Dzękuję Wam za wsparcie naprawdę
.
Jemu nic nie przeszkadza w terapii. Doprowadzały go do szału moje wcześniejsze schizy, o których pisałam i odebrał mnie źle wtedy w nocy. On ma po prostu takie zdanie, że lepiej coś zlać niż się nad tym użalać. Wydaje mi się, że nie miał z tym nic wspólnego nigdy, to skąd ma wiedzieć. Przyznacie mi tu chyba treochę racji. On sam nie kazał mi wybierać. Ja tak się poczułam.
Wczoraj w nocy nie miało to nic wspólnego z tym ale on to tak odebrał. Dla niego nie były już to dwie różne sprawy, tylko jedno i to samo. Dlatego się zdenerwował. Rozmawiałam z nim i wytłumaczyłam mU. Powiedział, że się był zły, bo nie powiedziałam mu od razu o co chodzi. Ja po prostu nie potrafiłam, zablokowałam się, było mi wstyd tego co poczułam i bałam się, że nie zrozumie.
Nie zrozumncie mnie źle. Ja nie chcę go oczerniać, tylko naprawić to co zepsułam swoimi problemami.
Był wyrozumiały, ciepły i cierpliwy. W czoraj po raz kolejny powiedział mi, że cierpliwość wyczerpałam. Wytłumaczyłam, że to nie miało nic wspólnego z tamtą sprawą, że to było zupełnie co innego. Myślę, że doszliśmy do porozumienia przynajmniej w tej kwestii. Mam taką nadzieję.
A propo psychotekstu, to wczoraj widział, że piszę i powiedziałam, że będę pisać. Spytał dlaczego. Powiedziałam, że mi to pomaga. Nie robił problemów.
Wygląda na to, że sama tą sytuację i jego podejście sprowokowałam co?