Zero kontaktów. Jakichkolwiek.

Problemy z partnerami.

Zero kontaktów. Jakichkolwiek.

Postprzez ewka » 8 sie 2008, o 13:25

Skoro już nic z tego nie będzie... jak inaczej można się uwolnić? Wydaje mi się, że to jedyna metoda. Wiadomo... zawsze jakaś cząstka nadziei, że może jednak - czy jednak nie lepszym sposobem na ewentualne zatęsknienie tamtej strony jest dać wyraźnie odczuć, że już mnie nie ma? Że tak będzie wyglądało twoje życie beze mnie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez KATKA » 8 sie 2008, o 13:36

To na pewno jedyna metoda.....ja osobiście dopóki miałam jakiś kontakt z byłym co gorsza...szarpaninę....dopóty nie mogłam sobie niczego poukłada...byłam juz w innym zwiazku...ale serce i głowa kręciły się w koło...nie potrafiłam otworzy się na nowe tylko...tak jakby zaciskałam ból wokół siebie :(...nie wiem jak to okreslic...mineło ponad pół roku...nieraz nadal myślę...wspominam...może czasem zatęsknię.....ale jestem pewna, że radze sobie tak jak teraz (a uważam, ze najgorzej nie jest;P ) głownie dlatego, że dawne zostawiłam za sobą...nie ma kontaktu...nr telefonu...zdjęc....
A co tego, ze ta druga strona ma zobaczy jak to jest...też coś w tym musi by...bo w początkowych dniach po rozstaniu....z tak nadzieją chyba żyłam...że jednak zatęskni...przemyśli.....się nie doczekałam :P ale czas zrobił swoje.....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez jokasica » 8 sie 2008, o 13:45

To tak jak ja....tez chcialam urwac kontakt z cichą nadzieją, że zateskni, odczuje strate i strach....Jedyne tego co sie doczekałam to to ze znalazł sobie inną....

nie ma metody, jesli ktos kocha i chce z nami byc to bedzie mimo wszystko a jesli nie....to zadna metoda nie pomoze. Ani walka, ani urwanie kontaktu.

Jedyne co mozemy zrobic to byc bardziej wyrozumiale, liczyc sie z zdaniem partnera, bardziej ufac, nie trzymac w klatce ale to tylko w związku. po rozstaniu mało kiedy udaje sie cos naprawic....
jokasica
 
Posty: 195
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 15:39

Postprzez natka7911 » 8 sie 2008, o 21:22

najgorzej skonczyc, przestac myslec,przestac pisac
co zrobic??
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez agik » 8 sie 2008, o 22:33

Właśnie to!!!
Przestać pisac, przestać kontaktu
A nade wszystko- przestać OCZEKIWAĆ
Urodzić w sobie przekonaie, ze nic z tego nie będzie- tylko płacz i męka...
Wytrzymać- kiedyś minie, jak wszystko...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez natka7911 » 9 sie 2008, o 09:06

Wlasnie tak sobie wmawiam, ze nie bede nic oczekiwac, chociaz boli, bo sa wspomnienia mile wspomnienia, bola, wiem ze kiedys rana sie zagoi, a teraz zaluje ze pozwolilam sobie na kontakt, gdybym mogla cofnac czas....
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez Ladybird » 9 sie 2008, o 09:14

A skad to wiemy, ze to na pewno koniec? Ze nie warto walczyc, tylko urwac kontakt?
Znacie historie mojego zwiazku, zwiazku dwojga ludzi po przejsciach , z zaburzonymi emocjami.
Gdybym urwala kontakt i zamilkla ,nas juz by nie bylo na pewno.
On jest mi wdzieczny ,ze walczylam, bo uwierzyl w moja milosc i w koncu po roku stwierdzil, ze nauczyl sie mnie. teraz wie, ze moje reakcje i pewne zachowania nie swiadcza o braku uczuc ,tylko biora sie z problemow z wlasna osobowoscia.
Nie mozna naprawdę generalizowac. teraz sama juz nie wiem ,w jakich przypadkach uciąc wszelki kontakt. Moj luby ucial kiedys i teraz bardzo tego zaluje, bo rozumie ,co przezywalam.
Na pewno, wtedy jak ma inna, wtedy juz chyba ne ma sensu.
Pozdrawiam
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 9 sie 2008, o 09:30

Pewność, czy to na pewno koniec- bardzo trudno jest uzyskać.
Ale kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, ze nic dobrego z tego nie będzie- to chyba jedyny sposób, zeby ograniczyć własne cierpienie.
Mnie się zdaje, ze temat jest "dedykowany" Lokiemu, Natce, Lotosowi- w szczególności.
Kontakt z ich ukochanymi przynosi tylko cierpienie, nowe nadzieje
Popatrz na Zizi i Tomka- tak długo walczyli, i ciągła jazda w dół- co troszku sie podnieśli, to zaś kop w jeszcze większy dół- do momentu, w którym nie doszli do przekonania, ze z tego nic nie będzie.
Zobacz jak ich ciągnie w dół przy kazdym spotkaniu z eksami... I o ile trudniej jest, kiedy tego kontaktu nie da się ograniczyć- ze względu na dzieci.

Warto walczyć, próbować pokonywać trudności, ale zycie tez ucieka
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ladybird » 9 sie 2008, o 09:46

---------- 09:41 09.08.2008 ----------

Rozmumien Agik, co chcesz powiedziec, ale...
Pamietasz, jak wszyscy mi tu pisalai że mam zerwac wszelki kontakt z R.
Nawet doszlo do tego, ze przestaliście do mnie pisac ,zalamani moim uporem.
Moze nie powinnam sie wypowiadać, bo wyzej wymienione osoby ,pod wplywem tego co piszę będa ciagnely kontakt.
Mnie sie wydaje, ze trzeba sluchac glosu swojego serca. Gdzies tam w glębi czuje sie naprawdę, czy ta druga strona kocha nas ,tylko to są jakies zawirowania w związku, trudne problemy , klopoty z porozumieniam .
tak sie zastanawiam ,co by bylo gdyby moj R. napisal na psychotekscie wtedy o nas. Pewnie z jego punktu widzenia okazalabym sie niezrownowazona osobka, ktora sama nie wie czego chce, ktora niszczy go i nie akceptuje. Tak jak jest w przypadku Lokiego.
Minęlo trochę czasu i zrozumialam sama siebie , zmieniam sie i R. tez , bo zmienilo sie między nami i potrafimy sie rozwijac i doskonalic .

---------- 09:46 ----------

Caly czas jeszcze mysle nad tym problemem .Sa ludzie, ktorzy wracaja do siebie i potem jest ok i nawet lepiej. Nie wiem, jak ocenic rozstanie, zeby defimitywnie oswiadczyc, ze koniec i zero kontaktow.
I tu wlasnie widzę problem .
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 9 sie 2008, o 10:05

To tez prawda, zakochane serce zawsze chętnie pożywi się nadzieją. Moze dlatego to wszystko takie trudne.

Mozna też na to popatrzeć jeszcze inaczej- zaprzestanie kontaktów może uchronić od takiej wizji własnej osoby, ze jest się nachałem, że się cżłowiek narzuca komuś, kto wprost mówi- nie chce.
A taka etykietka szkodzi, w szczególności kobietom.

Kazdy sam musi rozsądzić- ile pozytku przynosi oczekiwanie, karmienie się nadzieją.
Często pomaga przewijanie w głowie "filmu" który miałby być oparty na scenariuszu własnego związku. Można wtedy ocenić- będzie jeszcze dobrze? czy będzie coraz gorzej.
Loki pisze, ze szarpie się już dłuższy czas, a każda próba powrotu- kończy się tak samo- nie ma żadnej poprawy- gdyby za kazdym kolejnym razem było choćby ciut lepiej- można byłoby mówić o nadziei, o potrzebie walki.

Bo jesli ma być tylko gorzej- to zycia szkoda
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ladybird » 9 sie 2008, o 11:34

masz racje Agik, jesli jest coraz gorzej ,to nie ma sensu tego ciagnac.
A miec etykietke nachalnej baby ,to rzeczywiscie zenujace.
Choc ,ja osobiscie takiej etykietki w jego oczach nie zdobylam . Wiem z jego ust, on tez nie mial poczucia wlasnej wartosci, nie wierzyl po prostu w moja milosc. Moje ,niby nachalne zabiegi , pozwololy mu uwierzyc. moze inny męzczyzna odebralby to inaczej. To tez zalezy od osobowosci faceta.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez natka7911 » 9 sie 2008, o 11:35

Ja sie motam, nie chce tego zakanczac, a jednak wiem ze powinnam,
z drugiej strony wiem, ze on nie jest gotowy na nowy zwiazek, powiedzial, ze niczego mi nie obiecuje, ze mam sie nie aangazowac, ale stalo sie , czy to moja wina ze zaczelam go inaczej traktowac? Moja wina ze zaczelo mi zalezc. On wiedzial juz ze 2 m-ce temu ze sie zaangazowalam, ale nie przewral tego, kontynuowal, i nadal chce ale w jakiej formie? Ja mam byc jako odskocznia od codziennosci? Urozmaicenie weekendow, tak czuje ze tak jest, chociaz on zaprzecza...dzis przyslal smsa rano, ze wszystko w porzadku, ze dojechal szczesliwie ( pojechal zawiesc tate do sanatorium), po co sie odzywa?? Ciagle mi potarzal badz cierpiliwa, czas najlepszym przyjacielem. Naprawde to jak sie spotykalismy byly cudowne chwile, wspolne zaintersowania, nie potrzebowalam nic mowic, tylko byc, on czytal w moich myslach, wiem , jest zraniony, zona od niego odeszla, rozumiem, ale to bylo rok temu, nie chce by on sie na mnie odegral za swoje zycie....Cezko mi bardzo, bo jego smy staly sie chlodne, jakies sztywne, nie ma tego "czegos" w nich co bylo kiedys, jeszcz 3 tyg temu.Wiem, powinnam sie oddalic, pokazac swoj honor, ale nie jest latwo, jak komus na kims zalezy. A jak ja sie pytam , czy ci zalezy, czy jestem kims dla niego, on milczy, nic nie powie, wiec jaka jest prawda??
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez ewka » 9 sie 2008, o 11:42

Ja myślę, że jest jakaś granica (powinna być), po której powinno się powiedzieć: dość. Oczywiście, że walczyć i próbować, wykorzystać szanse, jeśli je widać... ale też nie przekraczać tej granicy, za którą oprócz ponownie wystawionej klaty na przywalenie... nie ma nic.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 9 sie 2008, o 11:46

Zgadzam sie :ok:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez agik » 9 sie 2008, o 15:00

Natko- mnie się wydaje, ze z jego strony sprawa może wyglądać tak: on uczciwie powiedział, ze to nic powaznego, że nie masz na co liczyć, wobec tego nie ponosi odpowiedzialności za Twoje zaangażowanie. Gdy pytasz, czy mu zalezy a on nic nie odpowiada- to albo nie wie, albo mu nie zależy. W każdym razie nie okłamuje Cię. Możliwe, ze cynicznie troche i bezdusznie wykorzystuje Twoje zaangazowanie, ale mnie się zdaje, że jeśłi facet tak stawia sprawę- to po prostu dlatego, żeby zdjąć z siebie odpowiedzialność. I zachować związek bez zobowiązań. Dla niego to wygodne przecież ze wszech miar- na samym początku podał reguły gry, a Ty do tej gry przystąpiłaś- będąc dorosła i świadoma.

Kolejna sprawa- co jeśli nie wie, czy mu na Tobie zależy?
Najlepiej byłoby, gdyby się tego dowiedział. A najlepiej się o tym przekona, kiedy mu Ciebie zabraknie pod ręką.
Pisałaś, ze musicie utrzymywać kontakty służbowe. To utrudnia sprawę.
A Wasze kontakty nie mogłyby pozostać wyłącznie na takiej stopie? Żadnych pozasłużbowych kontaktów- jak w temacie- jakichkolwiek.
Jeśli taki chłod nie rozpali jego serca ( ładny oksymoron mi wyszedł), to uciekaj, od tego związku...

O Twoją godność też chodzi, bo jeśli on ma dla Ciebie tylko rolę zabaweczki, to lepiej, jak to sobie uświadomisz. Jeśli chcesz tę rolę pełnić- to wszystko ok, oboje akceptujecie reguły...
Ale przede wszystkich chodzi o Twoje szczęscie i Twoją przyszłość- życie ucieka i nikt Ci tego nie odda- czasu, smutku, zaangażowania. Moze też zasłaniać, to, co mogłoby być dla Ciebie dobre i wartościowe- z kimś innym.

Pozdrawiam Cię serdecznie
P.S. Piszesz w różnych wątkach, różnych osób- załóż swój wątek- to możliwe, ze więcej osób Ci odpowie, przedstawi swój punkt widzenia, pocieszy, podtrzyma na duchu.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: uteozahape i 79 gości