Jeszcze nie wiem jak wprowadzić myśl w czyn, na razie zajmę się sobą, a on niech się zastanawia.
Wczoraj dotarłam do domu przed 22-gą. O 20-ej do mnie pisał, ale specjalnie zostawiłam tel. w domu. Musiał być mocno zaskoczony po powrocie. A jeszcze mocniej był zaskoczony, że wróciłam i znowu na chwilę wyleciałam.
Zaraz w drzwiach pytał mnie gdzie byłam, po co wychodziłam, czy coś kupiłam itd. Pokazałam mu kupiony obrazek, a on zaraz znalazł dla niego miejsce (a dwa lata proszę o naprawienie klamki!). Potem poszłam robić (sobie!) herbatę, a on przyszedł za mną do kuchni i nadawał, że coś zrobił w aucie, że paczka przyszła z czymś tam. Potem jeszcze mocniej mnie zaskoczył, bo sprawdził w gazecie co jest w tv (zwykle pada hasło: sprawdź co leci w tv) i przyszedł do dużego pokoju (gdzie byłam) oglądać, choć zawsze marudzi, że lepiej się ogląda w sypialni i już od dawna nie oglądaliśmy filmu w dużym pokoju. Tymczasem ja się zwinęłam i poszłam do wanienki. Tam czytałam sobie książkę przez godzinę, po czym położyłam się spać. Grzecznie ściszył tv, doczekał do reklamy, powiedział dobranoc i wyniósł się do siebie.
Widać prawdą jest co mówi mój kolega, że nie goni się autobusu, w którym już się siedzi. No to ja teraz sobie pouciekam, a on niech duma. Co będzie dalej nie wiem. Może kiedyś przyjdzie taki dzień, że obudzę się rano i stwierdzę, że tak jest mi dobrze, a on mi do niczego nie jest potrzebny. A może on kiedyś wpadnie na to, że ja jestem potrzebna jemu - tak dla odmiany. Zobaczymy. Nic na siłę.
Niestety ja muszę mieć pewność i żadnych wątpliwości, inaczej odejść nie umiem. Taka chora natura.
Jeśli macie jakieś rady i sugestie, będę mocno wdzięczna. Pozdrawiam.
SSmutna napisał(a):Kochana, jeśli jest tak jak piszesz z tym matkowaniem, to trudno będzie Ci teraz cokolwiek zmienić. Niestety czlowiek niechętnie rezygnuje z wygody i Twój partner też zapewne niechętnie będzie przyjmował zmiany. Wiem coś o tym, bo popełniłam podobny błąd. Jego naprawa zajęła mi lata pracy, bo żeby nie natrafić na czynny opór wprowadzałam te zmiany powoli, kolejno i łagodnie.
Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz swój sposób na uzdrowienie Waszego związku.
Powodzenia!
Możesz się ze mną nimi podzielić? Tzn. tymi zmianami? Od czego zaczęłaś i jaką drogą poszłaś. I co on na to?
Domyślam się, że mój będzie się buntował na pewne sprawy, ale mam tyle dobrze, że np. jeśli chodzi o wyjścia z domu to nie ma problemu, ja oznajmiam, że wychodzę, on zwykle pyta gdzie i tyle. Po powrocie zwykle ma mi sporo (bzdur ) do opowiedzenia. Jeszcze nie pozwoliłam się do końca uwiązać.
Natomiast nie bardzo wiem jak rozwiązać temat obiadków i zmywania. Czy mam być całkiem samowystarczalna, czy jednak zlecić mu jakieś zadania. Boję się, że jak wszystko będę sama, to on to przyjmie i tak mu będzie wygodnie. Z drugiej strony, jeśli będę miała życzenia czy żądania, może uznać że jest jak wcześniej i łaskawie będzie odchodził od kompa pół godziny żeby np. obrać ziemniaki, a mnie krew jasna zaleje.