witam
Pisałam juz o rozstaniu tutaj, wiec nie wiem co robić... czuje sie coraz gorzej, odciełam sie od ludzi, izoluje sie i nie widze sensu życia... nie zależy mi na niczym... zrobiłam takie głupstwo, nie wiem dlaczego, zerwałam kontakt z chłopakiem który wspierał mnie, zależało mu i wytrzymywał moje wieczne złe samopoczucie.. zalezy mi na nim, ale zerwałam z nim bo uważam ze zasługuje na kogoś "normalnego", nei chce nikogo obciażać sobą... najgorsze że obwiniałam go ze miałam doły on nic nie zrobił, nie przyjechał ( mieszka 200 km ode mnie) itd. jest ze mna coraz gorzej, wciaz przygnebienie, mam coraz mniej siły na realizacje celów, nie obroniłam się, nie napisałam mgr i nie chce życ, chciałabym zasnąć i nie obudzić się. dlaczego ranie innych? którzy sa dla mnie dobrzy, martwią się? dlaczego nie dałam mu szansy? dlaczego wciaz boje się żyć? mysle ze mam nawrót depresji, zmuszam sie do wszystkiego, odciełam sie od innych, lub oni sami nie odzywaja sie bo maja mnie dość. nic mnie nie cieszy. Skonczylam 2 letnia terapie i wiele rozumiem ale co z tego? teraz nie mam szans na pomoc psychologa, za mało czasu i odległość. wszystko mi sie wali... upadłam... i jestem z tym wszystkim sama...dlaczego nie daje sobie szansy, na lepsze życie? zraniłam kolejna osobę...znów poczucie winy.. czuje sie nic nie warta... jestem nikim...