nana napisał(a):Dobra jesteś! Strasznie mi się podoba, że od "zrozpaczenia" przeszłaś tak szybko droge do jasnego niezwykle określenia czego chcesz! wow! nie wiem tylko, czy tyle postulatów da się wyrazić dyplomatycznie? Bo mi dyplomatycznie kojarzy się z "zaowalowaniem", a jak "zaowalujesz" taką listę, to niezły zwój ci wyjdzie:)
mi chwilowo udwawnie księżniczki i malej dziewczynki wychodzi samoistnie. kurcze na jakiś skarb chyba trafiłam. sam robi ze mnie księżniczkę!:) tylko jakoś kurcze ciągle boję się, że mu przejdzie. że mu się znudzi spełnianie życzeń księżniczki, odganianie od niej smoków (myszy, pajków, os). nie chciałabym z księzniczki zamienic się w kobiete matkująca i podsuwająca pod nos. ej, a jak nie przegapić tego momentu? kiedy on jest? czym się objawia? jak to zrobic, zeby jemu sie nie znudzila ksiezniczka? zaby nie stracil cierpliwosci i nie zaczal zaslaniac sie praca/brakiem czasu/czyms tam????
Mnie się wydaje, że z księżniczki dobrze by było z czasem niezauważenie (dla niego) przejść w kobietę niezależną i pewną siebie. Gdzieś na jakimś forum czytałam wątek o książniczkowatości i wynikało z niego, że to się facetom w końcu nudzi. Laski dawały tam sobie rady, jak z tego stanu przejść w inny, tak by facet ciągle był zadziwiony, ciągle ciut niepewny i ciągle się starał.
Jak się przechodzi w mamusię? Cholera, bardzo szybko. Nawet nie wiesz kiedy i już dwiema rękami głaszczesz, dwiema następnymi gotujesz, dwiema kolejnymi sprzątasz, a nogi w tym czasie pędzą po zakupy.
A gdzie mózg? Mózg śpi. Budzi go dopiero niezły kopniak.
Mój miły pan obudził mnie właśnie tym kopem. Pozwoliłam mu na dużo, a on sobie skrzętnie z tego korzystał. Wybaczyłam zdradę i zagnał mnie w kozi róg, ustawił w kącie i przegina dalej.
Teraz mi się przypomina jak ładnie ze mną grał.
"nie, te buty nie, te są brzydkie", "kup sobie te spodnie, te są fajne", "nie, te kozaki za płaskie, kup na obcasie", "ten cień mi się nie podoba, nie maluj się nim" Osz do jasnej cholery! Nigdy więcej. Gdy mi następnym razem zwróci na coś uwagę, powiem mu, że książka skarg i zażaleń w tej chwili nie jest czynna. Przy kolejnych zakupach grzecznie odpowiem "a mnie się podoba" i czym prędzej pognam do kasy.
Faceci naprawdę lubią zołzy. Powinnam się zorientować, gdy nazwał mnie tak jeden znajomy. Facet gania za mną już dziewięć lat! Jestem dla niego, gdy coś chce tylko wtedy, gdy mi to pasuje. Jest na każde moje zawołanie, zrobi dla mnie co zechcę. Za jeden uśmiech pogna na koniec świata. I ciągle mi mówi jaka jestem piękna albo rzuca teksty w stylu: "co ty ze mną zrobiłaś?" albo "czemu ja jestem za tobą taki głupi?".
Dziś mam w planie ubrać się w krótką spódniczkę i wyjść na parę godzinek mówiąc memu kochanemu milusie papatki.
ewka napisał(a):A czy musisz czekać, aż zapyta? Masz przecież prawo po tej zadymie jasno i krótko (tak jak tutaj właśnie) zakomunikować, czego sobie życzysz. Jeśli ciężko powiedzieć - napisać.
Mnie też się strasznie podoba ta Twoja przemiana
Brawo jeszcze raz
Wolę nie komunikować sama, żeby od razu nie przyjął tego jako ciągu dalszego dyskusji na ten sam temat. A tematu już nie chcę.
Wymyśliłam, że powiem mu coś w stylu:
Kochanie, wrócę do sypialni kiedy będę wiedziała, że wracam do partnera i kochanka, a nie do brata czy kolegi. Przekraczałeś ładnie jedną moją granicę po drugiej, a ja Ci na to pozwoliłam. W zasadzie to jestem Ci wdzięczna, odbiłeś mnie od dna, obudziłam się i odzyskałam poczucie godności. Oczekuję od Ciebie partnerstwa i szacunku. Jestem z Tobą bo chcę, a nie bo muszę. Nie będę więcej akceptować takiego zachowania jak ostatnio. To był ostatni raz. Jeśli jeszcze kiedyś tak się zachowasz będzie to dla mnie znak, że podjąłeś decyzję, że nie chcesz być ze mną i na tym poprzestaniemy.
Oczywiście luźny tekst, wymagający przemyśleń i modyfikacji.
Za słowa dodające otuchy bardzo dziękuję.
za wsparcie!
Ps. Dziś do mnie dotarło, że robiłam straszne głupoty. Obdarzałam go czułością, gdy na to nie zasłużył. Potrafiłam co obcałowywać, gdy siedział przed komputerem, obejmować gdy obok przechodził, towarzyszyć mu w łazience, gdy siedział w wannie.
I przede wszystkim nagradzałam go za złe zachowanie! Zrobił coś głupiego? Nic to, dobry obiadek, kawka, kanapki do pracy, chociaż jeszcze dziś się nie odezwał, ciasto upiekłam jakie lubi, choć coś durnego palnął, ubrałam haleczkę bo wymyślił, że nie sypiamy ze sobą przez moją wyciągniętą nocną koszulkę.
No pajac, po prostu pajac do kwadratu ze mnie!
Przed godziną przypomniało mi się jak mi kiedyś przy koledze powiedział: "fuj, ale śmierdzisz, wyrzuć te perfumy". A ja do tego kolegi powiedziałam: "ładnie mówi do mnie mój chłopak, prawda?" zamiast mu odpalić, że lubię sobie tak śmierdzieć i będę, a poza tym wszystkim znanym mi facetom się podoba.
Przerabiał mnie, strofował, dopasowywał do swojego widzimisię, aż w końcu każde inne coś zaczęło mu się tak bardzo niepodobać, że gotów jest rozwalić pokój ze złości, bo się odważyłam coś powiedzieć albo zrobić inaczej.
A dupa, będzie po mojemu!