tak byłam szczęśliwa przez całe trzy miesiące
poznałam go przez internet, dzięki niemu uwierzyłam że po tak burzliwym życiu jak moje jestem w stanie znowu żyć szczęśliwie i mieć obok siebie kogoś kto będzie mnie kochał szanował, kto pokocha również mojego synka, kogoś kto nie pozwoli mi płakać, chyba że tylko ze szczęścia
to wszystko na chwilę mnie zaślepiło pozwoliłam sobie na pełne otwarcie i na to że się zakochałam i nie zwracałam uwagi na rzeczy które się działy,
na to że był bardzo zaborczy, że przeszkadzało mu nawet to że mój przyjaciel gej mnie przytulił, że ciągle potrzebował potwierdzenia szczerości moich uczuć, że ciągle miał nieuzasadnione podejrzenia
potem zaczął już bardziej bezpośrednio mówić o dwulicowości moich przyjaciół - i co ja miałam, jego którego znałam chwile i ich którzy byli przy mnie przez całe trzy lata, którzy nie opuścili mnie w najgorszych chwilach mojego życia, i ludzi którzy jak zobaczyli jak promienieję mówili mu wprost jak się z tego cieszą
przez całe trzy miesiące nie poznałam żadnego bodaj jego kolegi, wierzyłam że nie ma ich w Warszawie,
martwiło mnie to że co jakiś czas zauważałam że odblokowuje swoje konto na portalu na którym się poznaliśmy, a ustaliliśmy że jesteśmy razem i nie robimy tego, tłumaczył się złym funkcjonowaniem serwerów (tylko jakoś moje nigdy nie było odwieszone)
spróbowałam, podszyłam się pod kogoś na tym portalu, flirtował ze mną, rozmowę zakończyła pozostawieniem zwykłego adresu email, bo będzie musiał zaraz zawiesić konto, już było mi źle, tłumaczył się, starałam się uwierzyć
no i sobotnia impreza, gdyby ta kobieta nie była moją koleżanką i pozwoliła mu na intymność, nie wiem dokąd by się posunął, na zwrócenie uwagi przez mojego przyjaciela, żeby sie zastanowił, odpowiedział że ja też nie jestem święta
o rany jak bardzo mnie zawiódł i jak duży okazał brak szacunku, a mój synek tydzień temu powiedział mu że go kocha...
i jak zakończyłam wczoraj naszą znajomość błagał o drugą szansę, mówił że to pod wpływem alkoholu, mówił że jestem kobietą jego życia i nie chce mnie stracić, że wynagrodzi wszystko po stokroć
ja nie mogę, nie dam rady, fakt mam zachwiane zaufanie, i tak bardzo nie chcę znów cierpieć,
i jeszcze mały, przecież on tez ma swoje malutkie uczucia, nie można z tym igrać i nikomu na to nie pozwolę, mój synek tez oddał mu swoje małe serduszko, a on tak to zdeptał...
teraz prosi i blaga i obiecuje, a mi tak trudno jest ciągle odmawiać, przecież nie można sercu powiedzieć tak samo jak głowie - odpuść sobie, tak lepiej dla ciebie
ja chyba już nie mam siły być z mężczyznami, chyba lepiej mi samej, trochę smutno, ale nie cierpimy...