Stereotyp milosci do grobowej deski

Problemy z partnerami.

Stereotyp milosci do grobowej deski

Postprzez Pytajaca » 2 lip 2008, o 23:08

Mialam ten temat wczesniej juz poruszyc, ale dzis mi sie tak wycyrklowalo z pewna sytuacja z zycia...

Gdy widzimy pare staruszkow trzymajacych sie za reke to wzdychamy myslac "Ach, jak by bylo pieknie gdybym ja i moj Ziutek za 40 lat tez tak..." I myslimy z przkonaniem, ze to prawdziwa milosc, bo trzyma tych ludzi za reke nawet wtedy gdy znaja sie z dobrych i zlych stron, przez tysiace dni wspolnego zycia. Przezyli ze soba tyle lat!....

Oczywiscie sa takie pary - inne roczniki, inne wartosci maja w sercach i glowie. Moze tez jednak byc tak, i nie wiem, czy tez to Wam kiedys przyszlo do glowy, ze ci ludzie spotkali sie pozno. Ze ta milosc niesie za soba inne cele niz taka mlodziencza, wybuchowa. Ze szukali sie bedac juz po 50, 60 a moze i 70. A moze to tez najzwyczajniej nowa, kolejna i swiezutka milosc?...

Czy tak trudno uwierzyc w to,ze ludzie maja po kilku partnerow w ciagu zycia? I ze nie jest z nami nic nie tak, jesli ich kilku mamy? I jesli sie nam "nie udaje", choc mialo byc na "zawsze i do grobowej deski", to nie znaczy, ze jestesmy ulomni i mamy pozostac nieszczesliwi?

Nasze zycie jest niedoskonale, ale piekne i poszukujmy w nich rozwiazan dla nas, a nie stereotypowych basni o jednym ksieciu i jednej ksiezniczce. Bajki o kopciuszkach odlozmy juz na polke, czas rozprawic sie z nasza "nieudolnoscia" do stworzenia szczesliwego zwiazku z drugim czy czwartym partnerem.

Koniec stereotypom!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez agik » 2 lip 2008, o 23:32

Jak najbardziej się z Tobą zgadzam... :D

I nawet nie wiedziałam, ze jest taki stereotyp...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez bunia » 2 lip 2008, o 23:36

Nie wiem co w tym zlego jesli jest jeden partner czy partnerka "do grobowej deski",czy zmiana partnerow nie wiaze sie tak na prawde z tym,ze o takim zwiazku marzymy tylko nie zawsze za pierwszym podejsciem to sie uda.

Kazdy nowy zwiazek laczy sie z nadzieja,ze ten przetrwa wszelkie wzloty i upadki,ze wzlotami nie ma problemu,gorzej z upadkami.....siniaki bola i czesto a moze zbyt czesto szuka sie pocieszenia w nastepnych wzlotach i fascynacji innego partnera :bezradny:

Mimo wszystko kazdy ma prawo do wlasnego sposobu na zycie i nie ma jednej,wspanialej recepty czy przepisu.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez agik » 2 lip 2008, o 23:42

Jeszcze mi przyszło do głowy, że jesli ludzie długo są ze sobą, to bardziej znaczy to, ze nauczyli się za soba żyć, nauczyli sie wybaczać sobie nawzajem i akceptować siebie. Nauczyli się rozwiązywac konflikty.

Jakoś przechodziły im smaki na inne kotlety.

Nie wiedziałam, ze to stereotyp, powaga.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Pytajaca » 3 lip 2008, o 00:24

Chyba sie nie zrozumialysmy do konca.Stereotypem jest myslenie, ze z ta wlasnie osoba uda mi sie byc az smierc nas nie rozlaczy. Tak naprawde w zyciu poza smiercia nic nie ma pewnego. Kazdy chce byc z kims dlugo - ale czy to w ogole mozliwe? Ksiazki i media i my sami podsycamy taki obraz, a pozniej sie utwierdzamy w naszych bledach, w tym, ze nam nie wychodzi. A moze wlasnie tak ma byc, ze nam "nie wychodzi". Miec za duzo pewnosci, to nie miec pewnosci wcale. Zycie sklada sie z wielu skomplikowanych wypadkowych i decyzji i nie zawsze, chocbysmy nie wiem jak sie starali mamy wplyw na to, co sie zdarzy.

No wlasnie Agik, ale czy te "inne kotlety" sa jakies gorsze? Czy zastanawialas sie, co by bylo, gdybys byla z innym partnerem? Albo przestala "wybaczac" i przeciagac strune w imie idealu "badzmy ze soba dlugo, bo tak chcemy i tak powinno byc"? Czasami chwila uniesienia jest bardziej intensyna niz zwiazek przez lata. Partnerzy nie o wszystkim sobie mowia, kazdy ma swoje tajemnice. I czy sa ze soba, bo naprawde CHCA byc czy z powodu wielu skomplikowanych wypadkowych w zyciu...O to wlasnie pytam i to wlasnie niesmialo podwazam.Cala wiare w to, ze jeden jedyny mezczyzna lub jedna jedyna kobieta ma nam dac szczescie. To jest stereotyp i bajka - moim zdaniem.

Dla mnie uczucie milosci moze trwac dzien. Noie w tym rzecz, by latami tkwic w chorych ukladach, lecz by odczuc prawdziwa moc tego uczucia.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez agik » 3 lip 2008, o 01:05

Mnie pytasz?

A mnie to jest najzupełniej obojętne- czy jakaś miłość jest jedna na całe życie, czy to jest któraś z kolei miłość- ważne, ze miłość...
Tzn- jelsi chodzi o czyjeś życie.

Bo jakoś mi nie spieszno do tego, zęby komuś mówić- szukaj innej miłośc, albo trwaj przy "starej". Poważnie mnie nic do tego.

A ze swoich wyborów nie mam zamiaru się tłumaczyć w imię walki ze stereotypami, bądż tez w imię podsycania jakigoś status quo...

Może bardzo młodym osobom potrzebne jest tłumaczenie, ze nie każda miłość jest ostatnia, albo, zę kazda miłość jest pierwszą- mnie to na nic.
Wiem, ze ludzie różnie się znajdują- jako pierwsi dla siebie nawzajem, albo jako którzyś tam z kolei.
To kompletnie nie ma znaczenia.

Każdy związek ( nie tylko miłosno- erotyczny) coś dodaje, kiedy trwa i coś odbiera, kiedy się kończy. Na odwrót też.

Nie jestem w stanie powiedzieć, jaka sytuacja jest lepsza- kiedy wiernie trwasz przy jednym, masz wytyczony jakiś cel, cieszysz się kiedy wszystko dobrze działa, naprawiasz, kiedy jakaś rurka zaczyna cieknąć...
czy może odwrotnie- olewasz jedną cieknącą rurkę i już szukasz nowego laokum, bo skoro jedna puszcza, to zaczną puszczać wszystkie z biegiem czasu.

Wszystko, co nowe kusi bardzo, a czasem zwodzi. To nie znaczy, że stare jest już niedobre, albo niesprawne- tylko, ze nowe jest nowsze. I nic ponadto. Popatrz na meble sprzed stu lat- starannie wykonane, z sercem, z uwagą i troską- moga służyć jeszcze kolejnym pokoleniom. szybko robione- byle były, byle kolejny klient był zaspokojony "nowym" - rozpadają się równie szybko.
Czy to znaczy, ze skoro moge miec mebli ile chcę, nawet, co pól roku zmieniać- że te, które mam, już mi się mają nie podobać?

Nie wiem za bardzo do czego zmierzasz Pytająca, i do jakiego przekazu chcesz dojść...
Wieczne szukanie mi nie pasuje. Nie wiem, czy czytałaś na forum seksualnym wpisy Marcina ( dawno już co prawda nie pisał...) właśnie taki poszukiwacz może i miłosci, moze jednej chwili miłości, moze tylko błysku miłości...
I każdemu takiemu "błyskowi" mam oddawać całą uwagę? zaangazowanie?
I czym w takim razie jest wierność? Stałość? tez tylko "błyskiem" na jedną chwilę, albo na jakiś czas- lekko wziętym i lekko oddanym- bo przecież są inne?
No a poza tym- ja musze chodzić do pracy... ;)
I nie mam czasu na szukanie "lepszej" miłości, tym bardziej, że "stara" chyba jakś się ma...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez bunia » 3 lip 2008, o 01:13

Ja mysle,ze jest roznica w fascynacji,zauroczeniu ktore niekiedy wydaje sie,ze przetrwa....milosc ma swoje rozne etapy i stopien nasilenia nie zawsze wiazacy sie tylko z chwilami uniesienia...romas ma wiecej z tym wspolnego ale i ten najczesciej po jakims czasie sie konczy :bezradny:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Re: Stereotyp milosci do grobowej deski

Postprzez ewka » 3 lip 2008, o 06:43

Haha, trochę jak zawołanie (czy apel) wojującej feministki :D
Brzmi (jak dla mnie) trochę prowokacyjnie i nie bardzo rozumiem, co właściwie chcesz powiedzieć, Pytająca - poczekam na rozwój tematu, a póki co...

Pytajaca napisał(a):Cala wiare w to, ze jeden jedyny mezczyzna lub jedna jedyna kobieta ma nam dac szczescie. To jest stereotyp i bajka - moim zdaniem.

... póki co zapytam: a dlaczego ma nie dać?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Justa » 3 lip 2008, o 08:13

A ja trochę inaczej rozumiem Pytającą (i pozdrawiam - bardzo mi się podobają Twoje tematy i chęć przemyśliwania różnych kwestii). Albo inaczej - odnajduję ślad pewnych refleksji, które MNIE OSOBIŚCIE przyszły kiedyś do głowy. Jeśli nie są do końca zgodne z Twoimi, Pytająca - to nic na to nie poradzę... ;-) Tak, czy owak, wsadziłaś kij w mrowisko i masz słuszny odzew. :)

Każdy z nas (no, większość) stara się zbudować związek dobry, satysfakcjonujący, bezpieczny i trwały. Jednak nie przywiązujmy się za bardzo do myśli, że NASZ PARTNER będzie nas kochał CAŁE ŻYCIE, że zawsze będziemy razem. Na świecie tylko śmierć jest pewna, reszta podlega zmianom. Zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidzianego, partner może odnaleźć szczęście gdzie indziej.

I mam wrażenie, że Pytająca podkreśla, żebyśmy traktowali taką kolej rzeczy jako coś normalnego i nie uważali siebie za ułomnych, gorszych itp. A jedynie, że los splótł nasze drogi, daliśmy sobie dużo dobrego, a teraz zaczynamy nowy etap. Ludzie się zmieniają, zaczynają dążyć do czegoś innego i to jest naturalna kolej rzeczy.

Oczywiście w teorii wszystko jest łatwe. W praktyce niekoniecznie. ;)

P.S. Ja też chciałabym wierzyć, że to, co mamy z mężem, co sobie ślubowaliśmy, będzie trwałe, niezmienne i się nie skończy. Bycie ze sobą, budowanie naszej relacji, odnajdywanie coraz to nowych wymiarów wspólnego życia, podsycanie płomienia i rozwijanie się. I nie raz gadamy sobie o tym, ile przeszliśmy, bywało bardzo krucho, spokojnie można było się sypnąć, ale traktowaliśmy to jako wyzwanie, pracowaliśmy nad sobą i nas to nie rozdzieliło, tylko staliśmy się mocniejsi. Do tej pory tak było. Jednak nie wiem, co będzie za 10 czy 20 lat - czy tak samo nam będzie zależało na NAS i na sobie, czy starczy nam sił. Ludzie się zmieniają, zmieniają się priorytety, nikt nie może dać gwarancji, że będziemy równie zaangażowani za 20 lat. Chociaż DZISIAJ mam nadzieję, że tak. ;)
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez ewka » 3 lip 2008, o 09:04

Justa napisał(a):I mam wrażenie, że Pytająca podkreśla, żebyśmy traktowali taką kolej rzeczy jako coś normalnego i nie uważali siebie za ułomnych, gorszych itp. A jedynie, że los splótł nasze drogi, daliśmy sobie dużo dobrego, a teraz zaczynamy nowy etap. Ludzie się zmieniają, zaczynają dążyć do czegoś innego i to jest naturalna kolej rzeczy.

W kontekście odklejenia się od tego, co już się (chcąc niechcąc) "skończyło" - zgadzam się całkowicie. I że nie uważać się za ułomnych i gorszych - oczywiście też. Natomiast z tymi zmianami i nowymi dążeniami - niekoniecznie tak "lekko".

Justa napisał(a):I nie raz gadamy sobie o tym, ile przeszliśmy, bywało bardzo krucho, spokojnie można było się sypnąć, ale traktowaliśmy to jako wyzwanie, pracowaliśmy nad sobą i nas to nie rozdzieliło, tylko staliśmy się mocniejsi..

Widzisz Justa, mimo tego kruchego i trudnego czasu jednak niełatwo jest powiedzieć: zaczynam (ja czy ty) dążyć do czegoś innego, to naturalne, pa. Prawda? Niełatwo... czy to jest standardowe czy nie - trudności nas wzmacniają i dzięki nim nierzadko sporo zyskujemy. Niełatwo zaczynać "nowy etap", kiedy jest dom i dzieci. Życie to też odpowiedzialność, a nie tylko zgoda na przemijanie pewnych etapów.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 3 lip 2008, o 09:13

Justa napisał(a):I mam wrażenie, że Pytająca podkreśla, żebyśmy traktowali taką kolej rzeczy jako coś normalnego i nie uważali siebie za ułomnych, gorszych itp. A jedynie, że los splótł nasze drogi, daliśmy sobie dużo dobrego, a teraz zaczynamy nowy etap. Ludzie się zmieniają, zaczynają dążyć do czegoś innego i to jest naturalna kolej rzecz


A jest tak?
Ktoś się czuje ułomny, gorszy, bo szczęsliwym związkiem okazał się en drugi, czy czwarty?

Przyznam, zę dla mnie to nowość. W zyciu bym na to nie wpadła.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 3 lip 2008, o 09:14

Ułomny i gorszy czuje się zwykle ktoś zdradzony lub porzucony (nie cierpię tego słowa)... i o to chyba chodzi.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 3 lip 2008, o 09:17

Poczucie innosci i bycia "gorszym"poniewaz szuka sie chwilowego poczucia szczescia jest niejako uwarunkowane pewnymi normami w danej spolecznosci.
Kiedys zycie np. na "kocia lape" bylo pietnowane teraz jest "normalne"...na marginesie burzy strukture rodziny co bardziej jest odczuwalne i widoczne w krajach zachodnich ale taka jest cena wolnych wyborow.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez agik » 3 lip 2008, o 09:25

---------- 09:18 03.07.2008 ----------

No tak, ale to jest stan związany bezposredno z faktem porzucenia. A nie z samym faktem rozpadu związku.

No i Pytająca bierze to jakby z drugiej strony ( przynajmniej ja to tak zrozumiałam)- że człowiek który jest w kolejnym związku, ma miec jakies poczucie winy, zę nie wytrwal w pierwszym. Bo juz chyba nawet ie o to chodzi, ze tan drugi , czy trzeci. Tylko, ze pierwszy nie wyszedł.

---------- 09:25 ----------

bunia napisał(a):Poczucie innosci i bycia "gorszym"poniewaz szuka sie chwilowego poczucia szczescia jest niejako uwarunkowane pewnymi normami w danej spolecznosci.
Kiedys zycie np. na "kocia lape" bylo pietnowane teraz jest "normalne"...na marginesie burzy strukture rodziny co bardziej jest odczuwalne i widoczne w krajach zachodnich ale taka jest cena wolnych wyborow.


Hmm. Czyli jes tak?

Poszukiwanie chwilowego szczęścia...no własnie tak mi zabrzmiał wpis Pytającej- stąd mi się to skojarzyło z Marcinem z innego forum.
I choć mysle, ze nie to miała Pytająca na myśli, to jednak widze w tym zagrożenia- własnie takie wypalenie.

Może lepiej poczekam, az Pytająca sama wyjaśni, bo dużo tu tego gdybania.
A najbardziej interesuje mnie to, jak powinien zachować się człowiek w sytuacji w której jest w nieźle funkcjonujacym zwiazku, a jakies szczęście jest jakby na wyciągniecie ręki i kusi.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez bunia » 3 lip 2008, o 09:30

Zagrozenie jesli tak to mozna nazwac jest w zmianie swiadomosci,norm i obyczajow...."stereotyp" zaczyna sie podwazac w imie wolnosci i szczescia....tak ja to widze oczywiscie generalnie.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 237 gości