Kochane dziewczyny!!!
myszko ramonko
tak mnie chwalicie.....ja wcale nie jestem nie wiadomo jaka......wiem,wiem nie doceniam się....ale ja jeszcze nie uwolniłam sie od kaktusa...uwalniam się...
..chociaż już zmieniło sie i to trochę.....
nie no duzo zmieniło się
....
zaczęłam zauważam to co mnie cieszy...np.słońce....np.wolny czas..tylko dla mnie....np.spotkania z kimś znajomym....
kiedyś ,gdy byłam bardzo załamana....nie potrafiłam choćby na chwilkę oderwać się od tej ziemi....wręcz katowałam się ..zadręczałam....podświadomie nie pozwalałam sobie ani na uśmiech,ani na radość...gdzieś we mnie tkwiło przeświadczenie,że skoro podziały sie w moim życiu tak straszne rzeczy to ja nie mam prawa uśmiechnąć się..
źle myślałam....przecież gdy np.ktoś jest bardzo chory,to nie musi wciąż myśleć o chorobie..może przecież śmiać się..chwilami wygłupiać,żartować....
długo do tego dochodziłam.....ale teraz wiem,że pomimo,że nie jest dobrze to ja mogę pozwolić sobie na uśmiech
mogę być chwilami zadowolona..mogę robić sobie i komuś miłe chwile
Teraz staram sie nie rozdrapywać ran....
nic nie robie względem kaktusa.....nie umawiam spotkań,nie jeżdżę do sklepu...nie pisze esemesów...
nie powiem,że czasem nie myślę..bo myślę...zastanawiam sie jak bliski człowiek mógł aż tak zmienić się myślę czasem czy jest z ta albo z inna babą?zastanawiam się ..czy jest teraz szczęśliwy?...teraz zastanawiam sie czy da jakikolwiek znak na moje urodziny??
we wtorek mam 37urodziny
ciekawa jestem czy kaktus coś zrobi....wiem głupia jestem..ale nic na to nie poradzę...
jeszcze nie uwolniłam się..jeszcze nie jestem gotowa na rozwód.....mimo,ze na co dzień nic nie robie za kaktusem...to gdzież tam w środku zastanawiam się,marzę,że on poszaleje...i wróci...i będzie chciał naprawić ....
Teraz żyjemy osobno.
Ja wiele nauczyłam się w ostatnim roku.
Wiem już,że jakby coś potrafię świetnie radzić sobie z wieloma sprawami!!!
i ..czasami jest mi dobrze.......