CO WAM DAJE PISANIE NA FORUM

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez pukapuk » 14 sie 2008, o 17:58

nusia witaj trzymam kciuki, a jednocześnie chcę ci przypomnieć taką przypowieść oczywiści,e nie bierz tego tak do siebie, ale warto o tym pamiętać. Wiódł ślepy kulawego. To może się wydać ostre ale taka prawda, że osoby które jeszcze do końca nie uznały bezsilności wobec nałogu żyją we mgle takie wzajemne pomaganie może się skończyć jazdą. Mam nadzieje że nie spotka to was . Podjęcie leczenia ma tylko wtedy sens jeżeli zdajesz sobie sprawę że tego CHCESZ nie robisz tego dla kogoś albo z uwagi na coś . Tylko szczere podejście i ogromna odwaga do stanięcia z "gaciami" na dole wobec samej siebie coś może dać.
pukapuk
 

Postprzez nusia___ » 14 sie 2008, o 18:49

pukapuku , nie wiem czy dobrze cie rozumiem, ale ja nigdy nie mialam kontaktu z narkotykami , z narkomanami tak , ale nigdy nie bralam al\ni nie probowalam , pragne z calego serca jej pomoc bo rozumiem co czuje jak bardzo wydaje sie jej ze jest sama i ze nie ma dla niej ratunku. nie wiem czy czytales moje wpisy od poczatku , ze bylam w szpitalu psychiatrycznym , bo jestem a w zasadzie BYLAM:tak: autoagresywna, stad wiem co czuje czlowiek uzalezniony od czego kolwiek , bo mechanizm jet taki sam, a przynajmnmiej tak sadze :)
Modle sie zebym miala dosc sily i wytwalosci zeby jej pomoc
Avatar użytkownika
nusia___
 
Posty: 836
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 20:30

Postprzez adamkus » 14 sie 2008, o 19:18

Też chcialbym sie rospisac ale pisze iednym palcem i z bledami . Mysle ze nie oceniacie tu gramatyki.Pokrutko opowiem soja historie.Pierwszy urwany film miałem w wieku 14 lat pierwsza prube S w wieku15 pierwszy psychiatryk w wieku19.Teraz mam 37.cdn
adamkus
 
Posty: 3
Dołączył(a): 12 sie 2008, o 20:19

Postprzez pukapuk » 14 sie 2008, o 19:51

Sorka niusia tak to jest jak się czyta bez zrozumienia :lol:
pukapuk
 

Postprzez nusia___ » 14 sie 2008, o 19:56

:) :haha:
Avatar użytkownika
nusia___
 
Posty: 836
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 20:30

Postprzez felicity » 15 sie 2008, o 20:46

Myślę, że wielu ludzi potrzebuje pomocy uzależnionych już od początku nałogu ale silnie temu zaprzeczają-no chcą pic,brac prochy i inne cuda, bo przekłamują rzeczywistośc i interpretują ją według swojego punktu widzenia. W dużej mierze to zaburzenia lub nieumiejętności radzenia sobie ze swoimi emocjami w baaaaaaaardzo szerokim sposobie rozumienia.
Z dnem się zgadzam w 100% każdy ma swoją indywidualną granice. Obserowwałam to też wśród DDA którzy przychodzili na grupy lub terapię gdy już nie dawali rady albo cos się w ich zyciu wydarzyło, tzw. wyzwalacz do zmian. Jak uzależniony prosi o pomoc to jest jego małe zwycięstwo choc dal niektórych to porażka. POmagam się im niepomagając jak walczą i zaprzeczają i kłamią i oskarżają nie wiem czy jest skuteczniejsza metoda?
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Postprzez carita » 19 sie 2008, o 13:56

Myślę, że wszystkie uzależnienia mają wspólną cechę: ludzie, którzy z nimi walczą, nie są stabilni i trudno na nich polegać, bo często robią bardzo nieprzewidywalne rzeczy i ich reakcje są odmienne od tych, których oczekujemy. Skoro ja podczas terapii różnie reaguję, to nie mogę oczekiwać, że drugi człowiek pomoże mi tak, jak ja od niego tego oczekuję. Od innych uzależnionych, którzy są choćby o jeden krok przed nami, na pewno można wiele się nauczyć, można liczyć na wysłuchanie, ale oczekując konkretnej pomocy lub prosząc o nią, możemy sie zawieść. To niestety jest jeden ze skutków uzależnionego myślenia. Być może jest w tym jakaś doza egoizmu. Zastanawiam się czasem nad tym, czy ten egoizm, który powstaje, gdy zrzucamy z siebie poczucie winy wobec wszystkich za nasze "uzależnione czyny", jest dobry czy zły. Z jednej strony pozwala nam odzyskać poczucie własnej wartości i wyjść z uzależnienia. Z drugiej jednak stajemy się trochę samotnymi wyspami skoncentrowanymi na pilnowaniu własnych granic i co by nie powiedzieć na ignorowaniu potrzeb emocjonalnych innych.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez pukapuk » 19 sie 2008, o 21:53

Witaj carita . To co napisałaś dało mi dużo do myślenia jestem alkoholikiem trzeźwiejącym od 2 lat pokończyłem wszystkie terapie zalecane przez psychologów i też się zastanawiam nad tą dozą egoizmu. Mam wielu znajomych alkoholików z racji uczestniczenia w ruchu AA i właśnie ta cecha pilnowania swoich granic jest często nadgorliwie rozumiana... Czasami mam wrażenie że to wręcz kompulsja. Myślę ze wielu alkoholików pierwszy raz w życiu coś osiągnęli, abstynencję. W niektórych przypadkach " upijają " się nią trzymają się tak mocno trzeźwienia że tracą kontakt z rzeczywistością . Swojego czasu miałem kontakt z jak to się mówi "cyframi" to co słyszałem w opowieściach o niesieniu " posłania " alkoholiczkom na poczuciu winy przyprawiało mnie o mdłości !!! Uzasadnienie tego było proste jakie tylko może być w przypadku pijanego myślenia ,że pomaga się takiej biduli bo potrzebuje ciepła, a przy okazji samemu się luzuje ale .... uwaga raz dwa razy i koniec . Jestem facetem i wiele w życiu widziałem i przeżyłem ale teraz taki egoizm jest nie do przyjęcia !!! Może to skrajny przykład ale wbrew pozorom dość często się zdarza . Myślę też że z czasem gdy za mocno idzie się w terapie też traci się kontakt z otoczeniem , moim celem jest dojście do takiego etapu w którym nie będę się bał samodzielnie myśleć i oceniać rzeczywistość . Pod koniec terapii pogłębionej moje myślenie rzeczywiście się zmieniło upadały i upadają autorytety gdzieś się nauczyłem oceniać swoje uczucia i zdarzenia ,które mnie spotykają takie codzienne ,a zwłaszcza interpersonalne . Gdy o tym mówiłem zaraz włączały się jakieś dziwne mechanizmy u terapeutek ! Hamowały mnie tak jakby chciały dać do zrozumienia co ty alkoholiku wiesz masz chore emocje. Może to jest tak że już po jakimś czasie terapeuci nie mogą dać więcej z siebie i tworzy się spirala powracają do początku .... Masz rację, że cienka jest granica między pilnowaniem granic a ich przekroczeniem w ubłoconych buciorach na czyjś prywatny teren. Pozdrawiam.
pukapuk
 

Postprzez yoytek » 19 sie 2008, o 23:17

To napisałem w pierwszym odruchu:
carita napisał(a):(...) Z drugiej jednak stajemy się trochę samotnymi wyspami skoncentrowanymi na pilnowaniu własnych granic i co by nie powiedzieć na ignorowaniu potrzeb emocjonalnych innych.

Zacząłbym od zdefiniowania egoizmu i czy to podpada pod taką klasyfikację. Myślę, że określenie egoizm obrósł mitami, ale do rzeczy. W czasie picia mocno skrócił mi się dystans do spraw, zdarzeń i ludzi. Odnoszę wrażenie, że miałem/mam cechy podobne jak we współuzależnieniu. Natomiast zgrzyta mi tu "ignorowanie potrzeb emocjonalnych innych". Czy mam obowiązek zaspokajać takie potrzeby? Przecież to może przerodzić się w chorą relację, bazującą na poczuciu winy
Ps Po "drugim" czytaniu wiem, że nieco inny jest wydźwięk Twojej wypowiedzi, ale zostawiam bez poprawek.
Avatar użytkownika
yoytek
 
Posty: 55
Dołączył(a): 31 maja 2007, o 10:01
Lokalizacja: mazowieckie

Postprzez christmas_tree » 20 sie 2008, o 09:54

Nie masz takiego obowiązku, ale im pełniejsza reakcja na emocjonalne potrzeby innych (ja to jednak utożsamiam z empatią) tym lepsza relacja z człowiekiem. Można nie być empatycznym i żyć bez pogłębionych relacji, czasem to faktycznie zabezpiecza przed współuzależnieniem itp. Ale każdy kij ma dwa końce :-)
Myślę, że egoizm alkoholika polega na ignorowaniu faktu, że wyrządza się krzywdę bliskiemu otoczeniu, tak to zrozumiałem.
chr
christmas_tree
 
Posty: 429
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 10:37
Lokalizacja: Kraków

Postprzez carita » 20 sie 2008, o 10:08

Przegięcie w żadną stronę nie jest dobre. Nie wiem jak Wy, ale ja mam taką świadomość:
1. Moje granice bronią mojego terenu i jeśli ja całkowicie tym terenem zarządzam, to żyję w trzeźwości, więc obrona tych granic, pamiętanie o nich i sprawdzanie ich w relacjach z ludźmi jest moim podstawowym obowiązkiem. (ten punkt pewnie wszyscy akceptują, bo to podstawa)
2. Obok mnie, ze mną żyją inni ludzie i tak jak ja chcę zaspakajać swoje potrzeby emocjonalne, chcę na te osoby liczyć, tak i oni mają takie potrzeby wobec mnie. (tu mam na myśli zdrowe potrzeby emocjonalne, nie osób współuzależnionych, też uzależnionych, czy oprawców)
I tu ścierają się te dwa światy. Według mnie to ogromna sztuka, żeby granicę postawić w dobrym miejscu. Ogromna sztuka szczególnie dla osób, które walczą z uzależnieniem. Pewnie, że można granicę umieścić hektary przed sobą, tak na wszelki wypadek, i mieć wszystkich wokół gdzieś. Widzę, znam takie osoby, nie oceniam ich, bo może to dla nich na tym etapie jedyny sposób. Ja chciałabym znaleźć złoty środek. Mieć te granicę w bezpiecznej odległości dla mnie i w nieraniącej odległości dla innych (zakładając jak wyżej, że ci inni są dojrzali). Wbrew pozorom to wcale nie jest takie łatwe. Nie do końca ufam terapeutom, bo czasem mam wrażenie, że oni przeginają z tym "rób tak, żeby to tobie było dobrze" (oczywiście upraszczam, ale tak czasem to bywa). Moim ideałem jest nie tylko żyć bez uzależnień, ale żyć bez uzależnionego myślenia i bez przegięcia w drugą stronę, a to strasznie trudne, bo niestety można być trzeźwym fizycznie, ale nasz umysł, psychika, emocje zdrowieją o wiele dłużej.
Jeszcze mam taką uwagę własną, na podstawie własnych doświadczeń. Kiedy zaczyna się proces zdrowienia, to odstawia się środowisko, które ciągnie w dół, ale przychodzi też taki moment, że trudno się skomunikować z "normalnymi" ludźmi. Najlepiej jest wtedy wśród tych, którzy czują to co ja, którzy mnie rozumieją, z którymi mogę gadać o tym, co czuję, czyli wśród wychodzących z nałogu. To na pewnym etapie jest nieocenione, ale po jakimś czasie trzeba jednak zacząć żyć zwyczajnymi rzeczami, spotykać się ze zdrowymi ludźmi. Mnie po okresie terapeutycznym bardzo ciężko było spotykać się ze znajomymi, którzy według mnie opowiadali jakieś banalne rzeczy, nudziłam się z nimi, denerwowali mnie. W środowisku osób podobnych do mnie walczyło się o każdy kolejny dzień i to było coś! A jednak kontakty z osobami zdrowymi i niezamykanie się tylko w środowiskach terapeutycznych jest nieocenione w procesie zdrowienia. Wiem, że kusi szukanie ludzi "podobnych do mnie", ale trzeba pamiętać, że to są ludzie chorzy tak jak ja, a ja chcę wrócić do zdrowego świata, więc muszę szukać ludzi zdrowych, wśród których chcę żyć.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez yoytek » 20 sie 2008, o 12:22

Za desidaratą "Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć"
Widzę to wskazanie tak: mam wybór, czy odpowiedzieć na sygnał emocjonalny, jednak niewskazane jest tępić, czy też szydzić,że ktoś ma takie poruszenia.
Napisałaś, że pod warunkiem dojrzałości tej osoby oraz rózróżniłaś relacje z osobami spoza grupy trzeźwościowej.
1.Skupię się na moich obserwacjach bezkompromisowości u współuzależnionych. Podczas wychodzenia ze współuzależnieniach stosuje się zasadę "zimnej/twardej" miłości. Mógłbym tu dopasować też zastrzeżenie egoizmu, ponieważ nierzadko współuzależnione stają się na wiele lat zwyczajnie agresywne.
2. Faktycznie terapia się kiedyś kończy, jednak nie jest to jedyna formy pracy nad swoją trzeźwością. Pracuję u ludzi, którzy nie mają problemu z alkoholem. Stosuję zasadę wzajemnej wymiany postaw. Jestem przykładem tego co nauczyłem się na terapiach, a na mitingach dalej się uczę. Z kolei korzystam z ich sposobów, głównie podejścia do pracy. Jednak moja podstawowa tożsamość to bycie uzależnionym.
Avatar użytkownika
yoytek
 
Posty: 55
Dołączył(a): 31 maja 2007, o 10:01
Lokalizacja: mazowieckie

Postprzez kropelka » 18 paź 2008, o 22:29

psychotekst to takie magiczne miejsce juz gdzies o tym wspomniałam.Tu można napisac wszystko anonimowo wylac to co leży na dnie szafy bo nigdy nie miało sie odwagi nikomy tego syfu wyrzucic w twarz.zaczynam kochac to miejsce i podziwiac kobiety które są w stanie na tak przeróżne zagadnienia do każdego odniesc sie serdecznie i wręcz fachowo.Podziwiam Was dziewczyny...no i nie tylko bo kilku facetów wręcz dogłębnie znających problem kobiecej duszy są w stanie naprawde napisac cos rzeczowego.
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07

Postprzez Smerfna » 3 lis 2008, o 22:44

Co mi daje pisanie.... Proste. Jam mam problem którego się wstydzę i nie chce nikomu mówić o tym z mojego środowiska to piszę właśnie tutaj i uzyskuje pomoc....
Avatar użytkownika
Smerfna
 
Posty: 330
Dołączył(a): 12 sty 2008, o 17:18

Postprzez Zimna » 5 lis 2008, o 16:18

Pisząc mogę choć na chwilę poczuć ulgę, nie trwa ona długo, ale jest. Forum pozwala mi zrzucić trochę bagażu doświadczenia z siebie...
Avatar użytkownika
Zimna
 
Posty: 74
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: z doliny chłodu

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 118 gości