Drodzy Forumowicze! Jestem tu nowa, nie pojawilam sie bez powodu. Szczerze mówiąc, nie mialam tego komu powiedziec. Najlepiej nie owijac w bawelne tylko wprost: uzaleznilam sie od krwi- jej widoku, zapachu, smaku. Na pierwszy rzut oka normalna, zrownowazona kobieta, ulozona nauczycielka. Na drugi... pograzona w nalogu, nie wiedzaca co z tym zrobic, do kogo sie zwrocic, zawstydzona. Przyblize Wam o co dokladnie chodzi. Mam 31 lat. Od 17 roku zycia zaczelo sie ze mna cos dziac, tz tok myslenia roznil sie od innych. Na poczatku nie przejmowalam sie tym. Mowilam: inne- nie nudne. Krecily mnie dziwne rzeczy np. ciala zmarlych i ta nieszczesna krew. Nigdy w zyciu nie przypuszczalabym ze moze posunac sie to to tego stopnia. Nie mam partnera, od rodziny izoluje sie jak tylko sie da. Konczac ogolniaka, ta dziwnosc nazywalam juz problemem. Dlatego pragnelam isc na studia by o tym zapomniec. Niestety... Nie dopuszczam dos iebie mysli, ze jestem chora psychicznie. Ranie siebie, tnac, gryzac, wycinajac, byle pojawila sie krew. plynela... Wtedy moge na nia patrzec w nieskonczonosc! czuc jej zapach, smak. Wiem co teraz myslicie o mnie. Nienormalna. Lecz nie znalazlam innego wyjscia- musialam to komus wyznac liczac sie ze slowami ostrej krytyki. Idac przez supermarket najwiecej czasu poswiecam na dzialy z miesem, krwistym miesem...
Przepraszam, ze wywolalam w Was zapewne obrzydzenie i niechec do mnie.
Ale naprawde czuje sie osaczona ta czerwona substancja.
Stracilam nadzieje, na normalna rodzine, meza dzieci:(( nie moge jej stworzyc dopuki ze mna nie bedzie dobrze. Wstydze sie tego. Brzydze sie tej krwi a jednoczesnie ja kocham! A moze jestem autoagresywna? czytalam o tym troche- ja nie tne sie dla bolu lecz dla krwi.