zdradzona, oszukana, odepchnieta :(

Problemy z partnerami.

Postprzez zrozpaczona32 » 26 sie 2008, o 13:38

Na razie czytam i uczę się. W tej książce widzę siebie sprzed lat, kiedy to byłam zołzowata, a on potrafił zadzwonić o 22-giej i prosić o parominutowe spotkanie i jeśli łaskawie wyraziłam zgodę, bo długich negocjacjach, faktycznie przyjeżdżał 35km na te parę minut.

Jeszcze nie wiem jak wprowadzić myśl w czyn, na razie zajmę się sobą, a on niech się zastanawia.
Wczoraj dotarłam do domu przed 22-gą. O 20-ej do mnie pisał, ale specjalnie zostawiłam tel. w domu. Musiał być mocno zaskoczony po powrocie. A jeszcze mocniej był zaskoczony, że wróciłam i znowu na chwilę wyleciałam.

Zaraz w drzwiach pytał mnie gdzie byłam, po co wychodziłam, czy coś kupiłam itd. Pokazałam mu kupiony obrazek, a on zaraz znalazł dla niego miejsce (a dwa lata proszę o naprawienie klamki!). Potem poszłam robić (sobie!) herbatę, a on przyszedł za mną do kuchni i nadawał, że coś zrobił w aucie, że paczka przyszła z czymś tam. Potem jeszcze mocniej mnie zaskoczył, bo sprawdził w gazecie co jest w tv (zwykle pada hasło: sprawdź co leci w tv) i przyszedł do dużego pokoju (gdzie byłam) oglądać, choć zawsze marudzi, że lepiej się ogląda w sypialni i już od dawna nie oglądaliśmy filmu w dużym pokoju. Tymczasem ja się zwinęłam i poszłam do wanienki. Tam czytałam sobie książkę przez godzinę, po czym położyłam się spać. Grzecznie ściszył tv, doczekał do reklamy, powiedział dobranoc i wyniósł się do siebie.

Widać prawdą jest co mówi mój kolega, że nie goni się autobusu, w którym już się siedzi. :roll: No to ja teraz sobie pouciekam, a on niech duma. Co będzie dalej nie wiem. Może kiedyś przyjdzie taki dzień, że obudzę się rano i stwierdzę, że tak jest mi dobrze, a on mi do niczego nie jest potrzebny. A może on kiedyś wpadnie na to, że ja jestem potrzebna jemu - tak dla odmiany. Zobaczymy. Nic na siłę.
Niestety ja muszę mieć pewność i żadnych wątpliwości, inaczej odejść nie umiem. Taka chora natura. :(


Jeśli macie jakieś rady i sugestie, będę mocno wdzięczna. Pozdrawiam. :)

SSmutna napisał(a):Kochana, jeśli jest tak jak piszesz z tym matkowaniem, to trudno będzie Ci teraz cokolwiek zmienić. Niestety czlowiek niechętnie rezygnuje z wygody i Twój partner też zapewne niechętnie będzie przyjmował zmiany. Wiem coś o tym, bo popełniłam podobny błąd. Jego naprawa zajęła mi lata pracy, bo żeby nie natrafić na czynny opór wprowadzałam te zmiany powoli, kolejno i łagodnie.
Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz swój sposób na uzdrowienie Waszego związku.
Powodzenia!

Możesz się ze mną nimi podzielić? Tzn. tymi zmianami? Od czego zaczęłaś i jaką drogą poszłaś. I co on na to?

Domyślam się, że mój będzie się buntował na pewne sprawy, ale mam tyle dobrze, że np. jeśli chodzi o wyjścia z domu to nie ma problemu, ja oznajmiam, że wychodzę, on zwykle pyta gdzie i tyle. Po powrocie zwykle ma mi sporo (bzdur ;) ) do opowiedzenia. Jeszcze nie pozwoliłam się do końca uwiązać.
Natomiast nie bardzo wiem jak rozwiązać temat obiadków i zmywania. :roll: Czy mam być całkiem samowystarczalna, czy jednak zlecić mu jakieś zadania. Boję się, że jak wszystko będę sama, to on to przyjmie i tak mu będzie wygodnie. Z drugiej strony, jeśli będę miała życzenia czy żądania, może uznać że jest jak wcześniej i łaskawie będzie odchodził od kompa pół godziny żeby np. obrać ziemniaki, a mnie krew jasna zaleje. :roll:
Ostatnio edytowano 26 sie 2008, o 13:43 przez zrozpaczona32, łącznie edytowano 1 raz
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez carita » 26 sie 2008, o 13:41

Napisałaś: "Nie wiem co myśleć, co robić, jak się zachować. Ten człowiek był sednem mojego życia, a teraz..."
A teraz masz szansę zrobić wszystko, żeby przestał być sednem Twojego życia. Związek to patrzenie i pójście razem w tym samym kierunku, do tego samego celu. Jeśli celem staje się partner, to na pewno nie jest to Wasza wspólna droga, tylko jego, a Ty się za nim wleczesz, wcale nie będąc szczęśliwą. Jeśli celem w życiu jest drugi człowiek, to jest to prosta droga do uzależnienia się od niego.
Jeśli jedna książka dała Ci coś do myślenia, to może przeczytaj Robin Norwood "Kobiety, które kochają za bardzo".
Spróbuj uczynić sednem swojego życia własne marzenia i pragnienia, a wtedy na pewno poczujesz, że żyjesz w zgodzie ze sobą.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez ewka » 26 sie 2008, o 13:50

BRAWO :oklaski: :oklaski: :oklaski:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zrozpaczona32 » 26 sie 2008, o 13:57

ewka napisał(a):BRAWO :oklaski: :oklaski: :oklaski:

Brawo dla mnie czy dla Carity? A jak dla mnie to za co? :)
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez Justa » 26 sie 2008, o 14:41

Ja biję :oklaski: :oklaski: dla CIEBIE, zrozpaczona!

Czułam po prostu tę Twoją determinację! Nie dałaś się uwiązać do końca - nie jest źle! I po prostu wiem, że będzie Ci szło coraz lepiej! grunt, że ZACZĘŁAŚ zajmować się sobą, dbać o siebie!

Moje doświadczenie również jest takie, że im bardziej się od partnera uniezależniasz (czy 'uciekasz'), tym bardziej on wtedy goni i zaczyna się starać... :) (oczywiście nie uogólniam!)

W kwestii gotowania przypomniała mi się zasłyszana kiedyś historia. Świeżo poślubieni małżonkowie, pierwszy wspólny poranek, kawcia na tarasie etc, sielanka i błogi nastrój. Jakżeż zdumiona była żona, kiedy mąż zapytał nagle w sposób zupełnie naturalny: "Kochanie, co będzie dzisiaj na obiad?". Na to ona: "Nie mam pojęcia, Skarbie. Nie wiem, co dziś ugotujesz."

To tak w kwestii podziału obowiązków oraz tego - że mamy to, co sobie wypracowujemy...
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez Szafirowa » 26 sie 2008, o 14:57

Justa wiesz - ja mam takiego pracownika, kóry dzwoni do swojej żony i pyta: Kochanie, z czym Ci dzisiaj zrobiłem kanapki do pracy ?
Prawda, że ładnie ?

Zrozpaczona - a nie czekaj na to, aż on ruszy się i obierze ziemniaki. Robisz w tym czasie kotlety ? Podaj je z chlebem, albo bez niczego. Albo zjedz sama ... skoro on taki zajęty komputerem ...

Gratuluję Ci. Zadziwiasz mnie tym, jak szybko i skutecznie potrafiłaś odkryć i zastosować zmianę taktyki !
Tak trzymaj - brawo.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez ewka » 26 sie 2008, o 18:09

zrozpaczona32 napisał(a):Brawo dla mnie czy dla Carity? A jak dla mnie to za co? :)

OCZYWIŚCIE, że dla Ciebie za tak szybkie odkrycie tego, czego inni nie odkrywają wcale lub bardzo późno;) I myślę, że nie warto rozdrabniać się w tej chwili na ziemniakach lub kto ma zalać herbatę... trochę elastyczności też potrzeba, aby zanadto nie przegiąć. Zresztą... sam czas podpowie, bo już wiesz i wiesz wobec tego, w jaką stronę pójść - a to jest podstawa.

Strasznie się cieszę
:D :D :D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Szafirowa » 26 sie 2008, o 22:40

Jasne, że nie chodzi o ziemniaki, herbatę, czy mycie naczyń.
Chodzi o zdradę, brak fundamentalnych zasad w związku, chodzi o odbieranie Zrozpaczonej poczucia godności i kobiecości.
O chorobliwy pociąg do pornografii.

Wiadomo, że sedno problemu tkwi tutaj, a nie w ziemniakach.

Ale małymi kroczkami ... dochodzi się do wielkich celów.
Każdy początek jest dobry.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez zrozpaczona32 » 27 sie 2008, o 09:21

Carita - tak, celem w życiu stał się dla mnie drugi człowiek. Nawet nie wiem kiedy to się stało, gdy przestałam myśleć "ja", a zaczęłam "my", a w zasadzie to "on". :roll: Wydaje mi się, że to zdrada sprawiła, że zaczęłam tak na nas patrzeć, że nagle dotarło do mnie, że nie mam żadnej gwarancji i muszę zrobić więcej niż do tej pory, choć już wcześniej robiłam za dużo. I koło się zamknęło. :roll:

Justa - dziękuję za ciepłe słowa i wsparcie.
Nie, nie dałam się do końca, ale byłam tuż przed końcem, tak myślę. Jego krzyki ostatnie wskazują na to, że zostałam zredukowana i to za swoim pozwoleniem do roli matko-siostry. Pozwoliłam mu po kolei przekraczać różne granice nigdy nie mówiąc: dość, teraz przegiąłeś. Z drugiej strony zrzędziłam (wg książki to grzech śmiertelny) i ciągle bredziłam o uczuciach, o nas, o tym co się z nami dzieje, jak jakaś wariatka skończona. :oops:
Książka pokazała mi moją tępotę. Nagle dotarło do mnie, że tam piszą prawdę, że on faktycznie nie rozumie co ja mówię, że po paru minutach wyłącza siebie albo mnie i potem to już mogę nawet po chińsku, że dla niego zrzędzenie jest oznaką mojej słabości, im więcej zrzędzę tym mniejszy jego szacunek do mnie, bo przecież nie zrzędzę z poczucia wyższości - takie to banalne, że aż tchu mi brak czasem z szoku, że mi to gdzieś umknęło. :oops:
Nie wiem czy się uda, może nie, ale trzymaj za mnie kciuki Justa. Nawet nie za nas, ale za mnie, żebym odzyskała to co odzyskać potrzebuję, siebie i własne poczucie godności.

Szafirowa - ja nie odkryłam tego ot tak. Ja do księgarni uciekłam z domu. Żeby nie siedzieć i nie czekać, tzn. nie sprawiać wrażenia że czekam na pana. Knigę potraktowałam jako rozrywkę, nawet mi do głowy nie przyszło, że coś realnego tam znajdę. Po prostu przypadek.
Wbrew pozorom ja sporo rozumiem ;) tylko czasem mnie zamuli i trzeba mnie trąfnąć, żebym wskoczyła na dobry tor. ;)

Ewka - dziękuję. Przejrzałam parę Twoich postów i widzę, że jesteś bardzo optymistycznie nastawioną osobą. I to do wszystkiego i wszystkich. Zazdroszczę. :) I dziękuję za miłe słowa. Twój optymizm dodaje mi sił.

Szafirowa - co do Twojego ostatniego wpisu to mnie zaskoczyłaś. Kto tu coś pisał o chorobliwym pociągu do pornografii?
Każdy facet, którego (z różnych względów) nie interesuje własna kobieta, lubi sobie pooglądać te bzdury. Każdy młody, który poznaje świat i każdy stary, który już nie może. ;) On nie ma chorobliwego pociągu do pornografii. On mnie zrzucił (a ja mu w tym pomogłam) ze szczebla pt. kochanka, na szczebel pt. siostra, matka, opiekunka, karmicielka. Filmiki dają mu emocje, których nie ma przy mnie, siostry się przecież nie pożąda, nie pragnie, nie szaleje się za nią.

Przykłady, żeby nie było że ja go bronię. Same powiedzcie, czy nie jest tak, że przegięłam:

- Wspólne mieszkanie dopiero co, facet je w pracy śniadania (kupowane na stołówce), a co robię ja? Kochanie, zrobiłam Ci kanapki! :evil: Nie prosił mnie o to, sama to wydumałam i robiłam aż stało się to naturalne jak oddychanie. Doszło do tego, że on przed pracą wchodził do kuchni i mówił: nie zrobiłaś mi kanapek? Teraz sobie przypominam, że zdarzyło mi się nawet parę razy powiedzieć: och, zapomniałam, sorki. :oops: (Błagam, nie komentujcie tego, ja wiem teraz jak to brzmi, widzę to już.)

- Piorę jego i swoje rzeczy. Zawsze ja. Potem wieszam i składam. Przeszkadza mi, że leżą jeśli mu je zaniosę nie złożone, ot tak byle gdzie, więc chowam do szafy. I co z tego wynika? Że brudne rzeczy same się piorą, suszą i chowają. On tylko wyciąga nowe i rzuca brudnymi. :roll: Któregoś dnia doszło do tego, że opieprzył mnie, że brudna kurtka i że nie ma czarnych skarpet czystych, wszystkie w koszu. Zaświeciła mi się żarówka, ale zamiast tym walnąć, pozrzędziłam i prałam dalej. :oops:

- Gdy siedzi przed komputerem często robi sobie kolekcję kubków i szklanek. Jak już nie ma miejsca przynosi je do kuchni i wkłada do zlewu. Zgadnijcie co ja wtedy robię? :oops:

- Zamiast pokazać mu, że odfrunę zaczęłam go sama zachęcać do seksu albo nagabywać czemu ze mną nie chce sypiać. Nazywając rzecz po imieniu - żebrałam o zainteresowanie, o adorację jak jakaś ostatnia sierota. :oops: Wczoraj przeczytałam rzecz oczywistą, żaden facet nie powie przecież: kochanie, nie staraj się tak, nie bądź nadgorliwa, bo przestaję widzieć w Tobie kochankę, a widzę mamusię. Nie gotuj obiadu z 3 dań, nie stawiaj mi kawki przed nos (tak, tak, on siedzi przed komputerem a ja mu niosę herbatkę), nie taszcz sama zakupów jak wielbłąd, nie zmywaj po mnie, nie pierz, nie zbieraj moich rzeczy z podłogi gdy je tam zostawię itd. Żaden tak nie powie! Choć mało który jest szczęśliwy w takim związku, jest to układ w pewien sposób wygodny, a taka szczerość w naturze faceta nie leży.
I tak się stało, że z kochanki przerodziłam się w matko-siostrę.

Jak to napisali mądrze, facet weźmie tyle ile mu damy, pozwoli sobie na tyle na ile my mu pozwolimy, da nam tyle szacunku ile same dla siebie mamy i ile będziemy wymagać od niego... Itd. itd.

Wczoraj ugotowałam obiad, ale złośliwie zrobiłam pranie i obwiesiłam całą łazienkę, żeby sprawdzić jak zareaguje i czy zrobi scenę, bo przyniósł do domu robocze ubrania potrzebne na dziś. Udałam, że ich nie widzę.
Wyprał. O dziwo słowa nie powiedział tylko zabrał wszystko i poszedł powiesić do suszarni. :shock: A byłam pewna, że zrobi scenę, że nie ma miejsca na sznurkach w domu i będzie dym.
Pod wieczór wychodził sobie po coś do sklepu, więc wydałam polecenie wyrzucenia pustych butelek, bez zbędnej gadki, tłumaczenia, że trzeba, po prostu "wyrzuć plastikowe butelki". Wrócił, zabrał, wyrzucił. Aha - jeszcze spytał w drzwiach czy coś potrzebuję z tego sklepu. :shock:
Wieczorem zagadał że fajny film o 21-ej. Przytaknęłam, że owszem, ale trwa do północy, a ja wcześnie wstaję. W końcu nie wiedział co ze sobą zrobić i o 22-ej poszedł do sypialni. Gdy się ocknęłam koło północy to jeszcze nie spał i miał włączony tv.
Wychodząc do pracy rano, słyszał że się obudziłam i powiedział mi "cześć". Wyraźnie szuka kontaktu. Niech więc szuka...
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez nana » 27 sie 2008, o 09:41

hej! nieźle ci idzie!

ale tak ku przestrodze dodam 2 uwagi od siebie:
1) uważaj na te książko-poradniki, żeby nie było jak ze studentem pierwszego roku medycyny!:) życie to nie książka
2) nie przesadź z chosem w komunikacji. dobrze jest zachwiać troszkę pewność mężczyzny i skłonić go do starania się, ale żeby nie wyszło tak, że postępujesz nagle tak zupełnie "ni z gruszki ni z pietruszki" i co chwilę inaczej, że np. on zacznie podejrzewać, że oszalałaś, albo, że go zdradzasz i zmusi cię do wyjaśnień. a wtedy co powiesz?:)

ale ogólnie cieszę się, że jako tako zlokalizowałaś przyczyny i szukasz rozwiązań. trzymam kciuki za twoją wytrwłość i efekty!

nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez zrozpaczona32 » 27 sie 2008, o 10:36

Przesadzić nie przesadzę. Mam za sobą dwa lata terapii i masę przeczytanych książek psychologicznych z różnych tematów. Wiem co życie, a co książka. Ta książka nie jest żadnym psychologicznym bełkotem, jest czystą, żywą praktyką opisaną od a do z, notabene na podstawie relacji facetów. :)
Ta książka jest mądra, znalazłam w niej każdy swój błąd, każdziutki! Opisane reakcje faceta są dokładnie rekcjami mojego chłopaka. Punkt po punkcie wypisano odpowiedzi facetów, które królują podczas zwad. Jakby mi to powiedziała sąsiadka, to bym pomyślała, że nas podsłuchuje. :) Np.

Facet często zaczyna od tego, że to nie pora na dyskusje. - bingo; ps. dobra pora nie istnieje;

Facet stosuje płodozmian argumentów, raz wyrzuca że kobieta przesadza, raz, że wymyśla i ponosi ją fantazja, innym razem że histeryzuje itd.

Zmienia temat rzucając np. "no tak, zaczyna ci się okres". Jak to pierwszy raz usłyszałam nie mogłam własnym uszom uwierzyć, że dorosły człowiek może palnąć coś tak idiotycznego. A jednak może.

Facet sto razy może wypomnieć, że to kobieta zaczęła kłótnię. - oj tak

Jeśli kobieta ma sto argumentów (a ja mam ich zawsze multum i wysypuję je punkt po punkcie), on ma jeden i trzyma się go uparcie, powtarzając z uporem maniaka i na niego kładzie cały nacisk. - dokładnie!

Kiedy kobieta ma rację facet znajdzie jakąś jej winę (jak trzeba to ją sobie ubzdura) i będzie się nią posługiwał, choć nie ma związku z rozmową. - amen

itd. itd.

Nana, przeczytałaś mój pierwszy post? Ni z gruszki, ni z pietruszki? On mnie wyrzucił z sypialni i w amoku zaczął mi grozić. Ani to gruszka, ani pietruszka.
A podejrzewać to on sobie może co chce. Poza tym taka byłam gdy mnie poznał. Więc albo weźmie mnie jaka byłam i jaka zamierzam być, albo nie dostanie nic.
Nie pozwolę się więcej poniżyć. Ta lektura odbiła mnie od dna. Zobaczyłam siebie z boku, jaka jestem żałosna, zgnieciona, nadgorliwa, przemiła do porzygania, przedobra do mdłości, fuj! Jestem zła sama na siebie.


:evil:
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez SSmutna » 27 sie 2008, o 10:50

Chwilę mnie nie bylo i co widzę?! Jaka piękna zmiana! Wielkie brawa Zrozpaczona :oklaski:
Prosiłaś mnie o wskazówki ale widzę, że doskonale radzisz sobie sama - i to wspaniale, bo to gwarancja, że wiesz (czujesz) w czym rzecz a w związku z tym większa szansa na sukces.
Moim zdaniem radzisz sobie doskonale, tylko uważaj aby nie przesadzić. Na razie wygląda to trochę tak jak przedstawienie w teatrze, musisz uważać aby nie przegapić momentu, kiedy on uzna, że dość tej gry (że sprawa załagodzona) i że można wrócić do starych zasad.
No i uważaj z tym "zabieganiem o uwagę" - on nie może widzieć w tym demonstracji.
Jesteś na dobrej drodze, powodzenia! :D
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez zrozpaczona32 » 27 sie 2008, o 10:58

Szczerze mówiąc nie zabiegam o jego uwagę. Równie dużą satysfakcję osiągnę widząc, że jest zaskoczony, zagubiony moim zachowaniem, albo gdy zobaczy co stracił. Nie będę więcej żebrać o zainteresowanie, ani dobrocią, ani demonstracją, ani w żaden inny sposób.
Bunt!

Co do demonstracji, odkąd się przyzwyczaił że robię co robię, każde moje NIE uważa za demonstrację. Więc pewnie i tak w końcu mi powie, że coś demonstruję. A jeśli tak zrobi, wyjaśnię mu w jednym zdaniu, że świat nie kręci się wokół niego i ja też nie będę, zmęczyłam się. Amen.

Tak, cały czas myślę o tym kiedy on uzna, że dość i czas na powrót. Ale żeby nastąpił powrót (jakikolwiek) musiałby mnie najpierw przeprosić na kolanach za niedzielny cyrk. Więc trudno mi będzie to przegapić. ;)

Dziękuję za dodanie otuchy SSmutna. :) Ale może jednak powiesz jak przeprowadzałaś swoje zmiany?
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Postprzez SSmutna » 27 sie 2008, o 11:21

---------- 11:01 27.08.2008 ----------

A tak swoją drogą, jakie to przykre i przewrotne,
że chcąc z miłości dać naszym ukochanym wszystko co najlepsze nieświadomie kręcimy stryczek na tę właśnie miłość :bezradny:

---------- 11:21 ----------

Nie, nie zrozumiałyśmy się - mnie chodziło o tę Twoją wypowiedź:

"Wychodząc do pracy rano, słyszał że się obudziłam i powiedział mi "cześć". Wyraźnie szuka kontaktu. Niech więc szuka..."

a nie o to, że Ty zabiegasz o jego uwagę.

"A jeśli tak zrobi, wyjaśnię mu w jednym zdaniu, że świat nie kręci się wokół niego i ja też nie będę, zmęczyłam się. Amen."
"Poza tym taka byłam gdy mnie poznał. Więc albo weźmie mnie jaka byłam i jaka zamierzam być, albo nie dostanie nic."


To bardzo słuszne postanowienia, obyś tylko umiała w nich konsekwentnie wytrwać - to nie będzie łatwe.

Myślę, że byłoby niegłupie, gdybyś jego "przeprosiny" wykorzystała do ustalenia nowych zasad w Waszym wspólnymj życiu. Powinien wyraźnie je przyjąć do wiadomości, by potem nie marudził, że znów coś demonstrujesz.

Jeśli chodzi o moje "sposoby" - wszystko co piszę to te sposoby, ale ok. spróbuję napisać coś jeszcze :)
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez zrozpaczona32 » 27 sie 2008, o 11:43

Rzeczywiście, łatwo nie będzie. Zwłaszcza, że on już próbuje wrócić do wygodnej dla siebie "normalności".
Zadzwonił przed chwilą z pytaniem, czy coś mu załatwię na poczcie. Chodzę tam niemal codziennie w ramach pracy, więc demonstracją by było, gdybym powiedziała nie. Stwierdziłam więc, że ok, jeśli będę szła, załatwię mu to.
Coś tam poględził o byle czym, a na koniec usłyszałam "muszę kończyć Kotek". :shock:

Jezu, jaka to przewrotna nacja. :evil:

Napisz, napisz, bardzo jestem ciekawa tych sposobów. :)

Ps.
Tak mi się przypomniało odnośnie tego, jak trzeba kombinować i że robiąc wszystko można zabić uczucie i związek. Faktycznie cholernie to przykre.
Moja mama zawsze mi mówiła, żebym była dobra, bo on to doceni. Nie był szczęśliwy w związkach, więc doceni moją inność i dobroć. Zrozumie, że dużo dla mnie znaczy i też będzie dobry. G...o prawda jak widać.

Kolejna mądrość się potwierdza. Jakaby by kobieta dobra nie była, facet i tak zawsze będzie "macał" na ile może sobie pozwolić i jeśli tylko zobaczy, że może będzie się posuwał dalej i dalej. Przykre, ale jak widać bardzo prawdziwe.
zrozpaczona32
 
Posty: 24
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 13:49

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 207 gości