

zrozpaczona32 napisał(a):Tak się zastanawiam, co powiedzieć, gdy on w końcu spyta kiedy wrócę do sypialni albo czy wrócę?
Jak dyplomatycznie, bez zrzędzenia ująć to, że chcę:
- przeprosin i to nie byle jakich
- obietnicy że to ostatni raz, a jeśli zdarzy się kolejny to nas nie ma
- nowych drzwi w zamian za te, które rozwalił
- sprowadzenia oglądanych filmików do poziomu okazjonalnej "rozrywki" jaka się zdarza każdemu facetowi, a nie zamiast
- szacunku i jeszcze raz szacunku! :roll:

A czy musisz czekać, aż zapyta? Masz przecież prawo po tej zadymie jasno i krótko (tak jak tutaj właśnie) zakomunikować, czego sobie życzysz. Jeśli ciężko powiedzieć - napisać.

Mnie też się strasznie podoba ta Twoja przemiana :kwiatek2:
Brawo jeszcze raz
:oklaski:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zrozpaczona32 » 28 sie 2008, o 13:16

nana napisał(a):Dobra jesteś! Strasznie mi się podoba, że od "zrozpaczenia" przeszłaś tak szybko droge do jasnego niezwykle określenia czego chcesz! wow! nie wiem tylko, czy tyle postulatów da się wyrazić dyplomatycznie? Bo mi dyplomatycznie kojarzy się z "zaowalowaniem", a jak "zaowalujesz" taką listę, to niezły zwój ci wyjdzie:)

mi chwilowo udwawnie księżniczki i malej dziewczynki wychodzi samoistnie. kurcze na jakiś skarb chyba trafiłam. sam robi ze mnie księżniczkę!:) tylko jakoś kurcze ciągle boję się, że mu przejdzie. że mu się znudzi spełnianie życzeń księżniczki, odganianie od niej smoków (myszy, pajków, os). nie chciałabym z księzniczki zamienic się w kobiete matkująca i podsuwająca pod nos. ej, a jak nie przegapić tego momentu? kiedy on jest? czym się objawia? jak to zrobic, zeby jemu sie nie znudzila ksiezniczka? zaby nie stracil cierpliwosci i nie zaczal zaslaniac sie praca/brakiem czasu/czyms tam????

Mnie się wydaje, że z księżniczki dobrze by było z czasem niezauważenie (dla niego) przejść w kobietę niezależną i pewną siebie. Gdzieś na jakimś forum czytałam wątek o książniczkowatości i wynikało z niego, że to się facetom w końcu nudzi. Laski dawały tam sobie rady, jak z tego stanu przejść w inny, tak by facet ciągle był zadziwiony, ciągle ciut niepewny i ciągle się starał. :)

Jak się przechodzi w mamusię? Cholera, bardzo szybko. Nawet nie wiesz kiedy i już dwiema rękami głaszczesz, dwiema następnymi gotujesz, dwiema kolejnymi sprzątasz, a nogi w tym czasie pędzą po zakupy. :roll: A gdzie mózg? Mózg śpi. Budzi go dopiero niezły kopniak.

Mój miły pan obudził mnie właśnie tym kopem. Pozwoliłam mu na dużo, a on sobie skrzętnie z tego korzystał. Wybaczyłam zdradę i zagnał mnie w kozi róg, ustawił w kącie i przegina dalej.

Teraz mi się przypomina jak ładnie ze mną grał.
"nie, te buty nie, te są brzydkie", "kup sobie te spodnie, te są fajne", "nie, te kozaki za płaskie, kup na obcasie", "ten cień mi się nie podoba, nie maluj się nim" Osz do jasnej cholery! Nigdy więcej. Gdy mi następnym razem zwróci na coś uwagę, powiem mu, że książka skarg i zażaleń w tej chwili nie jest czynna. Przy kolejnych zakupach grzecznie odpowiem "a mnie się podoba" i czym prędzej pognam do kasy.

Faceci naprawdę lubią zołzy. Powinnam się zorientować, gdy nazwał mnie tak jeden znajomy. Facet gania za mną już dziewięć lat! Jestem dla niego, gdy coś chce tylko wtedy, gdy mi to pasuje. Jest na każde moje zawołanie, zrobi dla mnie co zechcę. Za jeden uśmiech pogna na koniec świata. I ciągle mi mówi jaka jestem piękna albo rzuca teksty w stylu: "co ty ze mną zrobiłaś?" albo "czemu ja jestem za tobą taki głupi?". :)

Dziś mam w planie ubrać się w krótką spódniczkę i wyjść na parę godzinek mówiąc memu kochanemu milusie papatki. ;)

ewka napisał(a):A czy musisz czekać, aż zapyta? Masz przecież prawo po tej zadymie jasno i krótko (tak jak tutaj właśnie) zakomunikować, czego sobie życzysz. Jeśli ciężko powiedzieć - napisać.

Mnie też się strasznie podoba ta Twoja przemiana :kwiatek2:
Brawo jeszcze raz
:oklaski:

Wolę nie komunikować sama, żeby od razu nie przyjął tego jako ciągu dalszego dyskusji na ten sam temat. A tematu już nie chcę.

Wymyśliłam, że powiem mu coś w stylu:
Kochanie, wrócę do sypialni kiedy będę wiedziała, że wracam do partnera i kochanka, a nie do brata czy kolegi. Przekraczałeś ładnie jedną moją granicę po drugiej, a ja Ci na to pozwoliłam. W zasadzie to jestem Ci wdzięczna, odbiłeś mnie od dna, obudziłam się i odzyskałam poczucie godności. Oczekuję od Ciebie partnerstwa i szacunku. Jestem z Tobą bo chcę, a nie bo muszę. Nie będę więcej akceptować takiego zachowania jak ostatnio. To był ostatni raz. Jeśli jeszcze kiedyś tak się zachowasz będzie to dla mnie znak, że podjąłeś decyzję, że nie chcesz być ze mną i na tym poprzestaniemy.

Oczywiście luźny tekst, wymagający przemyśleń i modyfikacji.

Za słowa dodające otuchy bardzo dziękuję. :cmok: za wsparcie!

Ps. Dziś do mnie dotarło, że robiłam straszne głupoty. Obdarzałam go czułością, gdy na to nie zasłużył. Potrafiłam co obcałowywać, gdy siedział przed komputerem, obejmować gdy obok przechodził, towarzyszyć mu w łazience, gdy siedział w wannie. :oops: I przede wszystkim nagradzałam go za złe zachowanie! Zrobił coś głupiego? Nic to, dobry obiadek, kawka, kanapki do pracy, chociaż jeszcze dziś się nie odezwał, ciasto upiekłam jakie lubi, choć coś durnego palnął, ubrałam haleczkę bo wymyślił, że nie sypiamy ze sobą przez moją wyciągniętą nocną koszulkę. :oops: No pajac, po prostu pajac do kwadratu ze mnie!
Przed godziną przypomniało mi się jak mi kiedyś przy koledze powiedział: "fuj, ale śmierdzisz, wyrzuć te perfumy". A ja do tego kolegi powiedziałam: "ładnie mówi do mnie mój chłopak, prawda?" zamiast mu odpalić, że lubię sobie tak śmierdzieć i będę, a poza tym wszystkim znanym mi facetom się podoba. :evil:
Przerabiał mnie, strofował, dopasowywał do swojego widzimisię, aż w końcu każde inne coś zaczęło mu się tak bardzo niepodobać, że gotów jest rozwalić pokój ze złości, bo się odważyłam coś powiedzieć albo zrobić inaczej.
A dupa, będzie po mojemu! :evil:
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez ewka » 28 sie 2008, o 13:33

zrozpaczona32 napisał(a):Kochanie, wrócę do sypialni...

Rozumiem... poprosi o powrót, dając Ci "przy okazji" okazję, by się wypowiedzieć i byś nie musiała "męczyć kaczora". No słusznie :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 28 sie 2008, o 14:23

Czytam i podziwiam...
Nie mam nic do dodania- trzymam kciuki, zeby się powiodło, zeby było dobrze...
I chyba będzie dobrze, prawda?
:)
Musi być...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez zrozpaczona32 » 31 sie 2008, o 11:01

Nie wiem czy musi być dobrze, ani czy będzie. Raczej nie, ale i tak warto chyba pomyśleć o sobie. Co będzie to będzie.

Tymczasem mieliśmy burzę w czwartek. Oczywiście przypłaciłam ją rozstrojeniem nerwowym i nocnym wiszeniem nad sedesem. W piątek ochłonęłam i jakoś mi lżej.
Im więcej pasywnej postawy, im więcej agresji, kłamstwa i obrzucania mnie winą, tym mniej we mnie chęci, by coś naprawiać. Może to i jest jakaś metoda, może to dobrze, bo jak przyjdzie co do czego nie będzie tak bolało.

Nasza czwartkowa "rozmowa" skończyła się tym, że przedstawiłam swoje stanowisko, oznajmiłam, że nie pozwolę się tak traktować, że chcę sprzedać to mieszkanie i się podzielić. Wybałuszył na mnie oczy i stwierdził, że on się nie zgadza (nie wiem tylko dlaczego).

W piątek zachowywał się po koleżeńsku, przygotował obiad (kupne krokiety, ale przygotował, a ja to przyjęłam jak rzecz całkiem normalną), a wieczorem (chyba wystraszyły go moje plany, tak to odczułam) przeprosił mnie za to co robił i mówił. Nie skomentowałam, nadal mieszkam w drugim pokoju i nie komentuję już niczego.
Albo zajarzy, że musi wszystko wyjaśnić, wyartykułować i wysilić się na przebłaganie mnie, albo będzie jak jest.
Mnie już chyba wszystko jedno. Jeśli się mocno postara, będzie o czym mówić. Jeśli nie, odzyskam wolność i spokój, bo teraz to już nie kiwnę nawet palcem.

Pozdrawiam dziewczyny.
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez Madzia » 31 sie 2008, o 11:33

Bardzo mądra z Ciebie kobietka. Pozdrawiam.
Madzia
 

Postprzez nana » 1 wrz 2008, o 12:21

a tak ci dobrze szlo:((( serio!

hymm... juz nawet wierzylam, ze ja sie naucze przejsc od ksiezniczki (chwilowej i samoczynnej, a nie wrodzonej!) do kobiety niezależnej i że wciąż będę atrakcyjna dla mojego aktualnego...hymm.. chłopaka... a gdzie mi do ciebie... :(

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez zrozpaczona32 » 1 wrz 2008, o 12:29

Nana - Tobie pójdzie lepiej niż mnie, bo Twój facet inny od mojego.

Wczoraj złapał mnie potworny ból brzucha. Dziś cały dzień szukam ginekologa z USG, po pracy pędzę (tzn. dowlokę się, bo mam problem chodzić) do niego z nadzieją, że mnie przyjmie.

Tymczasem mój miły chłopak dziś nawet nie spytał jak się czuję, od rana nie odezwał się nawet słowem.
Jeśli to nie jest z jego strony zwyczajna głupota tzn. że mnie olewa sikiem prostym. :roll:
Nawet mi do głowy nie przyszło, że może być takim gnojem. Przepraszam za słowo, ale jestem wściekła.
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez nana » 1 wrz 2008, o 12:44

masz racje, mój jest inny, bo jak mialam podobne bóle jak ty i podobny problem, to on mnie wozil po lekarzach...

ale tez jest inny... bo... oj, ten moj facet to jest strasznie taki "błyskotliwy". nie wiem jak to opisac. lubi byc w centrum uwagi i panem sytuacji (ma w sobie wszystkie cechy, ktore pomagaja to osiaganac). ja przy nim wydaje sie taka zwyczajna i szara, ze nie wroze sobie, zeby potrafila zbyt dlugo utrzymac jego uwage na sobie. to skomplikowane i nie chce ci zabierac wątku.

wracając do twojej sytuacji, to... serio świetnie ci szło. mam nadzieję, że czwartkowa awantura to tylko taki "bączek śmierdzący" i że wrócisz na właściwą drogę postępowania z twoim facetem i zaczniesz odnosić ponownie sukcesy. może on zczaił, że nie jest już panem sytuacji i chciał "siłą" (awanturą) odzyskać pozycję?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 202 gości