Nie daję rady... Pogubiłam się...

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 19 sie 2008, o 07:46

kasiorek43 napisał(a):Przecież nie każdy facet to szuja chyba nie?

Oczywiście, że nie każdy!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 26 sie 2008, o 10:04

---------- 07:07 26.08.2008 ----------

Dziś w nocy zawiodłam się.
Nie wiem co się ze mną stało. Przypomniało mi się coś. Poczułam się nagle tak jak kiedyś jak byłam mała. Czułam się zdana sama na siebie i bałam się tego. Przypomniało mi się parę rzeczy, które mówił i uświadomił mi mój lekarz. Tak samo jak wtedy potrzebowałam, żeby ktoś mnie przytulił. Rozpłakałam się i nie mogłam tego pohamować.
Spaliśmy dziś u mnie. On szedł dziś do pracy i dlatego położyliśmy się po 21.
Spytał o co chodzi ale powiedział, że się nad sobą użalam i wymyślam. Zasnął... Stał się dla mnie taką samą osobą jak rodzice wtedy. Tak jak parę lat temu ktoś tak dla mnie ważny poszedł spać, kiedy ja płakałam. Był całkiem zimny i zachowywał się jakby go to w ogóle nie ruszało.
Myślałam, że jakby co, to on chociaż mnie przytuli tak jak wtedy, kiedy byłam zmuszona powiedzieć mu, że ojciec pije i jechać po niego na dyskotekę...
Nigdy nie zapomnę jak wtedy mnie przytulił, jak do mnie mówił i w jaki sposób dotykał. Był dla mnie inną osobą niż wszystkie. Mówił, że nie rozumie rodziców, jak mogli nie widzieć... on sam też przegapił. Jeszcze miał pretensje, że nie może się wyspać i ja mam go gdzieś. Powiedział, że jestem z siebie zadowolona, bo nie daję mu spać. Tak jakbym robiła to specjalnie. Potrzebowałam go, naprawdę potrzebowałam...

Później się przebudził i powiedziałam mu, że mnie zawiódł, i że nie rozumiem jak może być taki zimny. Powiedział, że się przyzwyczaił do tego typu akcji, tylko to nie była akcja. Nie kłóciłam się z nim, nic się nie stało. Czułam się potwornie, na pół czymś przerażona i po prostu go potrzebowałam. Powiedział, że jego cierpliwość się skończyła, bo sama ją wyczerpałam. Ja wiem i wcale nie dziwię mu się ale rozmawialiśmy i myślałam, że ten etap mamy już za sobą. Ja naprawdę go skończyłam - te kłótnie i schizy...
Cały czas się dla niego staram. Robię mu obiady, choć nie muszę przecież. To nie wypominanie jakby powiedział. Chciałam, żeby zauważył parę rzeczy a nie w kółko powtarzał, że mam go gdzieś... tak jak dziś w nocy.

Powiedzcie czy za dużo od niego oczekiwałam? Czy to było zbyt wiele?

Pojechał do pracy. Nawet nie wstałam go odprowadzić, nie zrobiłam herbaty. Nie widziałam sensu. Nie wiem czemu ale chciałam pokazać mu jak to jest kiedy faktycznie mam go gdzieś.
Liczyłam na wzajemność z jego strony. Liczyłam na wsparcie, na te minimum, które powinien mi dać.
Może cierpliwość wyczerpałam ale nie potrafiłabym obrócić się i zasnąć, kiedy osoba, którą kocham płacze i męczy się z jakiegoś powodu. Miałabym w nosie czy się wyśpię czy nie? A może on już nie kocha?

Co ja mam robić? Napisać mu w smsie jak podle się czułam? Nie będę potrafiła m u tego nigdy powiedzieć wprost i jego podejście mi też to uniemożliwi...

Wiem, że sama wszystko popsułam i widzę, że nie mam już na nic szansy...

---------- 10:04 ----------



Tak sobie pomyślałam, że dam spokój z terapią. Nie chcę się z nim kłócić. Czuję się jak wariatka w jego oczach.
Dziś już ok. Wypłakałam się w nocy i zeszło to ze mnie. Chciałam tylko się wypłakać. Nic więcej. To nie było użalanie się naprawdę...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 26 sie 2008, o 12:47

kasiorek43 napisał(a):Tak sobie pomyślałam, że dam spokój z terapią.

A dlaczego??? Wydaje mi się, że to nie jest dobry pomysł :nie:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 26 sie 2008, o 12:55

Dlatego, że gdyby nie terapia. Nic bym sobie nie przypomniała i nie było by sprawy.
Nie pierwszy raz coś się ze mną dzieje i odsunęłam od siebie jedyną osobę, która w ogóle się mną interesowała. Nie mam z kim pogadać czy ja zawiniłam dzisiaj?
Nie jestem już dla nikogo ważna...
Księżycowa
 

Postprzez Abssinth » 26 sie 2008, o 13:38

kasiorku.... gdzies tu byl bardzo dobry watek na temat efektow terapii - z tego, co pamietam, glowna linia calego watku jest to, ze czasem trzeba sie przedrzec przez oklady niezlego blota, zeby dotrzec do samego siebie i do normalnosci...

to, ze Twoj chlopak zachowuje sie w taki sposob, NIE JEST TWOJA WINA. normalny, kochajacy czlowiek przytulilby Cie i wspieral w momencie, kiedy go potrzebujesz.

Ty potrzebujesz terapii. Dzieki terapii m. in. zaczynasz rozumiec, ze kogos mozesz tak naprawde potrzebowac...i to, co sie dzieje, pokazuje Ci, ze Twoj zwiazek nie jest dobrym zwiazkiem...niedlugo zaczniesz (moze juz zaczynasz) dostrzegac, ze zaslugujesz tak naprawde na duzo wiecej niz dostajesz od swojego chlopaka...ze zaslugujesz na dostrzezenie swojej osoby, akceptacje, pomoc, kiedy jej potrzebujesz...

pomysl, co Ty bys zrobila na miejscu Twojego chlopaka, gdyby role byly odwrocone - czy tez bys tak postapila, odwrocila sie plecami do kochanej osoby, gdybys wiedziala, ze ta osoba potrzebuje Cie wlasnie teraz, i to w tym momencie wlasnie najbardziej?

wiem, ze sa tutaj osoby, ktore przeszly terapie, i one beda Ci w stanie bardziej teraz pomoc...z mojej strony tylko to - nie przerywaj terapii, jesli nic nie zmienisz w sobie, nic nie zmieni sie w Twoim zyciu (a raczej moze zmienic sie na gorsze). Zaslugujesz na dobre i godne zycie i terapia jest w stanie Ci to pokazac.

miauk i przytulka
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 26 sie 2008, o 13:48

Ja myślę Kasiorku, że to nie jest tak... nie przypomniałabyś sobie i byłoby pozornie, że tego nie ma - ale tylko pozornie. I podgryzałoby Cię nie wiadomo jak długo i jak mocno, a nie wiedziałabyś, co się dzieje. I myślisz, że tak byłoby lepiej?
Nie jestem już dla nikogo ważna...

Jesteś jesteś... dla mnie i dla nas tutaj wszystkich :serce2: I może też dla innych, których nie dostrzegasz. I dla swojego chłopaka przede wszystkim!!! :serce: , choć może było mu to trudno okazać w momencie, w którym tego oczekiwałaś. Tak czasami jest.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 26 sie 2008, o 14:28

Dziękuję Wam za wsparcie. Oszalałabym chyba sama...
Nigdy jakoś nie byłam ważna dla nikogo Moje problemy nie miały znaczenia i były głupotami...
Nie chcę się użalać ale czułabym się silniejsza gdybym wiedziała, że mogę na nim polegać...
Nie wiem już czy powinnam czegokolwiek od niego oczekiwać. Poniekąd mu się nie dziwię. Może miał taki odruch z przyzwyczajenia. I to jest moja wina, bo waliłam w niego jak we worek treningowy. Może po prostu nie rozróżnił sytuacji??
Nie robię z niego jakiegoś potwora, bo wiem, że sama na to wszystko zapracowałam i wyczerpałam granice jego cierpliwości a były duże.
Ja wiem, że bym siedziała przy nim nawet do rana, tylko nie wiem jak zachowałabym się gdyby to on wyczerpał granice mojej cierpliwości. Jedno co mogę powiedzieć na pewno to to, że bardzo go kocham. Z resztą każdy jest tylko człowiekiem i ma różne podejście do tego typu spraw.

I chciałam jeszcze powiedzieć, że dał z siebie bardzo dużo.
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 26 sie 2008, o 18:15

kasiorek43 napisał(a):Ja wiem, że bym siedziała przy nim nawet do rana, tylko nie wiem jak zachowałabym się gdyby to on wyczerpał granice mojej cierpliwości.

Bardzo ładne zdanie, Kasiorku. I nie rezygnuj, proszę, z terapii. Bardzo proszę :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 26 sie 2008, o 19:28

Ja nie chcę z terapii rezygnować ale nie chcę też rozwalić czegoś i stracić osobę, na której mi zależy. Powiedziałam mu o mojej decyzji i poparł mnie. Trochę się jestem zaskoczona ale widocznie ma już dość i nie ma się co dziwić. Mam tylko problem, bo wiem, że potrzebuję terapii i wiem, że bardzo go kocham i nie wybiorę terapii jeżeli nie uda mi się tego jakoś wyjaśnić. Wie, że tutaj piszę i nie popiera tego. Ja go rozumiem mimo wszystko. Może nie być zadowolony, że tu piszę ale ja muszę jakoś sobie radzić...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 26 sie 2008, o 21:38

kasiorek43 napisał(a):Ja nie chcę z terapii rezygnować ale nie chcę też rozwalić czegoś i stracić osobę, na której mi zależy.

A na sobie samej Ci nie zależy??? A wiesz może, co mu przeszkadza w tej Twojej terapii? Bo nie rozumiem... czujesz taką potrzebę, chcesz i tylko Twoja jest decyzja, czy ją ciągnąć dalej, czy też nie. TYLKO TWOJA i zupełnie niezależna od nikogo i niczego... o ile Kasiorku jesteś w stanie poczuć choć odrobinę swojej niezależności. Tutaj Cię nie rozumiem, szczerze przyznam.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 27 sie 2008, o 11:00

hmm

terapia albo facet, wybor nalezy do Ciebie? nie podoba mu sie, ze piszesz na Psychotekscie?

znaczy, nie podoba mu sie, ze chcesz sobie pomoc, przepracowac problem, stac sie lepsza osoba....nie dociera do niego, ze terapia czasem powoduje wyciagniecie na swiatlo dzienne problemow tak, zeby mozna sie bylo z nimi uporac raz na zawsze zamiast chowac i udawac ze ich nie ma?


....cos mi tu straszliwie smierdzi. straszliwie.

przytulam, Kasiorku...
a.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Księżycowa » 27 sie 2008, o 13:03

Dzękuję Wam za wsparcie naprawdę :) .

Jemu nic nie przeszkadza w terapii. Doprowadzały go do szału moje wcześniejsze schizy, o których pisałam i odebrał mnie źle wtedy w nocy. On ma po prostu takie zdanie, że lepiej coś zlać niż się nad tym użalać. Wydaje mi się, że nie miał z tym nic wspólnego nigdy, to skąd ma wiedzieć. Przyznacie mi tu chyba treochę racji. On sam nie kazał mi wybierać. Ja tak się poczułam.
Wczoraj w nocy nie miało to nic wspólnego z tym ale on to tak odebrał. Dla niego nie były już to dwie różne sprawy, tylko jedno i to samo. Dlatego się zdenerwował. Rozmawiałam z nim i wytłumaczyłam mU. Powiedział, że się był zły, bo nie powiedziałam mu od razu o co chodzi. Ja po prostu nie potrafiłam, zablokowałam się, było mi wstyd tego co poczułam i bałam się, że nie zrozumie.
Nie zrozumncie mnie źle. Ja nie chcę go oczerniać, tylko naprawić to co zepsułam swoimi problemami.
Był wyrozumiały, ciepły i cierpliwy. W czoraj po raz kolejny powiedział mi, że cierpliwość wyczerpałam. Wytłumaczyłam, że to nie miało nic wspólnego z tamtą sprawą, że to było zupełnie co innego. Myślę, że doszliśmy do porozumienia przynajmniej w tej kwestii. Mam taką nadzieję.

A propo psychotekstu, to wczoraj widział, że piszę i powiedziałam, że będę pisać. Spytał dlaczego. Powiedziałam, że mi to pomaga. Nie robił problemów.
Wygląda na to, że sama tą sytuację i jego podejście sprowokowałam co?
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 27 sie 2008, o 19:00

kasiorek43 napisał(a):Myślę, że doszliśmy do porozumienia przynajmniej w tej kwestii. Mam taką nadzieję.

No to super;) Terapię OCZYWIŚCIE kontynuujesz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 28 sie 2008, o 07:35

Tak kontynuuję. Rozmawiałam z lekarzem o sytuacji ale nie rezygnuję. Wygląda na to, że jego decyzja była pod wpływem impulsu... Pytał co lekarz mówił i było ok.
Wczoraj na terapii uświadomiłam sobie, że sama robię sobie krzywdę. Sama siebie nie chcę i zamiast to uczucie przepędzić - akceptuję je. Przy okazji krzywdząc ludzi ważnych dla mnie. Tak sobie wczoraj pomyślałam, że chcę być lepsza a nie żyć w taki sposób. Boję się tylko, że nie dam rady, kiedy będzie gorzej... Przecież już myślałam, że lepiej, żeby w ogóle mnie nie było, czułam się tak.

Mam jeszcze takie drobne pytanie. Nie dotyczy za bardzo tematu forum ale chyba nic się nie stanie... :wink: .
Mam taką książkę ,, Możesz uzdrowić swoje życie". Nie wiem czy ktoś z was kojarzy. I w niej pisze, że wszystkie choroby odpowiadają jakby naszym chorobą psychicznym, i że sami możemy się ich pozbyć, tylko trzeba się psychicznie wyleczyć. Jest nawet opisana lista z każdą chorobą.
Co o tym myślicie? Może nie będę musiała wycinać migdałków :? .
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 28 sie 2008, o 08:55

kasiorek43 napisał(a):Tak sobie wczoraj pomyślałam, że chcę być lepsza a nie żyć w taki sposób.

No i pięknie pomyślałaś! Takie zmiany potrzebują czasu, wytrwałości i cierpliwości... to nie gotowanie wody w czajniku - pstryk i już.

kasiorek43 napisał(a):Boję się tylko, że nie dam rady, kiedy będzie gorzej...

Ale będziesz silniejsza, bo każdy dzień w budowaniu siebie się liczy. I każdy wzmacnia. I kiedy już to "gorzej" nadejdzie, to nie będzie "czarna dupa", jak mówi Zrozpaczona - a zwyczajny dołek, który trzeba przeczekać.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 275 gości

cron