moje beznadziejne życie

Problemy związane z depresją.

moje beznadziejne życie

Postprzez Czarne Słoneczko » 19 sie 2008, o 17:10

Witam wszystkich!
Długo się zastanawiałam aby napisać tutaj, zawsze wchodziłam i czytałam tylko. Może was to wcale nie zainteresuje co napisze bo przyznam sie szczerze że nie mam zdolności do pisania dobrych tekstów.
Przejdźmy do rzeczy. Mam ogromny problem i to nie tylko jest depresja. Zatruwa mi to życie, czuję sie tak źle że to jest nie do opisania.
Jestem od dziecka skazana na niepowodzenie, od kiedy pamiętam nie udało mi się w życiu jeszcze nic. Zawsze czułam się gorsza od innych. Ludzie nie akceptowali mnie, zawsze chcieli mnie tylko zniszczyć. Próbuje coś zmienić w swoim życiu ale nie udaje mi sie to. Wytłumaczyć, podnieść samoocenę, pocieszenie nic nie daje. Coraz częściej siedze i płaczę z bezradności. Jestem na samym dnie...
Jedno mi się tylko udało, ale to nie moja zasługa tylko losu, że spotkałam cudownego chłopaka. On chce mi pomóc ale też mu się to nie udaje. Mówi mi żebym myślała pozytywnie, wierzyła w siebie, swoje możliwości że mogę wiele osiągnąc.....ale takie gadanie nie pomaga mi ani troche. Jest coraz gorzej. Czuję paniczny strach przed ludźmi, boję się nawet iść do lekarza, serce wali mi jak młotem i chyba mam nerwicę. To wszystko co opisałam nie jest jeszcze najgorszym problemem.
Najgorsze są egzaminy... Nie jestem w stanie nic zdać chociaż się przygotuję. Strasznie sie denerwuję i nie mogę tego opanować. Wychodzi mi wszystko na twarz, robię się czerwona jak burak. Ale najgorsze jest to że wtedy trzęsą mi się okropnie ręce!!! Niestety wybrałam taki zawód, takie studia gdzie na 1 miejscu są umiejętności praktyczne, wszystko robi się rękami i nie może być mowy o trzęsieniu rąk. Ledwo przeszłam 1 rok studiów. Jeśli coś z tym nie zrobie- wylecę i zostane bez szkoły, bez przyszłości, bez perspektyw.
Macie jakiś pomysł jak to rozwiązać, czy jestem w stanie sama sobie pomóc?
Czarne Słoneczko
 
Posty: 6
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 16:32

Postprzez ewa_pa » 19 sie 2008, o 17:38

wiesz mnie sie wydaje ze samej raczej bedzie ciezko sama mam nerwice trzesa sie mi czasem rece czy wystepuja jakies tiki mam to od lat z czasem sie to wyciszylo ale nie ustalo całkowicie teraz jesli zdarza sie b stresujacy stan to wszystko wraca wiec mysle ze jednak trza by pomyslec o lekarzu
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez Czarne Słoneczko » 19 sie 2008, o 17:48

załamka:((( ja jednak mam nadzieje ze to sie jakos da pokonac. Mi trzęsą się ręce tylko w sytuacjach stresowych- sytuacjach od których wiele zależy. W normalnej pracy pewnie nie miałabym tego problemu ale nawet nie będę miała szansy pracować bo najpierw trzeba będzie przejść egzaminy a na tym wysiadam...
Czarne Słoneczko
 
Posty: 6
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 16:32

Postprzez melody » 19 sie 2008, o 18:04

Witaj na forum Czarne Słoneczko :)

Po pierwsze, taka moja uwaga - ostro się zdiagnozowałaś bo piszesz i o depresji i o nerwicy, ale gdzieś tam dalej dodajesz, że boisz się iść do lekarza. Rozumiem z tego, że nie szukałaś jak dotąd fachowej pomocy? Jeśli nie, to wszystko co dobre jeszcze przed Tobą :)

A teraz zobacz, piszesz:
Mam ogromny problem i to nie tylko jest depresja. Zatruwa mi to życie, czuję sie tak źle że to jest nie do opisania.
Jestem od dziecka skazana na niepowodzenie, od kiedy pamiętam nie udało mi się w życiu jeszcze nic.

Moja wiedza mi mówi, że jeśli rzeczywiście cierpisz na depresję, to zrozumiałym jest, że postrzegasz siebie i swoją rzeczywistość w takich barwach. Dlaczego? Ano dlatego, że depresja skutecznie zaburza nasze spostrzeganie (również przeszłość człowiek widzi wówczas inaczej) Przepraszam Cię za tą obcesowość, w której - może się wydawać - nie ma krzty serca.

(Czarne) Słoneczko! Wiem, że cierpisz i pragniesz być w tym zrozumiana. Dlatego naprawdę sie cieszę, że odważyłaś sie tu napisać :)
Problemy, które opisujesz są mi niezwykle bliskie - sama cierpiałam na depresję. Był czas, kiedy byłam na krawędzi, kiedy nękały mnie lęki i myśli samobójcze. Patrzyłam w lustro i widziałam życiowego nieudacznika pomimo, że kilka rzeczy mi się w życiu udało (czego wówczas nie dostrzegałam), jak choćby dostanie sie na studia (a swoją drogą - GRATULACJE!!! w końcu Ty też studiujesz :D )
Niestety nie poradziłabym sobie sama, bez długiej psychoterapii. Depresja jest bardzo poważnym problemem bo - ostatecznie - zagraża życiu osoby, która na nią cierpi, a wcześniej skutecznie rozwala wszystkim to, co człowiekowi udało sie już zbudować. Dlatego proszę Cię, nie czekaj, aż będzie za późno. Poproś bliskich by pomogli Ci poszukać psychoterapeutę, albo psychiatrę. Tu na forum, zapewne nie jedna osoba zawdzięcza swoje zdrowie i życie takim osobom. Moim zdaniem samej będzie Ci bardzo trudno sobie pomóc.

Serducho dla Ciebie :)
:serce:
melody
melody
 

Postprzez jurdab » 20 sie 2008, o 06:22

Witaj na forum - i od razu na wejście - Twój post jest całkiem sprawny literacko - czyta się z przyjemnością zaprawioną goryczą Twego zagubienia.

Wiesz ktoś kiedyś powiedział, że tak naprawdę to warto walczyć tylko o stracowne pozycje. Twoja niska samoocena to "klasyka" osoby dotkniętej depresją - jakby powiedzieć - nic nowego, ale wierz mi, przychodzi dzień kiedy to mija, a Ty odczuwasz zapach świata. Ja z depresją gimnastykowałem się 8 lat - teraz wyprowadzili mnie na prostą psychoterapią grupową w klinice krakowskiej UJ. Boję się powrotu tej cholernej beznadziejnej samotności z autokatowaniem się, ale póki co jest dobrze. Mnie szalenie pomaga pisanie. Wstawiłem na forum dwa swoje teksty o depresji: opowiadanie "Dzień bez daty", gdzie opisałem moje dni depresji oraz "Depresję z wybitym zębem" - refleksje z psychoterapii - ciekaw byłbym Twojej krytyki.

Daleki jestem od dawania dobrych rad - jestem 53-letnim inżynierem elektronikiem i nie chcę bawić się w domorosłego psychoterapeutę. Wiem tylko jedno, na psychoterapii grupowej poznałem sporo ciekawych i życzliwych ludzi. Staliśmy się dla siebie zarówno dawcami, jak i biorcami. Spotykamy się na kawie, mniej lub bardziej udolnie pomagamy sobie, ja organizuję wspólne wyjazdy w góry. Dla mnie jest to super uczucie łączności społecznej - depresyjna samotność nie ma wstępu do tego klubu - ta więź społeczna ma ogromną siłę.

Życzę Ci odnalezienia tej koniecznej pozytywnej energii, która w moim mniemaniu jest obecna na tym forum.

Pozdrawiam i służę swoją pomocą. Wstaje kolejny dzień - może się w nim potkniesz, może wprost przeciwnie osiągniesz jakiś maleńki sukces. Nie pozwól sobie jedynie na pozorny luksus zamknięcia się w szklanym kloszu depresyjnego milczenia. Ten świat należy ubogacać... sobą - wierz mi, warto!

Ciepło pozdrawiam
jurdab
 
Posty: 67
Dołączył(a): 17 lip 2008, o 05:51
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Czarne Słoneczko » 27 sie 2008, o 17:46

Dziękuję Wam za pocieszenie. Ostatnio nie miałam wogóle głowy do tego żeby cokolwiek napisać. Przez ostatnie dni było raz gorzej, raz lepiej. Teraz czeka mnie ciężki tydzień. 2 egzaminy teoretyczny i praktyczny. Nie chce przekreslac swoicvh szans ale kiepsko to widze i moje studia i jeszcze bardziej mnie to wszystko dobija.
Powiedzcie mi kiedy będzie normalnie? Jak nauczyć się radzić z problemami? Jak pozbyć się czarnych myśli?
Nie chcę przechodzić tego wszystkiego, tego całego łazenia po psychiatrach, psychologach, psychoterapeutach, neurologach ( trzęsienie rąk i nerwica).
Jak pojsc na skróty??? Moi rodzice jakby się dowiedzieli że do psychiatry mam iść to by się mnie chyba wyrzekli, że nienormalna jestem, i żeby się tylko sąsiedzi nie dowiedzieli bo się na ulicy nie pokażą. Już o studia robili piekło a to w taki sposób że nie oddzywali się do mnie przez cały czas. A jak zapytałam co jest to odpowiadali " Nie wiesz co jest? Jak mamy się cieszyć z takiej córki jaką ty jesteś? Nikt by się chyba nie cieszył, już dwa lata nic nie robisz, nic nie osiągasz od kiedy skończyłaś liceum. A twoje koleżanki już dawno są na studiach i nie wiedzą co to załamanie bo w ich słowniku takiego słowa nie ma"- tak było rok temu bo w 3 roku po skonczeniu lo poszlam na studia i to cholernie trudne na dobrej uczelni. No coz nie liczy sie to. Wszystko co ja zrobie, powiem to sie nie liczy.
A dziś od mamy dowiedziałam się mam do dupy charakter i muszę sobie go zmienić bo jak nie to będzie ze mną kiepsko.
Cały czas ciąży na mnie ta wizja że nic nie osiągnę, że będę zbierać po śmietnikach i sama jestem wszystkiemu winna bo kowalem swego losu kazdy bywa sam.
Każdy ma wplyw ich zdaniem na to co robi i mysli, ma wpływ na swoją psychikę. Ja nie mam. Łatwo sobie powiedzieć masz być taka, taka, taka... ale taka nie jestem jakbym chciała... dlatego siebie nienawidzę, nie potrafię zaakceptować.
Wiele razy próbowałam coś zmienić, wiele razy chciałam się wyrzec siebie, zbudować kogoś innego, bardziej wartościowego, pewnego siebie, z "mocniejszym" charakterem.
Po prostu nie mogę zaakceptować samej siebie, bo nie zasługuję na to. Mam duże wymagania wobec siebie i takie coś nie przejdzie, co ja sobą reprezentuje.
Płacze o byle co, wpadam w panikę, załamuję się - czy taki człowiek zasługuje na cokolwiek?????? Zasługuje na swoją miłość? Już nawet nie mówie że na czyjąś. Bo ludzi jest mnóstwo i po co kochać kogoś kto jest niczym jak można sobie znaleźć kogoś bardziej przebojowego, pewnego siebie, atrakcyjnego z wieloma sukcesami na koncie. Bo za to ceni się ludzi- za sukcesy i za to jacy są ale tylko po to żeby mieć z nich korzyść. Wszystko jest na sprzedaż, ludzie też się sprzedają- przede wszystkim. Ja nie potrafię się sprzedać, swoich umiejętności, wiedzy. Co z tego że mam wiele jak nie umiem się pokazać? Przez to ta cała depresja, nic nie powstało z niczego. Wszystko ma swoją przyczynę, moja choroba też. Zeby jakoś to odkręcić będę cierpiała jeszcze wiele lat a może nawet umrę z tym. Nie potrafię być szczęśliwa...
Czarne Słoneczko
 
Posty: 6
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 16:32

Postprzez ten_z_przeciwka » 28 sie 2008, o 00:27

Wiesz, powinnaś rodzicom podziękować za ich niespełnione aspiracje, które przerzucają na Ciebie.
Mój ojciec nie raz podniósł mi ciśnienie podobnymi mądrościami. Kiedy dowiedział się, że poszedłem na studia zaoczne nie odzywał się do mnie przez kilka dni. Jakby zapomniał, że odszedł od nas paręnaście lat temu i w domu raczej się nie przelewało. "Bardzo mnie zawiodłeś, nie myślałem, że kiedykolwiek wyrządzisz mi taką krzywdę". Zupełnie, jakbym dla niego poszedł na studia, jakby jego przyszłość od nich zależała. Nauczyłem się całkowicie ignorować tego typu gadki, ale wciąż nie mam na tyle siły, żeby się im przeciwstawić...

Sama najlepiej wiesz, kim jesteś, i co się dla Ciebie liczy. Nie słuchaj innych, tylko rób to, co uważasz za słuszne. W końcu robisz to dla siebie, a nie dla sąsiadki z 2 piętra.
Chciałaś iść na te studia, czy Twoi rodzice chcieli, żebyś tam poszła? Jeżeli na prawdę chciałabyś studiować weterynarię, to powinnaś spakować walizkę, wyjechać do Olsztyna na 5 lat i nauczyć się diagnozować robaczycę! :)

Na początek wyznacz sobie jeden maleńki cel i osiągnij go! Potem stopniowo zwiększaj doznania i przekonaj się na co Cię stać. Żyj dla siebie, odkryj w sobie też odrobinę egoizmu:)

Polecam na deszczową pogodę ~> http://www.youtube.com/watch?v=jHPOzQzk9Qo
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Postprzez jurdab » 28 sie 2008, o 03:53

Niestety, w moim przekonaniu nie ma drogi na skróty. Znalezienie źródła depresji wymaga grzebania w podświadomości, do której nie bardzo mamy dostęp bez pomocy specjalisty. Być może jakieś zaawansowane formy medytacji pomogłyby, ale ja takich nie znam. To co uzmysłowili mi psychoterapeuci pozwoliło mi zdefiniować problemy, a to już krok do poradzenia sobie z nimi. Dla mnie przykładowo było to uzmysłowienie problemu autoagresji.

Co do ocen rodziców - to klasyczne niezrozumienie problemu, każdy się na to nabija. Przykre, że to akurat rodzice, bo od nich oczekiwalibyśmy jak najwięcej, ale trudno. Zrozumieć Twój stan może jedynie ktoś kto sam przez to przeszedł, albo specjalista. Spróbuj podesłać im jakąś stosowną literaturę o depresji - jeżeli mają choć trochę otwarte umysły powinni zrozumieć, jeśli nie, są mocno toksyczni.

Ad wizyta u psychiatry. Czy gdyby Twoich rodziców rozbolał żołądek, to nie poszliby do lekarza? Depresja jest zaburzeniem pracy umysłu, to nie choroba psychiczna, która jest tak negatywnie odbierana społecznie. Trzeba to leczyć i tyle. Jeżeli ktoś tego nie rozumie to znaczy, że jest tylko zacofanym, zaściankowym prymitywem i nie chce pomóc własnemu dziecku.

Walcz o siebie, bo taką chęć wyczuwa się z Twoich postów. Nie doprowadź się do stanu biernej beznadziejności, bo wygląda na to, że wtedy nie bardzo będzie Ci miał kto pomóc. Serdecznie pozdrawiam.
jurdab
 
Posty: 67
Dołączył(a): 17 lip 2008, o 05:51
Lokalizacja: Kraków

Postprzez chłopak22 » 28 sie 2008, o 14:42

Moje życie też jest beznadziejne dlatego widząc taki temat postanowiłem się dopisać. Mam depresję, która trwa 2 lata. Nie potrafiłem i nie potrafię poradzić sobie z problemami. Zawaliłem szkołę, w rodzinie panuje nienajlepsza atmosfera (nie mogę liczyć na rodziców - ojciec jest cholerykiem a matka chodzi do psychiatry) nie mam przyjaciół, moje znajomości ograniczają się jedynie do głupiego 'cześć' na ulicy. Całe dnie spędzam w domu. Mam słaby charakter, łatwo się poddaję. Mam za sobą 2 próby samobójcze. Czasami gdy mam naprawdę zły dzień sięgam po żyletkę i się tne. Nie wiem dlaczego tak się dzieję ale to mnie uspokaja. Nie korzystałem z wizyt u psychologa czy psychiatry, nie zamierzam. Nie pracuję nie stać mnie na leki. Zresztą pogodziłem się z moim losem. Jestem śmieciem
chłopak22
 
Posty: 2
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 19:56

Postprzez laissez_faire » 28 sie 2008, o 15:48

chłopak22 napisał(a):Jestem śmieciem

W polskim systemie najbardziej brakuje mi sprawnego recyklingu...
ehhh...
laissez_faire
 

Postprzez Czarne Słoneczko » 28 sie 2008, o 19:07

Dziś przeżyłam naprawdę wielkie piekło... :(
Dostałam ataku histeriii to przy rodzicach. Nienawidze siebie... Tak bardzo że nie potrafie tego wyrazić.
Dziś jest najgorszy dzień od wielu wielu dni nie było tak źle.
Tak było mi źle że się pobiłam. Mam wielkiego guza na czole i nie wiem jak się z tym pokażę na egzaminie. Wolę się pobić niż ciąć bo widok krwi na mnie nie działa i kojarzy mi się tylko z moją (przyszłą), niedoszłą pracą.

Zrobiłam rodzicom dzisiaj krzywdę, nie tłumiłam agresji wobec siebie. Pokazałam mój ból i cierpienie. Ale to nie pomogło a zaszkodziło.

Dziś zrozumiałam że nie pomogą mi... Nikt mi nie pomoże.
Nie mogę się uczyć. Na egzamin idę kompletnie nieprzygotowana. Jestem głupia ale nie potrafię już się niczego nauczyć. Kolejne studia straciłam...

I chłopaka chyba też tracę. Nikt normalny nie będzie z kimś takim jak ja. Jeszcze do tego wystawiłam go. Obiecałam że w tą sobotę pojde na wesele a w takim stanie nie ma nawet takiej możliwości żebym szła...

Nawet nie chce patrzeć w lustro bo zrobiłam dziś z siebie potwora.
Bicie się w głowę i ciągły płacz mnie oszpeciło. A kiedyś byłam ładną dziewczyną. Chociaż jedno podobało mi się w sobie- wygląd. A teraz nie podoba mi się już nic.

Powiem Wam że najlepiej jest nie myśleć. O niczym... Robić swoje i nie myśleć. Tylko jak to zrobić?

Chciałabym być "pustą laską", która żyje z dnia na dzień i niczym się nie przejmuje. Nawet mogę nie mieć tej zasranej szkoły, ale żeby zmienić myślenie, zmienić się. Czerpać radość z drobnych rzeczy, z tego że np. kupię sobie nowy ciuch albo poplotkuję z koleżanką. Ze słońce zaświeci, że ptaszki ćwierkają itd.

A ja niczego nie doceniam, z niczego się nie cieszę. Boję się ciągle że los mnie jeszcze skrzywdzi bardziej niż do tej pory. Martwię się że jestem bezpłodna, a bardzo chciałabym mieć kiedyś dziecko. Ale pewnie za to jaka jestem na to też nie zasługuję.

Rozgadałam się. Dobra, nie użalam się tutaj już nad sobą, bo tylko zaśmiecam to forum.
Ale jedno wiem: z rodzicami już rozmawiać nie będę, postaram się cały czas udawać ze jest ok. A jak mnie wezmie atak histerii i płaczu to pójdę do piwnicy sobie "poszaleć".
Czarne Słoneczko
 
Posty: 6
Dołączył(a): 19 sie 2008, o 16:32

Postprzez kaśku » 28 sie 2008, o 20:13

czarne sloneczko po co to robisz? po co i ty jeszcze sobie dowalasz?? przeciez to nie poprawia sytuacji tylko jeszcze bardziej ciebie pograza, nie zarzucaj sobie, ze jestes glupia, egzamin, egzaminem, ale jak sie tak fatalnie czujesz to jak masz sie uczyc? sprobuj sie wyciszyc, uspokoic, nie rob nic przeciwko sobie ..., po prostu cos z tym zrob, z tym swoim stanem,

wiesz przez pierwsze 4lata studiow mialam depresje, ktora tylko coraz bardiej sie poglebiala, doszlo juz do takiego momentu, ze nie mialam wyjscia, musalam zglosic sie do lekarza, ale zanim to zrobilam to te prawie 3 lata byly niemalze koszmarem, wtedy wiedzialam, ze mam sobie poradzic, w rodzinie nie mialam wsparcia, nie dowalali mi,ale tez mnie nie rozumieli, ogromnie duzo musialam wlozyc wysilku, zeby zaliczac kazda sesje, teraz sobie mysle, jakbym niepokazywala tego ze mimo wszystko jetsem silna, tylko bym zawalila studia, to bym moze dostala wsparcie, albo i nie teraz to takie gdybanie ...

piszac to, chcialam ci pokazac, ze czasem trzeba zycie wziac w swoje rece, rodzice nie musza wiedziec, nie musisz im sie ze wszystkiego tlumaczyc, ja tez spelnialam do tej pory ambicje mojej mamy, ale teraz powiedzialam stop i zyje swoim zyciem ...
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez chłopak22 » 29 sie 2008, o 22:00

Nikt nie odpowiedział na mój post. Nie pomyliłem się w domysłach. To mnie tylko utwierdza w przekonaniu, że tak musi być- jestem pozostawiony samemu sobie. Szukałem 'bratniej duszy' ale nikogo nie obchodzę. To mój ostatni post tutaj, więcej się nie wpiszę.
Żegnam
chłopak22
 
Posty: 2
Dołączył(a): 24 sie 2008, o 19:56

Postprzez kaśku » 29 sie 2008, o 22:25

chłopak22 napisał(a):Nikt nie odpowiedział na mój post. Nie pomyliłem się w domysłach. To mnie tylko utwierdza w przekonaniu, że tak musi być- jestem pozostawiony samemu sobie. Szukałem 'bratniej duszy' ale nikogo nie obchodzę. To mój ostatni post tutaj, więcej się nie wpiszę.
Żegnam


elo bo to byl temat czarnego sloneczka, jakbys zalozyl nowy temat to napewno nikt nie przeszedl by obojetnie, ja pomyslalam, ze chciales sie podzielic z czarnym sloneczkiem kawalkiem swojego zycia, tak jak ja zrobilam to w swoim ostatnio napisanym przezemnie tu poscie, nie ma co sie obrazac, jak szukasz tu pomocy, to napewno ja znajdziesz ... :tak:
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez caterpillar » 29 sie 2008, o 22:31

---------- 22:29 29.08.2008 ----------

Hej Chłopaku 22!
chyba za bardzo dos siebie to wzioles ale byc moze inni(tak jak ja)mysleli,ze chcesz sie podzielic swoja historia...
załuż nowy temat w depresji tak bedzie sprawiedliwie wobec Cz.Sloneczka
A zapewne znajda sie osoby,ktore i ciebie wespra,ja przeczytalam, bardzo mi sie smutno zrobilo depresja to tak odlegly mi temat i zawsze mi ciezko jak tu wchodze :roll:
Chlopaku daj sobie i nam jeszcze jedna szanse i napisz w nowym wątku o sobie...
ja ostatni pisalam o tej rozmowie "ponad glowami" :cry: to sie czasem zdarza ludzią ale nik cie specjalnie tu nie ignoruje
Pozdrawiam!!!

---------- 22:31 ----------

P.S. widze Bezimienna,ze mamy jakas zbierznosc mysli heh :wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 470 gości

cron