---------- 23:22 18.08.2008 ----------
Cześć Ineczko,
Umówmy się, że odpiszę szerzej jutro, bo dzisiaj padam już na niedogolony ryj.
Powiem Ci tylko tak skrótowo tak:
1. jeśli ktoś z kim jesteś w związku niszczy Ciebie, a tytuł Twojego postu - bardzo symptomatyczny - brzmi "w matni", to znaczy to, że w tej miłości coś jest nie tak. Może kocha za bardzo, a może on jest dupkiem - nie wiem.
2. naturalnie od wewnątrz tak tego nie widać... miłość jest ślepa, wiemy to, ale nigdy tego nie nauczymy się tak naprawdę z książek - jeśli nasi rodzice nie nauczyli nas wybierać dla siebie dobrych partnerów, to musimy uczyć się teog mozolnie sami.
3. niemniej jednak możemy coś zmieniać! możemy też w końcu zrozumieć, że jesteśmy w związku z kimś nie po to, żeby cierpieć, ale po to, żeby było nam dobrze, i jeśli jest nam stale źle, to trzeba zmienić związek.
idę spać
Maks
---------- 08:36 19.08.2008 ----------
Cześć,
Pociągnijmy temat...
Powiem Ci tak: sam przeżyłem wieloletni bardzo dla mnie zły związek. Taki z alkoholem i potężnymi problemami fundowanymi w tzw. "rodzinie" przez drugą stronę. Naprawdę - niezła jazda.
Zawsze w tym związku było tak, że druga strona powodowała tony kłopotów, jak już były tak poważne, że konsekwencje byłyby groźne, druga strona pakowała się do psychiatryka a ludzie wokół zabierali się za pomaganie. Na czele ze mną, hehehehe.
Myślałem wtedy, że może coś do tego człowieka dotrze, może zuważy poświęcenie moje uczucia, może będzie dobrze, a ja w tym czasie sprzątnę dom, uporządkuję sprawy firmy ... Czułem się wtedy bardzo kochany, dostawałem tony podziękowań... I nie zauważałem, że sam pakuję się w coś takiego, że
muszę zapracować na miłość, i że jestem kochany tylko wtedy, kiedy jestem potrzebny.
Dzisiaj posprzątałem w swoim życiu, dotarło w końcu do mnie co to jest dobry związek - i sam sobie zadaję pytanie, jak mogłem nie widzieć, w jak beznadziejny sposób daję się wmanewrować? Jak to możliwe, że pozwoliłem na taki brak szacunku dla mnie? Jak to się stało, że tak bardzo można było przekraczać bezkarnie moje granice? Ignorować moje potrzeby? I najważniejsze -
jak to się stało, że w tym wszystkim uważałem, że jestem kochany?
No to teraz dość opowieści o mnie.
Teraz o Tobie.
1. Napisałaś gdzieś, że "on coś powie, a ja odbieram to bardzo głęboko" - czy to jest tak, że jego lekko chamski tekst dotyka w Tobie czegoś głębiej, że odzywa się w Tobie zostawione i zranione dziecko? Myślałaś o tym w taki sposób? No bo tak patrząc z boku, reakcja dorosłych ludzi powinna być tak: skoro on zachowuje się głupio, to on jest głupkiem a nie Ty, więc dlaczego to boli tak mocno Ciebie, a po drugie - wystarczy dośc twardo przywołać go do porządku i tyle.
2. Odwróćmy też sytuację i nie gadajmy za bardzo o tym facecie. Jest jaki jest i nie zmienisz go. Pogadajmy o Tobie. Zastanawia mnie wciąż bardzo mocno tytuł Twojego wątku - "W matni". To tak, jakbyś
musiała być taka a nie inna dla tego faceta, jakbyś
nie mogła reagować, nawet ostro,
jakbyś była w więzieniu, po wyroku dożywocia...
Zastanawiałaś się nad tym?
Maks
---------- 11:03 ----------
Hejka,
Właśnie okazało się, że mam pilny wyjazd na parę dni - do rozmowy wrócę za jakiś czas.
To tak dla informacji, że jej nie skonczyłem.
papa!
M.