Początek szaleństwa...

Problemy związane z depresją.

Początek szaleństwa...

Postprzez iza86 » 13 sie 2008, o 19:25

Zaczynam wariować... Po prostu to wiem. W zasadzie nie ma konkretnego powodu dla którego mogłoby się tak stać. Po prostu nie mam już siły, nie chce mi się już i jest mi wszystko jedno.

Chciałabym mieć buty siedmiomilowe i uciec stąd daleko, daleko, albo biec przed siebie aż do utraty tchu. I nie mam nikogo komu mogłabym o tym opowiedzieć. Nikt nie może tego zrozumieć i wolę napisać to tutaj. Nawet, jeśli nikt tego nie przeczyta.

Czuję się troszkę jak za szklaną szybą. Mówię, krzyczę, ale nikt nie może mnie usłyszeć. Sama.

Zaczynam tęsknić za czasem, kiedy mały "foliowy woreczek" był lekiem na całe zło tego świata. I nie żałuję, ani jednej chwili z tamtego czasu. Chociaż może się okazać, że były to chwile fikcyjnie szczęśliwe, wytworzone przez zmącony narkotycznym odurzeniem w pełni nieświadomy umysł.

Szaleństwo... wtedy nie można było tego inaczej nazwać. Teraz też nie można. Ot, co.
Avatar użytkownika
iza86
 
Posty: 35
Dołączył(a): 8 paź 2007, o 21:05
Lokalizacja: Władysławowo

Postprzez Ventia » 13 sie 2008, o 20:31

Trzymaj się :kwiatek2: :slonko:
Ventia
 

Postprzez caterpillar » 13 sie 2008, o 23:13

A gdzie teraz jesteś Izo i co się z Tobą dzieje,ze chcesz uciekać?
Co masz takiego waznego do powiedzenia,czego nie chca słuchać inni...?
..."worek foliowy" to kiepskie rozwiazanie..może poszukamy innego sposobu?? :bezradny:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez iza86 » 13 sie 2008, o 23:45

Jestem teraz zagubiona, gdzieś pomiędzy tym co ważne, a tym co mniej ważne. Gdzieś grubo pomiędzy zwykłym smutkiem, a szaleństwem, jakaś taka zawieszona między szarą rzeczywistością, a alkoholową próżnią, która czasem też bywa rozwiązaniem, lekiem na całe zło.

Trzymam się... dla mojej Mamy, bo dla siebie już na pewno nie. Zresztą, gdyby świat miałby skończyć się już teraz, tej nocy, to zbytnio bym nad tym nie ubolewała. Boże, jak mnie się teraz przeraźliwie chce płakać... i nie mogę sobie pozwolić na jakikolwiek odruch słabości...

Jutro.... jakie to odległe słowo.... zacznę wszystko od nowa...jeszcze raz, a później spieprze to tak samo jak teraz i tydzień wcześniej i miesiąc.... Jasna cholera...

Nie mogę nawet spojrzeć w lustro, bo mi niedobrze... Niech to się wreszcie skończy...czymolwiek... szaleństwem, śmiercią, albo zapomnieniem....

I nie mam prawa tu pisać takich rzeczy. Każdy z nas ma swoje życie i swoje problemy. Każdy z nas ma swój indywidualny ból egzystencjalny...
Avatar użytkownika
iza86
 
Posty: 35
Dołączył(a): 8 paź 2007, o 21:05
Lokalizacja: Władysławowo

Postprzez caterpillar » 14 sie 2008, o 15:35

Masz prawo "zawracać d..pe" swoimi problemami, po to ta strona istnieje.A jeśli czujesz taka potrzebe to tym bardziej masz prawo wolać o pomoc! :kotek:
Może warto trzymać sie tego co NAJWAZNIEJSZE?
Obrać jeden kierunek,to co powoduje,ze masz tqwardszy grunt pod nogami..
jest coś takiego? (piszesz o swojej mamie...)
"Jutro" jest szansa na to ,ze bedzie lepiej ale widze,ze Ty z gory zakladasz,ze i tak polecisz :paluszek:
pewien mądry facet na tym forum pisze aby trzymać sie wlasnie "jutra".
iść malymi kroczkami.
Postaraj sie zebrac sily choc na ten jeden dzien ..a potem kolejny i kolejny.
Masz jakies wsparcie? chodzisz do psychologa?
Jesli nie, moze powinnas udac sie po fachowa pomoc.
Piszesz o używkach... to kiepskie lekarstwo na zlo i chyba nie musze Ci pisac,ze to kopanie dołka pod sobą...
Czemu nie możesz pozwolić sobie na łzy??
Zeby wybudować cos nowego trzeba zburzyć stare...
może warto zaczać burzyć to stare, rozwalic na kawalki i powoli budować odnowa...?
jeśli nie masz nikogo,komu mozesz sie wyżalić ,pisz tutaj,bez zadnych oporow i bez wartosciowania swoich problemow.
Wierze,ze znajdziesz wsparcie tylko wyciagnij reke...

Pozdrawiam Cię! :papa:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez iza86 » 14 sie 2008, o 19:12

Ale ja nie wiem co jest najważniejsze. Wiem tylko co muszę zrobić, żeby nikt nie miał do mnie pretensji.
Przeraża mnie myśl o jutrze i ogarnia mnie niesamowita ulga kiedy dzień się kończy i zapada zmrok.

Nie chodzę do psychologa. Zrezygnowałam. Nie mogę tak wszystkim dookoła wmawiać, że idę do "koleżanki", a leki, które zażywam to "witaminki". Źle się z tym czuję sama przed sobą.

Od małego uczono mnie, że łzy są oznaką słabości. U nas w domu się nie płacze, chyba że z radości. I nie mówi się głośno o tym, co boli.

Gdybym powiedziała im prawdę nie zrozumieliby tego. Albo zaczęliby udawać, że rozumieją, nie dając mi żadnego wsparcia z ich strony. Więc chyba wolę żeby było tak jak jest.
Avatar użytkownika
iza86
 
Posty: 35
Dołączył(a): 8 paź 2007, o 21:05
Lokalizacja: Władysławowo

Postprzez caterpillar » 15 sie 2008, o 00:12

A co sie stanie jeśli przestaniesz udawać?
I kto Cie zmusza do udawania ,ze wszystko jest ok?
Co sie stanie jesli w" idealnym,sterylnym domu" ktoś znahjdzie "paproch"?
Piszesz ,ze źle sie czujesz z tym sama przed sobą...a czy przy okazji nie oszukujesz wlasnie sama siebie?
czy sama przed soba nie udajesz,ze dasz rade byle nie nabrudzic mamie na wycieraczce??
Znowu z gory zakladasz ,ze nie zrozumieja Twojej sytuacji..nie wiesz przeciez...
A jesli nawet ,czy nie bedzie Ci przynajmniej lzej,ze nie musisz sie z niczym kryc,ze wreszcie powiesz o zlych emocjiach ,ktore sa tematem tabu w Twoim domu???
Jak maja Ci dać wsparcie skoro nie mowisz im jak jest?
Iza wyobrażam sobie jak ciezko jest przerwac utarte schematy w domu... :roll:
Ale nie mozna wiecznei "nosić maski" sama widzisz,ze to Cie wykancza...
Moze juz czas zlamac toksyczne rodzinne zasady...?
Jesli nie czujesz sie na silach to przynajmniej nie rezygnuj z pomocy dla siebie.
Po co masz byc męczennicą i w tak bezsensowny sposob sie udreczac, bo ktostam z Twojej rodziny nie chce mowic o zlych emocjach o tym,ze zrobil zle to czy tamto w swoim zyciu...
Życze Ci duzo sily i odwagi abyś mogła zmierzyć sie ze swoim problemem.
Trzymam kciuki :wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez iza86 » 15 sie 2008, o 19:57

Nikt nie zmusza mnie do udawania, że wszystko jest w porządku. Ale powiedz sama, co ja mam im powiedzieć? Że najgorsze są poranki, że nie mam siły czasem wstać z łóżka, że jest mi nieprzerwalnie smutno?

Kiedyś powiedziałam mojej Mamie, że chodzę do psychologa. Powiedziała, że sama szukam problemu, tórego tak naprawdę nie ma. Ja już nie chcę im tego tłumaczyć. Poza tym ocham moją Mamę ponad wszystko i nie chcę Jej robić problemu. Sama nie miała łatwego życia. Jest zadowolona ze mnie; skończone studia, rozpoczęte drugie, praca na stałe... Było by mi jeszcze bardziej ciężko gdybym wiedziała, że Ona się o mnie martwi.

Pójdę do psychologa. Ale jeszcze nie teraz. Jesteśmy w samym środu wielkiego sezonu letniego, który ciężo przetrwać w tak sezonowym mieście jak Władysławowo. Póki co, wróciłam do leków.

Caterpillar.... dziękuję... naprawdę dużo mi pomogłaś/pomogłeś. Jest mi lżej i myślę, że to był przejściowy kryzys. Chyba powoli zaczynam wierzyć w jutro...

Buziaki :D
Avatar użytkownika
iza86
 
Posty: 35
Dołączył(a): 8 paź 2007, o 21:05
Lokalizacja: Władysławowo

Postprzez caterpillar » 15 sie 2008, o 22:45

Nooo na początek własnie to warto powiedzieć ,jak Ci jest w tym TWOIM zyciu..
Byc moze mama ma problem z uslyszeniem Twojego problemu, tego co Cie boli ale nie rezygnoj.
Jeli masz takie stany depresyjne warto zeby ktos przy tobie byl...
Ciesze sie ,ze nie rezygnujesz z psychologa, walcz o siebi :evil:
Dzieci tez sie kocha ponad wszystko, jesli masz dobre relacjie z mama to nie wierze,ze mama Cie "zostawi".(a moze wspolna wizyta u psychologa?wiesz ktos trzeci w rodzaju mediatora)
A nie jest Ci ciezko samej z tym...samej, nierozumianej??
Mam wrazenie ,ze starasz sie spelniac oczekiwana rodzicow(dobrej wykszałconej corki, bezproblemowej w dodatku)
Jestes przeciez dobra,kochasz swoja mame starasz sie jak mozesz, więc o co chodzi? czemu nie dajesz sobie prawa,ze na pewnej plaszczyxnie zycia cos moze byc nie tak...?
Sama jestem matka (mloda bo mloda :P )i uwierz jesli matak kocha swoje dziecko zdrowa,normalna miloscia to potrafi kochac je bez wzgledu na to co sie z nim dzieje...
Trzymaj sie Izo i nie obawiaj zagladac tutaj :wink:
Trzymam kciuki ,niech sie sezon konczy abys mogla wreszcie zadbac o siebie :D
pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez jurdab » 16 sie 2008, o 22:02

Przed sobą nie uciekniesz. Spróbuj z roli biorcy przejść do roli dawcy - zobacz innych ludzi, którym być może jesteś w stanie pomóc - to cudowne uczucie. Zapatrzenie we własny depresyjny pępek jest bardzo niebezpieczne. Bardzo serdecznie pozdrawiam - wierz mi - przynajmniej ROZUMIEM.
jurdab
 
Posty: 67
Dołączył(a): 17 lip 2008, o 05:51
Lokalizacja: Kraków

Postprzez iza86 » 18 sie 2008, o 20:08

Caterpillar jest mi z tym ciężko... ale właśnie może tak już musi być. Choruję na nadambicjonalność... zawsze muszę mieć w życiu troszkę "pod górkę". Jak wszystko przychodzi mi zbyt łatwo martwi mnie to, albo mam niejasne przeczucie, że coś się stanie złego. Taka już jestem...

Jednak wspólna wizyta u psychologa (razem z Mamą) nie wchodzi w grę. Ja naprawdę nie chcę Jej tym obciążać. Niech sobie myśli, że wszystko jest w porządku. Jestem wtedy spokojniejsza. Zresztą już mi teraz lepiej. Myślę, że zmęczenie w pracy mocno wpływa na moją kondycję psychiczną.

Wiesz, może nie, że staram się sprostać oczekiwaniom rodziców, bo Oni tak naprawdę nie mają wobec mnie żadnych oczekiwań. Wszystko, co robię w życiu jest moją decyzją i moim wyborem. To nie jest tak, że Oni mnie do czegoś zmuszają. Tylko, nie chcę nikomu robić problemu. Oni już nie są tacy młodzi i wiele przeszli więc niech teraz mają troszkę spokoju.

A co tam u Ciebie Caterpillar? Jak Ty się czujesz?
Avatar użytkownika
iza86
 
Posty: 35
Dołączył(a): 8 paź 2007, o 21:05
Lokalizacja: Władysławowo

Postprzez jurdab » 20 sie 2008, o 06:58

Witaj - z Twojego dialogu z Caterpillar sporo można się nauczyć. J chciałbym zwrócić uwagę na jeden aspekt, w moim poczuciu ważny, aczkolwiek jakby nie do końca zdefiniowany w Waszym dialogu. Uparcie piszesz o tym, że nie chcesz być ciężarem itp. w różnych postaciach. Znam ten strach przed obciążaniem sobą innych, ale według moich doświadczeń, na dłuższą metę prowadzi to w ślepą uliczkę autoagresji. A są możliwe rozwiązania "z sytym wilkiem i całą owieczką".

Ja BARDZO wieżę w siłę mądrej!!! psychoterapii - wyprowadzili mnie na względną prostą po 8 latach depresji, właśnie na psychoterapii grupowej. Tu możesz przecież iść sama, nikogo niczym nie obciążając. Na forum zamieściłem dwa swoje teksty: opowiadanie "Dzień bez daty", gdzie spróbowałem opisać swój depresyjny dzień oraz refleksje z terapii pod tytułem "Depresja z wybitym zębem". Pisanie bardzo mi pomaga szczególnie na tym forum, gdzie spotykam ciepłą życzliwość oraz wiele cennych wskazówek.

Wiem jedno - z tego się wychodzi i z całego serca życzę Ci tego dnia, kiedy zauważysz świat koło siebie i ze zdziwieniem zauważysz, że nie jest on jedynie czarny. Polecam wizytę (cykl?) u mądrego psychoterapeuty - warto się nieco wysilić i nie iść do pierwszego lepszego (ja zrobiłem taki błąd i wpakowałem się w kolejne miesiące "z kocem na głowie") - to musi być DOBRY specjalista - trzeba posłuchać opinii innych i iść tam, gdzie faktycznie pomoże Ci profesjonalista, a nie bałwan z dyplomem.

Pozdrawiam
jurdab
 
Posty: 67
Dołączył(a): 17 lip 2008, o 05:51
Lokalizacja: Kraków

Postprzez iza86 » 21 sie 2008, o 12:23

Jurdab dzięki za słowa wsparcia.Chwilę myślałam o tym, co napisałeś. Być może są inne rozwiązania, tak jak mówisz "z wilkiem sytym i owcą całą". Ale ja się chyba nie nadaję na psychoterapię. Nie mam siły żeby szukać nowego psychologa. Zresztą we Władysławowie nie ma innego, a do Trójmiasta to już wyprawa na pół dnia.

Bo ja naprawdę nie chcę być dla nikogo żadnym ciężarem. Wolę tutaj być anonimowa i pisać sobie od czasu do czasu, gdy już zabraknie siły żeby samej się z tym borykać.

A już o psychoterapii grupowej w ogóle nie ma mowy. Nie miałabym odwagi opowiedzieć przy wszystkich o sobie. Mam problem powiedzieć cokolwiek psychologowi.

No cóż... póki co z niecierpliwością oczekuję końca sezonu letniego we Władysławowie. Wszystkim nam przyda się odrobina spokoju. I wszystko wreszcie wróci do normy...

POzdrawiam serdecznie:)
Avatar użytkownika
iza86
 
Posty: 35
Dołączył(a): 8 paź 2007, o 21:05
Lokalizacja: Władysławowo

Postprzez caterpillar » 21 sie 2008, o 14:02

Nooo to moze czas się przyjżeć tej Twojej nadambicjonalności hm :?:
Kiedys pewna pani psycholog na terapii powiedziala( coś co po czesci jest moim mottem zyciowym :lol: ) "Satrała ,starała aż sie zesrała" :wink:
Jestesmy ludzmi a nie wielbladami wiec mamy o tyle dobrze,ze mozemy sie dzielic swoim "cieżarem" z innymi.
..i posłuchaj mądrej wypowidzi Jurdaba..przemyśl, sprobuj ale 'nigdy nie mow nigdy" :wink:
A u mnie tez w szalonym tempie czas uplywa i juz nie moge doczekac sie wakacji :roll: naladowac baterie i heja dalej 8) bo etat matki to wyczerpujaca sprawa heh
Trzymaj się Izo ! :ok:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez iza86 » 21 sie 2008, o 15:47

Nie lubię słowa "nigdy" i "zawsze". To dla mnie jakaś abstrakcja, coś czego nie da się zmierzyć i określić. Wyobrażam sobie, że bycie matką to praca na pełen etat. Ale ile przy tym radości jest :D

Ostatnio jakoś tak miło wchodzi mi się na to forum. Jeszcze do niedawna miałam nieodparte wrażenie, że jestem tutaj totalnie obca i nikt nie chce ze mną gadać. To naprawdę miłe uczucie wiedzieć, że ktoś może chwile z Tobą porozmawiać i co najważniejsze rozumie cię. :usmiech:

Ty też trzymaj się Caterpillar i napisz czasem co u Ciebie.
Ściskam mocno :heyka:
Avatar użytkownika
iza86
 
Posty: 35
Dołączył(a): 8 paź 2007, o 21:05
Lokalizacja: Władysławowo

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 439 gości

cron