Witam Was Kochani.
Powoli ale dochodzę do siebie. Zaczynam się godzić z tym co się stało i żyć dalej. Ciężko jest ale jakoś daję radę.
Bardzo pomagają mi znajomi. Mój wspaniały "przyjaciel" nadal się nie odzywa, ale to moze i dobrze, może wkońcu o nim zapomnę.
Staram się zajmowac wszystkim żeby tylko oderwać się od tych głupich myśli "co by było gdyby...".
Ogólnie zaczynam odyskiwac siły i już nawet zaczęłam się uśmiechac co wywołało brawa u mnie w pracy. Hehe.
Nie poddam się, będę walczyć. Może mi się wkońcu kiedyś poszczęści
Dziękuję am za troskę i zainteresowanie.