silence

Problemy z partnerami.

Postprzez Applee » 5 sie 2008, o 10:36

Nie Ewo, nie zmieni... Jestem na tym forum od roku...Gdy przegladalam moje stare wpisy to zauwazylam... ze niewiele sie w moim zyciu zmienilo. Przyszedl w pewnym momencie okres wyciszenia, ale nie trwal on dlugo...

Zauwazylam, ze ja nie umie byc w zwiazku NIE na MOICH zasadach. Egoizm.. niech bedzie w ten sposob.. Ja sie po prostu wciaz mecze..i zameczam innych...tak jak tu na forum...
Czy to zachowanie jest normalne?
Moze trafie wreszcie..na osobe ktora bedzie w stanie zaoferowac mi to, czego potrzebuje...
terapia jak dla mnie nie przyniosla zadnych rezultatow..

To forum jest dla mnie z kolei jak pamietnik...

Chaos w moich wpisach...
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez ewka » 5 sie 2008, o 12:38

silence napisał(a):Moze trafie wreszcie..na osobe ktora bedzie w stanie zaoferowac mi to, czego potrzebuje...

A potrafisz powiedzieć, czego potrzebujesz? Tak w punktach? I czy zgoda na TWOJE zasady wystarczy?
Chaosem bym się nie przejmowała... natomiast przykre jest, że Twoja terapia nic nie wniosła. Nietrafiona? Zbyt krótka? Jak sądzisz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Applee » 6 sie 2008, o 13:38

Jesli chodzi o terapie to po prostu nie wiem. Wydalam jak na moje finasne, mnostwo pieniedzy a mam wrazenie, ze totalnie nie trafilam... Chociaz wierzylam,ze tym razem na pewno mi sie uda. Nie dowiedzialam sie tam niczego, czego sama lub dzieki temu forum, dzieki rozmowa bym nie odkryla...Wiedze mam, ale jest ona w praktyce totalnie nie wykorzystana.

Jesli chodzi o dostosowanie sie- to nawet Luby mi powiedzial,ze on mogllby przystac na kazdy moj warunek...ze moze byc p mojemu, ale chcialby, zeby uwzgledniono tez jego potrzeby. Tylko, kurcze, ja nie wiem jakie sa wlasciwie jego potrzeby, bo on o tym nie mowi. On sie po prostu naburmusza i nie da sie z nim dogadac.A chcialabym byc dla niego oparciem. tak jak mowie o sobie i swoich potrzebach..tak nie widze, nie slysze nic o jego...Albo wydaje mi sie, ze sa takie same jak moje...
Zapytalam go w maili, czego on oczekuje... Skoro nie chce powiedziec niech napisze przynajmiej...Oto odpowiedz:

" Pytalas czego ja chce?
1 być z Toba najwięcej ile się da
2 szanowac nasze fanaberie
3 szanowac nasze zainteresowania- Twoje medyczne, moje dm (np.)
4 zyc swoim zyciem (naszym) a nie ustawianym przez rodzicow
5 rozmawiac, kiedys w ktorys maili napisałem jak ciąłbym aby wyglądał nasz codzienny dzien…
nie oczekuje wiele, mysle, ze oboje najbardziej potrzebujemy miłości i jak najwięcej znakow tego, ale tez nie sadze aby rutyna dnia codziennego nas tego pozbawiala"

Jak dla mnie maslo maslane.. Bo to juz WIEM, tez TAK sadze, UWAZAM, ale w takim razie pytanie jak to osiagnac??
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez ewka » 6 sie 2008, o 18:05

silence napisał(a):Jak dla mnie maslo maslane.. Bo to juz WIEM, tez TAK sadze, UWAZAM, ale w takim razie pytanie jak to osiagnac??

Punkty mi się podobają i raczej tego się od mężczyzn oczekuje. Tu można by powiedzieć, że farciara jesteś;) A co widzisz nieosiągalnego w tych punktach? Jaką widzisz trudność?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Applee » 6 sie 2008, o 19:00

To, ze ta sama osoba moze powiedziec: " wyprowadz sie stad".... albo mozemy sie wzajemnie obrzucac wyzwiskami...
Normalne?
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez agik » 7 sie 2008, o 02:50

Nie wiem, czy normalne :)
Ale zdarza się, jak ponoszą emocje.
Jedno słówko za dużo i już- emocje nie dopuszczają rozsądku. Wiem po sobie :oops:
Swoją drogą temperamenty macie obydwoje ogniste...

Ja sobie myślę, ze bardzo by Ci pomogło w TEJ właśnie chwili, gdybyś jakoś pamiętała o tym, co napisał Ci w meilu. O tym, ze przede wszystkim jesteście WY, a nie rozhuśtane emocje.

Jeju, ale jestem zmęczona- przeszło 600 kilosków... miałam jakies mysli, ale mi uciekły
Ale mam cos dla Ciebie :)

http://tosienka1120.wrzuta.pl/audio/9CC ... _nie_pytaj

może mi się jutro przypomni...

Będzie dobrze
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 7 sie 2008, o 09:26

silence napisał(a):To, ze ta sama osoba moze powiedziec: " wyprowadz sie stad".... albo mozemy sie wzajemnie obrzucac wyzwiskami...
Normalne?

Widzisz... wzajemnie. I tak jak on strzeli o wyprowadzeniu (emocje), tak i Ty pewnie czymś strzelisz (emocje), choć wcale tak nie uważasz, gdy one już się uspokoją. Uważam, że to wszystko, co ludzie sobie wykrzykują w złości trzeba podzielić conajmniej przez 100.

Piszesz wcześniej, że on o potrzebach nie mówi... ja myślę, że nie każdy potrafi mówić - gdyby to niby proste mówienie było takie proste, nasze życie byłoby też o wiele prostsze;) Niestety tak nie jest. Zresztą wydaje mi się, że one się ujawniają i trzeba je też trochę odczytywać, zgadywać, wybiegać. Nie wszystko jest podręcznikowe i poukładane... takie byłoby chyba trochę nudne.

Silence, sama wiesz, jak tam u Ciebie jest... ja tylko odpowiadam na to co czytam i nie czytaj tego, jakbym umniejszała Twój problem - nie umniejszam. Wiem też, że można się samemu czasami nakręcić i z niekoniecznie ważnych rzeczy powstają kolosalne demony. I zapewne, jak to w życiu - prawda jest gdzieś po środku.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Applee » 7 sie 2008, o 13:15

Nie to,ze chce narzekac, ale ciazy chyba nade mna od lipca jakies fatum. Dzis sie okazalo, ze nie dostalam sie na staz do tego szpitala, na ktorym mi najbardziej zalezalo.. Wiem wiem... "skoro los tak zadecydowal to przyjmij to.." Ale tak mi zalezalo na nim, ze az mi tu sie plakac chce..

Agiku, dziekuje, ze pomimo tak duzych odleglosci znajdujesz czas, by tu cos do mnie naskrobac :buziaki: Temperamenty to my rzeczywiscie mamy.. :)

Ewa, wcale nie odczulam, zebys w jakis sposob umniejszala moj problem. Ja tak tego nie odbieram. Dla mnie wazne jest to, ze piszesz Z SENSEM i pewnie teraz, na jakis czas takie slowa hmm.. otuchy mi wystarcza. Do kolejnej klotni, do kolejnej podbramkowej sytuacji...Nie chcialabym,zeby ona nadeszla, ale wiem, ze predzej czy pozniej tak sie stanie.
Na dzis mam plan: napisac odwolanie. Znow przeloze pewnie przyjazd do niego. Licze ze sie nie obrazi..
Mama z kolei przyjezdza do wawy do lekarza w sobote, ale sie rozminiemy.. I chyba dobrze. Moze ona zauwazyla, moze jej przyjaciele powiedzieli, ze nie mozna od A do Z ustawiac komus zycia.. Nic nie wspomniala o tym,zebym znow przyjechala do domu zamiast jechac do niego. Poczulam w koncu, ze mam wolna reke...Naprawde!!wolny wybor! mam nadzieje, ze juz zawsze bedzie w ten sposob...
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez ewka » 7 sie 2008, o 13:52

Też odwołałabym się... może akurat się uda. Szkoda, że jakieś niefarty zawodowe nie można zostawiać na wycieraczce, wchodząc do domu.
Wolny wybór - zawsze go mamy. Jeśli mama jest "za bardzo", to albo mamę słuchamy, albo nie słuchamy... i to też jest wybór;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Applee » 12 sie 2008, o 14:26

---------- 14:53 07.08.2008 ----------

Siedze bezmyslnie przy kompie i nie wiem sama co napisac w tym odwolaniu...
Tak sobie mysle, ze to musi byc nieszczesliwy zbieg okolicznosci do ktorych (bo sie przeciez powtarzaja..) ja musze przywyknac... Ciach...

---------- 14:26 12.08.2008 ----------

Dziewczyny, pomozcie!

Wydawalo mi sie, ze juz wychodze na prosta, ze z mama bedziemy mialy przynajmiej dobre stosunki....Ale chyba sie w tym przeliczylam.
Znow jest zle.
Znow jest proba wplyniecia na moje postepowanie. Widzialysmy sie w sobote- bylo zle, bo jade do ukochanego a nie do domu! bo powinnam wlasnie teraz, w wakacje pracowac w rodzinnym biznesie, a nie siedziec u jego rodzicow.
Zadzwonila po 2 dniach...i skytytkowala mnie po raz setny, ze oni pracuja a ja nic nie robie, ze w domu tez moglabym pracowac a nie siedziec jak darmozjad, ze jak to wyglada..co "tesciowie" sobie pomysla,,,Do dyskusji dolaczyl sie moj mlodszy brat, ktory poinformowal mame,zennie chce mi sie pracowac w restauracji...Wiec ona jest jeszcze bardziej nastawiona any-ja...
Kompletnie nie wiem co robic. Przyjechalam do B, bo mieslimy ten miesiac spedzic razem: albo u mnie w domu pracujac...albo (wysjcie nr 2 ktore pojawilo sie 1,5 tyg wczesniej..po tym, jak moja mama nie chciala nas ogladac...) u niego. On pracuje...ja siedzie na 4 literach i mnie strzela z nerowo ze nic nie robie...
Moze prosciej by bylo podkluic ogon i wrocic " na garnuszek" mamy tymczasowo??Tyle,ze on znow bedzie mial pewne "ale" do mojego postepowania..
Dizewczyny... Ja juz nie wiem co robic.
gdy powiedzialam mamie, ze to niestety, ona nie chciala mie w domu widziec...to jedyne co uslyszalam to krzyk w sluchawce,ze zle znow postepuje, ze to nie tak..
jasne!
"Skoro on ma prace tam (radosc w jej glosie) o przyjedz do domu i tez pracuj" ( w domysle- bedziecie na odleglosc, a mnie moze uda sie przekonac,zebys go zostawila..a jak nie to znow zagroze ci pieniedzmi) szantaz, Kochane, najprawdziwszy w zyciu szantaz!
Powiedzcie, co ja zle robilam, robie??????????Bo sie wyksztalcilam? bo nie chce wracac do domu?
A najbardziej nie fair jest jej pstepowanie w stosunku do mojego brata. wybrala mu sama szkole, zadecydowala,ze bezie prowadzil razem ze mna w przyszlosci rodzinny interes. Mlody przystal na warunki...wiec on jest jak najbardziej OK, a ja znow ta zla...
Mam wyrzuty sumienia....Ze powinnam byc z mama, zgadzac sie z nia, pomagac, skoro ona utrzymywala mnie w czasie studiow!Dzis sie spakowac i jechac do domu. siedziec i sluchac, wykonywac wszystko, co tez chce...ale wiecie...nie z powodu kasy...nie tylko,,, bardziej z powodu tego, ze mam tylko ja...
Prosze Was, ktorzy to czytacie: doradzcie mi cokolwiek!
Mnie juz moje zycie przerasta...
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez agik » 12 sie 2008, o 23:10

Mnie się Silence Kochana wydaje, ze to nie problem, że tam cos robisz źle.
Problem widze w takim dysonansie, między tym co WIESZ, a tym, co CZUJESZ.
Jesli chodzi o wiedze- to umiesz złapac dystans, sama masz ją ogromną. Jeśli chodzi o emocje- to jesteś, jak dziecko. To trochę tak, jakby uczyć sie dwóch różnych jezyków niby do siebie podobnych (np angielskiego i niemieckiego), w sytuacji w której jeden już znasz na wylot, a w drugim dopiero zaczynasz. Słowa są podobne, ale podobieństwo sprawia, ze powstaje mętlik.
I tak samo - niby "wiesz", ze na mamę nie bardzo możesz liczyć, ale bierzesz każdy fakt, który to potwierdza z wielkim zdziwieniem i zawodem.

Ja sobie myślę, że najlepiej byłoby, gdybys do mamy nie jechała. Nie wiem, kiedy zaczynasz staz- we wrześniu, czy w październiku? Do września tylko 2 tygodnie. Jak w październiku- to troszkę gorzej. Ale myślę, ze coś sobie znajdziesz. to króciutko- więc jakkolwiek praca powinna wystarczyć.
Z mama układac relacje poprawne i grzeczne. Bo tak na dobrą sprawę- Twoja mama już nic nie może, jeśli jej sama na to nie pozwolisz. Nie musisz jej się tłumaczyć, nie musisz spełniać jej oczekiwań. Nie musisz się z nią równiez kłocić. W każdej chwili możesz skończyć rozmowe, która jest dla Ciebie trudna. Nie ze złością, ale coś w stylu- ta rozmowa jest dla mnie trudna, prosze, skończmy ją, buziaki, papa.
Bardzo wielka szkoda, ze w stosunku do teroretycznie najblizszej osoby trzeba budowac taki pancerz, ale jeśli się nie da inaczej- to trudno.

Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz, za to co teraz napiszę, ale mam wrażenie, ze troszkę czujesz się, jak ryba w wodzie, kiedy coś nie idzie. tak jakbyś się przyzwyczaiła do takiej sytuacji i w innej nie umiała się znaleźć.
Na Twoje pytanie, co złego zrobiłaś- jest prosta odpowiedź- nic. Gdybys zawsze robiła, co to oczekuje mama tez znalazłby się powód do jej niezadowolenia. Może zwyczajnie problem nie leży tylko i wyłacznie po Twojej stronie. Idealnie byłoby, gdyby mama "zobaczyła", że nie tylko ona ma rację. I obie próbowałybyście naprawiać, budowac na nowo relacje. Tylko, że nie ma sposobu, zeby ją do tego skłonić.
Drugie wyjście jest takie, zebyś sama odcieła pępowinę. Nie, ze zerwała kontakt z mamą, ale stanowczo zaznaczała swoje pole.

Chyba mi wyszło trochę chaotycznie... :oops:

Pozdrawiam serdecznie, może coś ci się uda z tego wyciągnąć dla siebie.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ladybird » 13 sie 2008, o 07:58

Witaj Silence,
mam podobny problem z moja mama. Otoż my chcemy wyjechac zagranice i tam prowadzic pensjonat. na kupno mamy pieniądze.
Ostatnio bylam u rodzicow, mama nawet nie chciala wyjść z pokoju. jest na burmuszona , jak sie spytalam o co jej chodzi, zstwierdzila, ze następna glupotę robie w zyciu, przecież nic mi sie nie uda, bo sie do niczego nie nadaję. I jeszcze dodala - tym bardziej z tym facetem, z ktorym jestes. Zobaczysz.
mam duzo wiecej lat niz Ty , a mama pepowiny odciąc nie chce. Mnie to męczy ,ten jej brak akceptacji, ciągla krytyka. Tym razem postanowilam, ze muszę sie uwolnic. Rozmawiam grzecznie, nie unosze sie, argumentuje.
Moze odleglość spowoduje, ze zaczniemy zyc samodzielnie, w koncu?
Czemu rodzice, latami, nawet w naszym doroslym zyciu ,probuja ingerowac?
Sama jestemm matka, ale zachowuje sie zupelnie inaczej, zostawiam swobode podejmowania decyzji swoim dzieciom, i okazuje sie, ze wtedy nie mam nic do zarzucenia ich pomyslom. Sa samdzielne i coraz bardziej dojrzale. a my sie motamy z nie odcieta pępowiną w poczuciu winy. Bo mamy te poczucie, Ty Silence, ze nnie pomagasz mamie, a ja, ze ja opuszczam.
Pozdrawiam
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Applee » 13 sie 2008, o 14:30

Agik: ciesze sie, ze napisalas..cos madrego;)Cos, co nie raz juz slyszalam. Zdaje sobie sprawe, ze ja "lubie" byc ta "poszkodowana", ze paradoksalnie w sytuacji podbramkowej czuje sie jak ryba w wodzie. Napsychoterapii dowiedzialam sie, ze to jest po prostu pewien schemat ktory juz znam i wiem,czego sie spodziewac. Ale tym razem chcialabym to zmienic bo generalnie mam dosc
Nie chce calego zycia podporzadkowywac oczekiwaniom MAMY.Nie wiem nawet skad sie u mnie wzielo to GLUPIe poczucie winy, poczucie przynaleznosci do niej.
"Bo tak na dobrą sprawę- Twoja mama już nic nie może, jeśli jej sama na to nie pozwolisz"...
Ile razy ja to juz slyszalam. I racjonalnie rzecz ujmujac- tak wlasnie niby jest, ale jej szantaz sprowadza mnie po raz kolejny do wieku 5-6lat. takie byly zasady u nas w "domu"(o ile to mozna nazwac domem..)
Wiem,ze ona popelnila pare bledow, bo ie sluchala swojej mamy. A teraz przerzuca swoje zachowanie na mnie..
Ale czemu musi szantazowac mnie pieniedzmi?? Staz dopiero od pazdziernika. Wlasnie szukam pracy choc troche zblizonej do branzy medycznej. Nie chce zapeszac, ale moze sie uda...
Nie chce sie klocic. Czasem dla swietego spokoju chcialabym zyc pod jej dyktando,ale obawiam sie, ze wtedy to ja bylabym nieszczesliwa a ona i tak znalazlaby sobie powod do kolejnego zarzutu.
Probowalam juz wszystkiego przez te dwadziescia pare lat- i nic mi nie wyszlo. Teraz..moze jak sie zacznie staz to cos sie ruszy. Przykro i,ze nie jestem traktowana jako odrebna istota, ktora ma cos w glowie ( za co musze podziekowac babcia..)a jedynie przedluzenie jej samej.
Nowa rodzina- ja dodatek ze starej! tak to czuje.A zadne pieniadze nie wynagrodza mi braku milosci.
Czy wiecie jak to jest jak czlowiek sie stara, dostosowuje, aby wyzebrac milosc od matki???
Ja tak to widze... tak czuje. I niestety, w zyciu kieruje sie glownie emocjami,co zdecydowanie moze mnie zgubic...:/
Agiku, nie wiem do konca jak mam odciac ta pepowine, skoro w glowie slysze wciaz przymus bycia przy NIEJ, robienia tego, czego ona chce... Szlam na studia- zle, bo nie mamy znjaomosci, bo trudne, bo itp itd. Nagle; wow, zrobimy takei ineters, a Ty z Mlodym bedziecie sobie razem prowadzic. Pieniadze miec bedziecie, chloapka/ dziewczyne z rodzinnego miasta (ja CI corko wybiore...)heh,,,a potem :" To twoje zycie. twoj wybor. ja go nie pochwalam..." OK...myslalam,ze da mi spokoj, ze niczego ne bede musiala juz sluchac i nagle: bach! Niespodzianka! To wlasnie jest moja matka

ladorado- jakos bedziecie musieli sobie poradzic! Skoro podjelas juz decyzje i jestes jej pewna to jakkolwiek to glupio nie zabrzmi: rob tak,azeby Tobie bylo dobrze.
Nie wiem skad jest w rodzicach ta chec do ciaglego wtracania sie w zycie dzieci... Najlepsze jest to, ze z kolei moja matka zawsze robila nie tak jak jej matka mowila... I co? jak sama twierdzi, doszla do czegos w zyciu! heh, bo wyznacznikiem szczescia jest pelne konto, swietny samochod, facet i....praca!! Ah..i jeszcze: zdrowie!!
tez mam poczucie, ze w pewien sposob opuszczam matke. Bo przecierz ne jestem przy niej ale przy swoim mezczyznie. Boli mnie w srodku jak cholera...Obawiam sie tez, co tez moja opowie rodzinie... Ale trudno. kazda z nas ma wlasna wersje swojego zycia. Poczucie winy- to jest punkt zapalny, ktory mnie niszczy! Choc wiem,ze swoje juz odpracowalam...

Pozdrawiam serdecznie...

p.s jest tu ktos ze szczecina?:)
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez agik » 13 sie 2008, o 22:13

Ile razy ja to juz slyszalam. I racjonalnie rzecz ujmujac- tak wlasnie niby jest, ale jej szantaz sprowadza mnie po raz kolejny do wieku 5-6 lat"

Widzisz! właśnie w tym rzecz! Wiesz, rozumiesz, rozumowo argument przyjmujesz.
Teoria...
Mam też małe wrażenie, gdzieś tam pod czaszką, ze obojętnie, co by kto Ci powiedizał- podważysz to, tym, ze przecież to wiesz.
Może problem w tym, jak wiedze teoretyczną zastosować w praktyce. Myśle sobie, zę jesteś też trudną "pacjentką" dla psychologa- no bo przecież wiesz.
Sama wiedza, to nie wszystko.

Podobnie w relacjach z matką- wiesz, ze nie musisz, wiesz, ze ona nic nie może, wiesz, ze masz prawo głosu- ale z niego nie korzystasz, wiedząc, ze możesz. Trzeba sie nauczyć mówić "nie"- bez złości, na poczatek wystarczy, zę to swoje "nie" wypowiesz i wyegzekwujesz. Na początek najlepiej byłoby, gdybyś po wypowiedzeniu swojego zdania, kończyła rozmowę. Grzecznie! Unikniesz w ten sposób wikłania w poczucie winy i własnie tych podłych szantaży emocjonalnych. "nie chcę się kłocić, papa", Nie BĘDĘ w ten sposób rozmawiać, papa". Ja ostatnio nauczyłam się wypowiadać takie zdanie, któe może brzmi nieco ironicznie, ale skutkuje!!! "szanuję Twoje zdanie i ciesze się, ze mogłam je poznać. Niemniej jednak pozostanę przy swoim"

I tak sobie myślę, ze może bardziej pomogłoby Ci gdybyś równolegle z terapią, uczestniczyła w jakichś spotkaniach, warsztatach, gdzie W PRAKTYCE mogłabyś wypróbować, jak poskramiać emocje- bo to chyba główna przyczyna Twoich zmartwień, prawda?

Na razie tyle :)
Choć pewnie to już wiesz :)

Buziaki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez carita » 14 sie 2008, o 10:24

Do tego, co napisała agik, dorzuciłabym jeszcze jedno: żebyś umiała powiedzieć matce "nie", musisz w sobie uwierzyć, poczuć, że ona Cię wykorzystywała i wykorzystuje do zapełniania własnych braków. Myślę, że ona utrwala swój obraz jako kobiety, która sama ze wszystkim sobie radzi i jeszcze za kilka innych osób "musi" sobie radzić, za Ciebie też. Spójrz na nią jako na osobę, która też jest chora, z problemami, które ukrywa za zasłoną bycia "cudowną", a tak naprawdę jest oprawcą innych. Nie miałaś wyjścia, jako jej córka weszłaś w rolę ofiary. Twoja matka Cię wykorzystuje i dopóki nie odbrązowisz jej, dopóki sama z siebie nie wypowiesz przed lustrem tych słów, że ona Cię wykorzystuje, a potem możesz to powiedzieć jej jak poczujesz taką potrzebę, to nie będziesz mieć siły, żeby jej powiedzieć nie. I nie miej wyrzutów sumienia, że ona Cię wychowała, że poświęciła tyle, a Ty być może nawet ją znienawidzisz i powiesz, że przez jakiś czas nie chcesz mieć z nią kontaktu. Złość na nią i być może nienawiść, która powinna się w Tobie zrodzić, nie jest zła, nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia. Ona Cię niszczy i to w białych rękawiczkach, bo pod płaszczykiem pomocy. Prowadzi Cię jak na smyczy, której Ty często nawet nie widzisz. Ta nienawiść i złość mija, czasem może nawet po latach, ale mija i wtedy dopiero można zacząć zdrową z Twojej strony relację z matką. To jest coś jak tęcza po burzy. Bez burzy nie będzie tęczy, tylko ciągłe zachmurzenie. Życzę Ci tyle siły, żebyś uwierzyła, że to Ty masz rację i żebyś się odcięła od chorego schematu. Mnie się udało, Tobie też może się udać.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 70 gości

cron