Co zrobić - faworyzacja jednego z rodzeństwa w dorosłym życi

Problemy z partnerami.

Postprzez bunia » 27 lip 2008, o 08:58

Moze i to szok....duzo nie trzeba aby powstal konflikt w rodzinie...no wlasnie do czego prowadza roznice w traktowaniu dzieci....jedne sa lepsze i moga oczekiwac na wiecej niz inne....no tak ale to sa "Wasze" pieniadze kochani rodzice i wara od nich,niech czasami nikt sie nie wazy stanac po stronie slabszego.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez kropelka » 27 lip 2008, o 10:35

---------- 10:22 27.07.2008 ----------

Ja już troche mysle nie po polsku.Rodzic nie ma obowiązku pomagac dzieciom do smierci.Myslenie wyżej opisane nie do przyjęcia w tym kraiku w którym sobie żyję.Dla mnie z tekstu wieje zawiscią która nie doprowadzi do niczego dobrego.
"a ta zaraz w ciążę zaszła żeby jej złote jajka nie przestały lecieć ;/ "bez komentarza.
Pozdrawiam:)

---------- 10:35 ----------

Mojej siostrze rodzice wyprawili wesele na 200 osób-brali kredyty,od tesciów dostali plac.Ja nie dostałam złotówki na malutkie przyjęcie weselne i od tesciów tez nic.Ciesze sie kiedy widze,że ciagle robi cos nowego,ze ma dobrze i że ktos jej pomaga.Nie mogłabym jej zazdroscic a jej dzieciaczki uwielbiam!!W wakacje ma mnie odwiedzic-sprawie,że to będa najpiękniejsze ich wakacje:-))))))))))))
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07

Postprzez limonka » 27 lip 2008, o 16:45

popisze sie pod kropelka (PODZIWAIAM CIE!!!)..tu gdzie mieszkam rowniez rodzice nie maja zadnego obowiazku aby sypac kase dzieciom....moga pomoc tu i tam..albo oplacic szkole (ktra jest droga i jest zwykle najlepszym przezentem jaki rodzic moze dac dziecku) ae zbieraja kase dla siebie na starosc aby moc sie wtedy utrzymac i podrozowac lub robic inne przyjemne rzeczy.

moja mama bardzooooo mi pomogla (mi siotrze) az czasem mam wyrzuty sumienia wobec niej ze za duzo mi dala i sama nie ma dla siebie...wiec juz od jakiegos czasu odmawiam wszelkiej pomocy od niej choc ona czesto nalega bo taka juz jest..a jak kiedys wroce do pracy to napewno wezme ja pare razy na fajne wakacje.

onnosnie sytuacji opsanej tu przez soffone to troche ja rozumiem moze nie do konca chjodzi jej o kase a o nierowne traktowanie rodzenstwa..byc moze faktycznie ej przyszly maz jest wykorzystywany przez rodzinke co jest nie fair.
matka mojego meza zawsze faworyzowala najstarsza corke nie tylko finansowa, ale "zyciowo" cokolowiek by nie zrobila zawsze byla najmadrzejsza. moj maz nigdy nie chicial od niej kasy ale zawsze cierpial (podobnie jego mlodsza siostra) z powodu nierownego traktowania przez matke. ciagle czul ze cokolwiek by nie zrobil nie bedzie kochany w taki sposob czy doceniany..choc ma wiele powodow by byc z siebie dumnym.

pozdrawiam
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez agik » 27 lip 2008, o 17:11

Limonko, ale nikt nie mówi, ze chodzi o kasę- łacznie z autorką tematu.
Zgadzam sie, zę nie powinno tak być, zeby rodzice faworyzowali jedno ze swoich dzieci...Ale jeszcze większy mój sprzeciw budzi domaganie się od obcej osoby, żeby obcy ludzie robili coś, tylko dlatego, ze ona tego żada.

Zresztą jest jeszcze inna strona- rodzice może pomagaja tej stronie, która jest w większej potrzebie...
Np moi rodzice wzięli kredyt, zeby moja siostra miała wymarzone wesele.
Potem przyjeli ją z ęzem pd swój dach- żeby się nie stresowali, mając w domu remont i totalne zamieszanie.
Teraz mama bawi moją cudna siostrzenicę, zeby moja siostra mogła wrócić do pracy. Mama wzięla na siebie urzymanie ich- tzn- jedza u niej wszyscy obiad. Najwięcej jest dla Młodej- troski, uwagi. Wszyscy muszą się dostosować, kiedy Młoda śpi, nie wolno palić w jej obecności; no- oddychać można- ale po cichu, zeby jej nie obudzić.
A czy nie tak powinno być? Młoda przeciez się uczy!!!
Czy mnie to cos odbiera? Absolutnie nic!!! Bardzo się cieszę, ze moja siostra mogła wrócić do pracy- swojej wymarzonej, ze nie musi się stresowac, co się dzieje z Młodą, jak ona jest w pracy...

Jeju nie warto mieszać sie w rodzinne sprawy.
Warto samemu sobie zorganizowac zycie i nic nikomu nie zawdzięczać.

I mnie się jakoś wydaje, ze przez temat Soffleny przebija się ogromna zawiść. A to nie jest sposób, zeby utrzymać dobre relacje w rodzinie... albo chociaż poprawne
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez kropelka » 27 lip 2008, o 17:57

---------- 17:45 27.07.2008 ----------

łzy mi napłynęly do oczu!!

no- oddychać można- ale po cichu, zeby jej nie obudzić.

tak!! Tak powinno byc!!!!!!!!!!!!

---------- 17:57 ----------

cały ten tekst nafaszerowany jest sprzecznosciami.

"I teraz nadal walą jej kasę a dla nas nie ma nic "
"I nie chodzi tu nawet o pomoc materialną - nikt z nich nam nie pomaga nawet fizycznie"

i potem:

"nic od nich nie potrzebuje, radzimy sobie sami"-więc o co te pretensje?Niech rozdaja komu chca...
"Kocham mojego narzeczonego ale nie wiem czy tego nie rzucić w cholerę"
A ja tam w tę milośc nie wierze i tyle.
Mimo wszystko życze wszystkiego dobrego.
Moje motto zyciowe "umiesz liczyc -licz na siebie:-)"
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07

Postprzez sofflena » 3 sie 2008, o 22:04

---------- 21:22 03.08.2008 ----------

czytajac wasze odpowiedzi moge powiedziec tylko tyle ze w wiekszosci przypadkow zostalam zjechana rowno, zjechana za to ze chcialam podzielic sie tym co widze i jak bardzo mnie zaczelo to juz meczyc...

tak, jestem zla o to i mam zal bo nie jest nam az tak dobrze aby rodzice uznali ze sobie radzimy doskonale wiec trzeba nas "olac" i pomagac swojej coruni

---------- 22:00 ----------

Moje motto zyciowe "umiesz liczyc -licz na siebie:-) - niepotrzebnie tu napisalam widze...

---------- 22:04 ----------

zwlaszcza ze otrzymala identyczne wyksztalcenie i rowniez "mogla radzic sobie sama" " na wlasna reke" " bez patrzenia na innych" i stu milonow wyjasnien
czytajac te "porady" zaczynam zalowac ze tu w ogole napisalam, moze oprocz jednej osoby, ktora zrozumiala ta sytuacje
widocznie trzeba udawac slodka niedorajde - wtedy rodzice pomoga...
sofflena
 
Posty: 6
Dołączył(a): 22 lip 2008, o 14:43

Postprzez bunia » 3 sie 2008, o 22:56

Przykro mi,ze sie zawiodlas,kazde robienie roznic jest bolesne a nie kazde dziecko ma sile przebicia i przeciwstawienia sie rodzicom czy rodzinie.....mozesz tylko wspierac i pomagac narzeczonem w drodze do uasamodzielnienia sie.....tak ja mysle.
Pozdrowka.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez kropelka » 4 sie 2008, o 10:30

Nie bierz sobie moich słów do serca...
Ja tylko z własnego doswiadczenia wiem,że najlepiej jest NIE liczyc na pomoc finansową innych.Patrze na Twój problem z dwojakiej perspektywy...
Tez bylam narzeczoną kogos kogo rodzice byli w stanie pomóc...i przepraszam,że nie umiem sobie wyobrazic jak mogłabym miec takie wręcz żadania...ja podwinęłam rękawy zdrowych rąk do pracy ,mąż też...siostra męża tez ma pomoc od nich do dzis...ale to nie moje pieniądze...nie męża...I w koncu kiedys sama będę tesciową nie życzylabym sobie by mój syn miał kobiete która swoje zycie opierała by na tym co moge jej dac.MOGE...nie musze...
A może Twoi przyszli tesciowie teraz pomagaja pełna gębą córce bo kiedys będa chcieli wszystko dac synowi?Nie znasz ich planów...

Najbardziej jednak uderzyło mnie zdanie w którym piszesz,że zastanawiasz sie czy tego nie rzucic...i tutaj juz z cała odpowiedzialnoscia stwierdzam,że gdyby mojego syna dziewczyna chciala kiedys rzucic go bo ja bym jej nie pomagała finansowo to wiesz co?niech ucieka gdzie pieprz rosnie z daleka od niego.
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07

Postprzez sofflena » 4 sie 2008, o 11:36

kurcze widze ze wszyscy tutaj uznali mnie za wredna wiedzme, ktora zada pieniedzy od obcych jak na razie jej ludzi, ktora jest chciwa, zla, zlosliwa itp...

boze ja nie potrzebuje tych pieniedzy od nich bo daje rade sama ale chce aby jego rodzice raczyli zauwazyc ze maja rowniez syna, ktory haruje coraz dluzej w ich firmie i nie ma juz nawet czasu na remont bo jest tym wykonczony...

kazdy z was uznal ze chodzi mi tylko o pieniadze, nie mialam najmniejszego zamiaru rzucac narzeczonego "bo oni nic nie daja" - z powodu pieniedzy lecz jego panicznego leku przed sprzeciwieniem sie rodzicom - tego ze boi sie powiedziec teraz ja sie chce urzadzic wiec potrzebuje czasu...

pewnie i tak zostane zjechana znowu bo kazdy uzna tu mnie za wredna materialistke - jednak uwazam ze skoro nie chca nam pomoc - tak jak pisalam ani finansowo ani fizycznie to powinni umozliwic nam rozpoczecie wspolnego zycia a nie utrudniac tego

a tymczasem sytuacja wyglada tak ze ja skrobie sciany i maluje a on jak marionetka zadowala rodzicow a na remont nie ma juz czasu ani sily... no ale widocznie tak jest dobrze i nie powinnam narzekac bo zaraz zostane zjechana...
sofflena
 
Posty: 6
Dołączył(a): 22 lip 2008, o 14:43

Postprzez Applee » 4 sie 2008, o 11:46

Sofflena,
wydaje mi sie, ze kazdy, kto napisal w tym watku, tak naprawde opisal swoje doswiadczenie i punkt widzenia.
Byc moze nie powinnas sobie az nadto brac tego wszystkiego do serca.
Ja tez raz tu napisalam, bo jestem w podobnej sytuacji.
Musicie jakos pogodzic sie z tym, ze owszem, rodzice jego wspomagaja siostre itd a WY macie osobne zycie, osobne problemy i osobne pieniadze.
Tyle lub AZ tyle.
Porozmawiaj z narzeczonym na temat remontu- podzielcie sie obowiazkami, ustalcie jakis sensowny grafik. I tyle. Jego wspieraj w uniezaleznianiu sie od rodzicow, ale nie kloc sie z nim o stosunki ktore panuja u niego w domu, o zaleznosci, gdyz to moze spowodowac co najwyzej klotnie u Was w zwiazku.
Pozdrawiam Cie serdecznie!
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez nana » 4 sie 2008, o 12:53

Hej!

Pamiętaj, że to, że rodzice narzyczonego wam nie pomagają ma też jedną bardzo dużą zaltę: nie musioscie być im za nic wdzięczni. Ja bardzo cenię sobię to, że do większości rzeczy w życiu doszłam sama. Niezależnośc ma swój słodki smak, mysle, że można się nim rozkoszować! Wystarczy, że to dostrzeżesz!

A co do pomagania teściów - niestety każdy pomaga komu chce, a pomoc z łaski czy też z "obowiązku" nie jest chyba wiele warta? Ciesz sie, że macie siebie wzajemnie. Czy nie to jest w związku najważniejsze? Chyba nie odejdziesz od kogos, kogo kochasz, bo remont zamiast przez 2 tygodnie bedzie trwał 2 miesiące??? Czemu ja wziaż wierzę, że to milośc, zaufanie i bliskosc w zwiazku sa jego najwazniejszymi cechami? Czemu wydaje mi sie, że jakbym ich zaznala, to byloby mi obojetne co robia, albo nie robią moi potencjalni tesciowie? Docen to co masz, bo nie kazdemu dany jest drugi bliski czlowiek do zycia. Niektorzy nigdy nie znajduja swojej drugiej połówki. Mysle, ze nie wiesz czym jest liczenie tylko i wylacznie na siebie. Zapewniam cie, ze to duzo gorzej niz liczenie na siebie wzajemnie w zwiazku.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Szafirowa » 4 sie 2008, o 13:07

Ależ Soffleno - to co napisałaś teraz, zupełnie zmienia postać rzeczy, odmienia istotę problemu.
Twoją pierwszą wypowiedź odebrałam jako bardzo roszczeniową i krytykancką w stosunku do rodziców Twojego Narzeczonego, jak również w stosunku do Jego Siostry ...

Teraz zaprzeczasz sama sobie - piszesz że nie chodzi tak naprawdę o pomoc finansową czy jakąś inną wymierną pomoc ze strony rodziców narzeczonego - tylko o fakt, że jest on najwidoczniej synusiem mamusi i tatusia i pozostaje nim - mimo swojego wieku i zobowiązań życiowych.
Życie z niedojrzałym partnerem, który jest tak mocno związany z rodzicami jest bardzo trudne, rozumiem Twój niepokój - według mnie jest on głęboko uzasadniony.
Satysfakcjonująca relacja to tak naprawdę wynik ciężkiej pracy i oddania dwojga ludzi - wydaje mi się że u Was ta delikatna równowaga została zaburzona, a Ty nie dasz rady udźwignąć całego waszego WSPÓLNEGO życia sama ... to bardzo niepokojące i moim zdaniem postawa Twojego narzeczonego źle rokuje.

Nie możesz się raczej spodziewać interwencji ze strony jego rodziców ... bo pewnie wychodzą z założenia, że jeśli syn nic nie mówi, to znaczy, że może pracować po godzinach, może wykonywać dodatkowe zlecenia i przyjmować kolejne obowiązki ...
Moim zdaniem wszystko musi wyjść od niego - rozmowa z rodzicami, uświadomienie ich, że oprócz rodzinnej firmy jego życie ma inne strony ... ale najtrudniejsza będzie zmiana świadomości i nastawienia jego samego ! Jeżeli uważa, że nie ma problemu nieodciętej pępowiny - a Twoje gadanie to tylko zwykłe marudzenie - to będzie bardzo ciężko.

Czy próbowałaś porozmawiać z nim tak na spokojnie ? Namówić go na przemyślenie choćby tego problemu ? Na próbę oceny jego relacji z rodzicami ?
A może umie odpowiedzieć sobie (i Tobie) na pytanie jakie są priorytety w jego życiu ?

P.S. Wybacz szczerość - ale ja również odebrałam Twój pierwszy wpis, jak słowa kogoś żądnego pieniędzy i niezadowolonego z faktu, że ktoś inny może dostawać ich więcej.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez agik » 4 sie 2008, o 22:36

A ja właśnie tak zrozumiałam- że nie chodzi o kasę, tylko o całokształt.
Nie pomagają, a mają pomagac i koniec, bo ja tak chcę, bo ja tego oczekuję.

Przykro mi, ze nie znalazłas tu tego, czego szukałaś, ja nie potrafię powiedziec nic innego- moim zdaniem NIC Ci się nie nalezy... a nawet jeśli faktem jest to, zę rodzice faworyzują sisostrę Twojego narzeczonego- moim zdaniem nie wywalczysz nożem, pogardą i burzeniem narzeczonego- KOMPLETNIE NIC, a jedyne, co uda Ci się- to kwasy w rodzinie...
Mam taką kolezankę, która usiłuje własnie w taki spsoób wywalczyć opiekę tesciowej nad swoją córeczką- twierdząć, ze tesciowa ma do spłacenia dług wobec swojej matki, bo tesciowa wychowała tylko czwórkę dzieci, a jej matka aż siedmioro :roll:

Prosisz o wyrażenie opinii, a moja jest właśnie taka...
O co się tu obrażać?
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Szafirowa » 5 sie 2008, o 07:44

Agiku - ale nie możesz zaprzeczyć, że to ewidentnie z narzeczonym jest coś nie "halo", skoro dochodzi do sytuacji w których Sofflena remontuje sama ich wspólne mieszkanie, bo on zajęty w rodzinnej firmie przez cały czas, a i później jest bardzo zmęczony.
To tak, jakby brakowało poczucia, że ich wspólne życie jest równie ważne jak jego dotychczasowe życie rodzinne, a wspólne przedsięwzięcia równie ważne (jeśli nie emocjonalnie ważniejsze !) co rodzinny interes.

Problem polega chyba na tym, że narzeczony Soffleny jest jaki jest, a nie na tym, że zamknięty jest kranik ...
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez agik » 5 sie 2008, o 08:17

---------- 08:02 05.08.2008 ----------

Co do narzeczonego- to nie będę się wypowiadać, bo nie narzeczony jest tematem wątku.
Zresztą Sofflena pisała najpierw, że wspólnie remontują mieszkanie i że pomagają IM jej rodzice.
Ludzie ( w tym ja sama) zapominają, zę oprócz pracy jest też życie- rodzinne, towarzyskie...Jasna sprawa, ze lepiej byłoby, gdyby była zachowana równowaga.
Nie znam narzeczonego Soffleny, ona sama mało o nim pisze.
Nie mozemy wiedzieć, co nim kieruje, ze coraz więcej pracuje- moze chce zarobić na remont? Moze ucieka od pretensji i niezadowolenia?
Nie mam pojęcia.

---------- 08:17 ----------

I to nie jest tak, ze ja Soffleny nie rozumiem.
Rozumiem, ze to bolesne i trudne, rozumiem też poczucie niesprawiedliwości, które nią najwyraźniej szarpie.

Tylko, ze nie tędy droga- moim zdaniem. Złością nic nie wywalczy. Nie widzę sposobu, jak skłonić teściów do postępowania po jej myśli.
Można tylko zaakceptować stan rzeczy, który jest- i budować własny świat wspólnie z narzeczonym- budować, ale nie pretensjami! Tylko wsparciem i byciem.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 254 gości

cron