wypalam sie

Problemy z partnerami.

Postprzez Megie » 26 mar 2008, o 18:57

Czesc silence..

przepraszam ze dopiero dzisiaj odpowiadam, ale bylam poza zasiegiem w zwiazku ze Swietami..

Przeczytalam dzisiaj chyba wszystkie Twoje wypowiedzi na forum od kad tu jestes..
po przeczytaniu tego powiem ze dla mnie nie ma w Tobie chaosu. Czytajac jak opisujesz swoje uczucia mam wrazenie ze przeszlam cos podobnego do Ciebie..
To co teraz tu napisze to sa moje obserwacje i moje odczucia i nie musza byc sluszne ale:

Co zwrocilo na mnie uwage to:

1. Twoja matka i ojciec, ktory pil, brak milosci z ich strony- to powoduje ze jestes DDA- tak jestes i musisz sie do tego przyznac-jesli chcesz osiagnac rownowage emocjonalna- stwierdzenie "jestem DDA"- to jest poczatek drogi, bo mam wrazenie ze do tej pory chodzisz w kolko...

2. Nie ma co sie doszukiwac problemow w Twoim facecie i w zwiazku, nie jest to w tej chwili potrzebne- bo moim zdaniem nie musisz "leczyc" zwiazku, ale powinnas "wyleczyc" siebie.. A jezeli Twoj facet ma jakies problemy ze soba ( tego nie wiem) to musi zaczac od siebie.
Dopiero dwoje ludzi, ktorzy posiadaja rownowage emocjonalna sa w stenie stworzyc partnerski dobry zwiazek.

3. Twoja zaborczosc i zazdrosc w zwiazku moze wynikac z braku milosci ze strony rodzicow.. Skoro jestes DDA- niezaznalas nigdy milosci ze strony rodzicow dlatego pragniesz aby Twoj obecny partner oddal siebie calkowicie Tobie, tak zebys na kazdym kroku czula jego milosc. Jak tylko widzisz ze odwraca uwage do czegokolwiek ( gry suduko, ogladanie telewizji, wyjscie na piwo ze znajomymi, praca) odczuwasz brak milosci z Jego strony..i stad moze wynikac Twoja zaborczosc- ktora w sposob postepowy coraz bardziej niszczy wasz zwiazek.

4. Radzilabym Tobie na poczatek pojscie na meetingi dla DDA
Mozesz tam tylko sluchac jak nie chcesz mowic, ale mozna duzo dzieki tym meetingom zrozumiec i poukladac sobie w glowie..

http://www.dda.pl/index.php?option=com_ ... &Itemid=53

wejdz sobie na te stronke i poczytaj - to nic nie kosztuje a moze na tym powinnas sie bardziej skupic..

:kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2:
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Applee » 27 mar 2008, o 16:36

Dziekuje Wam Kobietki, ze tu jestescie i staracie sie pomoc. Sam fakr, ze piszecie- pomaga, bo przynajmiej wirtualnie czuje czyjas obecnosc.

Wcz wrocilam do wawy. Znow zareagowalam na stwierdzenie JEGO zbyt przesadnie, ale staralismy sie porozumiec. Nie wyszlo... Ale jest lepiej. On wciaz powtarza ze wierzy w NAS, ze uda nam sie.
Ja potrzebuje ciaglego zapewniania o milosci. Wiem Megi, o tej stronce DDA. Jestem tam czestym gosciem. Wiem, co to znaczy potrzeba partnera na wlasnosc. I przez to narasta we mnie fala frustracji, ze tego nie dostaje. Widze to kazdego dnia. On tez mi to powtarza... tez widzi, ze sie mecze, juz od dluzszego czasu. A ja mam do niego pretensje,ze ON tego NIE potrafi zmienic, ze nie potrafi mi zapewnic poczucia bezpieczenstwa i stabilnosci w zwiazku.
jesli do tego doloze nasze klotnie o moja mame czy ojczyma, brata- robi sie z tego niezly kolowrotek. Ja nie chce i nie zycze sobie zadnycch komentarzy dotyczacych zachowania mojej mamy czy ...taty. Bylo, minelo. Oni sa jacy sa- ich nie zmienie. Moge co najwyzej siebie" zmienic".. DLatego z jego strony to jest do dolewanie oliwy do ognia, ktore Bog wie czemu ma sluzyc.

Echo, czytalam ta ksiazke. mam ja jeszcze. Ale jakos niewiele z niej wynioslam..
ja sie bardziej podpisuje pod tym, co ludzie pisza na forum DDA. tam widze siebie. Swoje zycie, problemy, uczucia wewnetrzne.
Pracuje z psychot. ale wydaje mi sie, ze byc moze nie trafilam na odpowiednia osobe. Tzn. moze nasza wiez szwankuje, bo jakos nie potrafie jej zrozumiec.Tzn rozumiem po czesci, ale widocznie ona nie jest w stanie dac mi tego, czego ja oczekuje od terapii. Wskazuje, owszem, ze zyje w toksycznym zwiazku i nie potrafie podjac decyzji, bo sie boje. A moje decyzje sa skrajnie roznie: byc z nim lub nie.
Mecze sie ze swoimi uczuciami. Czuje, ze znow zyje na pol gwizdka, ukrywajac sie w otchlani swoich mysli.
Probuje sie dostosowac do tego, co jest w moim zyciu. Do ludzi, do studiow, do mamy, do B... i frustruje sie, bo mi to nie wychodzi.
Chcialabym byc dla wszystkich idealna.. Albo przynajmiej wystarczajaco dobra.
A to sie nie DZIEJE.
wrecz przeciwnie. Jedna przyjazn juz stracilam, bo uslyszalam, ze za duzo narzekam na zwiazek, a nic z tym nie robie...I ta osobe, ktorej sie zwierzalam, to meczy. wiec zostalam sama ze soba...I z Wami, dobrymi duszyczkami.
Nie chce "oddac" tego zwiazku, bo jest mi w nim ...dobrze. Moze nie ostatnio, ale ogolnie jest mi wnim dobrze. I nie wiem, czy znajde na swiecie mezczyzne takiego jak ON.
A moze tow lasnie jest ten LEK przed samotnoscia???
Dziekuje Wam raz jescze.... ze jestescie!!!
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez Megie » 27 mar 2008, o 16:51

dobrze silence ze "wachasz kwiatki" DDA
w ktoryms miejscu pisalas cos w tym rodzaju ze boisz sie przyznac ze to wszystko wlasnie ma zwiazek z Twoim dziecinstwem..

mysle ze jak bedziesz szukac to znajdziesz rozwiazanie

pozdrawiam Cie cieplo :buziaki:
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez 123 » 8 kwi 2008, o 00:41

---------- 00:34 08.04.2008 ----------

silence,

przeczytałam kilka Twoich pierwszych postów i muszę Ci powiedzieć, że mamy wiele ze sobą wspólnego...
podobne rozterki nami targają.
jestem do Ciebie podobna.
też nie akceptuję żadnych koleżaneczek wokół mojego narzeczonego, i też na początku się buntował przeciwko temu i jego towarzystwo mnie nie lubiło ze wzajemnością, aż w końcu dał za wygraną, jakoś same się wykruszyły te koleżaneczki, i mam chociaż pod tym względem święty spokój.
też czułabym się źle, gdyby mój facet tańczył czy rozmawiał na imprezie z jakąś obcą babą, na pewno miałabym mu to za złe w duchu, i wolałabym żeby tego nie robił... rozumiem Cię.

ciekawa jestem jaką decyzję podejmiesz czy podjęłaś, muszę doczytać do końca ten wątek, a trochę tego jest :)

pozdrowionka!

---------- 00:41 ----------

silence,

no i kolejne podobieństwo między nami:
moje koleżanki / przyjaciółki i mama też już mają dość mojej sytuacji dot. związku, tego że sama nie wiem czego chcę, to się wyprowadzam to wprowadzam, po czym znów pakuję walizkę (ostatnio przez tydzień leżała spakowana). zdaję sobie sprawę, że wtajemniczone osoby postrzegają mnie jako osobę niezrównoważoną emocjonalnie i wieczną "narzekaczkę", bo ciągle na mojego narzekam i biadolę, a jednocześnie nie chcę go zostawić, bo też ten związek daje mi coś, czego nie chcę stracić, a z drugiej strony nie rozumiemy się z moim narzeczonym, różnimy się potrzebami i poglądami na życie, a ja przerażona wizją ślubu toczę wewnętrzną walkę ze sobą, czy zrobić ten kolejny krok i wyjść za niego, czy uciekać... :roll:
Avatar użytkownika
123
 
Posty: 69
Dołączył(a): 2 kwi 2008, o 20:26
Lokalizacja: Polska

Postprzez maxine5 » 9 kwi 2008, o 13:09

Przeczytałam wszystkie posty i nie rozumiem dlaczego jest mowa tylko o dziewczynie a nie ma nic o chłopaku. Może on faktycznie przesadza tzn na imprezach okazuje zbyt duze zainteresowanie innymi kobietami a może nie. Jesli ty nie umiesz tego ocenić poproś koleżankę która jest na tej imprezie o ocenę sytuacji bo ty najprawdapodobniej nie jesteś obiektywna. Jestem osobą drobiazgową, kiedys o wszystko się czepiałam ale wyleczyłam sie z tego ,pracowałam nad tym. Próbowałam spojrzec na siebie z boku, jak to co ja robię odbierają inni? Nie chciałabym aby codziennie ktos zwracał mi uwagę że coś...., a ja tak robiłam, uważałam że jestem idealna. przestałam wiecznie zrzędzić co nie znaczy ze nie mam wymagań. Jasno je określam i to jest ważne aby partner nad soba pracował i starał sie robic tak jak chcesz ty bo jeśli sie nie stara to znaczy ze mu nie zależy. Jeśli prosisz zeby na imprezie nie rozmawiał dużo z innymi kobietami to nie bedzie tego robił, pogada , potańczy i wróci do ciebie. Moja rada:
1. spojrzeć na siebie z boku (czy chciałabys aby ciebie ktos traktował tak jak ty traktujesz jego? np. czy zrezygnowałabyś z zajęć studenckich, nauki do egzaminu gdyby ON stwierdził że za mało czasu mu poświęcasz?
2.obiektywnie oceniać sytuację
3. czy on nad soba pracuje?
maxine5
 
Posty: 1
Dołączył(a): 9 kwi 2008, o 10:09

Postprzez Applee » 14 kwi 2008, o 14:26

Dziekuje Wam, za wpisy!
:)
Ostatnio bylo u mnie lepiej, ale niestety, znow wypadlismy z gry. Wyglada na to,ze definitywnie...
Mam dwa egz. na glowie, a nie moge sie wziac w garsc bo po prostu nie potrafie sie skupic.
Nie chce opisywac naszje kolejnej klotni, ktora tym razem NIE BYLA w nawet najmniejszym stopniu sprowokowana przez mnie.
Zabral klucze od samochodu, schowal, podobnie komorke, wyjal mi pieniadz e zportfela twierdzac, ze "wisisz mi za obiady ty maly zydzie..."
PO raz senty uslyszalam, ze moja rodzina to alkoholicy a brat jest przyglupem....

Przepraszam, ale nie mam gdzie tego napisac.
Nie moglam zrozumiec postepowania Bogi, ale ja najwidoczniej jestem w podobnym zwiazku. Oboje dosc dlug walczylismy, zeby bylo lepiej...
Niestety, nic sie nie zmienilo.. moze raczej "przyklepalo" ale i tak i on i ja jestesmy sfrustrowani.
Nie jest nam dane BYC razem, bo napawde pochodzimy z roznych swiatow. Nie mam najmniejszej ochoty na :) klotnie co 2-3 tyg, ktore nie moga sie zakonczyc w normalny sposob tylko przeradzaja sie w dzika awanture.
Staralam sie jak moglam--- nic nie wyszlo.
Mam andzieje, ze moje spokojne sumienie pozwoli mi na to,zeby jakos przetrwac jeszcze jakies 2 tyg pod jednym dachem, zeby przyzwyczaic sie do mysli, ze to KONIEC, pogodzic sie z tym,ze wysilki poszly na marne...
ROK walki ze soba, ze swoja frustracja, z proba odusniecia wlasnych oczekiwan na bok, "zeby jemu byo lepiej"...
I co mnei za to spotyka???
:Biedna, pokrzywdzona Silence, ktorej w zyciu rodzice daja wszystko a ona jest takabiedna, z takim niedobrym chlopakiem. Jestes zydem, ktory na wszytskich zeruje, nic nie robi..."

kONCZE K....STUDIA!!!!!!! mam naparwde mnostwo roboty, a on mi ja po prostu na zlosc...
Czuje sie sznatazowana psychicznie... Naprawde...
Terror.
Tylko potem znow te dobre chwile przychodza gdzie wydaje mi sie,ze bedzie ok.
I nic.
KOlejny raz
kolejne rozczarowanie
Kolejny raz JA jestem TA ZLA...

RATUNKU!!!
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez Katjerinka » 17 sie 2008, o 17:32

Witam Wszystkich! Mam 18 lat niecały rok temu wdałam się w związek. TO był mój 1 chłopak,a wieć wiadomo,że zostawiłamw szystko dla Niego. Znajomych,dla ktorcyh nie miałam czasu juz w piatki,bo jeździłam do Niego [4km od mojej wioski], a wracałam w niedziele po południu. Od początku byłam na Jego zawołanie. Nie było,ze nie chce jechac. Bo jak mowilam,ze nie to mial odrazu podejrzenia,ze mam jakis inny plan,ze z kims sie umówiłam. A mama powtarzała ' Nie lataj za Nim tak ' - i wyszło wszystko później. Zero szacunku. Miał ciągle podejrzenia,ze cos robie. Obsesje na pkt,ze dowale mu rogi. Gdzie mi to nie przychodziło do głowy,bo przeciez pierwsza miłość [czego nie rozumial],a generalnie nie toleruje czegos takiego,jakz drada. Po 3 miesiach sielanki - zaczelo sie. Nasze życie bylo generalnie imprezowe w kazdy weekend,jak pojechałam popiło się. Ale było na poczatku ok - bo popilismy i szlismy spac. Dopiero póxniej zaczął sie koszmar - uderzylam go po pijaku w twarz,w nerwach. Szarpnal mnie. I pozniejt o byl standart,ze po alkoholu szarpanina. I oddawal mi. Chcialm to zmienic,oczywiscie. I nie lecialy mi rece,jak mnie zirytowal. To On pokzał,co potrafi.:) Sadze,ze to eychodzilo z nas po alkoholu,bo latwiej. Wtedy czlowiek wyrzuca wszystko. Skutek braku normalnej,szczerej konwersacji. Dwa tygodnie temu stwierdzil,ze to wszystko jest chore,ze sie szarpiemy. Ze w koncu ktoremus z nas stanie sie krzywda. Nie moglam tego znieść. Cholerny ból w środku. Miałm tydzien nanamyslenie.. to w niedziele powiedzial,ze sam nie wie,czego chce [ choc dwa dni wczesniej napisal smsa,z zapytaniem,czy go kocham,co jest dla mnie niezrozumiale,a w tygodniu wydzwanial wieczorami i pytal,co robie,z kim itd] to ok,dalam mu czas do zastanowienia. Minał drugi tydzien. Powiedział,ze koniec. A ja przez te dwa tygodnie zdałam sobie sprawę,ze to było przyzwyczajenie. Pierwszy chłopak.... do ktoego jeżdzilam na weeknedy,rodzice wiedzili,ze u niego jestem. BYlam poza domem - fajna sprawa. Dwa dni poza domem,zero trucia rodziców,a ja z Nim na balety itd.
Miło było. Przez pierwsze 3 miesiące. Później? Jesty rutyna. Ja 18 lat on 22. Mimo,iż starszy 4 lata to i tak niedojrzały. Ja zrozumiałam istotę związku - docieranie,kompomisy,rozmowa. Ale za późno. Rada dla dziewczynw moim wieku,chocn ie chce umoralniac kogos... robic z siebie niewiadomo,kogo. Ale nie nalezy latac za chlopakiem/facetem. Niech on sie płaszczy. Bo U nas - dziewczyn/kobiet jest ten porblem,ze MY podchodzimy do wszystkiego znacznie bardziej emocjonalniej. Dla nas seks jest czyms bardzo waznym - wyrazem miłośći. A dla nich? [przepraszam,za okreslenie] To zwykłe spuszczenie z krzyża. Nie ma miłości bez zaufania! I szczerości!!! Przeczytałam tu tyle postow....kobiety sa zdradzane i sie załamuja?! Czym?! Nie mozna olać skurwiela? SORO NIE CHCE TO SIE NIE NARZUCAJ!!! BO PÓXNIEJ W LUSTRO NIE BEDZIESZ POTRAFILA SPOJRZEĆ! - to tak w odpowiedzi na inne tematy,bo jeszcze nie zapoznałam sie z tym forum tak dobrze. Powiem szczerze,ze jest mi trudno,bo jest... bo sie przyzwyczailam. Ale........... wiem,ze spotka mnie szczeście i ze bede szanowana,a nie olewana. I jeśli facet raz Cie pchnie,szarpnie.. co gorsza - uderzy - radze sie juz odzwyczajac. Pozdrawiam Serdecznie. I przepraszam za tąmoja wypowiedz,bo jest bez ładu i składu. Poprostu wyrzucalam z siebie to,co we mnie siedziało. :)
Katjerinka
 
Posty: 3
Dołączył(a): 17 sie 2008, o 15:20

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 35 gości