Przeczytałam uważnie dwa powyższe linki od Agik. I jedno co jest pewne, to to, że P. jest zazdrosny o moją przeszłość. Od wczoraj czuje się okropnie samotna. Były chwile oczekiwania, a poźniej zwątpienia w siebie. Ma żal, że nie wyznałam mu kiedyś prawdy, tylko robie to dopiero teraz niszcząc w ten sposób spokój, który panował w naszym związku. Chce żebym czuła się winna, na to wygląda. Miałam być szczera i co mi przyszło z tej szczerości? Zastanawiam się tylko jaki sens ma powracanie do spraw na, które i tak już nie mam wpływu. Przeszłości nie zmienie, choć nie jest ona tak okropna jak opisuje ją P. Czy to oznacza, że teraz nie zasługuje na jego zaufanie? Żal... o coś, o kogoś kogo nawet nie pamiętam, co wydarzyło się lata temu, kiedy jeszcze nie wiedziałam, że spotkam P., kiedy byłam jeszcze głupią nastolatką. Czy nie mam prawa do przeszłości? I jaka ona by nie była, teraz nie zasługuje na jego miłość?
Chora zazrość P. wywoływała juz tyle przykrych spraw, doprowadziła do tego, że bałam się cokolwiek zrobić, z kimkolwiek rozmawiać, żeby P. nie uznał tego za zdradę. Ten okres na szczęście minął, ale zazdrość pozostała. Mam mu ochotę powiedzieć : Przestań! Nie zasługuję na to! Chcę żebyśmy pomogli sobie nawzajem!
Chcę, ale zostaje z tym sama. Dałam wpędzić się w poczucie winy. Dałam się i jestem zła, że mnie nie słucha. Pragnę, by ta zazdrość w końcu przestała być tak niszcząca dla nas obojga.
Nie miałam jeszcze okazji się z nim spotkać, spojrzeć mu prosto w oczy, krzyczeć na niego, żeby mnie nie odpychał, nie traktował jak zło całego świata, żeby dostrzegł to jaka jestem teraz, jak staram się dawać mu to wszystko co istotne i ważne.
Czuję nieopanowaną chęć wyzbycia się tych emocji.
Dowiedzialam się od niego, że coś go ode mnie odpycha. Jednocześnie tęski, chce mnie obejmować, ale nie czuje jakbym należała do niego. Nawet jest zły o tą tęsknotę, a ja niepotrafię zrozumieć.
Mogłaym czuć to samo na myśl, że kiedyś obejmowała go inna, a raz nawet wtedy kiedy juz byliśmy razem. Jednak czegoś takiego we mnie nie ma. Wychodzę z założenia, że nie mogę mieć żalu, o to co było, kiedy nie byłam z nim . On był wolny, nie miał żadnych zobowiązań co do mnie.
I to jest takie niesprawiedliwe. Przecież jeżeli on sobie z tym nie poradzi, to nigdy w życiu nic się nic nie zmieni, nie polepszy, a przecież oboje tego chcemy.
Nie chcę żeby wypytywał mnie o przeszłość. Nie chcę, żeby mnie za nią rozgrzeszał. Niech sam raz na zawsze zatrzaśnie te cholerne drzwi za którą stoją same błahe i nieważne sprawy. Jak go do tego skłonić? Jak wytłumaczyć? Przecież tylko to stoi nam na drodze, a ja chcę z nim być, bo kocham i przeżyłam z nim wiele. Nie mogę zrezygnować z tego co nas łączy. Jest we mnie jakaś taka ukryta siła, która karze się nie poddawać. Tylko, że ja też potrzebuje wsparcia, miłości i zaufania... na które z punktu widzenia P. teraz nie zasługuje...