autobiografia

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

autobiografia

Postprzez panna-nikt » 3 lip 2008, o 00:57

Bardzo długo zastanawiałam sie czy jest sens pisania i wylewania żalu .. ale sądze ze nadszedł juz czas aby zmierzyć sie z przeszłością wyciągnąc wnioski i niedopuscic do tego aby w "mojej" rodzinie doszło do takich sytuacji.Traktuje poniższy post jako podsumowanie dotyczczasowego życia i zamknięcie rozdziału tego co dzialo sie poniżej co zaraz wam chce opowiedzieć .

Mam 28 lat mieszkam obecnie za granicą mam dwoje dzieci ,męża , pochodzę z rodziny gdzie oboje rodzicow jest niepelnosprawnych ( ojciec epilepsja , matka po wypadku ) .. Moje dzieciństwo jakie pamietam to wieczne poniżania słowne , bicie , ataki ojca , niereagowanie matki na to co ojciec ze mna wyprawial. Do 6 roku zycia wychowywali mnie dziadkowie juz w dosc sedziwym wieku , rodzice zabierali mnie na weekendy mimo tego iz traktowali mnie podle zwlaszcza ojciec bardzo przezywalam powroty niedzielne do dziadkow ... nigdy nie czulam milosci a tylko wymagania .Uwazali ze na tyle zle znosze przedszkole ze lepiej bedzie jak beda wychowywali mnie dziadkowie . Gdy skonczylam 6 lat rodzice zabrali mnie do siebie ojciec furiant bardzo czesto robil sobie ze mnie worek treningowy za to ze nie wynioslam smieci za to ze nie chcialam zjesc kolacji , bral co popadnie i bil gdzie popadnie . Pozniej bylo juz coraz gorzej balam sie odezwac miec wlasne zdanie balam sie powrotow ze szkoly ... czy zastane ojca w dobrym humorze czy znowu bedzie mial jakies ale do czegos co zrobilam badz nie ... Matka zawsze lubiala podsycac sytuacje " zbij ja bo ja juz nie ma do niej sily " itd... Gdy blagalam zeby nie bil bil jeszcze mocniej... Gdy skocznylam 12 lat zachorowalam na łysienie plackowate wypadly mi wszytskie wlosy ... jedno co musze przyznac to to ze wlasnie ojciec najwiecej latal ze mna po lekarzach ale stosunek jego do mnie nie zmienil sie a wrecz naratsal ... mialam problemy w szkole balam sie ludzi nikt nigdy nie odczuje tego co ja czulam w tamtym czasie . Brak akceptacji rowiesnikow ciagle wysmiewanie .. nie radzilam sobie z niczym a juz tymbadziej nie bylo mowy o skupieniu sie na lekcjach... specjalnie spoznialam sie do szkoly zeby dzieciaki siedzialy juz w lawkach bo wtedy mialam wieksza szanse ze nie beda mi ublizac . Gdy plakalam w domu z bezsilnosci na chorobe matka zasze mowila my ejstesmy gorzej chorzy od Ciebie musisz sobie radzic . Ojciec chodzil na wywiadowki nie interesowalo go to czemu sie opuscilam w lekcjach ... mowil " gowno mnie to obchodzi ze jestes chora " inni sa bardziej poszkodowani ... widocznie moja psychika nie byla na tyle mocna by sobie z tym poradzic . Nie wiem co sie stalo ale ojciec na jakis czas zmnienil swoje nastawienie byl dalej chmowaty itd ale przynajmniej nie bil kupil mi nawet psa ... Ten pies to bylo cale moje zycie .. nikogo tak bardzo nie kochalam jak tego psa ktory byl moim najlepszym przyjacielem i " cichym spowiednikiem " ... przyjacielem niedoli . Niestety moj kochany tatus lubial tresury nie tylko mnie ale i psa ... nie wolna bylo mu wejsc do pokoju po 20 przywiazywal ja do chaku ktory wisial na przedpokoju ( smycz) gdy pies piszczal bil go kablem ... gdy nie wykownywal jego polecen tez bil . Polozylam sie kiedys na moim psiaku gdy go bil by go uchronic od ciosow bil wówczas mnie i psa .... gardlo mi sie zaciska od lez gdy to pisze ale musz musze to z siebie w konc wyzucic.... Nastal styczen rok pozniej umiera moj ukochany dziadek .... ktos kto mnie wychowal ... ktos kto wychodzil ze mna na spacery ktos kogo wtedy chyba tak bardzo nie docenialam jak dzis . Luty .... w ramach szkolenia tatus znow bije psa ... trafia w nerki nerka peka .... pies umiera na jego rekach w drodze do lecznicy ... Wmowili mi ze pies mial wade nerki dlatego umarl ... niestety matka w jednej klotni ktora wydarzyla sie pozniej zaprzecza temu stwierdzeniu ... Po smierci mojego ukochanego przyjaciela cos we mnie peka ... nienawidze tego czlowieka juz chya bardziej swiadomie zabral mi cos czego nie potrafie opisac .... Gdy skonczylam 14 lat urodzil sie moj brat bardzo to przeylam mysle ze bylam juz zbyt duza i na tamten okres czulam ze teraz juz nie mam szans na to zeby mnie ktokolwiek w tej rodzinie pokochal ,,, bo co moge ja chora , ta glupia niedouczona ... Gdy rodzi sie piekny ze sniada cera chlopczyk ... duma ojca i mamusi ... I wiele sie nie pomyslilam nie sadzilam tylko ze dojda mi obowiazki . ... Trafiam do liceum ... chociaz wcale nie cce do niego chodzic zuje ze mam takie braki ze nie dam sobie rady ... ale prubuje.... w miedzyczasie mamusia z tatsuiem urzadzaja mi dzikie wojny domowe ... pamietam taka sytuacje ktora utkwila mi jeszcze w glowie .. rozmowa z ojcem on... " daj mi sie napic herbaty " ja mowie ze nie " dopiero sobie zaparzyla zrob sobie jak mozesz " tatus wylewa mi wrzaca herbate na glowe .... mamusia " i po co go prowokowalas trzeba bylo dac " .. inna sytuacja jest u mnie koleznaka w domu ( pokoju swojego nigdy nie mialam poniewaz tatus z 2 pokoju zrobil sobie warsztat) siedzimy rozmaiwamy z kolezanka , matka drze sie z kuchni nie zrozumialam za bardzo o co chodzi powiedzialam ze zaraz ... wpada tatus , uderza mnie piesia w twarz ... leje sie krew z nosa... kolezanka ucieka do domu .... wiecej do mnie nie przychodzi ... koniec 1 klasy liceum oblalam ... to co przeszlam wtedy w domu wolalaby wam oszczedzic, napisze tylko ze podjelam wowczas probe samobójcza niestety nieudana ... Kolejna awantóra ojeciec podnosi anmnie reke ... bylo mi wtedy juz wszytsko jedno stanelam na przeciwko niego i powiedzialam " zabij mnie " odwrocil sie i wyszedl z mieszkania na 20 min wtedy udezyl mnie soatni raz . napomkne tylko ze moj brat nigdy nie zaznal takiego traktowania jak ja... ojciec raz probowal go " ustawiac" omalo nie odbil mu nerki matka wowczas wyzucila go z domu ... dlaczego nie wyzucila go gdy mnie bil ? Gdy pytam mowi ze bylam niedobrym dzieckiem .... ale nawet jesli dziecko jest niedobre czy to powod aby je bic ... znecac sie psychicznie typu nie dostaniesz jesc przez tydzien . Zawsze wybieralam sobie koelzanki z domow patologicznych takie ktore cos przeszly bo wiedzialam ze tylko one moga mnie w jakis sposob zrozumiec .. Inne wysmiewaly mnie ... nie dosc ze łysa rodzicow ma " kulawych " to jeszcze nieuk . Dalej ... trafiam do 2 liceum tym razem prywatnego takiego jak chce gdzie czuje ze moge dac rade babcia oplaca mi szkole . rodzice maja za zle ze babcia nie daje im tylko placi ... * dodam ze tatus wowczas nie pracowal mama tez nie i zylismy na skraju nedzy z renty. Tym razem moja matka przejmuje paleczke .... tyle ze nie bije ... uwielbia znecac sie psychicznie ... co boli chyba bardziej nic bol fizyczny ... nie zapomne nigdy jej slow " jestes zwyka k.... " " do niczego w zyciu nie dojdziesz " "po co Ty sie urodzilas " i wiele innych ktore wole wam oszczedzic . Mam dosc w koncu znajduje kogos kto mnie rozumie , ktos komu nie przeszkadza moja choroba ... Pawel ... zucam szkole uciekam do jego miasta .... dzwonie w piatek do rodzicow " nie martwcie sie jestem cala ale nie chce juz z wami mieszkac " ....czulam sie szczesliwa , bez awantur ... bez ponizania ... zachodze w ciaze mam 19 lat ... a miedzy man a nim cos zaczyna sie sypac.... rozstajemy sie ... wracam do krakowa mieszkam katem u swojej przyjaciolki... ale wiem ze nie moge dalej tak wisiec co dalej... wracam do domu rodzinnego ... nie wracam do szkoly znajdue prace na tasmie nie powiedzialam nic rodzicom ze ejstem w ciazy dowiaduja sie sami w 5 mieisacu odziwo nie ma awantur ... jakos przetrwalam.... Niestety nekanie psychiczne ze strony matki nie ustepuje moja matka uwielbia jak ktos czuje sie jak zero wuielbia krytykowac wszystko i wszystkich wokolo lecz sama nie przyjmuje krytyki. Rodzi sie moja corka niestety ma problemy ze zdrowiem siedze na zasilku ... Poznaje mojego obecengo meza ... wszytsko ejst wporzadku matka nawet milsza ojciec mimo ze jak zawsze chamowaty widac ze sie stara . zamieszkzujemy z babcia remontujemy caly dom w miedzy czasie rodzi sie moj syn , mamusia zaczyna jatrzyc bo az duzo mamy za duzo osiagnelsimy wszytsko jest nie tak nie taki kolor scian itd.... niestety wpadamy w petle kredytowa musimy wybierac zostajemy i jakos to spacamy wyjedzamy za granice tam zyjemy i spalacamy ... wyjezdzamy zostawiamy wszystko ...w miedzy czasie umiera moja babcia ... ( w mieszkaniu zamledowany jest ojciec) mnie babcia nie zdarzyla zameldowac .... trace wszytsko co mam sprzet meble ... mamusia wykupuje mieszkanie zabiera nam wszystko ... i stwierdza na koniec my Cie wychowalismy teraz ty zaplac .... koniec

Moj maz ma wielki zal poniewaz uwarza ze przez nich stracilismy wszystko za co bedziemy musieli jeszcze dlugo placic ...( raty do 2010 roku ). nie potrafie nie wiem jak boje sie powiedziec to co mysle i czuje do nich ....
Nadal jestem dzieckiem ktory szuka ich akceptacji ,dobrego slowa ...
Obecnie moja sytuacja wyglada tak ze moja matka wymaga odemnie razem z ojcem pomocy finansowej .. malo tego stwierdza np " przyjezdam 20stego kupuj bilety " nie zapyta nawet czy nas stac ... itd ... Czuje do niej nienawisc czuje wstret do ojca nie czuje nic doslowie nic . Chce to wszytsko zakonczyc czuje ze sie wypalilam.... ze przez nich stracilam swoje Ja , czuje sie jak śmieć... stracilam prawie wszystko ..nie chce mi sie juz życ...



przepraszam za błedy i ze tak haotycznie jest to wszystko opisane


pozdrawiam

Monika
panna-nikt
 
Posty: 2
Dołączył(a): 2 lip 2008, o 23:39

Postprzez agik » 3 lip 2008, o 01:18

Witaj Monika :)

Przeczytałam wszystko, co napisałaś- to po prostu straszne!!!!
Chciałam Ci powiedzieć tylko, ze nie wszystko straciłaś- masz męza, masz dzieci.
Wierze, ze bardzo boli utrata wszystkiego, na co pracowaliście tyle lat- ale to nie zabija.
Kredyt spłacicie i będziecie wolni.
Na roszczenia rodziców nie musisz odpowiadać. Poważnie- nie musisz.

W końcu Ci się uda odciąć totalnie.

I tylko jedno pytanie- nic nie piszesz o jakimś wsparciu psychologa... Nie myślałaś o tym?

Pozdrawiam goraco
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez bunia » 3 lip 2008, o 01:21

Moniko....strasznie smutna ta Twoja zyciowa historia ale juz nie dlugo bedziecie niezalezni,wolni....polecam Ci terapie aby uwolnic sie od emocjonalnego balaganu.
Pozdrawiam cieplo :pocieszacz:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez panna-nikt » 3 lip 2008, o 01:40

dziękuje wam bardzo za odzew .. to bardzo pomaga ... :)
Jakis rok temu bylam u psychiatry niestety u psychologa nie, przepisala mi jakies leki ktore zreszta zadnych wiekszych " pozytywow " nie przyniosly... Ja czuje ze nie tyle co leki mi sa potrzebne bo juz wiele w zyciu przeszlam i wiem ze dam rade... Ale o ocene sytuacji i porade co ja mam dalej robic ... Czuje ze potrzebuje moich rodzicow ale wiem doskonale ze nigdy " rodzicami " ne beda :(... Chce sie od nich odciac... ale za kazdym razem gdy chce to zrobic czuje sie winna winna za wszystko ... :( juz chyba tak mi wmowili ze wszytsko to moja wina ze sama zaczynam w to wierzyc a moze tak jest ? :( mam taki metlik w glowie ...doslownie nic... dodam jeszcze jedna zecz moi rodzice kochaja pieniadze ponad wszystko nie liczy sie dla nich czlowiek tylko kasa nic poza tym.. typowe zachowanie rencistow za prl-u wszytsko sie nalezy bo sa niepelnosprawni , kosztem innych i wszytskiego.
Niestety nie dam sobie rady tutaj z pschologiem ( nie znam niestety na tyle jezyka... nie jest to anglojezyczny kraj ) ... bede dopiero we wrzesniu na 2 tyg w polsce ale czy jedno czy 2 spotkania cos dadza ?
panna-nikt
 
Posty: 2
Dołączył(a): 2 lip 2008, o 23:39

Postprzez agik » 3 lip 2008, o 02:22

Pytasz, co robić- odżałować stracone pieniądze i kompletnie odciąć się od rodziców.
Właśnie to poczucie winy odrzucić- nie wiem, jak można inaczej, jak przez terapię. Może mówieniem sobie- nic im nie jestem już winna, za wszystko zapłaciłam z nawiązką.
Z Twojego wpisu mam wrażenie, ze stan taki Ci ciązy bardzo. Tylko ta gorsza wiadomośc jest taka, ze nikt Cię od tego nie uwolni. Trzeba stanowczo- nie przyjedziecie do mnie.

Dwa spotkania z terapeutą nie zalatwią niczego. Nie wiem, może poszukaj na razie czegoś przez internet? Do czasu, az na tyle dobrze będziesz się czuła w obcym języku, żeby zacząć terapię na miejscu? Albo rozejrzyj się wśród tamtejszej polonii? Może jest jakis terapeuta? Albo oni mają jakieś doświadczenia?

Uciakasz widze, ale masz już za plecami ścianę Już dalej nie uciekniesz.
Albo się postawisz, albo... będzie, jak jest.
Pocieszające jest to, zę nic Ci już nie zabiorą.

Tylko zycia szkoda.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 3 lip 2008, o 08:06

Przede wszystkim - bardzo współczuję, Moniko.

Uważam, że NIE JESTEŚ IM NIC WINNA. Tak myśle sobie, co zrobiłabym ja... zero kontaktów, telefonów... raz na kwartał kartka przez pocztę polską - jesteśmy zdrowi, pozdrawiamy. I koniec, nic więcej. Dosyć pozwalania na niszczenie siebie... nie pozwalaj im już Monika, bo szkoda Twojego życia!!! Strat materialnych pewnie nie da się odrobić, ale to może Ci pomóc na ten ostateczny ruch - zerwania z nimi. Koniec i już, a Oni sobie dadzą radę, bo tacy ludzie zawsze sobie dają radę, nie patrząc na koszty i ofiary.

Może kiedyś zmądrzeją, może w jakiś sposób będą chcieli "nadrobić"... o ile zdadzą sobie sprawę, że skrzywdzili. O ile... bo może tak już im zostanie - ale to ich problem Moniko, nie Twój. Ty patrz na swoje życie.

Ściskam
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez dooomciaaa » 18 lip 2008, o 19:46

---------- 19:41 18.07.2008 ----------

Droga Moniko,
sens pisania tego jak najbardziej był - już czuję że trochę Ci ulżyło, bo nie musiałaś dalej tłumic tego w sobie, co jest wręcz zabójcze. Bardzo dobrze, że postanowiłaś zmierzyc się z tym, co zafundowali ci rodzice - o ile można tak nazwac dwójkę okrutnych i nieliczących się z nikim ludzi (albo i nie-ludzi?). Ale moge Cię odrobinę pocieszyc - prędzej czy później oni zdadzą sobie sprawę z tego, co zrobili. Może to byc tuż przed śmiercią, ale uwierz mi - będą mieli cholerne wyrzuty sumienia. Resztek sumienia.

Rozumiem Twoje cierpienia i wiem jak bardzo to bolało i boli nadal. Pozwól że przytoczę Ci kilka przykładów z mojego życia. Chociaż mam dopiero 18lat , już przeszłam swoje. Mieszkam u dziadków, bo rodzice - a własciwie matka, która jest hipohondryczką ogarniętą mnóstwem fobii (psycholog niestety nie pomaga), która skutecznie wywiera presję na zbyt wierzącego i głęboko naiwnego, gapowatego ojca - nie byli w stanie podjąc się opieki nade mną. Ale tutaj - nie tak jak w Twoim przypadku - fakt, że wychowują mnie, a własciwie przetrzymaują dziadkowie, nie jest lepszy. Wszyscy robią ze mnie kozła ofiarnego i doskonale im to wychodzi. W efekcie to ja jestem traktowana przez dużą ilośc osób jako ta zła i niepokorna. Ale też znalazłam miłośc - podobnie jak Ty mam psa. Który - a właściwie która - jest dla mnie najdroższą istotą. Wiem, co musiałaś przeżywac, gdy straciłaś ukochanego przyjaciela - bo i mi b często grożą oddaniem jej, wiedząc, że to właśnie ją kocham najbardziej. Z tym że moi starają się stwarzac pozory normalnego domu, normalnego życia i jedyną niecałkiem normalną, a własciwie niesprawną emocjonalnie osobą tutaj mam byc ja.

Jednocześnie widzę, że Twoje życie było naprawdę skrajnie trudne. Niezrozumienie i obelgi ze strony wydawałoby się najbliższych są nie do zniesienia, ale fakt, że w podobny sposób przyjmuje Cię i traktuje otoczenie - szkolni znajomi, którzy nie wiedzą, jak wielką wyrządzają Ci krzywdę - może zrujnowac psychikę człowieka, podkopac, a właściwie całkowicie zlikwidowac jego wiarę w siebie i poczucie jakiejkolwiek wartości. I te przeżycia nie są mi obce - z tym że ja zatopiłam się w nauce, bo nie stosowano wobec mnie przemocy fizycznej, a psychiczną. Zatracenie się w ogromie wiedzy i życie dla ocen, żeby tylko udowodnic rodzinie swoją wartośc nie było zbyt mądrym pomysłem - z tak zdobytej wiedzy właściwie niewiele już dziś pamiętam i wszystkiego muszę się uczyc od początku. Ale ja stworzyłam mur pomiędzy nimi a mną - co Tobie było bardzo trudno uczynic, biorąc pod uwagę fakt, a także częstotliwośc bycia bitym przez rodziców.

Faktycznie Twoja choroba bardzo utrudniła Ci życie - co wydawało się dotąd niemożliwe. Twoi rodzice doprowadzili Cię do tak drastycznych kroków jak próba samobójcza czy paniczny wyjazd. Dodatkowo odebrali Ci jedyną ukochaną istotę, właściwie zabijając ją na Twoich oczach. A potem nie miałaś wyjścia - musiałaś do nich wrócic. Bo nie miałaś innego domu. Chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego Twojego brata potraktowali inaczej - zabijając niewinne stworzenie, niszcząc własne dziecko, dlaczego - wybacz mi - zrobili sobie drugie i zaczęli życ podwójnym życiem, Ciebie traktując po staremu, a je - w miarę jak należy?? Jeżeli będziesz tak dobra, napisz proszę, co się z nim teraz dzieje, ile ma lat, jaki jest - i przede wszystkim co myśli o tym wszystkim, o ile w ogóle się z nim widujesz, a on jest dobrze poinformowany. I - czy ma/miał zwierzęta.

Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że jesteś już ze swoim mężem, przy swoim dziecku. Swoim. w SWOJEJ rodzinie. Nareszcie. Twój mąż - niestety - ma świętą rację. Twoi rodzice spowodowali to, że straciliście majątek. Ale wiesz, zastanawia mnie kilka rzeczy. Z której strony to byli dziadkowie, którzy Cię wychowali i opłacali naukę - chyba ze strony mamy, prawda? Po drugie - jak Twój mąż i dziecko (jeśli jest na tyle duże) odnoszą się do Twoich rodziców? Jak oni w ogóle wytrzymują ich obecnośc w pobliżu? Podziwiam. I Twój mąż zgadza się na ICH PRZYJAZDY???

Posłuchaj. Nie jestem psychologiem (chociaż mam nadzieję, że nim zostanę) - a wierz mi, bardzo przydałaby Ci się dobra terapeutka/terapeuta, np. taki który przeszedł podobne piekło - zrozumie Cię i faktycznie pomoże - ale naprawdę mi uwierz. W tej jednej kwestii. Oni (mają tupet!) nie zasługują nie tylko na Twoje pieniądze, nie Tylko na Twoją rozmowę, nie tylko na Twoją obecnośc, na pamięc, na kontakt, ale na samo Twoje spojrzenie! Dziewczyno! tyle przeszłaś, tyle wycierpiałaś - a to wyłącznie Ty wiesz, ile tego było - przeżyłaś tyle chwil, tyle godzin, tyle dni, miesięcy, lat - i wciąż je przeżywasz - chwil, które zmusiły Cię - dziecko zaledwie - żebyś dorosła raz na zawsze, odbierając dzieciństwo (które możesz trochę nadrobic - w końcu teraz to Ty masz dziecko, któremu możesz zapewnic szczęście - nie chodzi mi o kolorowe zabawki czy elitarną szkołę - a o miłośc. po prostu.), a Ty się wahasz? Czy dac im szansę? Ale komu chcesz dawac szansę? Przecież oni nigdy jej nie dostrzegą!

Moniko. "Nie chce mi się już życ" - nie przepraszaj nikogo za nic, bo nie masz za co, a na pewno nie za błędy ort, które popełnia większośc polityków. Nie warto dłużej tego ciagnąc. Po prostu nie warto. A wiesz czemu?

---------- 19:46 ----------

Bo oni zniszczą Ciebie do końca. Ależ nie, nie tylko Ciebie! Zamiast psa masz teraz męża i dziecko! Naprawdę wysłuchaj tego, co mówią życzliwi - wreszcie - ludzie. I pomyśl. Do niczego Cię nie zmuszam, ale ja bym odcięła tę pępowinę, która podczas całego Twojego życia coraz bardziej zaciskała Ci się na szyi, krepując najmniejszy nawet krzyk o pomoc. Ale widac, że nie zacisnęła się do końca, bo jednak napisałaś! Moniko - ja na Twoim miejscu powiedziałabym im po prostu: DOSYC. I wysłała do diabła - wybacz. Ale to Twój wybór i Twoja decyzja. Nikt nie może jej podkąc za Ciebie - ale pamiętaj - co będzie, jeżli Twój tatuś raz się zapomni i porządnie przyłoży ukochanemu przez Ciebie dziecku? Raz i o ten jeden raz za mocno? Pozdrawiam. Wierzę w Ciebie. Naprawdę.
dooomciaaa
 
Posty: 1
Dołączył(a): 18 lip 2008, o 18:18

Postprzez caterpillar » 21 lip 2008, o 12:49

---------- 22:47 20.07.2008 ----------

...Czytałam i nie mogłam uwierzyć, w ten koszmar :(
Bardzo Ci współczuje i podziwiam,ze znalazłaś siłe aby żyć dalej.
Jeśli chodzi o mieszkanie babci hhm jeśl to było własnościowe mieszkanie masz prawo ubiegać się o zachówek(czesć spadku) może jesli macie rachunki za sprzęt dało by sie go jakos odzyskać :roll: :?:
Dziewczyny mówią "odciąć sie i zapomnieć o nich" w pierwszej chwili też pomyslałam podobnie ale kurcze, z drugiej strony jest we mnie taka złość i niezgoda ,że znowu musisz schodzic im z drogi (nawet jeśli prawnie dało by sie rade cos z tym zrobić...)
Ale jeslli nie masz na to siły to faktycznie( jak nigdy w zyciu powiem dosłownie "co Powiinaś") POWINNAS WRESZCIE OLAC SWOICH STARYCH OPRAWCOW I ZADBAC O SIEBIE (moim zdaniem psycholog dla Ciebie to dobry pomysł)
Trzymaj sie :papa: duuużo dobrej energii przesyłam :wink:

---------- 12:49 21.07.2008 ----------

Jeszcze raz ja...
spać mi nie daje to mieszkanie :evil:
Rozumiem,ze bylo to mieszkanie komunalne.
Kurcze duzo szczescia maja Ci Twoi rodzice bo nie jest tak hop siup dostac mieszkanie komunalne od gminy, gdy ma sie w posiadaniu jakis lokal (bo przecież gdzies starzy mieszkaja ???hhm no i ,ze maja kase na wykup skoro rodzice z rety przez wiekszosc czasu zyli :? )
Chce tylko powiedziec ,ze jesli tak im sie faktycznie uklada to marna to sprawiedliwosc na tym swiecie :roll:
No i wracajac do sprzetu ,ktorego nie moga zawlaszczyc..mówilas ,ze splacacie na nie raty wiec sa na to rachunki itd.
Oj wiesz co ?w pierwszej chwili tez miałabym ochotę zostawic to szambo ale teraz chyba bym im wytoczyła proces, niech przynajmniej wiedza gdzie jest granica Twojej bezradności.Kurde no, troche zdrowego rozsadku?! pacić kasę takim ludzią, umeblowac im mieszkani za tyle lat pomiatania sobą??!
Moim zdaniem czas przestac chować glowe w piasek i tyle!!
Tym bardziej,ze pewnie Wam też sie nie przelewa...
nic to pozdrawiam i życzę Ci abyś wreszcie wygrała z nimi :wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez kropelka » 24 lip 2008, o 18:37

Bardzo mi przykro...wiem,że to co napisze może wydac sie demoniczne ale prawo polskie jest tak chore,że uważam iz o fakcie zabrania twojego majatku powinnas powiadomic ..nie wiem policje?Dlatego,że polskie prawo przewiduje alimenty dla rodzica i wierz mi,że nie pomogą tłumaczenia że Ty masz cięzko,że masz mało bo jesli sąd uzna,że mamusi i tatusiowi brakuje na chleb jest w stanie nawet w przypadku tak okrutnych rodziców zasądzic od Ciebie alimenty.Jesli miałabys za sobą sprawe o kradziez w tym wypadku nie wiele pewnie mogliby zrobic...Dlaczego tak łatwo rezygnujesz z walki o swoje?Przeciez masz dzieci ...
gdyby mnie ojciec wniósł sprawe o alimenty jeszcze w tym samym tygodniu wnisolabym sprawe o rozwód po to tylko by zostac z niczym.Od zięcia nie wezmą.
beznadziejna sytuacja ale nie bez wyjscia...ja tez nie mieszkam w kraju ang języcznym i znalazłam lekarza...lekarza który w dodatku często daje porady prawne..wiesz takie życiowe mieszka tu wiele lat to cos tam juz wie.Spróbuj wpisac w google polscy lekarze w.....i pomysl nad zgłoszeniem tego i zrobienie z tym porządku.NIE DAJ SIE!!
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07

Postprzez caterpillar » 28 lip 2008, o 00:14

Kropelka ma dużo racji . Ja sama bylam podana o alimenty dla ojca ale na szczescie byl on pozbawiony praw r. wiec sie upieklo(sad powinien rozpatrzyc Twoj stan majatkowy ale wiesz jaki mamy w Polsce sad :roll: )
A skoro Twoi rodzice sa tak bezwzgledni to ja bym uważała.
I jeszcze raz to powiem ,ze powinnas wyjasnic sprawe ze sprzetem a najlepiej w sadzie :evil:
powodzenia!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata


Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 318 gości

cron