co ze mna jest nie tak?

Problemy związane z depresją.

co ze mna jest nie tak?

Postprzez piotreq » 19 sie 2008, o 16:50

Witam. Jestem nowy znalazlem w sieci te strone. nie ma tu dzialu poznajmy sie itp wiec krotko o sobie mam 32 lata pracuje w stolicy od 7 lat jestem samotny (od zawsze) a teraz chyba mam depresje. Zawsze bylem niesmialy, wiele kompleksow bo szczuply, blady, kazdy sugerowal albo widzac innych ze ktos taki nie ma szans na wielu przyjaciol a kobiety moze tylko na obrazkach i filmach ogladac. Do tego biedny wiec zaniedbany tez i tak sie uchowalem do tego czasu. Pare sie mna zainteresowalo ale jedna daleko i z dalszej rodziny, inna extra ale sex mysle ja interesowal tylko i nie umowilem sie z nia nigdy, fajtlapa. Studia poza malym miastem rodzinnym w akademiku mieszkalem ale mialem mala grupe kolegow z roku i pokojow blisko. Nie imprezowalem wiele musialem tez myslec by zaliczyc dobrze na stypendium by miec i zarobic na kolejne semestry. Na roku tylko jedna sie mna zainteresowala ale nie w moim typie. Bylem dosc chlodny wiec nie byla ze mna w pozanaukowych stosunkach. Za pomoc jest mi wdzieczna. Nie mialem szczescia ani takiego wnetrza by zainteresowac jakas a wiadomo ze takie milosci sa potem trwale w koncu tyle wspomnien, mozna sie tak dobrze poznac. Los mnie rzucil dalej i dzieki siostrze oraz rodzinie znalazlem obecna prace. Widzialem ze nie jest wymarzona a ja nawet nie zasluguje i na taka. To powoli mnie dolowalo znalazlem lokum ale nie z rowiesnikami wiec praca-dom. Wyjazdy ale coraz rzadziej do rodzicow jakos w koncu ta "pepowina" puscila i nie czuje juz zalu jak odjezdzam. Siostra w stolicy byla krotko poznala meza i troche wbrew rodzicom wyjechala dalej teraz 2 dzieci wychowuje w nowym domu. Ja zas jako kontynuator nazwiska zupelnie sam. Lubie wiele pisac i mam o czym mysle wiele tylko zaintersowan ciekawych brak do dyskusji na co dzien.. Wracajac do mojego "cv" zas to nie czulem ze zarobie na wlasne M ceny powoli rosly, czas mijal szybko a ja ciagle w stagnacji. Z tego powodu, braku widokow jak i drobnych problemow w pracy nawet chcialem cos sobie zrobic ale balem sie i skonczylo na kilku dniach nieobecnosci. Wielu sadzi ze towarzystwo jest srodkiem na takie problemy inni odradzaja by najpierw zajac sie soba. Tak samo jak z dyskotekami by poznac JA opinie sa pol/pol. W pracy byla jedna ciekawa ale nie byla sama (niestety tak jest czesto) potem dowiedzialem sie ze wyjdzie niedlugo za maz. Miala na mnie oko ale nie zrobilem nic. Jest inna tez ale za wysoka klasa i wieksza ode mnie nie ma okazji zagadac:/.. Przez chwile zainteresowalem rodzine chcieli poswatac ale taka cicha i bez uroku. Rok po kryzysie zas historia ktora ciagle zyje. Wlasciciel sobie jezdzil po znajomych i swoj pokoj najal kobiecie (bym nie mial problemu z facetem taki niesmialy).
ona zas urocza drobna, mila po prostu marzenie. Od razu mnie urzekla. Przyjechala z mezczyzna gdzie mi tam do niego mowila ze kolega ale na pierwszy weekend przyjechal do niej i spali razem wiec nie wiem po co ta sciema. Czesto wyjezdzala sluzbowo wiec byla rzadko to mi utrudnialo zadanie by ja uwiesc do tego ON.. Nie bylem przygotowany na nia wiele nie zrobilem by ja zaintersowac soba. Nie wychodzila bo jej zabronil a same rozmowy nudzily ja. Bawilem sie bardziej niz uwodzilem NLP, feromony jednak uzywalem. Jak juz bylo dobrze to popsulem to glupio. To bylo tuz przed tym jak planowala przeprowadzke. To ja przekonalo do tego by tak wlasnie zrobic choc mogla jeszcze pol roku wg umowy. Mowila rozne wieloznaczne teksty ale zqawsze studzila ze nie bedziemy razem. Do niczego nie doszlo miedzy nami. Pod koniec pytala ze spuszczona glowa cicho co czuje. To samo jeszcze w ostatnim dniu w kuchni. Nie moglem jej powiedziec bo i tak bylaby z nim. po co ja dowartosciowywac tak skoro slyszala komplementy nie raz tez miala kompleksy z powodu wzrostu glownie. Az blog napisalem o tym by inni orzekli czy mogla cos czuc.
Po 7 mc ja spotkalem bo blisko pracujemy popatrzyla na mnie z tym swoim tajemn usmiechem. Po roku odezwalem sie @ bo wczesniej jej chlopak postraszyl mnie. Dalem nawet poczytac bloga a le nie ucieszyla sie ze wszystko tam opisalem ze szczegolami co mowila itp. Po tym czulem jakby odeszla ode mnie choc nie bylismy ani dnia "razem". Na inne pary patrzylem ze scisnietym gardlem i niemal bolem w piersiach. Teraz jestem w takim nastroju ze nie pozazdroscic. Zaczalem po tym szukac w sieci milosci.
Nie ma tak rozowo a wiekszosc ciekawych kobiet olewa rowno takich jak ja.
Bylo kilka spotkan jedna ladna dala kosza a z dwiema bylem w lozku. Ten Sylwester byla wlasnie taki niezwykly i z duza iloscia wina:). Nie byla atrakcyjna nie uwiodla mnie wiec tylko na pieszczoty bylo mnie stac ale podobaly sie jej. To tez kolejny problem ktory pewnie mnie dopada nim zaczalem w ogole uprawiac sex z kobietami:(. Do tego lysieje mam male nadcisnienie ktore lecze ale badania sa ok wiec psychika pewnie tu wiele ma do rzeczy jak i niedoswiadczenie. Teraz wiecej zarabiam mam jakies uznanie ale brakuje kogos do szczescia. Niedlugo bede mial swe mieszkanie na ktorego kupno za dlugo sie wahalem czy poradze z utrzymaniem.
Chce sie wybrac na imprezke ale mam problem z wyborem mimo ze duze miasto. Do tego by wolne byly kobiety nie lanserki a samemu to glupio..
Ale naskrobalem tego nie wiem kto to przeczyta i co mi poradzi. Najlepiej byloby spotkac sie w duzej grupie. W tym wieku kazdy ma swoje zycie a drugi malo go obchodzi. Zale sie radze ale widze ze to nie pomaga..
piotreq
 
Posty: 31
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 15:48
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez melody » 19 sie 2008, o 17:32

Przede wszystkim witaj na forum :)

Przeczytałam dwukrotnie Twój post, dość szczególny bo - jakby nie było - zamieściłeś w nim kawał swojej biografii, co nie często się tu zdarza, ale dzięki :)
Pytasz, co z Tobą nie tak? Piotreq, moim zdaniem wszystko z Tobą w porządku, serio mówię :) Z tego co się doczytałam to borykasz się z problemami, które dotyczą zdecydowaną większość tu piszących.
Mówisz o nieśmiałości, braku pewności siebie, niskim poczuciu własnej wartości, kompleksach, samotności, trudnościach w kontaktach z kobietami; wspominasz też o kilku problemach zdrowotnych.
Rozumiem, że czujesz sie zagubiony zarówno w świecie który Cię otacza, jak i trudno Ci się odnaleźć w sobie samym, czy tak?

A powiedz mi, co w sobie lubisz? Co Ci się podoba?

melody
melody
 

Postprzez piotreq » 19 sie 2008, o 17:42

Troche jestem zagubiony trzeba przyznac. Jak bylem zakochany wierzylem w siebie ksztalcilem w tym jaki byc by inni mnie akceptowali i podziwiali.
W towarzystwie nie blyszcze dopiero jak mniejsza grupa wiec duzo trace. Zawsze jest ktos tam kto udaje ze wie najlepiej itp. Czesto nie odzywam sie bo nie znam tematu. Pytasz o zalety coz sa to dokladnosc, zyczliwosc, wrazliwosc (wada tez?), otwartosc (nie potrzeba mi do tego alkoholu) hmm ja wiem co jeszcze.. Fizycznie zas wysoki jestem nie otyly wiec moge sie troche podobac.
Szkoda tylko ze kobiety slabo to okazuja a i tak wnetrze musza jak twierdza poznac by polubic i kto wie potem co dalej...
Wiem od tego trzeba zaczac -by lubic siebie pisza tez o tym.
piotreq
 
Posty: 31
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 15:48
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez melody » 19 sie 2008, o 18:25

Piotreq, kurczę, piszesz w taki sposób jakbyś zamieszczał anons o sobie na "randki.pl"... Facet, przecież tu chodzi o Twoje życie i Twoje szczęście!
Wybacz mi tą szorstkość. Chcę abyś zrozumiał, że Ty nie masz się "sprzedawać"; być takim aby podobać sie innym. Pytałam Cię o to, co w sobie lubisz abyś zajrzał w swoje wnętrze i w pierwszej kolejności zobaczył zdesperowanego chłopaka, który przede wszystkim potrzebuje Twojej własnej uwagi. Czy potrafisz sie o siebie troszczyć? Nie, nie materialnie czy fizycznie. Czy potrafisz zadbać o własne emocjonalne potrzeby? Czy w ogóle je słyszysz?

Piotreq, rozumiem, że na pewno bardzo brakuje Ci bliskości z kobietą i seksu zapewne też - normalna sprawa i tylko świadczy o tym, że jesteś zdrowy. Ale - jak już to gdzieś na forum komuś pisałam - budowanie związku zaczyna sie od budowania siebie. Wytężasz wzrok w poszukiwaniu aprobaty ze strony dziewczyny, gdy tymczasem sam nie wierzysz w swoją własna wartość; nie dostrzegasz jej. To jest smutne i wiem, że bardzo trudno sie z tym żyje. Dlatego proponuję Ci - zacznij od budowania samego siebie.

Ciepło Cię pozdrawiam i mam nadzieję, że nie spłoszyłam :wink:
mel.
melody
 

Postprzez jurdab » 20 sie 2008, o 06:04

Witaj na forum - Twój teks "na dzień dobry" jest, według mnie, nie tylko odważny merytorycznie, ale i bardzo sprawny literacko - podoba mi się i oczywiście wiele z jego aspektów to kawałek mnie samego.

Ja rozpocząłem swój byt na forum dwoma tekstami (znajdziesz) - opowiadaniem "Dzień bez daty" oraz refleksjami z psychoterapii "Depresja z wybitym zębem". Mam 8 lat doświadczeń z tą miłą chorobą. Teraz wyprowadzili mnie na prostą w krakowskiej klinice UJ na psychoterapii grupowej - zadziwiające dla mnie - zadziałało!

Podobnie jak Ty lubię pisać i mam dużą wolę wymiany doświadczeń z innymi, tak bliskimi mi w chorobie, ludźmi - akurat to forum bardzo mi odpowiada, zarówno ciepłą i mądrą życzliwością jego uczestników jak i źródłem energii do ładowania własnych akumulatorów. Jedną z największych dla mnie przyjemności jest możność pomocy innym, zagubionym czasem bardziej ode mnie w depresji współtowarzyszami niedoli.

Fajnie, że się tu pojawiłeś - jeżeli to forum Ci pomoże, znajdziesz tu miejsce spokoju i nadziei, czego Ci na tę chwilę z całego serca życzę. Pamiętaj, nie jesteś sam, a standardowa dla depresji niska samoocena w pewnym momencie mija - nie chcę dawać "dobrych rad", ale pisz, bo w tym można się zrealizować i odnaleźć innego siebie, może właśnie tego mocnego, w czymś dobrego.

Pozdrawiam ciepło
jurdab
 
Posty: 67
Dołączył(a): 17 lip 2008, o 05:51
Lokalizacja: Kraków

Postprzez piotreq » 20 sie 2008, o 08:00

To nie jest anons tam sie pisze tylko o zaletach a wady ukrywa poki nie wyjda na spotkaniu lub po oczarowaniu kogos a wowczas pomniejsza sie je a walory wyolbrzymia.. Slysze potrzeby ale nie umiem ich zaspokoic pewnie juz dawno to trwa a niefortunne zakochanie to bylo tylko jak kolejne wcisniecie gazu w moim "pojezdzie jadacym nad urwisko". To fakt nie myslalem o swoim rozwoju wazna byla dla mnie wiedza a to ze ktos z kims jest to bylo dla mnie jak cud (skoro kobiety mowia ze musi im prawie idealnie pasowac procz podobania sie) Druga smutna sprawa ze nie czulem sie atrakcyjny za rzadko kobiety mi sla jasne sygnaly ze moglbym wystartowac do nich. Umiem maskowac co mnie gnebi i nie kazdy to widzi. Tak jak pisalem udzielanie sie tu nie da wiele potrzebna grupa wsparcia, najlepsi zas byliby przyjaciele w realu. Laczyc przyjemne z pozytecznym jak wiekszosc co nie ma takich problemow to jest to. Samotnosc mnie dobija i tego nie przezwycieza terapie taki czlowiek jest ze potrzebuje towarzystwa choc sprawaiaja problemy czasem to warto z/w nim byc. Do zwiazku pewnie nie jestem gotowy i dlugo nie bede a jesli nie bede mogl spelnic oczekiwan seksualnych kobiety (a nie jest z tym dobrze) to po co jej szukac:,((??
piotreq
 
Posty: 31
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 15:48
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez melody » 20 sie 2008, o 09:02

Cześć :)

Rozumiem, że jedną z tych potrzeb, którą trudno Ci zaspokoić jest potrzeba miłości, bliskości i kontaktu z drugim człowiekiem (stąd "fatalna miłość"; niefortunne zakochanie - jak to sam ująłeś), tak?

Brak ludzi, tu, na miejscu, którym można w pełni zaufać; z którymi można dzielić myśli, przeżycia i doświadczenia lub przy których można zwyczajnie pomilczeć mnie też często boli. Przykro mi, że zwykle nie mam z kim spędzić czasu; często jestem jedyną osobą która może mnie samą wysłuchać. Być może nie zadbałam o ten element życia wtedy, gdy był na to czas, nie wiem...
Są oczywiście w moim życiu ludzie, od których dostaję bardzo dużo wsparcia; którzy wypełniają moją samotność kawałkiem siebie, którym się ze mną dzielą (i dziękuję im za to!) Nasze miejsca zamieszkania uniemożliwiają nam jednak częsty kontakt. I dlatego nie wiem doprawdy jak bym sobie poradziła, gdyby nie Internet czy telefon (cóż, do słuchawki też się można przytulić, nie? ot taka moja ironia oczywiście) Niegdyś, nie będąc w posiadaniu tego medium pisałam listy (tak!) - na zwykłej kartce, zwyczajnym piórem (czy ktoś to jeszcze pamięta? :wink: ) Jestem bardzo młoda, ale mam bardzo starą duszę - tak sobie myślę...

Dlaczego to piszę? Aby nie zawęzić sie do zwykłego - "rozumiem". Chcę Ci pokazać, że wiem jak smakuje samotność.

Dla mnie takie życie jednak też nie musi być pozbawione sensu. Być może jest to czas, który warto wykorzystać na zaprzyjaźnienie sie ze sobą samym (samą); na pokochanie siebie ze wszystkimi tymi siniakami, które zdobią duszę. Moim zdaniem to może być pierwszy ważny krok w kontaktach z innymi ludźmi później. Ktoś mądry powiedział mi kiedyś: "nie będziesz dobra dla innych, jeśli nie będziesz dobra dla siebie"...

Zwykle nie narzekam na swoją sytuacje. Czasem dławi mnie żal, ale wówczas staram sie zrobić wszystko, by przekształcić ten stan rzeczy w moim umyśle w coś pozytywnego. Nie każdy ma bowiem szansę nauczenia się życia sam (sama) ze sobą. A to może być wartość w przyszłości mojej czy Twojej...

Atrakcyjność. Powiem Ci tak - jesteś piękny wtedy, kiedy myślisz, że jesteś
:) (pomyśl o tym).

Męskość. Piszesz, że coś tutaj szwankuje, tak? Rozumiem, że bardzo to przeżywasz. Podejrzewam, że Twoja sprawność seksualna jest w Twoich własnych oczach wyznacznikiem Twojej wartości jako mężczyzny, zgodzisz się? Moim skromnym zdaniem, którym się teraz chcę z Tobą podzielić, satysfakcja seksualna kobiety nie bierze się tylko z nieustannej gotowości jednego fragmentu męskiego ciała (broń Boże!)

To tyle teraz :)
Pozdrawiam!
mel.
melody
 

Postprzez piotreq » 20 sie 2008, o 09:56

Jestem trudny wiele wymagam od innych, koledzy w szkole glownie korzystali z moich zdolnosci tylko nie bylem z nimi w tak dobrych kontaktach by procz odwiedzin razem wyjechac gdzies czy zalatwic dal mnie. O przyjaciol jest trudno w sieci latwiej ale dlatego ze nie zna sie kogos a tylko jego wnetrze i to jak bedzie szczery. Wielu widzi moze we mnie naiwnego wiec buduje chyba wokol siebie mur by mnie nie skrzywdzono. Kobieta jak kocha to jest ok bo inaczej moze manipulowac a tego bym nie chcial. Zdrada czy porzucenie - to mysle przezylbym duzo bardziej niz tylko np. wykorzystanie materialne. Chyba sie czuje jak ofiara zapedzony w kat i zmuszony bronic sie. Sukcesy daja wiele energii i nadziei ale za rzadko sa. Mnie cieszy i zwykle spotkanie z kims ale ciezko sie umowic bo kazdy pewnie liczy na cos wiecej niz rozmowa choc tego nie mowi glosno. To lato choc dlugo trwa tego roku wiec trzyma jakos na duchu. Kazdy sobie wyobraza przeciez raj jako cieple, sloneczne, kwitnace miejsce...
piotreq
 
Posty: 31
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 15:48
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez melody » 20 sie 2008, o 10:15

Mnie cieszy i zwykle spotkanie z kims ale ciezko sie umowic bo kazdy pewnie liczy na cos wiecej niz rozmowa choc tego nie mowi glosno.


Czy mógłbyś wyjaśnić, co masz na myśli bo nie wiem jak sie odnieść do tego?

mel.
melody
 

Postprzez piotreq » 20 sie 2008, o 10:20

tzn ze ktos liczy na to ze to bedzie randka a nie spotkanie by porozmawiac po prostu co nie wyklucza tego ze nie bedzie milo..
piotreq
 
Posty: 31
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 15:48
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez melody » 20 sie 2008, o 11:06

Ale jak to randka? Pierwsze spotkanie z człowiekiem i już randka??? :shock:
W moim świecie ludzie umawiają sie na randki wtedy, gdy coś - że tak powiem - między nimi zaiskrzy, a to nie dzieje sie z dnia na dzień bo jak to ktoś mądrze i fajnie kiedyś napisał - miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, a co najwyżej uzależnienie od pierwszego zetknięcia :)

mel.
melody
 

Postprzez piotreq » 20 sie 2008, o 11:18

No ja tak nie mysle ale jak inni to nie wiem. Kobiety teraz jak pisza licza wlasnie na to inaczej nie chca marnowac czasu a moze zadzieraja nosa? Sam nie wiem jak to z nimi jest.. Uzaleznienie czy nie milosc czy chemia co za roznica wazne by gdzies te uczucia moc wyrazic, "wyladowac" sie (obojetnie jak dwuznacznie to brzmi). Jesli jest to z osoba ktora robi na nas olbrzymie wrazenie i nie mozemy przestac o niej myslec to bycie z nia jako kochanek jest czyms jak wielka wygrana, szczescie nie do opisania. Nie mialem tak jeszcze (bo zadnej nie bylo). Tylko ten pojmie to co byl zawsze sam jak ja..
piotreq
 
Posty: 31
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 15:48
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez melody » 20 sie 2008, o 11:40

Powiedz mi tak szczerze, czy boisz się kobiet?
Wiesz dlaczego pytam? Bo mam takie wrażenie, że trochę ustawiasz je na takim symbolicznym piedestale i czekasz, czy poczynią łaskawie zapraszający gest w Twoja stronę. A gdzie Ty jesteś w tym wszystkim? Jaką pełnisz rolę?

Analogiczny problem ma bardzo wiele kobiet (wystarczy, że poczytasz sobie posty na naszym forum "Problemy w związkach"). Ja sama dorastałam nosząc w sobie silny skrypt Kopciuszka. Uważałam, że o mojej własnej wartości będę mogła powiedzieć jedynie wtedy, gdy oto łaskawy książę zechce rzucić swym okiem w mą stronę. Może i to brzmi zabawnie, ale zapewniam, że przeżyłam wiele smutnych lat. Moje szczęście dzisiaj nie polega na tym, że spotkałam księcia, który mnie wybawił. Nie! To byłaby klęska. Moje szczęście polega na tym, że to ja sama siebie wybawiłam stając sie swoją najlepszą przyjaciółką, dostrzegając swoją wewnętrzną wartość i ucząc się obdarzać sama siebie zdrową miłością...

Piszesz:
Uzaleznienie czy nie milosc czy chemia co za roznica

Moim zdaniem różnica jest mniej wiecej taka jak miedzy alkoholizmem, a degustacją trunku do obiadu :)

mel.
melody
 

Postprzez piotreq » 20 sie 2008, o 11:52

Niesmialosc wiec boje sie pewnie kazdego. Kobiety dlugo idealizowalem tradycja, religia a teraz mowia sie ze trzeba je sposobem uwodzic a nie prezentami. Mily owszem ale nie bez przesady byc nieco twardy itp to ona powinna upewniac sie czy cos czujesz. No coz natury nie zmienisz i to kobiety wybieraja a nie odwrotnie. Faceta moze kazda uwiesc co ma atuty i potrafi zreszta o nas mowia ze jestesmy niby latwi. Nas zreszta za podoboje nie osadzaja. W ramach emancypacji moglyby przejac inicjatywe. Zwykle czekaja bo tak je nauczono moze to tez biologia ich taka ale teraz meczyzni nie lubia dostawac kosza a zdarza sie to coraz czesciej. Nie bez powodu jest tylu singli (a moze samotnych po prostu co sami siebie oszukuja ze to ich wybor?) mysle.
Jestem tym ktory przegrywa, kogo staran sie nie docenia. Denerwuje mnie ze trzeba jej zaimponowac skoro wnetrze jest wazne i wyglad tyle o ile to jestem (bylem, pomijajac moj obecny stan) idealnym kandydatem dla jakiejs. Niestety zawsze mnie byle kto ubiegnie a ona potem placze bo zle wybrala.
I co mam poradzic skoro to wlasnie mi ona nie dala szansy ani sobie na szczescie? Mam sie czuc winny przez to?
piotreq
 
Posty: 31
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 15:48
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez melody » 20 sie 2008, o 16:05

Dlaczego myślisz, że musisz się TAK starać? Czy nie możesz być po prostu sobą?
melody
 

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 456 gości

cron