mam juz tego wszystkiego dosc

Problemy z partnerami.

mam juz tego wszystkiego dosc

Postprzez nicola » 19 cze 2007, o 15:27

Nawet niewiem od czego mam zaczac pisac. Oczywiscie chodzi o problemy z chlopakiem, raz jest super fajnie ale to nie trwa zbyt dlugo bo zaraz przychodza takie straszne dni. Nawet niewiem z kad w nim bierze sie tyle nienawisci do mnie bo mi przez usta nie przeszlyby takie slowa jak on sie do mnie odzywa. Np jak sie pokłucimy zaczynamy rozmowe ktora zaraz przeradza sie w straszliwa klutnie on zawsze mowi do mnie spierdalaj, wypierdalaj, nikt cie tu nie trzyma tyle ze jak ja sobie pujde to cala wine przeklada na mnie i jak ja wyjde pierwsza to on juz sie do mnie pierwszy nie odezwie tylko czeka az ja przyjde. Nieraz sie zawezme i niedzwonie i nie pisze tylko czekam az on sie odezwie no i sie odzywa ale z wyrzutem ze to wszystko moja wina.Mam juz tego wszystkiego dosc .Jestesmy ze soba 8 lat a on nawet nie snuje zadnych planow co do mnie, niezareczylismy sie o slubie to nie ma mowy bo jak cos wspomne to on ma na to wytlumaczenie pieniadze a raczej ich brak. Ja przeciez niebede czekala do niewiem ilu lat az mu sie zachce hajtac, wlasnie wczoraj sie o to poklucilismy ja powiedzialam ze chce mieszkac tylko z nim a on na to ze nie bedzie sobie juz mogl wychodzic z kolegami na piwo no poprostu zalosne, bo mieszkanie razem nie zabrania drugiej osobie na spotykanie sie ze znajomymi, kazdy ma prawo sie spotkac wypic pogadac ale i tak nie doszlismy do porozumienia , ja poszlam plakac do lazienki a on fajnie sie bawil przy muzyce na ful i spiewaniu sobie ze ma na wszystko wyjebane, Najbardziej z czym sie nie moge pogodzic to z tym ze co by sie nie stalo cala wine zawsze sklada na mnie a ja nie chce byc ofiara do konca zycia. Jak wszystko jest ok jaki on kochany zawsze mowi mile slowa , przytula mnie chodzi za mna jak cien ale ma napady takiej agresji ze go nie poznaje . niewiem co mam zrobic
nicola
 
Posty: 4
Dołączył(a): 19 cze 2007, o 15:03

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 19 cze 2007, o 16:27

Z tego co piszesz wioskuje ze tweoj partner ma chyba powazny problem ze soba.Nie wiem czy dobrze zrozumialam ale on sie chyba cieszy ze potrafi sie na tobie wyladowac..tak jakby podnosilo to jego poczucie wlasnej wartosci..Nie wiem ale tak odczulam czytajac.nie rozumiem tylko dlaczego ty nie czujesz sie na niego wsciekla po takich wyskokach..Napisalas ze owszem czasem sie zawezmiesz i pierwsza sie nie odzywasz no ale to absolutnie nie swiadczy o tym ze czujesz sie zla lub obrazona..Sadze ze powinnas wyslac faceta na terapie no i powaznie przemyslec czy warto tkwic w tym nadal skoro zalezy ci na formalnym zwiazku a on jest temu przeciwny.Nie da sie zbudowac wspolnego zycia na totalnie sprzecznych oczekiwaniach u obu stron..Skoro nie ma ochoty nawet na mieszkanie nie sadze zeby udalo ci sie go do tego zmusic..
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez marynia » 19 cze 2007, o 23:22

Witaj Nicola.

Bardzo się cieszę, że masz już do¶ć. I mam nadzieję, że tak my¶lisz, czujesz naprawdę. Na tyle do¶ć, by zerwać tę znajomo¶ć, odej¶ć.

To co opisujesz - to koszmar. To nie jest normalne zachowanie. I moim zdaniem ono się nie zmieni - ja nie widzę takiej nadziei. Wygl±da na to, że on ma duży problem ze sob±.

Patrz±c obiektywnie, popatrz:
1. wyzywa ukochan± kobietę - gdzie tu szacunek dla Ciebie, miło¶ć. JAk wyobrażasz sobie dalsze życie, gdyby padły jednak jakie¶ deklaracje - wyzywałby Cię przy dzieciach, może dzieci też?

2. niestabilny emocjonalnie - parę dni super, choć rzadko, a potem koszmar - ???wyobrażasz sobie dalsze takie życie?

3. nie widzi swoich błędów, w zwi±zku z czym nie podejmuje prób naprawy czy zmiany swojego zachowania. Winna jeste¶ tylko Ty, zawsze, niezależnie od faktów. To dobra droga do "bo zupa była za słona".

4. NIe planuje z Tob± przyszło¶ci, a jednak tkwi w tym zwi±zku długo. Boi się odpowiedzialno¶ci? Czym dla niego teraz jeste¶? Jak±¶ mił± zabawk±?

NIe wygl±da to dobrze, prawda? Przyszło¶ć? Jaka przyszło¶ć czeka Cię u jego boku??? Niestety po ¶lubie/wspólnym zamieszkaniu wiele rzeczy zmienia się na gorsze. Teraz, po kłótni rozstajecie się i każdy idzie do swojego domu, w samotno¶ci przeżywa emocje. Co będzie we wspólnym domu? Czy on powie swoje i się uspokoi? Czy może uderzy, bo nie rozładował się całkowicie?A ty - będziesz słuchać 24/dobę listy swoich przewinień, znosić upokorzenia, czekaj±c na jedno choć dobre słowo, u¶miech, jego dobry nastrój?

Życie jest bardzo trudne, wiele kłód kładzie nam pod nogi. Dobrze, gdy w pokonywaniu tych przeszkód towarzyszy nam kto¶, kto w razie czego poda rękę, opatrzy skaleczenia czy zachęci do dalszego wysiłku. Czy on jest tak± osob±? Która będzie przy Tobie w trudnych chwilach, chorobie, stresie? Czy może jest takim potwornie ciężkim, niewygodnym, rani±cym plecy plecakiem, który dĽwigasz, który przeszkadza, uniemożliwia wręcz dalsze pokonywanie trasy?

Je¶li masz w sobie tyle siły - odejdĽ, nie ogl±daj się. To nie jest dobry zwi±zek, to nie jest dobra miło¶ć. Niestety.

Na dobr±, normaln± wci±ż masz szansę. Na normalne, godne życie.

Tak my¶lę.

Pozdrawiam Cię ciepło.
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez bezsenna » 20 cze 2007, o 01:30

Nicola...
TY NAPRAWDE CHCESZ BYC Z TYM CZLOWIEKIEM???
Ja rozumiem, ze 8 lat, ze duzo sie razem przeszlo...
Ale brak szacunku do drugiego człowieka, zwłaszcza w zwi±zku nie wróży niczego dobrego!
Nie piszesz ile macie lat- albo ja nie doczytałam...
To tez by mogło tłumaczyc czemu wciaz koledzy i piwko z nimi sa wazniejsze niz "ukochana" kobieta...
Ale tak naprawde nic nie tłumaczy jego zachowania wobec Ciebie.
Tym bardziej- skoro jestescie ze soba az 8 lat, tym bardziej powinien Ciebie szanowac.
Tez uwazam, ze dobrze, że "masz juz do¶c".
Najwyższa pora, zeby co¶ z tym zrobic.
Najlepiej ostro wytłumaczyc czego sobie nie życzysz i ze nie będziesz tolerowac pewnych zachowań.
A potem trzymać sie tego- nie przepraszac pierwsza, a jak on sie pierwszy odzywa, ale z pretensjami zamiast przeprosin i pokory oraz szczerego zalu
- rozł±czyć sie albo wyrzucic za drzwi.
Wiem, ze kiedy sie kocha zachowanie rozsadku i zimnej krwi to ciężka sprawa. Ale inaczej niczego sobie człowiek nie wypracuje.
A jak mu sie cos nie podoba- fora ze dwora!
W koncu zasługujesz na kogos, kto Cie doceni jak nalezy i bedzie Cie szanowac a nie bluzgac na lewo i prawo.
bezsenna
 
Posty: 61
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 23:25
Lokalizacja: Wrocław

Re: mam juz tego wszystkiego dosc

Postprzez ewka » 20 cze 2007, o 06:56

Dlaczego to znosisz? Ja wiem, że wiele można przetrzymać z ci±gł± nadziej±, że będzie lepiej, że obiecuje, że się stara - to jest jaki¶ wkład w bycie razem, który trzeba docenić. Ale je¶li tego nie ma... to jak chcesz żyć? Z tego co piszesz nawet nie widać cienia jego zabiegów. Może warto się zastanowić i postawić sprawę jasno: albo - albo?

Może też warto się zastanowić, sk±d się bior± te kłótnie, że tyle tego wierdal... słyszysz? Co jest ich powodem? Może do konfliktu trzeba podej¶ć inaczej?

Nie wiem, tak podpowiadam tylko...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

bardzo mi pomogly wasze odpowiedzi ;-)

Postprzez nicola » 20 cze 2007, o 10:55

Bardzo mi pomogły wasze odpowiedzi i zaczelam sie coraz bardziej zastanawiac nad powazna rozmowa z nim. Jezeli nie zrozumie moich oczekiwan co do nas i naszego wspolnego bycia ze soba to poprostu bedzie koniec. On ma juz 24 lata a mysli jak dzieciak z podstawowki, tylko o imprezach, kolegach, i gdzie tu tylko wyjsc byl taki okres ze praktycznie nie rozmawialismy ze soba bo non stop gdzies bywalismy u znajomych i nawet nie bylo czasu na rozmowe, to takze zaczelo mi przeszkadzac bo co za duzo to nie zaspecjalnie jak dla mnie, chcialam wychodzic z nim oczywiscie ale nie do przesady caly czas i to codziennie zeby nawet nie znalesc czasu na rozmowe ze mna. I to jak gdzies idziemy (jedziemy) on zapomina o mnie chyba calkowicie jest zajety wszystkim innym a nie mna, chodzi organizuje, rozpala grila (lub ognisko zalezy gdzie i jak) caly czas sie kreci i cos robi, a inni siedza sobie przytulaja sie do siebie gadaja i czekaja na gotowe jak on zorganizuje, powiedzialam juz ze to mnie strasznie denerwuje ze on zawsze musi byc tak zalatany i wszystko musi on sam a ja siedze sama jak ta pizdeczka i czekam az wkoncu skonczy i dosiadzie sie do mnie i mnie przytuli.On zabardzo jest zaangazowany w sprawy innych tylko nie nasze. Tak bym chciala zeby to wszystko sie zmienilo bo ja go naprawde Kocham i zalezy mi na nim ale z tego co mi napisaliscie on sie pewnie nie zmieni i tylko zmarnuje sobie zycie na czekanie na niego i plakanie.Brakuje mi bardzo milosci ciepla czulosci ja ze swojej strony daje za duzo i to pewnie muj blad zreszta napewno bo nigdy mu nie powiedzialam ze brak mi ciepla od nieego i troski o mnie, a co do troski to on ma swoje wytlumaczenie ze sie troszczy o mnie i martwi i niemoge nigdzie chodzic sama na imprezy bo cos moze mi sie stac. mysle sobie nie raz w mysli ze chcialabym zeby cos mi sie stalo bo nieraz nie mam sily na to wszystko.Niemam pojecia co myslec co robic i mam chec odejsc z tego swiata.Ale naszczescie mam siostre z ktora widze sie raz na jakis czas ale ona podtrzymuje mnie i powtarza ze ona mnie kocha i ma tylko mnie i mnie kocha i nie moge nic sobie zrobic. Ja jestem strasznym nerwusem i nie panuje nad emocjami jak mnie on zdenerwuje, wyprowadzi z rownowagi.
Porozmawiam z nim powaznie jesli nie bedzie chcial sie zmienic to bedzie koniec naszego wspolnego zycia,
Jeszcze jedno mnie zastanawia czy to nie przez jego matke to wszystko i ojca tzn ja jestem pewna ze to ich wina jak go wychowali , on sie nie chce ze mna wyprowadzic bo u mamusi mu dobrze ta niczego mu nie zabrania moze sobie robic co chce a jak mu sie cos nie spodoba potrafi matke i ojca tak opierdzielic ze szok i zdaje mi sie ze robi sie coraz bardziej podobny do swojego ojca , ktory liczy tylko na swoja zone niepracuje a jak pujdzie do pracy to to co zarobil przepije. Boje sie tego bo jak on bedzie taki sam jak jego ojciec to dziekuje za takie zycie harowac na meza i na dzieci, mam 22 lata wiec jeszcze tyle zycia przedemna ale najgorsze to to wszystko zakonczyc bo bylam z nim od 14 lat az do teraz cale swoje nastoletnie zycie.Wiec troche mi smutno z tego powodu no ale jakos trzeba sobie radzic.
nicola
 
Posty: 4
Dołączył(a): 19 cze 2007, o 15:03


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 97 gości