całymi dniami toczę wewnętrzną walkę......
Wmawiam sobie:DOŚĆ dość czekania....
ale podświadomie jeszcze coś czasami mi mówi..a może zaczekaj...a może on ocknie sie...
i pojawiają sie cudowne,dawne wspomnienia.....tyle ich mam...
Ale nie dam się już dłużej niszczyć...NIE !!!!!
Tamten mężczyzna był fajny..ale już umarł
Teraz jest kaktusowaty kaktus
On nie jest wart mojego poświecenia....
Zawiodłam sie na nim....a on teraz nie robi zupełnie nic...NIC dla mnie.
Nie jest mi lekko.Staram sie pogodzić z tym,że nie ma już NAS
Bardzo byłam zżyta z kaktusem....kochałam go....jeszcze kocham
Ale ta miłość niszczy mnie.
Dokładnie to ja zaczęłam niszczyć sie z bólu
Nie mam innego wyjścia muszę odpuścić,muszę puścić kaktusa wolno...
A wtedy zacznę wreszcie oddychać.I zobaczę ,że jest lato,jest słońce na niebie.
To początek.
Dopiero teraz zaczynam rozstawać sie z mężem.
Nie będzie mi lekko.Wiem.
Dziś płakałam.Płakałam ukradkiem w pracy...i potem otwarcie w domu.
Ale nie poddam sie......
Nie chce kręcić sie znowu w kółko.
Dziękuje,że piszecie do mnie.
Piszcie.
Potrzebuję waszych słów.