przez agik » 10 sie 2008, o 21:40
Natko- tak czy siak, warto dać mu czas. I sobie. Zaprzestać kontaktów.
Nie wiem, jak długo jesteś na forum, ale odnalazłam dla Ciebie słowa Szafirowej ( Szafirku- mam nadziję, ze się nie obrazisz, no i buziaki)
Ladorada zna te słowa, bo chyba do niej były też- miedzy innymi- kierowane
Sytuacja nieco inna, ale prosze wex to pod rozwagę...
Słowa Szafirowej:
Dziewczyny.
Być może obrazicie sie na mnie o to co napiszę.
Nie potrafię jednak mówić i pisać inaczej niż myślę - wprost.
Choć często są to rzeczy nie takie, które chciałybyście przeczytać, to często rozdrażnia.
Ciągle jednak mam nadzieję, że być może moje spojrzenie (niestety za bardzo doświadczonej życiowo kobiety) okaże się być pomocne dla kogoś.
Słowa moje kieruję bezpośrednio do Ladorady, choć mam nadzieję, że każda z Was odnajdzie w nich coś dla siebie.
Być może sytuacje które Was teraz spotkały - te doświadczenia, z którymi stanęłyście oko w oko, są sygnałem, że nadszedł właśnie ten moment (nieodwracalny) w którym należy odmienić to życie, które do tej pory nie było najszczęśliwsze.
Co z godnością osobistą, która jest przecież tak ważna dla każdego człowieka ? Przecież to najwyższa wartość jaką każdy człowiek posiada. Kiedy ktoś lub coś, odbierze nam tą wartość, to co nam pozostanie ?
To okropne, żyć bez godności, to przecież ciągle upokorzenie, a jednak niedosyt, tęsknota za własną wartością ...
Przecież zawsze musi nadejść moment, kiedy musicie (!!!) powiedzieć sobie: DOŚĆ.
I tak - jest rozstanie, nieważne z czyjego powodu, Waszego bądź partnera, to nie ma znaczenia. Rozstajecie się, przeżywacie wszystkie nieuchronnie z tym związane emocje. Najpierw smutek, rozpacz, później przychodzi bunt, jesteście wściekłe, rozmyślacie: jak on mógł ? jak on śmiał ? dlaczego mnie to spotkało ? Wymyślacie mu, nadchodzi mściwa radość, że jednak radzicie sobie bez niego !
I tak to powinno iść. Proces żałoby po związku wcześniej czy później prowadzi do wyleczenia, prędzej czy później zaczynacie czuć, że żyjecie, jeszcze później nadchodzi wewnętrzna gotowość na inny związek.
I tak trzymać dziewczyny !
Niezrozumiałe jest tylko to, że w pewnym momencie (i to w chwili, kiedy naprawdę dobrze sobie radzicie) postanawiacie: odwracam się i idę z powrotem.
Pytam się: PO CO?
(...)
Zachowujecie się tak, jakby brakowało Wam szacunku dla Waszych byłych partnerów, a przede wszystkim - szacunku dla Was samych.
A przecież decyzje innego człowieka należy szanować. Można się z nią nie zgadzać, można nie akceptować - to nasze prawo. Jednak musimy tą decyzję uszanować.
Facet zrywa kontakt, nie chce się do nas odzywać, nie odpisuje, nie oddzwania, nawet nie odbiera od nas telefonu ... naprawdę nie można zrobić w tej sytuacji nic poza odwróceniem się i pójściem w inna stronę.
Godność dziewczyny ! Godność !
Zachowanie własnej godności osobistej jest uczuciem przesłodkim, napawającym dumą. Bądźcie dumne ! Gorąco Was do tego namawiam.
Być może płaszczyna z jakiej o tym pisze przekona Was do dania sobie i jemu spokoju ? Ja byłam właśnie takim ściganym, gonionym króliczkiem. Byłam z kimś, kogo bardzo kochałam, zalezało mi ogromnie na naszym związku. Niestety - nie udało się. On wybrał kogoś innego (zdrada) rozstaliśmy się. Po jakimś czasie - odezwał się, prosił o rozmowę, błagał, przepraszał, zapewniał ... Nie chciałam.
Powiedziałam o tym wprost - podobnie jak i Wy wprost usłyszałyście o decyzji Waszych partnerów. Że to już koniec (niezależnie z jakiego powodu !) że nie chcę z nim być, że podjęłam decyzję o definitywnym rozstaniu. Wydawało mi się, że bardziej wprost ująć tego nie można, że wyraziłam się precyzyjnie, że zrozumiał i że USZANUJE moją decyzję.
I wtedy zaczęło się coś podobnego do tego co Wy teraz robicie.
Ja odebrałam to jako nagonkę na mnie. Być może Wasi "byli" też tak się czują.
Trwało to długo, bo dwa lata. A doprowadziło do zrujnowania mojej psychiki, on tą swoją miłością, chęcią udowodnienia mi, że warto, że muszę mu dać szansę (a niby dlaczego muszę, jeśli nie chcę ?!) wypędził mnie z miasta w którym żyłam. Żeby choć częściowo się uwolnić, musiałam wyjechać. Straciłam wiele, bezpieczeństwo, spokój, pracę, znajomych ... To był koszmar !
On bez przerwy do mnie pisał na firmowy tel. bo prywatny zmieniłam, wydzwaniał do moich znajomych a nawet do rodziny i tłumaczył im, jak bardzo mnie kocha itp, prosząc o to, aby na mnie wpłynęli. Przychodził do mnie do domu, kiedy nie chciałam go wpuścić godzinami wystawał na chodniku wpatrując się w moje okna (mieszkałam na parterze), kiedy upił się i nabierał smiałości próbował wejśc do mojego mieszkania przez balkon ! Wydzwaniał do mnie do pracy, a nawet przychodził słodko się uśmiechając, elegancki pan w garniturze, oznajmiając portierowi i sekretarce, że chce ze mną porozmawiać. Spotykając mnie na ulicy łapał za ramię, bo koniecznie musiał mi coś powiedzieć ... mogłabym tak pisać długo jeszcze, ale to przecież nie o moją historię chodzi.
Czy widzicie jakieś anomalie w swoim zachowaniu ?
Dziewczyny, poprzez jego brak szacunku do mojej decyzji, musiałam uciekać z tamtego miasta, moje dzieci musiały zmienić szkołę, zniszczył poczucie bezpieczeństwa mojej rodziny, wywrócił moje życie do góry nogami swoim nękaniem.
Doprowadził tylko do tego, że znienawidziłam go gorąco. Był dla mnie kimś tak bardzo naprzykrzającym się, że aż obrzydliwym.
Dziewczyny ! Dajcie im i sobie spokój !
Jeśli mężczyzna olewa Was dokumentnie, to jest chyba jasne, po co do niego jechać, o czym rozmawiać, jeśli w ten sposób już wszystko zostało powiedziane, nawet jeśli bez słów ?
Jeśli tak jak w przypadku Cosy, rozstanie było jakiś czas temu, to jak można nagle wpaść na pomysł, aby zacząć walczyć o miłość ? O jaką miłość ?
Moje Drogie ... godność, honor, własna równowaga, spokój ... to jest to na czym powinnyście się teraz skupić, to powinno być nadrzędnym celem. A nie nękanie kogoś, kto Was nie chce, lekceważy, rani odrzuca ... tego nie warto gonić. Do tego nie warto tęsknić !
W ten sposób marnujecie wszystko co udało się Wam swoją ciężką pracą osiągnąć. A przecież z góry wiadomo, że jeśli nawet uda Wam się nakłonić ich do powrotu, i cokolwiek się zmieni, to tylko na gorsze.
Zapewniam Was - jeśli facet (nawet były) kocha, jeśli odkrywa że mu zależy, chce powrotu ... to będzie potrafił Wam to okazać. Z pewnością to poczujecie.
Czyż nie lepiej jest w takiej sytuacji podejmować decyzję ?
Czyż nie lepiej jest w ich oczach pozostać kobietą z honorem, z godnością, z dumą własną ? Czy Wam nie będzie z tym lepiej zacząć życie bez nich ?
Proszę Was, pomyślcie choć chwilę o tym co napisałam, zanim podejmiecie decyzje co do dalszych kroków, jakie chcecie poczynić.
Zapewniam Was, że doskonale wiem, o czym piszę. Ja również bałam się samotności, nawet nie wyobrażałam sobie, że bez niego świat mógłby nadal istnieć, w bezsenne noce pytałam siebie: jak ja będę bez niego żyła ? Wydawało mi się to niemożliwe.
Myślałam, że juz nigdy nikt mnie nie pokocha, że ja nikogo tak nie pokocham. Idealizowałam sobie wspólne chwile szczęścia. Sądziłam, że w łóżku już nigdy z nikim nie będzie mi tak dobrze. Czasdem (kiedy on tak prosił) zastanawiałam się, czy się nie złamać, czy jednak nie dać szansy ... ale jak mogłabym dać szansę komuś, kto zawiódł i do tego nie potrafi uszanować mojej decyzji ?!
Teraz po kilku latach - jestem szczęśliwą kobietą. Mój mąż jest ciepły, opiekuńczym, po prostu dobrym człowiekiem. Nasza córka ma już skończone 10 miesięcy.
Warto było pod każdym względem zachować godność, dumę i honor.
To wszystko zawdzięczam również temu, że nie chciałam nawet spojrzeć w stronę mężczyzny, który mnie podle potraktował. Zupełnie podobnie jak Wasi "byli" potraktowali Was.
Życzę Wam podjęcia dobrych decyzji.
Myślę, że im bardziej skupiacie się na tym co było - tym bardziej zamykacie swoje życie na nowe ... na dobre zmiany.
Ostatnio edytowano 10 sie 2008, o 21:43 przez
agik, łącznie edytowano 1 raz