jak się z TYM pogodzić?

Problemy z partnerami.

Postprzez lejdi eM » 3 sie 2008, o 15:31

Witam serdecznie i dziękuję za każde słowo.
Pierwszy raz od chwili jego odejścia zaczęłam tak naprawdę myśleć o sobie. Nie w kategoriach sprawiania sobie przyjemności, takiego serdecznego w stosunku do siebie egoizmu. Myślałam że to pomoże, ciepła kąpiel, wypad z przyjaciółką, spacery itp itd. Może trochę pomogło na początku, żeby tyle nie myśleć, ale już dłużej nie dam tak rady. Każdy ma pewnie swój sposób na radzenie sobie z problemami, ja doszłam do wniosku że ani aerobik ani basen, fitness czy kurs tańca nie pomoże. Dziękuję za sugestie, bo poważnie się nad nimi zastanawiając doszłam do wniosku, że narazie jeszcze na to za prędko. Weekend spędziłam dość przyjemnie i dzień rozpoczęłam raczej dobrze, jednak drobna sprzeczka z mamą przez telefon doprowadziła mnie do rozpaczy, taka "pierdoła" totalnie rozbiła pozory spokoju, które zyskałam w ciągu ostatnich kilku dni. Nareszcie do tego doszłam- radziłyście to nie raz, ale do mnie dopiero dziś w pełni to dotarło. Wcześnierj nad tym się zastanawiałam, ale raczej było to w kategoriach odległej przyszłości. Muszę to przyznać- pora zrobić remanent, tyle, że sama nie dam chyba rady. Potrzebuję czyjejś pomocy, wskazówek, potrzebuję psychologa. Tyle, że niestety jest z tym pewien problem. Przede wszystkim się boję, boję się że trafię na osobę, która nie potraktuje mnie poważnie, że będę klientem, kupującym czyjś czas po to, żeby się wygadać. Wiem, że są psychologowie "z powołania" ale jak ich znaleźć? Poza tym trudno mi się przed ludźmi otworzyć, trudno mi sobie nawet wyobrazić, że komyś zupełnie obcemu opowiadam o sobie i swoim życiu, nie umiem ufać. No i do tego.. tak trochę mi głupio, bo przecież moje problemy nie są wcale takie poważne, może powinnam poradzić sobie z nimi sama? Przecież każdy przechodzi gorsze chwile ale nie biegnie od razu do lekarza, może po prostu jestem zbyt leniwa.. Eh, poczytałam kilka wypowiedzi na forum "depresja" i poczułam wstyd, że się nad sobą rozczulam. Mam pewne kompleksy, praktycznie od kiedy zaczęłam dorastać i przejmować się swoim wyglądem. Otóż mam pewien fizyczny "defekt", nie chcę pisać szczegółowo, bo to nie miejsce na tego typu zwierzenia, ale dla mnie to poważny problem. Przez to nigdy nie czułam się ze swoją fizycznością dobrze, ostatnio jednak przerodziło się to w coś znacznie większego. Powiedziałam o tym w życiu tylko 2 osobom- mamie i mężowi, przed resztą udawałam, że owszem- zdaję sobie sprawę z tego jak wyglądam, ale zbytnio się tym nie przejmuję. Za każdym razem gdy poruszałam przy mamie czy mężu ten temat słyszałam : "Jezu! dziewczyno! Ludzie rodzą się bez rąk, nóg, są sparaliżowani, niewidomi i jakoś żyją. Rozczulasz się nad sobą i tyle. Zajmij się czymś to przestaniesz myśleć o głupotach" Boję się, że psycholog potraktuje mnie podobnie, a może mają rację? Nie wiem, już sama, ale chyba mimo to zaryzykuję. Jeżeli się zrażę to trudno.
Przepraszam, że tak nie na temat, w końcu to forum o problemach w związkach, a nie o kompleksach, ale myślę, że to, jak siebie postrzegam nie pozostało bez związku z moim małżeństwem.
Pozdrawiam ciepło :kwiatek2:
lejdi eM
 
Posty: 8
Dołączył(a): 18 lip 2008, o 17:14

Postprzez nana » 4 sie 2008, o 12:29

Witaj Lejdi!

Moim zdaniem jesli jestes zdecydowana na psychologa, a powstrzymują cie jedynie obawy przed jego brakiem profesjonalizmu i "leceniem na kasę", to powinnaś wybrać psychologa sprawdzonego (chociazby na tym forum ktos moze ci kogos polecic, wystraczy, ze w dziale dyskusyjne zapytasz czy ktos zna jakiegos dobrego psychologa z twojej miejscowosci). Poza tym... mozesz tak jak ja wybrac psychologa, ktory ma podpisana umowe z NFZ. Taki wybor ma jeszcze ta zalate, ze terapia nie obciazy cie finansowo.
Pamietaj tylko o jednym, psycholog, nawet najlepszy tylko pomaga ci rozwiazac swoje problemy, ale nie robi tego za ciebie!!! Poza tym terapia to dluga i czasami bolesna droga do celu. Moim zdaniem sie bardzo oplaca, ale trzeba byc gotowym na trudne momenty. Bo, zeby do czegos w niej dosc, trzeba gleboko w siebie zjrzec i uswiadomosc sobie problemy, o ktorych czasami doptychczas nie mielismy pojecia. Oczywiscie opisuje ci tu taj moje doswiadczenia, z tego co sie zorientowalam opinii o terapii jest tyle samo co pacjentów:)))
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez ewka » 5 sie 2008, o 09:37

Hej Lejdi;)
Tak pomyślało mi się, że na psychologa jeszcze nie jesteś całkiem gotowa i dlatego jesteś pełna obaw, że będzie nie taki jak trzeba... to taka „wymówka”, aby jeszcze nie pójść. Jestem przekonana, że gdy już tej gotowości nabierzesz, to pójdzie z górki i o „defekcie” też pójdzie... nie sądzę, że tam będą na siłę umniejszać Twój problem, skoro Ty czujesz, że to jest problem – Ty jesteś najważniejsza w tym momencie i to, co Ty czujesz. Ja myślę, że dasz sobie radę
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 5 sie 2008, o 10:01

O!

Jak zwykle ewka napisała coś ważnego, o czym ja zapomniałam. Wiesz czego sie dowiedzialam na pierwszych zajeciach terapeutycznych? Po półtorej godziny wynurzeń zupełnie pogmatwanych zapytałam psychologa, czy ja wogole powinnam sie u niego znalezc, czy moze zwyczajnie wymyslam sobie problemy... i wiesz co mi powiedział: "dopoki Pani mysli, że ma Pani problem, to problem jest."
Nie wiem polega u ciebie owy "defekt", możliwe, że dla innych nie ma on znaczenia, ale wlasnie po to idzie sie do psychologa, zeby zwalczyc w sobie niektore zahamowania, zaakceptowac siebie, w niektorych aspektach zmienic nastawianie do siebie. Jak mawia moja terapeutka: ludzi nie można zmienić, ale można zmienić siebie i swój stosunek do innych, a wtedy inni zmienią stosunek do nas samych (chociaż są od tej reguły wyjątki! tzw. przypadki beznadziejne, które nie zauważyłby, gydby słoń przemienił się w żabę:) )
no, ale ja juz nie truje, bo wyjdzie na namawianie do terepii, a do tego powinnas sama dojrzeć jeśli ma być skuteczna.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez lejdi eM » 8 sie 2008, o 11:18

Witajcie
Kompletnie się załamałam, nie potrafię już tak dłużej. To już 2 tygodnie a nic się nie zmienia! No może tylko to, że nie odbiera telefonów, nie reaguje na sms-y. 3 dni temu miałam w domu małą awarię więc postanowiłam, że poproszę go o pomoc. Dzwoniłam kilka razy ale nie odbierał więc napisałam o co chodzi i czy mógłby mi pomóc. i.. do dzisiaj ciągle cisza. Zaczęłąm się martwić, więc skontaktowałam się z jego mamą, powiedziała że widziała się z nim przedwczoraj i wyglądał jakby wszystko było ok, nawet jakiś taki zadowolony był. Dociera do mnie powoli, że on mnie po prostu olał :cry: Od wyprowadzki widział się z małą z 5 razy, zabierał na spacer, sam prpopnował, cieszyłam się, choć moją osobą nie bardzo się interesował. Nie mogę uwierzyć, że to się tak po prostu skończyło, przecież nie może być tak, że miłość kończy się przy pierwszym kryzysie. Bo to przecież jest miłość!! Od wczoraj nie umiem się pozbierać, ciągle ryczę, najprostsze czynności są przeszkodą prawie nie do pokonania, wstałam dziś z łóżka tylko dlatego, że jest malutka :cry: Nie daję rady. Wiem, że kiedyś przestanie boleć, ale skoro po 2 tygodniech nie umiem już tego znieść jak przeżyć miesiące? Tak bardzo chcę żeby wrócił, żeby wszystko znów było dobrze, żebyśmy byli rodziną... Mam dużo siły do walki, ale chyba tylko ja widzę jeszcze sens...
lejdi eM
 
Posty: 8
Dołączył(a): 18 lip 2008, o 17:14

Postprzez ewka » 8 sie 2008, o 11:35

To trudny czas... trzeba go przeżyć Lejdi, a przeskoczyć się nie da. Przeczytałam jeszcze raz całą historię - i tak po prawdzie to do ideału mu baaardzo daleko. Może dzięki temu, że sobie poszedł... uwolnił Cię od trudnego życia z sobą? Może czeka na Ciebie coś lepszego niż życie z facetem, który zdradza, kłamie i pije?

Ja bym Cię usilnie namawiała na terapię... pomogą Ci przejść ten paskudny okres, pozbierać się do kupy, uwierzyć w siebie - cokolwiek się nie będzie działo i jaki będzie Wasz ciąg dalszy. Pomyśl o sobie i zatroszcz się o siebie, ja myślę, że naprawdę warto.

Ściskam
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 207 gości

cron