Nie wiem gdzie mam o tym napisac ale czuje ,że musze...nie moge isc do męża ,nie chce juz mojej przyjaciółce...chce Wam...nie oczekuje emocji tylko przeczytania...nie zrozumienia tylko dowiedzenia sie...po co?Nie wiem.czuje,że tak chce...że tak musze.
Mój mąz mial przyjaciela-cudowny facet koło 30tki.Singiel,wciąz szukający przygód.Mój mąz wyjechał do pracy.Potrzebowałam kogos z kim mogłabym pogadac-on byl na miejscu,wpadał na herbatke...opowiadał ,pytał co zrobic by kobieta ble ble...
Tego wieczoru tez przyszedl na herbatke.Kiedy usiadł wyczulam won piwa...nie jestem pewna czy jednego.Ufalam mu tak bardzo...Czasem zabieral mojego 3 letniego syna!! na spacer!!
Standardowo postawiłam dzbanek z herbata na stole.Usiadłam jak zawsze po przeciwnej stronie stolu.Moj Skarbek juz spał w swoim pokoju.
Rozmowa sie nie kleila...cos bylo nie tak-czulam to.Zapytałam czy cos sie stało,powiedzial,że nie i zapadła dziwna cisza...
Wstał...podszedl do mnie i powiedział,że mnie kocha.Prawie go oplulam herbata z wrazenia...byłam szczęsliwa z moim mężem.kochalam Go.Wsród kłębiących sie mysli znalazłam jedną:"jest pijany"
Wstałam.Podeszłam do drzwi,otworzyłam je i z trudem wydusilam "wyjdz"
Podszedł do otwartych drzwi.zamknął je.Uderzył mnie w twarz aż wydawało mi sie,że na moim ciasnym korytarzu wywinęłam pirueta i runęłam jak długa na podłodze.Wydawało mi sie,że snie...pragnęłam snic i natychmiast sie obudzic....Ale zamiast pobudki poczulam,że złapal mnie za włosy i postawił do pionu.Poczułam wtedy,że świat mi runął..jakby ktos umarł...albo jakby cos umarło...?niewazne.Wepchnąl mnie do pokoju.Broniłam sie...powiedziałam,że będę krzyczec i obudze dziecko...prysnął z sarkazmem,że zrobi to przy nim.Zdrętwiałam...kazał mi sie rozebrac...NIE MOGŁAM!!
Uderzył mnie...znów piruet,znów gleba...usiadł na mnie...dusilam sie...otwartą dłonia bil mnie po twarzy...nie wiem ile razy...czulam,że dziwnie przestaje bolec...słyszałam tylko trzaski i czulam jego łape na swoim nosie...chyba stracilam przytomnosc bo kiedy ocknęłam sie bylam rozebrana...Byłam naga w doslownym znaczeniu tego słowa.
W gardle zrobiło mi sie tak sucho,że dusilo mnie to...nie wiedzialam,że istnieje cos takiego.Dusił mnie brak sliny w gardle...wykrztusiłam,że sie dusze...że mam suche gardło...powiedzial,że zaraz będe miała mokre........
Bałam sie go zabic...byl taki moment,że stal nade mna a gdybym popchnęła go noga na ostry kant kaloryfera...mogłabym go zabic-bałam sie tego.Niesamowite ale ja naprawde sie bałam.W taka furie wpadłam tylko na moment.Potem juz obracal mnie tak jak mu sie podobalo...robil to 4 godziny...analnie(czyli tak jak nigdy nie robilam bo nie moglam)czułam żal do Boga,że zyje...czulam sie tak jakbym pływała w szambie.Po 4 godzinach...ubrał sie i...przykryl mnie kocem!!
bronilam sie...drapałam go po twarzy...ale tak strasznie bałam sie obudzic mojego synka...tak cholernie balam sie,że zobaczy i zapamieta ten widok na cale zycie a ten odcisnie na nim jakies piętno...
Wyszedł.
Siedziałam nieruchomo kilka kolejnych godzin.Było mi zimno.Rano zmierzyłam sobie temperature-prawie 39st.Weszłam do wanny...myłam sie pumeksem ale to nic nie dało.
Gdybym nie byla tchórzem...gdyby nie zależalo mi na tym co mówią ludzie..może juz nikogo nie skrzywdzilby...
bałam sie powiedziec policji,że wpusciłam do domu kogos pod wpływem...był podrapany ja posiniaczona...była taka szansa...wszystko spieprzyłam.
prosze o wybaczenie kolejne jego ofiary..........