tak bardzo nie chce sie poddac, a nie wiem juz co robic!

Problemy z partnerami.

tak bardzo nie chce sie poddac, a nie wiem juz co robic!

Postprzez joanna_a1 » 26 sie 2008, o 17:45

hmmm...
W grudniu bedzie dwa lata, jak jestem z moim facetem. Po roku znajomosci wyszlam, za niego za maz! Staralismy sie o dziecko i jestem w 3mc ciazy!
Poczatek naszej znajomosci to byla wieczna impreza! Imprezowalismy pilismy i bylo milo! Potem wyjechalismy do anglii, i nasz styl zycia za duzo sie nie zmienil! Wciaz sporo pilismy, wydawalismy ogromne sumy na alkochol. Ja nie moglam znalezc pracy, a moj maz nie mogl zadnej dluzej utrzymac ze wzgledu na tryb zycia jaki prowadziismy. Gdy zaczelo nam braknac pieniedzy na jedzenie i nie bylo juz od kogo pozyczyc, we mnie zaczelo sie cos zmieniac! Nie chcialam juz tak dluzej, 4 mc imprezy zdecydowanie wystarczylo! Zdecydowalismy sie wyjechac do Irlandii, ja znalazlam prace w przeciagu 3 dni, moj maz w przeciagu jednego. Wydawalo sie, ze juz bedzie dobrze, tylko, ze on wciaz nie przestawal pic.

Po trzech miesiacach pobytu w IE, moje kochanie musialo pojechac do USA, do taty ktory mial ciezki wypadek motocyklowy i nie wiadomo bylo czy przezyje. Z Ie do USA wylecial w przeciagu 12 godzin, ja w tym czasie wrocilam do PL, zeby wystarac sie o wize. To byl cholernie ciezki okres dla mnie ( zakladam ze dla niego rowniez) , w zyciu za nikim tak nie tesknilam i nie wylalam tyle lez. Bylo ciezko finansowo, wiedzialam ze on wciaz pije, a ja nie mialam za co zaplaciz za wize do USA. Po 3 mc pobytu w usa moje kochanie mialo operacje na kregoslup i to bylo jego wytlumaczenia dlaczego nie mogl mi pomoc finansowo, nie wazne ze mial 3 mc na odlozenie glupiego tysiaca dolarow. Ja w PL pracowalam dorywczo i za duzo pieniazkow nie zarabiala, a na pomoc rodzicow ciezko bylo liczyc. W koncu z pomoca rodziny udalo mi sie poleciec du USA, po 4mc rozlaki. Spotkalismy sie w kalifornii, bylo milo tylko ze on wciaz pil. ja nie moglam tam legalnie pracowac, wiec w 100 % bylam od niego uzalezniona. po szybkim slubie i paru miesiacach spedzonych u jego mamy na moja prosbe wrocilismy do euroy, gdzie chociaz moge legalnie pracowac i nie jestem od nikogo uzalezniona. Pierwsze 3 mc w europie znowuz byly ciezki bo moj maz wciaz nie mogl utrzymac zadnej pracy przez dluzej, a mnie samej ciezko bylo nas utrzyma, kilka miesiecy temu mial kolejna operacje na kregoslup i od tego momentu nie pracuje chociaz z powidzeniem moglby juz wrocic do pracy.

Dzis jestem w ciazy i mam dodatkowy stres, staram sie z nim rozmawiac, ale kazda rozmowa konczy sie wybuchem zlosci z jego strony. Obawiam sie, ze nie potrafi zapewnic mi i dziecku bezpieczenstwa. On uwaza ze sie stara, a ja mu tlumacze, ze jgo ciagle picie i prowadzenie alkocholo pod wplywem srodkow odurzajacych nie sprawia, ze czuje sie bezpiecznie. Zlapalam go kilka razy na klamstwie, udowowdnilam mu ze mnie oklamal ale on nie widzi w tym wiekszego problemu. a ja nie potrafie mu ufac juz w 100 %, a on ma o to do mnie zal. Probuje mu wytlumaczyc (juz z ponad rok ) czas na zmiane stylu zycia, ze bedziemy mieli dziecko co jest dla mnie dodatkowym stresem tylko, ze on twierdzi ze nie ma problemu. Namawialm go na wizyte w poradni, grozilam, prosilam, krzyczalam! Nie dziala.

Wiem, ze mial ciezkie przezycia, ze stracil pierwsza coreczke i przez kilka lat zyl samotnie. Wiem, ze w tym okresie pil. On powtarza, ze czlowiek nie moze sie zmienic w jedna noc, tylko ze ja go prosze ponad rok. Sa momenty kiedy obiecuje, ze cos sie zmieni, zmienia sie na pare dni, czasami troche dluzej.
Dla niego nie jest problemem, ze wypije 6 -8 piw codziennie, uwaza ze sie poprawilbo nie upija sie prawie codziennie do nieprzytomnosci!
Tak bardzo bym chciala wiedziec jak mam z nim rozmawiac, wydaje mi sie ze uzylam juz wszystkich mozliwych argumentow...
Wiem, ze sama popelnilam sporo bledow i wiem, ze pewne rzeczy powinnam zauwazyc wczesniej... Gdyby babcia miala wasy to by...
Meczy mnie ta sytuacja, bo za 7 mc bedziemy mieli malego dzidziusa a ja nie chce zeby jego tatus byl wciaz pijany! Jak mam z nim rozmawiac?
joanna_a1
 
Posty: 7
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 16:45
Lokalizacja: zewszad

Postprzez ewka » 26 sie 2008, o 18:25

Cześć Joanno;) Dopóki on sam nie zauważy, że ma problem... to raczej ciężka sprawa, bo rozmowy raczej nie skutkują. Skuteczniejsze wydają się zdecydowane działania (Twoje), aby mu pomóc ten problem dojrzeć. Teraz jest na Twoim utrzymaniu (jeśli dobrze zrozumiałam)... może to jest coś, czego możesz się chwycić i tym właśnie powalczyć?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 26 sie 2008, o 20:32

Niestety nie mam nic optymistycznego do napisania aby Cie pocieszyc a to dlatego,ze Twoj maz musi poczuc dno aby sie od niego ewentualnie odbic....sadze,ze radykalne ciecie byloby sluszne...powinien poczuc konsekwencje nalogu a Ty zadbaj o siebie i dzidziusia.
Pozdrawiam cieplo no i witaj na forum :kwiatek:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez joanna_a1 » 26 sie 2008, o 21:21

Gdy mu mowie o pieniadzach unosi sie duma! Zreszta, nie za bardzo wiem jak wykorzystac ten fakt... chyba nie mam az tyle tupetu w sobie, zeby zagrac ta karta. Byl okres kiedy to ja bylam od niego kompletnie zalezna, i nigdy nie sulyszalam zlego slowa. Jest naprawde dobrym facetem, nie krzyczy, nie bije w zaden sposob sie nie zneca. Dostaje kwiaty, czulosc, pamieta o mnie wiem, ze mnie kocha. Tylko ciezko jest zyc z osoba ktora jest na 24/7 wypita. I sprawia to, ze nie czuje sie bezpieczna... Myslalam nad odejsciem, tylko boje sie, ze sobie nie poradze. Wydaje mi sie, ze to bylby dla niego wystarczajacy wstrzas. Ale gdyby nie wrocil, nie postaral sie. Z malym dzieckiem... a rodzicow nie chce obarczac moimi problemami. A z drugiej strony martwie sie o przyszlosc. Jak to wszystko sie ulozy. Dziecko bez ojca?
Dzisiaj sie poplakal... 33 letni facet plakal jak dziecko! Przynioslam mu zdjecie malej fasolki, co rosnie w moim brzuchu! Zobaczymy
joanna_a1
 
Posty: 7
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 16:45
Lokalizacja: zewszad

Postprzez ewka » 26 sie 2008, o 21:41

joanna_a1 napisał(a):Zreszta, nie za bardzo wiem jak wykorzystac ten fakt... chyba nie mam az tyle tupetu w sobie, zeby zagrac ta karta.

Podobno trzeba mieć właśnie bardzo twardą dupę, by tak umieć grać... podobno tylko to jakoś dociera. Im słodziej, tym gorzej.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Juana » 27 sie 2008, o 07:52

Zastanów się czego Ty chcesz od życia. Jakie masz potrzeby.

Piszesz, że Twój mąż pije i nie potrafi utrzymać stałej pracy ale przynosi kwiaty, nie krzyczy i nie bije. Chyba w życiu tak jest - że nie można mieć wszystkiego. Z tego co piszesz próbowałaś wielu rozmów, straszyłaś, krzyczałaś i nic. Więc albo zaakceptujesz go takim jakim jest albo odejdziesz. Jeśli zdecydujesz się na odejście - jest szansa, że Twój mąż będzie miał powód dla którego pozwoli sobie pomóc.
Avatar użytkownika
Juana
 
Posty: 15
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 14:32

Postprzez nana » 27 sie 2008, o 09:20

Moim zdaniem, to najlepsza chwila na odejście... wiem, że dla ciebie może bardzo ciężka, ale chyba to jedyny moment, gdy faktycznie dzięki twojemu odejściu mąż może dotknąć dna (straci jednocześnie ciebie, dziecko i źródło utrzymania) i odbić się od niego. Chyba nie ma innej opcji, no chyba... że chcesz żyć z człowiekiem pijanym 24/7 ??? !!!
Moim zdaniem czas postawić kwestię na ostrzu noża. Ważne jest, żeby dokładnie znał powód twojego odejścia. I nie wystarczy tylko deklaracja poprawy! Moim zdaniem konieczna jest terapia dla AA i stałę wizyty na spotkaniach AA. Bez tego to poprawa potrwa tak jak dotychczas góra kilka dni. Sama też powinnaś poszukać pomocy w stworzyszeniach rodzin AA. Moim zdaniem w twojej sytuacji to konieczne!
Pamiętaj, że już nie chodzi tylko o ciebie. I pamiętaj, że alkoholicy mają swoje bardzo pokrętne sposoby na trzymanie przy sobie bliskich. Stosują jawne i ukryte szantaże emocjonalne. Więc jeśli chcesz zastosować odejście jako terapię szokową skontaktuj się wcześniej ze stowarzyszeniem dla rodzin AA, oni uzbroją cię w wiedzę niezbędną do odejścia. Jeśli zastosujesz półśrodki, to efekt też będzie połowiczny...

mam nadzieję, że moja wypowiedź nie brzmi "mentorsko", bo nie taki byl jej cel
nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez SSmutna » 27 sie 2008, o 09:40

Piszesz, że nie wiesz czy dasz sobie radę sama - myślę, że i teraz z tym problemem jesteś sama, bo przecież to Ty Was utrzymujesz, Ty martwisz się o dalsze losy, a mąż (przynajmniej w tej chwili) jest tylko dodatkowym obciążeniem.
Moim zdaniem teraz przede wszystkim powinnaś zadbać o siebie i dziecko i pokazać mężowi co traci nie biorąc udziału w Waszym życiu. Jeśli to nie będzie dla niego wystarczającym powodem, by się zmienić (lub podjąć leczenie) to chyba nie będziesz mogła już na niego liczyć.
Zgadzam się z naną też wydaje mi się, że Twój mąż może już mieć poważny problem alkoholowy, z którym raczej sam sobie nie poradzi. Te kwiaty, przeprosiny, płacz to bardzo typowe zachowania dla alkoholika. Nie pozwól by się w tym pogrążał, a jeśli nie dasz rady to przynajmniej uchroń swoje dziecko i siebie przed życiem z alkoholikiem, bo to zostawia ślady na psychice i rzutuje na dalsze życie.
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez zrozpaczona32 » 27 sie 2008, o 11:52

Wczoraj przeczytałam pewną mądrość: Mężczyźni nie reagują na słowa, reagują natomiast na brak kontaktu.

Wg mnie święta racja. Nie mów już o tym, nie próbuj wyjaśniać, on wie co robi, a Ty mu ciągle gderasz, on to tak zapewne widzi. Niedługo Tobie powie, że jesteś narąbana - standardzik, który znam z pijanego domu rodzinnego. :roll:

Odsuń się od niego. Jeśli nie możesz odejść na zawsze, odejdź na chwilę. Niech zobaczy że jest sam. Z alkoholem to jest tak, że póki pomagasz, kładziesz faceta do łóżka, wybaczasz, tłumaczysz, on się czuje niewinny. Przecież gdyby robił Wam krzywdę, nie dbałabyś o niego. Więc przestań.
Daj mu przejrzeć na oczy, nie skacz wokół niego, nie dogadzaj, nie ratuj. Nie rób mojego błędu i nie działaj za Was oboje. Daj mu szansę na przemyślenie i ruch.

Jeśli chcesz jeszcze jednego sposobu, powiedz mu, że odejdziesz. Daj mu konkretny czas na zmianę, jeśli nic nie zrobi, odejdź. Niech wie, że nie jest to czcza gadanina. Niech wie, że co mówisz to robisz.
Żelazna konsekwencja czyni cuda!

Pozdrawiam.
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez Madzia » 27 sie 2008, o 12:19

Lepiej być samotna matka i stworzyć dla dziecka bezpieczny dom niz być z alkoholikiem i tworzyć dziecku patologie.
On przy tobie sie nie zmieni nie licz na to. Odejdź od niego. Moze cos do niego dotrze jak nie to.....będziesz wiedziała co robić.
Madzia
 

Postprzez joanna_a1 » 27 sie 2008, o 23:25

dziekuje za wasze wypowiedzi! chyba to czego potrzebowalam to obiektywne opinie!
zastanawiam sie nad odejsciem... ale gdyby to bylo chociaz troche latwiejsze! Nigdy nie rozumialam kobiet, ktore na wlasne zyczenia wybieraly bagno zamiast godnego zycia! A teraz sama czuje sie jak jestem w bagnie i cholernie trudno sie z niego wydostac!
Potrzebuje kilka dni na przemyslenia...
joanna_a1
 
Posty: 7
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 16:45
Lokalizacja: zewszad

Postprzez Juana » 3 wrz 2008, o 16:40

Witaj joanna_1

Cokolwiek zrobisz - trzymam mocno kciuki.
Wiem jak trudno podjąć tak istotną decyzję w życiu i wiem, że inaczej jest radzić a inaczej wykonać. Sama siebie zapytaj na co jesteś gotowa na ten moment. Często rozum coś postanowił ale serce jeszcze nie jest gotowe.

A ŻYCIE toczy się, zmienia nieustannie, to co dziś jest dla nas wartością - jutro niekoniecznie nią będzie. Wszystko jest po COŚ. Ale to my tworzymy naszą rzeczywistość...
Avatar użytkownika
Juana
 
Posty: 15
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 14:32

Postprzez joanna_a1 » 5 paź 2008, o 23:04

dalej tkwie zawieszona w prozni! sama to sobie funduje... brzuszek coraz wiekszy, od 3 tygodni na nieodplatnym zwolnieniu lekarskim, wdalo mi sie zapalenie pluc ;/ moj zwiazek z ojcem dziecka wisi na wlosku! chroniczny brak kasy... ?! brakowalo wam kiedys na jedzenie?! on zdolowany, bo nie potrafi zapewnic nam godnego zycia, no ale w irlandii jest recesja i nie ma pracy, a do chujowej pracy nie pojdzie bo on ma 33 lata i nic innego nie umie robic a w jego zawodzie nie ma pracy! paranoja! a ja na dobra sprawe nie mam gdzie pojsc... zwolnil z piciem, ale to chyba tylko dlatego ze nie ma kasy na alkochol... staram sie myslec pozytywnie, tylko ze w tym wszystkim nie ma zadnych pozytywow! nawet upragniona fasolka rozwijajaca sie w moim brzuchu nie potrafi mnie pocieszyc...
joanna_a1
 
Posty: 7
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 16:45
Lokalizacja: zewszad

Postprzez ewka » 8 paź 2008, o 08:35

A może lepiej byłoby wracać?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 115 gości