Bardzo długo zastanawiałam sie czy jest sens pisania i wylewania żalu .. ale sądze ze nadszedł juz czas aby zmierzyć sie z przeszłością wyciągnąc wnioski i niedopuscic do tego aby w "mojej" rodzinie doszło do takich sytuacji.Traktuje poniższy post jako podsumowanie dotyczczasowego życia i zamknięcie rozdziału tego co dzialo sie poniżej co zaraz wam chce opowiedzieć .
Mam 28 lat mieszkam obecnie za granicą mam dwoje dzieci ,męża , pochodzę z rodziny gdzie oboje rodzicow jest niepelnosprawnych ( ojciec epilepsja , matka po wypadku ) .. Moje dzieciństwo jakie pamietam to wieczne poniżania słowne , bicie , ataki ojca , niereagowanie matki na to co ojciec ze mna wyprawial. Do 6 roku zycia wychowywali mnie dziadkowie juz w dosc sedziwym wieku , rodzice zabierali mnie na weekendy mimo tego iz traktowali mnie podle zwlaszcza ojciec bardzo przezywalam powroty niedzielne do dziadkow ... nigdy nie czulam milosci a tylko wymagania .Uwazali ze na tyle zle znosze przedszkole ze lepiej bedzie jak beda wychowywali mnie dziadkowie . Gdy skonczylam 6 lat rodzice zabrali mnie do siebie ojciec furiant bardzo czesto robil sobie ze mnie worek treningowy za to ze nie wynioslam smieci za to ze nie chcialam zjesc kolacji , bral co popadnie i bil gdzie popadnie . Pozniej bylo juz coraz gorzej balam sie odezwac miec wlasne zdanie balam sie powrotow ze szkoly ... czy zastane ojca w dobrym humorze czy znowu bedzie mial jakies ale do czegos co zrobilam badz nie ... Matka zawsze lubiala podsycac sytuacje " zbij ja bo ja juz nie ma do niej sily " itd... Gdy blagalam zeby nie bil bil jeszcze mocniej... Gdy skocznylam 12 lat zachorowalam na łysienie plackowate wypadly mi wszytskie wlosy ... jedno co musze przyznac to to ze wlasnie ojciec najwiecej latal ze mna po lekarzach ale stosunek jego do mnie nie zmienil sie a wrecz naratsal ... mialam problemy w szkole balam sie ludzi nikt nigdy nie odczuje tego co ja czulam w tamtym czasie . Brak akceptacji rowiesnikow ciagle wysmiewanie .. nie radzilam sobie z niczym a juz tymbadziej nie bylo mowy o skupieniu sie na lekcjach... specjalnie spoznialam sie do szkoly zeby dzieciaki siedzialy juz w lawkach bo wtedy mialam wieksza szanse ze nie beda mi ublizac . Gdy plakalam w domu z bezsilnosci na chorobe matka zasze mowila my ejstesmy gorzej chorzy od Ciebie musisz sobie radzic . Ojciec chodzil na wywiadowki nie interesowalo go to czemu sie opuscilam w lekcjach ... mowil " gowno mnie to obchodzi ze jestes chora " inni sa bardziej poszkodowani ... widocznie moja psychika nie byla na tyle mocna by sobie z tym poradzic . Nie wiem co sie stalo ale ojciec na jakis czas zmnienil swoje nastawienie byl dalej chmowaty itd ale przynajmniej nie bil kupil mi nawet psa ... Ten pies to bylo cale moje zycie .. nikogo tak bardzo nie kochalam jak tego psa ktory byl moim najlepszym przyjacielem i " cichym spowiednikiem " ... przyjacielem niedoli . Niestety moj kochany tatus lubial tresury nie tylko mnie ale i psa ... nie wolna bylo mu wejsc do pokoju po 20 przywiazywal ja do chaku ktory wisial na przedpokoju ( smycz) gdy pies piszczal bil go kablem ... gdy nie wykownywal jego polecen tez bil . Polozylam sie kiedys na moim psiaku gdy go bil by go uchronic od ciosow bil wówczas mnie i psa .... gardlo mi sie zaciska od lez gdy to pisze ale musz musze to z siebie w konc wyzucic.... Nastal styczen rok pozniej umiera moj ukochany dziadek .... ktos kto mnie wychowal ... ktos kto wychodzil ze mna na spacery ktos kogo wtedy chyba tak bardzo nie docenialam jak dzis . Luty .... w ramach szkolenia tatus znow bije psa ... trafia w nerki nerka peka .... pies umiera na jego rekach w drodze do lecznicy ... Wmowili mi ze pies mial wade nerki dlatego umarl ... niestety matka w jednej klotni ktora wydarzyla sie pozniej zaprzecza temu stwierdzeniu ... Po smierci mojego ukochanego przyjaciela cos we mnie peka ... nienawidze tego czlowieka juz chya bardziej swiadomie zabral mi cos czego nie potrafie opisac .... Gdy skonczylam 14 lat urodzil sie moj brat bardzo to przeylam mysle ze bylam juz zbyt duza i na tamten okres czulam ze teraz juz nie mam szans na to zeby mnie ktokolwiek w tej rodzinie pokochal ,,, bo co moge ja chora , ta glupia niedouczona ... Gdy rodzi sie piekny ze sniada cera chlopczyk ... duma ojca i mamusi ... I wiele sie nie pomyslilam nie sadzilam tylko ze dojda mi obowiazki . ... Trafiam do liceum ... chociaz wcale nie cce do niego chodzic zuje ze mam takie braki ze nie dam sobie rady ... ale prubuje.... w miedzyczasie mamusia z tatsuiem urzadzaja mi dzikie wojny domowe ... pamietam taka sytuacje ktora utkwila mi jeszcze w glowie .. rozmowa z ojcem on... " daj mi sie napic herbaty " ja mowie ze nie " dopiero sobie zaparzyla zrob sobie jak mozesz " tatus wylewa mi wrzaca herbate na glowe .... mamusia " i po co go prowokowalas trzeba bylo dac " .. inna sytuacja jest u mnie koleznaka w domu ( pokoju swojego nigdy nie mialam poniewaz tatus z 2 pokoju zrobil sobie warsztat) siedzimy rozmaiwamy z kolezanka , matka drze sie z kuchni nie zrozumialam za bardzo o co chodzi powiedzialam ze zaraz ... wpada tatus , uderza mnie piesia w twarz ... leje sie krew z nosa... kolezanka ucieka do domu .... wiecej do mnie nie przychodzi ... koniec 1 klasy liceum oblalam ... to co przeszlam wtedy w domu wolalaby wam oszczedzic, napisze tylko ze podjelam wowczas probe samobójcza niestety nieudana ... Kolejna awantóra ojeciec podnosi anmnie reke ... bylo mi wtedy juz wszytsko jedno stanelam na przeciwko niego i powiedzialam " zabij mnie " odwrocil sie i wyszedl z mieszkania na 20 min wtedy udezyl mnie soatni raz . napomkne tylko ze moj brat nigdy nie zaznal takiego traktowania jak ja... ojciec raz probowal go " ustawiac" omalo nie odbil mu nerki matka wowczas wyzucila go z domu ... dlaczego nie wyzucila go gdy mnie bil ? Gdy pytam mowi ze bylam niedobrym dzieckiem .... ale nawet jesli dziecko jest niedobre czy to powod aby je bic ... znecac sie psychicznie typu nie dostaniesz jesc przez tydzien . Zawsze wybieralam sobie koelzanki z domow patologicznych takie ktore cos przeszly bo wiedzialam ze tylko one moga mnie w jakis sposob zrozumiec .. Inne wysmiewaly mnie ... nie dosc ze łysa rodzicow ma " kulawych " to jeszcze nieuk . Dalej ... trafiam do 2 liceum tym razem prywatnego takiego jak chce gdzie czuje ze moge dac rade babcia oplaca mi szkole . rodzice maja za zle ze babcia nie daje im tylko placi ... * dodam ze tatus wowczas nie pracowal mama tez nie i zylismy na skraju nedzy z renty. Tym razem moja matka przejmuje paleczke .... tyle ze nie bije ... uwielbia znecac sie psychicznie ... co boli chyba bardziej nic bol fizyczny ... nie zapomne nigdy jej slow " jestes zwyka k.... " " do niczego w zyciu nie dojdziesz " "po co Ty sie urodzilas " i wiele innych ktore wole wam oszczedzic . Mam dosc w koncu znajduje kogos kto mnie rozumie , ktos komu nie przeszkadza moja choroba ... Pawel ... zucam szkole uciekam do jego miasta .... dzwonie w piatek do rodzicow " nie martwcie sie jestem cala ale nie chce juz z wami mieszkac " ....czulam sie szczesliwa , bez awantur ... bez ponizania ... zachodze w ciaze mam 19 lat ... a miedzy man a nim cos zaczyna sie sypac.... rozstajemy sie ... wracam do krakowa mieszkam katem u swojej przyjaciolki... ale wiem ze nie moge dalej tak wisiec co dalej... wracam do domu rodzinnego ... nie wracam do szkoly znajdue prace na tasmie nie powiedzialam nic rodzicom ze ejstem w ciazy dowiaduja sie sami w 5 mieisacu odziwo nie ma awantur ... jakos przetrwalam.... Niestety nekanie psychiczne ze strony matki nie ustepuje moja matka uwielbia jak ktos czuje sie jak zero wuielbia krytykowac wszystko i wszystkich wokolo lecz sama nie przyjmuje krytyki. Rodzi sie moja corka niestety ma problemy ze zdrowiem siedze na zasilku ... Poznaje mojego obecengo meza ... wszytsko ejst wporzadku matka nawet milsza ojciec mimo ze jak zawsze chamowaty widac ze sie stara . zamieszkzujemy z babcia remontujemy caly dom w miedzy czasie rodzi sie moj syn , mamusia zaczyna jatrzyc bo az duzo mamy za duzo osiagnelsimy wszytsko jest nie tak nie taki kolor scian itd.... niestety wpadamy w petle kredytowa musimy wybierac zostajemy i jakos to spacamy wyjedzamy za granice tam zyjemy i spalacamy ... wyjezdzamy zostawiamy wszystko ...w miedzy czasie umiera moja babcia ... ( w mieszkaniu zamledowany jest ojciec) mnie babcia nie zdarzyla zameldowac .... trace wszytsko co mam sprzet meble ... mamusia wykupuje mieszkanie zabiera nam wszystko ... i stwierdza na koniec my Cie wychowalismy teraz ty zaplac .... koniec
Moj maz ma wielki zal poniewaz uwarza ze przez nich stracilismy wszystko za co bedziemy musieli jeszcze dlugo placic ...( raty do 2010 roku ). nie potrafie nie wiem jak boje sie powiedziec to co mysle i czuje do nich ....
Nadal jestem dzieckiem ktory szuka ich akceptacji ,dobrego slowa ...
Obecnie moja sytuacja wyglada tak ze moja matka wymaga odemnie razem z ojcem pomocy finansowej .. malo tego stwierdza np " przyjezdam 20stego kupuj bilety " nie zapyta nawet czy nas stac ... itd ... Czuje do niej nienawisc czuje wstret do ojca nie czuje nic doslowie nic . Chce to wszytsko zakonczyc czuje ze sie wypalilam.... ze przez nich stracilam swoje Ja , czuje sie jak śmieć... stracilam prawie wszystko ..nie chce mi sie juz życ...
przepraszam za błedy i ze tak haotycznie jest to wszystko opisane
pozdrawiam
Monika