przez natka7911 » 9 sie 2008, o 11:35
Ja sie motam, nie chce tego zakanczac, a jednak wiem ze powinnam,
z drugiej strony wiem, ze on nie jest gotowy na nowy zwiazek, powiedzial, ze niczego mi nie obiecuje, ze mam sie nie aangazowac, ale stalo sie , czy to moja wina ze zaczelam go inaczej traktowac? Moja wina ze zaczelo mi zalezc. On wiedzial juz ze 2 m-ce temu ze sie zaangazowalam, ale nie przewral tego, kontynuowal, i nadal chce ale w jakiej formie? Ja mam byc jako odskocznia od codziennosci? Urozmaicenie weekendow, tak czuje ze tak jest, chociaz on zaprzecza...dzis przyslal smsa rano, ze wszystko w porzadku, ze dojechal szczesliwie ( pojechal zawiesc tate do sanatorium), po co sie odzywa?? Ciagle mi potarzal badz cierpiliwa, czas najlepszym przyjacielem. Naprawde to jak sie spotykalismy byly cudowne chwile, wspolne zaintersowania, nie potrzebowalam nic mowic, tylko byc, on czytal w moich myslach, wiem , jest zraniony, zona od niego odeszla, rozumiem, ale to bylo rok temu, nie chce by on sie na mnie odegral za swoje zycie....Cezko mi bardzo, bo jego smy staly sie chlodne, jakies sztywne, nie ma tego "czegos" w nich co bylo kiedys, jeszcz 3 tyg temu.Wiem, powinnam sie oddalic, pokazac swoj honor, ale nie jest latwo, jak komus na kims zalezy. A jak ja sie pytam , czy ci zalezy, czy jestem kims dla niego, on milczy, nic nie powie, wiec jaka jest prawda??