Poczucie niższości.

Problemy z partnerami.

Poczucie niższości.

Postprzez Reed » 23 sie 2008, o 12:26

Witam wszystkich. Postanowiłam opisać swój problem, ponieważ sama wciaż nie potrafię się z tym uporać. We wstępie dodam, że mam 19 lat. W ponad 2 - letnim związku z moim partnerem juz nie raz zdarzały się przykre historie, które chciałabym raz na zawsze wymazać ze swojej pamięci. Okazuje się jednak, że to znacznie trudniejsze niż przypuszczałam. Wobec P. staram się być zawsze uczciwa, poza tym nie wyobrażam sobie, żebym mogła postępować inaczej. Jednak jego chorobliwa wręcz zazdrość doprowadza do wielu przykrych sytuacji z którymi sobie nie radzę. Kiedy jeszcze nie znałam P. byłam normalną, zwyczają nastolatką, która marzyła o tej prawdziwej miłości. Swój pierwszy pocałunek, czuły dotyk pragnełam ofiarować tej właśnie osobie i wtedy spotkałam P. To się po prostu stało, zakochałam się i oddałam mu wszystko. Zaufałam, uwierzyłam, ale nie przypuszczałam, że dziś P. bedzie chciał rozgrzeszać mnie za to co było przed naszym poznaniem. Próbuje się bronić przed jego zarzutami o tym, że moje życie przed tym wszystkim było nieodpowiednie i twierdzi tak tylko dlatego, bo przyjaźniłam się z osobą o której ludzie nie mają najlepszego zdania. Rzecz w tym, że byłam inna, może i tez momentami naiwna, ale potrafiłam wyznaczać granice. On nie dowierza... Tylko czy on ma prawo mieć żal o wszystko co było przed nami? Czy nie jest najważniejsze to, że będąc z nim jestem uczciwa, że nie ma i tak naprawę nigdy nie było nikogo prócz niego? Usłyszałam od P. , że gdyby kiedykolwiek dowiedział się, że okłamuje go w tych sprawach, zostawi mnie, a ja sie boję tylko tego, że ktoś może naopowiadać mu samych bzdur, a on w to uwierzy, bądź wszystko zinterpretuje na swój własny sposób. Nie chcę go stracić. Juz kiedyś to przeżywałam, wiele miesięcy przepłakałam, bo zwątpiłam w siłę swojego słowa i zaczełam wierzyć w to, że jestem nikim, że nie zasługuje na nic dobrego... I do dziś kiedy zaczynamy sie cofać wstecz wszystko powraca i znowu czuję sie winna za wszystko, chociaż pewnie nie powinnam. Nie rozumiem dlaczego tak mnie straszy... Pragnę skupić sie na tym co jest teraz i co nas czeka, a wiem, że jeżeli oboje nie pozwolimy na to by ktoś ingerował w nasze życie, będziemy szczęsliwi. Czuję sie bardzo mała, gorsza, nie wiem dlaczego... Przecież nie mam sobie nic do zarzucenia, a jednak to poczucie niższości tkwi we mnie. A ja nie wiem co poczać... :( Proszę pomozcie.
Avatar użytkownika
Reed
 
Posty: 8
Dołączył(a): 23 sie 2008, o 10:32

Postprzez bunia » 23 sie 2008, o 20:37

Witaj Reed :kwiatek:
Kazda milosc,zwiazek powinien uskrzydlac,dawac poczucie rozwoju,bezpieczenstwa chodz na pewno nie omijaja problemy ale rzecz w tym aby nie byl to zwiazek niszczacy Twoja osobowosc... tak jak wnioskuje jest w Waszym przypadku.
Porozmawiaj "na serio" ze swoim chlopakiem czy widzi jaki ma problem i do czego prowadzi.....jesli nie bedziecie konstruktywnej komunikacji miedzy Wami to przyszlosc nie wyglada obiecujaco.....milosc tak ale nie za cene niszczenia siebie.
Pozdrawiam cieplo :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 24 sie 2008, o 00:07

Cześć Reed... moje oko wita Twoje oko;)

Nie podoba mi się - on ma problem z zazdrością (jakimiś wydumanymi historiami, fe!) i TY ZA TO PŁACISZ!!! A z jakiej racji? Jeśli przez dwa lata się z tym szarpiesz (oj masz cierpliwość Dziewczyno!) i nie jest lepiej - to ja nie wiem, jak chcesz żyć w takich klimatach. Dopóki on sam nie stwierdzi, że ma problem... no będziesz się Dziewczyno męczyć i zbierać za darmo. Domyślam się, że wszelkie rozmowy nie odniosły żadnego skutku... pozostaje (moim zdaniem) ostre albo - albo.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Reed » 24 sie 2008, o 13:39

Dziekuje za pierwsze wpisy. Naprawdę tego potrzebuje. Wczoraj znowu z nim rozmawiałam, niestety przez telefon, jak to zwykle bywa. Nie mogłam tego czytać, słuchać - nie jestem i nigdy nie byłam z kimś innym, powtarzałam mu to w kółko. Powiedział mi: "Chcę mieć kobietę czystą... Od poczatku do końca". Twierdzi, że go rozczarowałam i teraz wszystko się zmieni. Wiem co ma na mysli... jaką zmianę dla mnie szykuje. Boję się, że znowu wszystko zacznie się powtarzać. Przez dwa lata nieustannie wzbudzał we mnie poczucie winy, przynajmniej tak się czułam. Aż w końcu przestałam wierzyć w siłę własnego zdania i znowu przestaję. Ale to dlatego, bo nie mam sił na powtórkę z przeszłości. Dzisiaj myslalam nad tym ile złego wycierpiałam z jego powodu, ile znosiłam... I nawet nigdy, przez te lata nie próbowałam mu tego wypomnieć. Doszłam do wniosku, że to nie ma sensu, bo cóż niby miałabym miec na celu? Sprwienie mu przykrości? Udowodnienie mu czegoś? Po co? I tak czasu nie cofnę, ale za to moge zmienić przyszłość. Mówi, że nie ucieknę od przeszłości... być może, ale czy to oznacza, że muszę nią żyć? Od kilku tygodni czułam się naprawdę szczęśliwa, spełniona, bo w końcu zaczał dawać mi to czego od zawsze potrzebowałam. A teraz... wszystko ma sie zmienić i to z mojej winy. O co nam właściwie poszło? Wyznałam mu, że jeszcze kiedy się nie znaliśmy, owa znajoma przyprowadziła dla mnie za namową swojego chłopaka swego kolegę. To były jakże głupie i dziecinne sprawy. Najgorsze jest to, że nawet nie dochodziło do żadnych rozmów ze strony mojej i jego, ani do żadnych kolejnych spotkań, a P. uważa, że i tak postępowałam źle. Teraz żałuję, że wogóle doszło do tej rozmowy. Dlaczego szuka dziury w całym i co najgorsze straszy mnie, że zostanę sama jeżeli kłamie? Prowadziłam z P. już tyle rozmów, mieliśmy do niczego nie wracać, a i tak w kółko jest to samo. "Jakiekolwiek przytulanie sie z obcym facetem kończy wszystko" :(
I nie ważne czy to będzie kolega (których tak naprawdę nie mam), postawił sprawę jasno i wyraźnie. Jak ja mam przemówić mu do rozsadku, wytłumaczyć, że w taki sposób mnie rani? Bronie sie, mówię, że nie zasłużyłam na to, bo będąc z nim, jestem mu wierna, daje mu wszystko czego pragnie, a sama oczekuje tylko, żeby mi zaufał, troszczył się i kochał, a także akceptował.

Teraz znowu jest cisza - kara dla mnie? Ta niepewność mnie przeraża. Nie wiem co zrobić... :cry:
Avatar użytkownika
Reed
 
Posty: 8
Dołączył(a): 23 sie 2008, o 10:32

Postprzez Melania » 24 sie 2008, o 15:43

Cześć Reed :)
Przeczytałam Twoją historię i przykro mi, że Twój chłopak po 2 latach bycia razem wypomina Ci i wylicza jakieś dawne, stare sprawy - po co? Czy przez te 2 lata też tak było czy nagle teraz takie coś się w nim zrodziło?
Czy Twój chłopak też mówi Ci o tym, co u niego się działo zanim poznał Ciebie? Ile on ma lat?
Twoja historia trochę przypomina mi moją. Ja mam 23 lata. Z moim obecnym chłopakiem zaczęliśmy chodzić gdy miałam niecałe 17 lat. Przed nim miałam innego chłopaka - ale co to było za chodzenie, nic poważnego, jakieś pierwsze lekkie sercowe uniesienia. Mój chłopak też przede mną miał jakąś dziewczynę - jakieś listy pisali, jakiegoś buziaka mu kiedyś dała. Same błahe sprawy. I też pamiętam, że opowiadaliśmy sobie co łączyło mnie z poprzednim chłopakiem i jego z tamtą niby-dziewczyną. Też były różne przykre chwile, jakaś zazdrość ale z tą różnicą, że nie rozliczaliśmy się z tego nawzajem. Teraz tylko wiem, że jeśli już zdecydujemy się mówić partnerowi o przeszłości - tej sprzed poznania się - to trzeba pamiętać o dwóch rzeczach: pierwsza to taka, że to wszystko to przeszłość, że to nie było nic na tyle poważnego by to rozpamiętywać skoro się skończyło i że teraz jesteśmy z tym naszym obecnym chłopakiem a tamto po prostu było-minęło - każdy ma prawo do przeszłości takiej czy innej; druga rzecz to taka, że jeśli chcemy się dowiedzieć co i z kim łączyło naszego partnera to możemy usłyszeć różne rzeczy i będzie trzeba to zaakceptować, bo my sami też mieliśmy jakąś przeszłość. Czasem najlepiej nie opowiadać szczegółowo partnerowi o poprzednich miłościach, bo może to wzbudzić właśnie niepotrzebną zazdrość. Przecież ważne jest to co jest teraz, na teraźniejszości trzeba się skupić i budować ją wspólnie.
Twój chłopak powiedział Ci, że przytulanie się z obcym facetem kończy wszystko. Ale jakie przytulanie? Jak obejmiesz kolegę to będzie to zdrada? Jeśli on tak podchodzi do tego to sam też sobie stawia poprzeczkę na tej samej wysokości - żadnego przytulania z innymi dziewczynami... Ale czy to warto o takie rzeczy się kłócić? Owszem, trzeba sobie wzajemnie ustalić definicję zdrady, wierności - bo każdy może mieć inny pogląd na te sprawy i trzeba poznać zdanie partnera wspólnie rozmawiając i ustalając coś tak, by obie strony były zadowolone - ale bez krzyków, bez nakazów.
Wiem co to znaczy chorobliwa zazdrość, bo mój chłopak też miał i poniekąd ma takie objawy. Parę lat temu jego zazdrość urosła do tego stopnia, że za zdradę uznał to, że zrobiłam sobie zdjęcie z dwoma kolegami na wycieczce i objęłam ich lekko ramionami za szyję do zdjęcia... Kazał mi zniszczyć to zdjęcie, wpędził mnie w poczucie winy, no i zniszczyłam to zdjęcie. Potem czułam się winna nawet wtedy, gdy na przerwie w szkole rozmawiałam z kolegami... Byłam wtedy bardzo młoda, tak młoda jak Ty. Parę dni temu znalazłam pamiętnik i natrafiłam właśnie na wpis o tym zdjęciu i poczuciu winy gdy rozmawiałam z kolegami - i byłam zdziwiona jakimi ja sprawami przejmowałam się kiedyś i jaka wtedy przytłoczona byłam przez tego chłopaka, nie wierzyłam we własne zdanie i w siebie...
Twój chłopak ma problem z tą zazdrością, to jest okropna wada. Najpierw trzeba sobie zdać sprawę z tego, że się ma problem z taką zazdrością a potem pracować nad tym, bo to niszczy związek, niszczy miłość, a tak jak Bunia napisała - związek powinien uskrzydlać.

Dla odzyskania pewności siebie i znalezienia siebie we własnym życiu szczerze polecam Ci książkę Robin Stern pt. "Efekt gasnącego światła" - jest ona o tym, jak radzić sobie z przemocą emocjonalną, jak odzyskać poczucie własnej wartości, jak wierzyć własnym odczuciom, własnemu osądowi sytuacji - myślę, że mogłabyś zaczerpnąć jakiś pomysł z tego poradnika, przede wszystkim zrozumieć jak i kiedy jesteśmy podatni na manipulację ze strony innej osoby. Mnie ta książka wiele dała do myślenia i pomogła mi.
Pozdrawiam serdecznie :)
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Postprzez Reed » 24 sie 2008, o 16:16

Witaj Melanio i tak poza tym to witam wszystkich, którzy piszą. :) Szczerze to doceniam. Odpowiem na Twoje pytania. Otóż problem nie istnieje od dziś, to się ciągnie niemalże od poczatku naszego związku. Boję się mówić i wracać do czegokolwiek, bo spotykam się właśnie z taką reakcją ze strony P. Owszem, mówił mi o tym, że interesowała go pewna dziewczyna, ale wciąż daje mi do zrozumienia, że to nic w porówniau z tym jaka ja byłam, czy jaka nie byłam. P. jest o rok starszy ode mnie. W przeciągu tych wszystkich miesięcy wydarzyła sie pomiędzy nami masa przykrych historii. Dla P. to co zrobił to taki pikuś w porówniu do tego jaką ja byłam nieodpowiedzialną osobą. Chociaż bronię się i tłumaczę, że to nie prawda, że źle myśli, ze zasługuję na jego zaufanie. Proszę, tłumaczę, mówię i mówię....końca nie widać. Przeciez ja nie chcę przeżywać tego co kiedyś. Zostawiłam w tyle wszystko, jego przewinienia i swoje. Pragnełam zacząć z nim wszystko od nowa, ale wciąż coś sie dzieje i wciąż czuję się winna. Dochodzę do wniosku, że nie mam prawa mieć pretensji o to jaki był, kiedy nie byłam jego dziewczyną, więc on też nie powinien, a jednak... Zostałam sama z problem. Telefon milczy, ja wyrywam włosy z głowy, bo się martwię, że sprawi mi przykrość, znowu coś zarzuci, a może zostawi? Kocham P. tak jak jeszcze nigdy nikogo nie kochałam, on o tym wie, ale jednak nie liczy się z tym co przeżywam. Wszystko powraca.... :(
Avatar użytkownika
Reed
 
Posty: 8
Dołączył(a): 23 sie 2008, o 10:32

Postprzez ewka » 24 sie 2008, o 17:10

Reed napisał(a):Wyznałam mu, że jeszcze kiedy się nie znaliśmy, owa znajoma przyprowadziła dla mnie za namową swojego chłopaka swego kolegę. To były jakże.....

A skąd u Ciebie ochota na takie "wyznania", skoro wiesz, że on... no że u niego z tymi rzeczami jest dziwnie?
I wiesz co? Nie wiem, czy chciałabym być z facetem, który byłby ze mnie ciągle niezadowolony i ciągle czymś zarzucałby. I straszył. I nie wiem... Wy przez te dwa lata ciągle się w tym taplacie? Kto, z kim, kiedy... ??? Chyba nie miałabym na to siły... ochoty chyba też nie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Reed » 24 sie 2008, o 17:49

Skąd u mnie taka ochota? Prosił mnie o to, sama nie miałam najmniejszej ochoty do tego wracać. I tak źle i tak nie dobrze, bo wiem, że gdybym mu nie odpowiedziała uznałby, że mam coś do ukrycia. I nie spodziewałam się pomimo wszystko, że będzie mnie straszył, znowu milczał i zostawi ze wszystkim samą... I tak, to trwa 2 lata, z mniejszymi, bądź większymi przerwami. Może po prostu kocham za bardzo? I wciąż wierzę w to, że się coś w końcu raz na zawsze zmieni...
Avatar użytkownika
Reed
 
Posty: 8
Dołączył(a): 23 sie 2008, o 10:32

Postprzez ewka » 24 sie 2008, o 23:07

Reed napisał(a):Skąd u mnie taka ochota? Prosił mnie o to, sama nie miałam najmniejszej ochoty do tego wracać.

Uważam, że niekoniecznie jego prośby musisz spełniać - zwłaszcza, że nic dobrego z tego nie wynika. Zresztą - on Twoich też nie spełnia.
Oczywiście, że cokolwiek zrobisz i tak będzie źle, bo on nie potrafi inaczej. Szkoda, że nie widzi, że problem jest po jego stronie - zazdrość (nadmierna) jest okropna dla dwojga... on sam się męczy i Ciebie zamęcza. Próbowałaś podsunąć mu jakaś fachową literaturę na ten temat? Bo kurczę... no okropne to jest!

Ja wiem, że się wierzy, rozumiem to... musisz (chyba) zdać sobie sprawę, że "samo" się nie zmieni - potrzeba jego uświadomienia sobie problemu lub Twojego zdecydowanego działania (moim zdaniem).
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Reed » 25 sie 2008, o 11:03

Przeczytałam Ewo Twój post "Wiecie?" i to rzeczywiście, jak powiedziała Mgiełka piękne, wielkie słowa. Prawdą jest to, że nie musialam spełniać jego prośby. Nie wiem co mnie tknęło, by do tego wracać, w końcu już tyle złego zdarzyło się z tego powodu. Może to dlatego, że chcialam być wobec niego szczera, tylko nic nie przyszło mi z tej szczerości. Z małej, nic nieznaczącej błahostki zrodziła się wielka sprawa. Wczoraj nie chciał ze mną rozmawiać.... Powiedział, że musi to sobie przemysleć, ale szczerze to obawiam sie zostawiać go z tym samego. Dlaczego? Bo ma bujną wyobraźnie, potrafi zinterpretować wszystko na swój własny sposób i trudno jest go później wyprowadzić z tego błędu. Strarałam się mu powiedzieć, że tak nie można, że tu potrzeba normalnej rozmowy. Chciałam żeby zrozumiał, ale nic z tego... Ta jego zazdrość okropnie wpływa na nasz związek. On jest nieufny, wierzy kiedy mu sie podoba, a ja nie daje mu powodów do tego, by mi nie ufał. Chcę się skupić na przyszłości, ale jak mam to zrobić, kiedy on uporczywie ciągnie za sobą przeszłość?
Momentami czuję się kompletnie bezradna, bo cokolwiek bym nie powiedziała będzie źle... Kiedys próbowałam mu delikatnie zasugerować, że ta jego zazdrośc to choroba i coś trzeba z tym zrobić, to zaśmiał się. Skończyło się tylko na stwierdzeniu, że z nim wszystko w porządku i nie potrzebuje niczyjej pomocy, a mi ponownie ręce opadły. Ciężko jest kiedy zostaje sama, z tymi okropnymi myslami i obawą przed jego reakcją. A tak przecież byc nie powinno. Mam się bać, że mnie zostawi? Nie potrafi mnie zrozumieć. Wątpie, żeby zrozumiał nawet to dlaczego tu jestem, pisze. Dlaczego zwierzam się z naszych spraw. A ja tylko szukam pomocy, zrozumienia i jakiegoś wyjścia z tej sytuacji... :(
Avatar użytkownika
Reed
 
Posty: 8
Dołączył(a): 23 sie 2008, o 10:32

Postprzez ewka » 25 sie 2008, o 13:21

Reed napisał(a):Powiedział, że musi to sobie przemysleć, ale szczerze to obawiam sie zostawiać go z tym samego. Dlaczego? Bo ma bujną wyobraźnie, potrafi zinterpretować wszystko na swój własny sposób i trudno jest go później wyprowadzić z tego błędu.

Rozumiem... i nie rozumiem - przecież Twoje tłumaczenia i tak idą w kibel, bo on "wie lepiej", zgadza się?

Powiem Ci Reed, że ja bym się nie obawiała zostawić go z tym samego. Ja nawet poszłabym dalej... powiedziałabym, że NIE ŻYCZĘ SOBIE NIGDY WIĘCEJ idiotycznego wracania do tematów, które NIC do Waszego wspólnego życia nie wnoszą. I że gdyby miał ochotę znowu wracać... nie odezwałabym się ani słowem, a gdyby moja cierpliwość zaczynała się kończyć, to powiedziałabym tak: słuchaj, wychodzę. Jak Ci przejdzie, to zadzwoń. I tyle. Bo myślę, że musiałby się mocno zderzyć z konsekwencjami swojej wybujałej wyobraźni. Jeśli nie reaguje na Twoje sugestie, że to choroba... musi te konsekwencje poczuć. Nawet dotkliwie.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Reed » 25 sie 2008, o 13:58

Tak, zgadza się.

Teraz usłyszałam od niego, że stracił do mnie zaufanie, bo mu o niczym nie powiedziałam, zraniłam go i gdyby wcześniej o tym wiedział, nie angażowałby się tak bardzo i że wielu rzeczy żałuje. Poczułam się odepchnięta... zabolało. Tak jakbym nie zasługiwała na jego miłość, tylko dlatego, bo kiedyś przebywałam jedynie z osobą w jednym pomieszczeniu. To się wydaje takie śmieszne, niedorzeczne. Ma żal o przeszłość, o to co działo się przed tym nim go jeszcze poznałam, porównuje mnie do tej dziewczyny... Zabrakło mi słów. Wywala mi wszystko na wierzch, sam twierdzi, że sobie nie ma nic do zarzucenia. I jak tu rozmawiać? Jeszcze próbuje zachować zimną krew, ale wariuje. Znowu wszystko rozważa... Jeżeli te przemyslenia nadal będą tak wyglądać, to ja nie wiem co będzie. Powiedziałam mu o tej zazdrości, która niszczy to co w nas dobre, najpiekniejsze. Jeżeli on nie zrozumie, sama wiele nie zdziałam...
Avatar użytkownika
Reed
 
Posty: 8
Dołączył(a): 23 sie 2008, o 10:32

Postprzez agik » 25 sie 2008, o 20:06

Witaj Reed :)
( przepiękne oko, kolor, głebia, cudne)

Przeczytaj to:
http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=2634
http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=1774


Nie twierdzę, ze to tłumaczy zachowanie Twojego lubego, bo może wcale nie.
A może wex tylko taką możliwośc pod uwagę.
A jeśli coś w tym jest- to żadne obrażanie się, stawianie swoich granic- nic nie pomoże.
Nie musisz mu się tłumaczyć z przeszłości, której nie było. Mozesz próbować z nim rozmawiać na ten temat, moze łatwiej Ci będzie, jeśli zrozumiesz.
Mozesz wreszcie odejść, jeśłi już nie dasz rady. Rozumiem, ze to bardzo trudne, tak na kazdym kroku udowadniać, ze nie jest się wielbładem.

Spróbuje z nim porozmawiać- JEDEN RAZ na ten temat. Wyjasnić wszystkie wątpliwości- ewentualne. Zapowiedzieć,z ę to jest OSTATNIA rozmowa na ten temat i że więcej nie będzie. A potem w razie kolejnych usranych jego powrotów do tematu- "to wyjaśniłam. Kropka. Koniec tematu."
Broń boże nie daj się wbić w poczucie winy- nic nie zrobiłaś, w niczym nie zawiodłaś.

pozdrawiam serdecznie
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 25 sie 2008, o 20:46

Reed napisał(a):Jeżeli te przemyslenia nadal będą tak wyglądać, to ja nie wiem co będzie.

Ależ się nie bój Dziewczyno! No bo czego?
Możesz też sytuację odwrócić... Ty zacznij przemyśliwać (i o tym mu powiedz) o tym, czy warto być z takim facetem. Odwróć tak, że to nie on ma jakiś decyzyjny głos w Waszej sprawie, bo Ty również MASZ PRAWO mieć dość takiego traktowania. Całkiem możliwe, że on poczuje się zagrożony i może mu to pomóc... nie pozwól sobie na bycie ofiarą, bo nią nie jesteś.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Wiaj Agik i dziekuje wam wszystkim za czytanie moich postów.

Postprzez Reed » 26 sie 2008, o 09:12

Przeczytałam uważnie dwa powyższe linki od Agik. I jedno co jest pewne, to to, że P. jest zazdrosny o moją przeszłość. Od wczoraj czuje się okropnie samotna. Były chwile oczekiwania, a poźniej zwątpienia w siebie. Ma żal, że nie wyznałam mu kiedyś prawdy, tylko robie to dopiero teraz niszcząc w ten sposób spokój, który panował w naszym związku. Chce żebym czuła się winna, na to wygląda. Miałam być szczera i co mi przyszło z tej szczerości? Zastanawiam się tylko jaki sens ma powracanie do spraw na, które i tak już nie mam wpływu. Przeszłości nie zmienie, choć nie jest ona tak okropna jak opisuje ją P. Czy to oznacza, że teraz nie zasługuje na jego zaufanie? Żal... o coś, o kogoś kogo nawet nie pamiętam, co wydarzyło się lata temu, kiedy jeszcze nie wiedziałam, że spotkam P., kiedy byłam jeszcze głupią nastolatką. Czy nie mam prawa do przeszłości? I jaka ona by nie była, teraz nie zasługuje na jego miłość?

Chora zazrość P. wywoływała juz tyle przykrych spraw, doprowadziła do tego, że bałam się cokolwiek zrobić, z kimkolwiek rozmawiać, żeby P. nie uznał tego za zdradę. Ten okres na szczęście minął, ale zazdrość pozostała. Mam mu ochotę powiedzieć : Przestań! Nie zasługuję na to! Chcę żebyśmy pomogli sobie nawzajem!
Chcę, ale zostaje z tym sama. Dałam wpędzić się w poczucie winy. Dałam się i jestem zła, że mnie nie słucha. Pragnę, by ta zazdrość w końcu przestała być tak niszcząca dla nas obojga.
Nie miałam jeszcze okazji się z nim spotkać, spojrzeć mu prosto w oczy, krzyczeć na niego, żeby mnie nie odpychał, nie traktował jak zło całego świata, żeby dostrzegł to jaka jestem teraz, jak staram się dawać mu to wszystko co istotne i ważne.

Czuję nieopanowaną chęć wyzbycia się tych emocji.

Dowiedzialam się od niego, że coś go ode mnie odpycha. Jednocześnie tęski, chce mnie obejmować, ale nie czuje jakbym należała do niego. Nawet jest zły o tą tęsknotę, a ja niepotrafię zrozumieć.

Mogłaym czuć to samo na myśl, że kiedyś obejmowała go inna, a raz nawet wtedy kiedy juz byliśmy razem. Jednak czegoś takiego we mnie nie ma. Wychodzę z założenia, że nie mogę mieć żalu, o to co było, kiedy nie byłam z nim . On był wolny, nie miał żadnych zobowiązań co do mnie.
I to jest takie niesprawiedliwe. Przecież jeżeli on sobie z tym nie poradzi, to nigdy w życiu nic się nic nie zmieni, nie polepszy, a przecież oboje tego chcemy.

Nie chcę żeby wypytywał mnie o przeszłość. Nie chcę, żeby mnie za nią rozgrzeszał. Niech sam raz na zawsze zatrzaśnie te cholerne drzwi za którą stoją same błahe i nieważne sprawy. Jak go do tego skłonić? Jak wytłumaczyć? Przecież tylko to stoi nam na drodze, a ja chcę z nim być, bo kocham i przeżyłam z nim wiele. Nie mogę zrezygnować z tego co nas łączy. Jest we mnie jakaś taka ukryta siła, która karze się nie poddawać. Tylko, że ja też potrzebuje wsparcia, miłości i zaufania... na które z punktu widzenia P. teraz nie zasługuje... :yyy:
Avatar użytkownika
Reed
 
Posty: 8
Dołączył(a): 23 sie 2008, o 10:32

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 262 gości

cron