Rozstanie

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 9 lip 2008, o 01:29

Oczywiście!!!!!!!!, że będzie lepiej;))
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez rederi » 9 lip 2008, o 21:14

Witaj Tomku !

Przeczytałem od deski do deski Twój temat, całe 15 stron. Zajęło mi to chyba z 1.5 godziny.

Jako przedstawiciel płci brzydkiej jestem pod ogromnym wrażeniem. Wiedz, że to co mówie nie jest tylko czczym gadaniem. Mimo tego, że jestem bardzo młody, to wydaje mi się, że mam dość dużą empatię i zdaję sobie sprawę jak koszmarne pranie mózgu musiałeś przejść. A to już niedługo minie rok od założenia tematu. Mimo tego, że mam skromniejsze doświadczenia i tak bardzo los mnie nie doświadczył, to zdaje sobie sprawę z tego jak czuje się osoba, która jest krzywdzona i nie ma na tyle siły by odejść. Wiem też co to zwalone święta, stany depresyjne i ta przerażająca samotność.

W związku z powyższym po zapoznaniu z Twoją historią stwierdzam jedno - ty na prawdę masz jaja. Wciąż walczysz i wciąż trzymasz się w jednym kawałku. Wiem po sobie, że gdybym choć w części doznał tego co ty, to mogło by mnie już na tym świecie nie być. I to nie są puste słowa.

Życzę dużo siły, no i żeby zdrówko się poprawiło, także Twojej mamy. Twardy z Ciebie facet GTI. Podziwiam.

Bartek
rederi
 
Posty: 17
Dołączył(a): 23 cze 2008, o 23:16

Postprzez ewka » 9 lip 2008, o 23:11

rederi napisał(a):W związku z powyższym po zapoznaniu z Twoją historią stwierdzam jedno - ty na prawdę masz jaja. Wciąż walczysz i wciąż trzymasz się w jednym kawałku.

Prawda? Ja też tak uważam;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez gti » 10 lip 2008, o 08:18

Dzięki za te mile słowa.
Ale wydaje mi się, że jestem przeciętnym facetem, z wieloma wadami. bo kto ich nie ma. Walczyłem tylko do ostatniej chwili o swoją rodzinę i o to małżeństwo.
Rozpatrując przyczyny rozkładu tego zwiazku, na pewno można dojść do wniosku iż jest w tym sporo również mojej winy.
Niech mój przypadek będzie przestrogą dla innych, żę zawsze trzeba dbać o związek dwojga ludzi, pielęgnować go i być podporą dla drugiej strony.
Nie można zakładać, że po latach to już nic się nie stanie, a jakieś kryzysy czy obniżenie więzi partnerów tłumaczyć rutyną, która jest wszędzie, Trzeba z tym walczyć z całych sił. Mnie się to nie udało i musze teraz za to płacić wysoka cenę.
Pozdrawiam
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez rederi » 10 lip 2008, o 16:26

Rozpatrując przyczyny rozkładu tego zwiazku, na pewno można dojść do wniosku iż jest w tym sporo również mojej winy.

Nikt nie jest idealny, to po pierwsze. Po zapoznianiu się z Twoją historią oczywiście zgadzam się z Tobą. Wiem jak czuje się osoba, która daje a nie dostaje nic w zamian. Bardzo fajnie jednak, że zdajesz sobie sprawę z tego gdzie popełniłeś błąd. W moich oczach na Twoją korzyść przemawia też fakt, że podjąłeś próby ratowania związku.

Nie mniej jednak niczym nie da się usprawiedliwić tego co robi Twoja (ex)żona. Jeżeli było jej z Tobą źle, to powinna odejść, złożyć pozew rozwodowy i rozpocząć życie na nowo ze swoim nowym facetem. Wtedy miała by u mnie czyste konto. A tak chce złapać dwie sroki za ogon i robi Ci ogromną krzywdę na którą moim zdaniem sobie nie zasłużyłeś.

Przez takie chore akcje można stracić chęc do życia. Sto razy bardziej wolał bym się gdzieś połamać czy dostać w mordę na ulicy niż być poniewieranym przez kogoś kto nie szanuje cudzych uczuć.

Trzymaj się bracie.
rederi
 
Posty: 17
Dołączył(a): 23 cze 2008, o 23:16

Postprzez gti » 20 lip 2008, o 19:00

Dziś miją 2 tygodnie jak się wyprowadziła. Zacząłem odzyskiwać już spokój, przynajmniej tak mi się wydaje, bo jednak myśli ciągle kłębią się w głowie.
No ale to by było za proste.
Wczoraj smsy najpierw z kolejnymi roszczeniami finansowymi a potem wyznania jak to za mną tęskni, że codziennie myśli o mnie i o nas.
Masakra. Dzisiaj przeprosiny za wczorajsze. W sumie to się nie gniewam, każdy ma gorsze dni.
Ale mój spokój udało się jej zburzyć skutecznie.
Dałem jej jasno do zrozumiemia, że takie teksty choć miłe, to są nie na miejscu, odeszła, to była jej decyzja i niech tak pozostanie.
Swoją drogą to byłem kompletnie zaskoczony.
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Szafirowa » 21 lip 2008, o 08:30

Nie daj się znowu omotać - GTI swoje przeszedłeś, a była to bardzo bolesna i pełna cierpienia droga krzyżowa.
Wyszedłeś z tego z godnością, z podniesionym czołem ...
Pewnie tej sprytnej manipulantce nie jest już tak różowo i wygodnie jak było z Tobą.
Moim zdaniem z jej strony to jedynie chęć przygotowania sobie gruntu pod ewentualny powrót do Waszego domu, do życia bez zasad i ograniczeń.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez ewka » 21 lip 2008, o 13:42

Masz całkowitą rację - takie teksty są nie na miejscu i mogłaby sobie i Tobie je darować. Sądzisz, że po co to? Ponieważ nie potrafiłabym tak... zupełnie tego nie rozumiem, a krew mi się burzy. Poszła sobie - więc nich Ci teraz da po prostu święty spokój!
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 23 lip 2008, o 13:54

poniewaz jestes facetem powiem ci po mesku: moim zdaniem to tylko szykowanie sobie gruntu pod odwrót... ale odwrót nie dlatego, ze chce byc z toba, tylko dlatego, ze chce sprobowac smaku czegos innego i jak jej sie spodoba to nie wroci, a jak nie wyjdzie, to chcialaby, zebys na nia czekal.

jak widac nawet w "babińcu" znajdzie sie baba, ktora mysli meskimi kategoriami "rzuć, odejdz, olej". ja bym rzucila i starala sie zapomniec.

mysle, że jesteś bardzo wrażliwy (i tu chylę czoła, bo moim zdaniem prawdziwy męzczyna pownien byc wrażliwy i to nie ujmuje meskosci, a wrecz dodaje), a przede wszystkim zwyczajnie kochasz swoją zone i mysle, ze bedziesz czekal (psychicznie oczywiscie) bezterminowo, albo bardzo dlugo (i to tez mi imponuje, bo ja bym tak nigdy nie potrafila).

mi twoja wypowiedz przyniosla wiele, bo moj przyjaciel znajduje sie w podobnej sytuacji i teraz chyba lepiej go rozumiem. jesli i ty znajdziesz mojej wypowiedzi cos pozytywnego dla siebie, to bedzie mi milo.

powodzenia
nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez gti » 23 lip 2008, o 19:49

nana napisał(a):jak widac nawet w "babińcu" znajdzie sie baba, ktora mysli meskimi kategoriami "rzuć, odejdz, olej". ja bym rzucila i starala sie zapomniec.

Widać ja jestem takim facetem co myśli troche po "babsku". Pomimo że wiele w życiu przeszedłem i jakoś sobie dawałem radę to w sprawach sercowych jestem bezradny. Pomimo, żę uważam się za twardego faceta, a wręcz, co poniektórzy twierdzą, że jestem zimny i pozbawiony uczuć (ale tak nie jest, to tylko maska), to nie potrafię sobie poradzić z odejściem ukochanej osoby. I nie tylko. Nie wiem Nano czy czytałaś całą moją historię, ale to nie jest mój jedyny problem. Dochodzi moja choroba, choroba matki a teraz zaczynaja się kłopoty z córką.
Młodsza (19 lat) całkowicie sobie nie radzi z problemami, które nas dopadły, do tego doszły stresy z związane z maturą i studiami. Dzieciak nie daje rady psychicznie, a ja nie potrafie jej pomóc. Nie mogę się wyprowadzić z nią, bo po pierwsze gdzie, a po drugie nie zostawie matki, która potrzebuje stałej opieki.
Jestem tak bezradnyi bezsilny, że nie da się tego opisać, po prostu nie wiem co zrobić. Zacząłem się zastanawiać czy nie oddać matki na jakieś zamknięte leczenie, by ulżyć córce, ale psychiatra odradza, zresztą bym chyba nie potrafił.
Co do rzucania, to chciałbym tak umieć, być tak bardzo silnym. Był moment, że dawałem sobie z tym radę, ale po naszych ostatnich kontaktach wszystko pękło jak bańka mydlana.
Nie wiem jaka jest jej strategia, ale nasze smsy i rozmowy na gg są bardzo miłe, aż za miłe. Nawet jej to powiedziałem, prosiłem by nie rozdrapywała ran i dała o sobie zapomnieć. Jeżeli myśli poważnie o swoim nowym związku to powinna przerwać flirtowanie ze mną. Ja nie zrobię czegoś takiego jak on i nie rozbije ich związku, mam swój honor i swoja godność. Oczywiście przyznała mi racje ale powiedziała, że myśleć nie przestanie.
A ja jestem za słaby by to wszystko pier... o kant stołu. Pozatym to jest matka moich dwóch córek i nietety nie da się zerwać wszystkich kontaktów.
Przemyślałem swoja emocjonalną wypowiedź i stwierdziłem, żę nie mogę zabronić jej kontaktów ze mną, to ja musze poradzić sobie ze swoimi rozterkami, musze nauczyć się rozmawiać z nią jak z koleżanką z pracy i nie reagować na jej miłe słowa.
A co do Twojej wypowiedzi to jest mi zawsze miło jeśli ktokolwiek odpisze, poradzi, coś podpowie. Te wypowiedzi które, nie są miłe a wręcz mnie krytykują i mówią, że to również moja wina, że żona odeszła, też traktuję poważnie, dają wiele do myślenia, dużo się nauczyłem i jestem o wiele mądrzejszy w tej chwili, i pewnie nie popełnie już tych błedów, które popełniałem do tej pory i które doprowadziły do rozpadu mojego małżeństwa.
I pomimo, że pewnie jestem w górnej granicy wiekowej na tym forum to żadnej wypowiedzi nie odrzucam, z każdej można wynieść jakąś korzyść, czegoś się nauczyć.
Pozdrawiam serdecznie i strasznie się ciesze żę piszecie. Jest to dla mnie taką odskocznią , takim telefonem zaufania :usmiech2:
Jeszce raz pozdrawiam wszystkich piszących i czytających
:papa:
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez zizi » 23 lip 2008, o 23:09

Tomku bardzo cię podziwiam.

Jesteś mądrym,wrażliwym facetem :tak:

Życzę ci z całego serca,żebyś kiedyś poczuł spokój i szczęście! :)

Wiem,że teraz jest trudny czas........
Na szczęście czas płynie...i leczy rany....

Pozdrawiam . Zizi
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez ewka » 24 lip 2008, o 09:17

Tomku, bezradność jest okropna i szczerze współczuję... przypomniało mi to, kiedy moja córka miała problemy (duże) - i jak bardzo serce boli, gdy patrzysz i wiesz, że ona musi to sama przeżyć, przerobić, przecierpieć. Nie da się tego zdjąć i przejąć na siebie - to jest właśnie ta cholerna bezradność, kiedy najbliżsi cierpią. Trzeba po prostu być, wspierać, podtrzymywać, sączyć nadzieję po kroplce, pomaleńku... tylko tyle. I jeśli to możliwe - pomóc jej zrozumieć, dlaczego tak jest i co z tym można zrobić. Tak to widzę.

Odnośnie relacji z Twoją żoną... wszystko, co miałam w pierwszym odruchu napisać - przełknęłam. Nie napiszę;) Napiszę jedynie, że gdybym była w Twojej sytuacji jakiekolwiek próby flirtowania pomijałabym milczeniem, rozłączeniem rozmowy, wyłączeniem gg - nigdy się nie uwolnisz, jeśli będziesz jej na to pozwalał. Uważam, że jest to z jej strony (sorki) szczytem bezczelności.

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nana » 24 lip 2008, o 11:57

Tomku, przyznaje, że podesłzam do twojego wątku troszkę fragmentarycznie i skupiłam się na zagadnieniach związanych z "flirtowaniem" twojej żony z tobą (hehe, to kolejny dowod na to, że mam mózg płci męzkiej, bo jestem w stanie skupic sie tylko na jednym problemie jednocześnie:))))
Nie mysl proszę, że oceniam cie jako "mięczaka".Przeciwnie jest w tobie duzo cech, ktore uważam za zdecydowanie meskie i widać też twoją dużą siłę wewnętrzną (w przeciwnym wypadku nie pozwolilabym sobie na bezobcasowa szczerość i owijałabym w bawełnę). Czułośc dla bliskich i wrazliwość należą moim zdaniem do bardzo bardzo męskich cech!
Co do twojej matki, to zrobilabym jakies rozeznanie w takich osrodkach. Duzo sie ostatnio zmienia w tym wzgledzie i moze warto zorientowac sie jak wygladaja mozliwosci (to przeciez nie implikuje decyzji o oddaniu mamy do osrodka). Dziwię się pschiatra to odradza. Mam wrazenie, że mój teraputa by to zalecił. Ale to tylko wrażenie, z pewnoscią znam zbyt malo szczegółów.
Jesli chodzi o córkę, to oczywiście potrzbuje ona wsparcia i barszo dobrze, że zwracasz baczną uwagę na jej emocje i starasz się ja wesprzeć. Jej wiek jest jednczesnie ulatwiniem i utrudnieniem. Moim zdaniem potrzba jej dystansu do twoich problemow małżeńskich. Ja (moi rodzice sie rozwodzą a ja mam 28 lat) w takiej sytuacji oczekuję od mojego ojca postawy pt. "to mój rozwód, załatwimy wszystko z mamą między sobą i poinformujemy cię o naszych decyzjach". ale to oczywiscie moje subiektywne spojrzenie na problem.
A wracając do "flirtowania" twojej żony i "rzucenia" jej to mialam na mysli "rzucenie" psychiczne. Rozumiem, że całkowite zerwanie kontaktów z żoną nie jest możliwe, ale wasze dzieci są dorosłe i nie wydaje mi się, żebyś musiał pośredniczyc w ich komunikacji z matka? moim zdaniem wystarczy spokojnie i jasno raz spisac pewne ustalenia z żoną dotyczące dzieci i je wykonywać. Częsta komunikacja nie wydaje mi sie konieczna. Czy nie jest tak, że wciąż "psychicznie" jej potrzbujesz i podswiadomie szukasz kontaktu? Że np. sms-y są jednocześnie miłe i niemiłe dla ciebie?
nie wiem jak trkatujesz forum, ale dla mnie tu nie ma przedziałów ani granic wiekowych. Są tylko (i aż!) ludzie, którzy chcą sie wspierać.

Pozrawiam cie serdecznie
nana
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez agik » 24 lip 2008, o 22:39

Tomek, mój podziw dla Ciebie rośnie z kazdym postem...
Jednak postaram się wystąpić tutaj jako advocatus diaboli ( czy jak się to tam pisze...)
Widzisz, byliscie ze sobą tyle lat...Ja jestem krócej trochę ze swoim lubym, ale rozumiem trochę taka bliskość... Gesty, zapach, specjalna sekwencja kroków, która pozwala rozpoznac TE kroki nawet z daleka, piękny język tworzony z dnia na dzień, upodobania, wiedza tworząca jakiś bezpieczny świat- tyle słodzi herbatę, tak grubo smaruje, zostawia wszędzie bałagan, wszystko robi dłuuugo- jakiś porządek, jakis ład w chaosie i niepewności...
Zmierzam do tego, ze to, ze zona jest dla Ciebie miła, to nie swiadczy o niczym...
Miłe gesty, ale nic więcej.
Ta sama beztroska, którą rozpoznaję u niej juz od dłuższego czasu- owsa szkoda, siana żal...
Fajnie miec kochanka, adoratora, który sie stara, fajnie mieć męza, który jest przystanią dla chaosu. Po co wybierać? PO co trudzić się jakąs empatią, w stosunku do kogokolwiek? Przeciez życie może byc cąkiem miłe...
Ehh...

Moge tylko trzymac kciuki, zebys sam się jakoś odnalazł. Masz wielka rację, kiedy piszesz, zę nie możesz za wiele wymagać od niej i ze lepiej zmienić własne podejście. Ona juz pokazała, jaka jest. Pokazała ile warte są jej słowa, jej gesty, jej łaszenie sie... wyprowadzki, przygody, jakies kwalifikacje moralne...

Zyczę Ci tez bardzo, zebyś nauczył sie odróżniac, co jest jakąś wartością w jej zachowaniu, a co jest kaprysem, imponderabilią...
Tomek, jelsiby jej zalezało, znalazłaby do Ciebie drogę, nie miłymi słówkami, miłą gadką....

Piszesz, pisałes o kolejnych sprawach, które ona zrobiła... Nie chcę być niesprawiedliwa, i nie chce juz jej oceniać,( przeciez jej nie znam), staram sie zrozumieć, i mi kurde nie idzie... Nie wiem, może jej odjebało- jakies hustawki nastrojów, moze się wystraszyła, ze jej zycie ucieka i chce złapac ile się da? Nie wiem, ale mi się nóż w kapsie otwiera, jak czytam, jakie konsekwencje ma taka beztroska, kompletna olewka na to, ze ma do czynienia z czującym człowiekiem, a nie bezkształtnym bytem stworzonym do zaspokajania jej kaprysów....

Radzić Ci nic nie będę, będę trzymać kciuki tylko za to, zebyś umiał sam się obronić- zarówno przed uczuciem, jak i brakiem uczucia...
Tak jakoś mi trudno, bo ja Twojej zonie nie wierzę... To nawet nie to, ze mam ja za sukę perfidną, uważam że jest głupia. Nie wiem, moze jje odjebało i sama nie wie, czego chce, może jest bezmyslna, może jej się łańcuch urwał... Ważne mi się wydaje, zebyś Ty umiał się odnaleźć- w ciemni miłych gestów.

Piszesz, ze czujesz się bezsilny nie mogąc pomóc córce, nie wiedząc, co zrobić z matką...
Rozumiem to, bo sama przesadnie się przejmuję moimi bliskimi...
Tylko Tomek, ja dochodzę do takiego wniosku, ze dorosłe osoby powinny same sie zajmować swoimi sprawami- mozna pomó, ale zyć cudzym zyciem się nie da. Co do matki- to nie wiem- nie piszesz o szczególach, ale wiem, zę czasem zostaje tylko zacisnąć zeby i wierzyć, ze się robi własciwą rzecz.
Szczególnie trudne jest rozpoznać w chorej osobie, czesto złośliwej, wyzywającej, trudnej i upartej, osobę, o której pamięc podpowiada, ze to była kiedyś najblizsza osoba na świecie. Mnie pomaga świadomośc, ze być może ja taka tez kiedys będę... i nie chciałabym, zeby mnie wiązano pasami, otępiano lekami, zamykano...
Co do córki- myslę, ze czujesz się winny trochę, ze wplątana została w takie zakręty w akurat takim momencie jej zycia. Tomek- nie uchronisz jej! I nawet nie wiem, czy to takie dobre byłoby... Poradzi sobie. mNie sie zdaje, zę Twoja troska to wystarczający dla niej bodziec. Ważne tez wydaje mi sie, zeby nie zaczęła szukać dla siebie furtki... no wiesz takiej" moi rodzice mają problemy ja mam teraz usprawiedliwienie, że mi nie idzie"... Pewnie to dla niej bolesne, ale nie na tyle, zeby nie mogła pojąć drogi, do której przygotowywała się wcześniej, zanim zaczęly się Wasze problemy...


Jeju, ale się rozpisałam :oops:
A w sumie przekaz sprowadza się do tego- " trzymaj się Tomek!!!"...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez gti » 31 lip 2008, o 21:01

Wszystkie macie racje, tylko to takie trudne wprowadzić to w życie.
Myślę żę moje zachowanie nie odbiega wiele od zachowań innych porzuconych.
Ale i tak nie jest źle, jakoś daje radę, jestem w stanie funkcjonować w miarę normalnie, a te miłe pogaduszki na gg i smsy zacząłem traktować z przymrużeniem oka. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Zresztą zaczynam postrzegać, że jakoś nie wierzę w te miłe teksty.
Nie będę ich cytował ale brzmią bardzo obiecująco i dają wiele nadziei, ale jak już pisałem traktuje je bez zobowiązań.
Jutro bedzie chrzest bojowy, bo spotykamy się w knajpie na urodzinach córki, ale mam nadzieję, że sobie poradze.
Pozdrawiam i trzymajcie kciuki
Tomek
gti
 
Posty: 192
Dołączył(a): 4 wrz 2007, o 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 69 gości