Jego Milczenie = Niszcząca Kara. Dlaczego mi to robi?

Problemy z partnerami.

Postprzez agik » 27 cze 2008, o 08:32

No to Evunia- wytrwałości :)

Jakas spokojniejsza jesteś... To dobrze.
Myślę sobie, że cały czas się bałaś, ze to on Cię zostawi, a jak przestałaś się bać to i lepiej sie czujesz...

Brawo! :kwiatek2:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 27 cze 2008, o 13:05

Z tym DOŚĆ to myślę, że tak właśnie jest... do pewnego momentu da się, od jakiegoś już nie. I jeśli już padnie to magiczne słowo, to już wiadomo konkretnie, w którą stronę iść - wszystko staje się łatwiejsze.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Evunia » 27 cze 2008, o 21:48

Właśnie jestem bardzo spokojna. Pamiętacie mnie z poprzednich tego typu zdarzeń - panika, strach, nerwy...

A teraz - spokój. Gdy wstaje rano to już nie zrezygnowana, załamana jak kiedyś, że się nie odezwał, teraz jest inaczej.

Jestem wyspana, rześka, on nie jest moją pierwszą myślą po otwarciu oczu -i mam nadzieje, że tak będzie.

Kilka dni temu wypowiedzieli mi mieszkanie, które wynajmowałam z nim. I wiecie co? Gdy się pakowałam, to jego rzeczy spakowałam osobno, a swoje osobno - kiedyś bym wszystko wrzucała do "jednego wora"

Dwa dni zajęło mi spakowanie dobytku, powynoszenie nawet szaf :)
i jestem padnięta.
Jego rzeczy sa u jego kolegi, a moje wywiozłam do mojej mamy.
I własnie jestem na etapie szukania lub kupienia mieszkania. Miałam i to nie tak dawno zacząć budowę domu własnie razem z nim - ale doszłam do wniosku, że nie ma co na nim polegać. Jestem z nim ponad 10 lat i niczego nie mam, żadnego własnego kąta, właściwie nic. No a chyba sobie wyobrażacie jakbyśmy zaczęli budowę? Ja musiałabym załatwiać wszystkie papiery urzędowe (bo on "dostaje szału jak idzie do urzędu"), ja musiałabym kupowac np bloczki, a zapewne źle bym kupiła bo "ktos by oszukał głupią blondi". A jak bym nie miała czasu na zakup tych bloczków - to byłoby, że go nie szanuje, że jestem leniem, że nic dla niego w życiu nie zrobiłam itd....
Dlatego postanowiłam zadbac o siebie, zająć się w końcu swoim życiem, wziąć je w swoje ręce - bo do tej pory żyłam jego życiem.

Bedę jeszcze zapewne pisać i Wam głowy zawracać :)
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez agik » 27 cze 2008, o 22:02

No!!!

Jak cżłowiek przestaje sie bać- to wiele zdziała :)

Taka jesteś jeszcze fajniejsza, Evuniu :)

Buziaki
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez limonka » 27 cze 2008, o 22:24

trzymam kciuki..dzielna z ciebie kobitka:):) :serce: :oklaski:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez ewka » 28 cze 2008, o 00:09

Evunia napisał(a):Kilka dni temu wypowiedzieli mi mieszkanie, które wynajmowałam z nim. I wiecie co? Gdy się pakowałam, to jego rzeczy spakowałam osobno, a swoje osobno - kiedyś bym wszystko wrzucała do "jednego wora"

No! To tak, jakbyś się zaczęła uwalniać... to chyba dobrze :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 28 cze 2008, o 13:36

Rowniez uwazam, ze sa pewne granice, ktorych przekraczac nie wolno, a jesli jest sie z partnerem borderline to trudno te granice zwlaszcza sobie wyznaczyc.

Evunia, mam wrazenie, ze los deyduje za Was, a Ty idziesz z nurtem rzeki. Zycze Ci wszystkiego najlepszego w zyciu i pod nowym tytulem posta wklejam tekst, ktory odnalazlam, a ktory jak sadze przydac sie moze nie tylko (juz nie?) Tobie.

Pozdrawiam!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Evunia » 4 lis 2008, o 13:37

---------- 17:42 29.06.2008 ----------

Kiedys już ten tekst gdzieś na Forum dałam - zobaczcie jaka to prawda:

"W przypadku szantażysty emocj. odmowa sprowadza go do frustracji, a ta nie skłania go do negocjowania, ale do wywierania presji i grożenia.".

Czysta prawda - przecież mój zagroził mi, że jak nie zrobie tego czy tego to będę żałować. Po prostu poprzez wywieranie presji, zagroził mi zerwaniem związku.
Ale co ja będe roztrząsać. To był jego wybór.

---------- 12:53 13.08.2008 ----------

Witam Was kochani
Znowu się pojawiłam. Ostatnio byłam tutaj w czerwcu - mój zapadł wtedy ponownie na chorobę "ciche dni". Teraz - sierpień - znowu się ta choroba reaktywowała. Zauważyłam pewną prawidłowość - co 2 miesiące.
Opiszę Wam jak choroba się pojawia:
- mała sprzeczka
- wyłaczenie telefonu
- po kilku godzinach zakomunikowanie mi, że bedą ciche dni, abym co nieco przemyslała
- za dzień lub dwa, smsy o strasznych rzeczach, które się mojemu przeze mnie przydarzają (wypadek w pracy, ujście z życiem - oczywiście zainsynuowanie mi, że to przez moje zachowanie, on nie może skupic sie w pracy, że go wytrąciłam z równowagi i nie wie, jak dalej ta jego nieuwaga się skończy)
- cisza przez tydzień, może dłużej - abym wpadła w panikę, że mu się cos złego stało.
- ponowny kontakt (odzywam się przeważnie ja).

Teraz jestem na przedostatnim etapie - cisza - 6 dzień.
Odezwie się dobrze, nie odezwie - trudno.
Na razie mam siłę i czekam. Mam nadzieje, że starczy mi siły, żeby to wszystko przetrwać - i jak się nie odezwie cicho wszystko zakończyć.

---------- 12:37 04.11.2008 ----------

To jest niewiarygodne - dokładnie minęły 2 miesiące jak mój facet znowu zaniemówił. Dokładnie 13 października obraził się na mnie. Hmmm.... jest coraz lepszy - już 3 tygodnie milczy. Kiedyś było po tygodniu, 10 dni, góra 14, a teraz już 22 dni!
Oczywiście, znowu wg. niego podrywałam facetów.

No zobaczcie, jak go z tego wyleczyć?
Kiedyś ja pierwsza wyciagałam rękę, to i okresy milczenia bywały krótsze. Potem przestałam wyciagac rękę - okresy milczenia się wydłużały i sa coraz dłuższe.
Chyba typ nie uleczalny.
Ale co najciekwasze - ja sama coraz lepiej znoszę te długie okresy, już przestaję się nimi tak bardzo przejmować - i może dlatego on ten czas wydłuża - koło się zamyka.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez Kaycee » 4 lis 2008, o 16:16

Jak go z tego wyleczyć? A wierzysz jeszcze, że to w ogóle jest możliwe?

W sytuacji, kiedy Ty coraz częściej pierwsza nie wyciągasz ręki to on, teoretycznie, powinien się czuć zaniepokojony, zauważać, że w pewien sposób dajesz mu do zrozumienia, że coraz gorzej tolerujesz te jego 'ciche dni', powinien czuć się zagrożony i wręcz dążyć do tego, żeby pracować nad sobą, bo może Cię stracić. On natomiast, o ironio!, zachowuje się wręcz przeciwnie, nie odzywa się jeszcze dłużej...

Sprawdza, ile jeszcze będziesz to znosić? A może jest już na tyle Ciebie pewny, że zdaje sobie sprawę, że choćby nie wiem co zrobił, Ty i tak go nie zostawisz...

Podziwiam Cię w pewnym sensie za Twoją wytrwałość, ja bym tak nie mogła. Mój K. nie odzywa się 2 dni i ja już mam dość tego czekania. Nie znaczy to oczywiście, że od razu sama się odzywam, bo zwykle on najpóźniej trzeciego dnia coś zagai :wink: Ale wiem, że 3 tygodni bym na pewno nie zniosła, no chyba, żeby miał jakiś konkretny powód, nie wiem, że ja bym coś porządnie zawaliła...

A Ty co zrobiłaś? [pytanie retoryczne] ...
Avatar użytkownika
Kaycee
 
Posty: 102
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 12:24

Postprzez Ladybird » 4 lis 2008, o 17:21

Przeczytalam wszystko dokladnie, historię Evuni i cos mnie tknęlo ,czy moj byly , bo odeszlam ,nie dlam rady ,nie ma BDP.
Te ciagle zmiany uczuc karanie milczeniem ( w lutym miesiac, ale cierpial wtedy strasznie, myslal o samobojstwie).
Co miesiac zmiana stosunku do mnie, bez powodu. Pod koniec sierpnia deklarowal milosc zycie ze mna, pojechal do matki i nagle zmiana. Chlod milczenie. Pewnie, ze wpadalam w panike, mialam pretensje, w koncu mowilam ,ze odejde, bo nie wytrzymywalam .
Nigdy nie bylam go pewna, nawet jak przyjezdzal ( tez jest zagranica) ,by lczuly , ja juz nie wierzylam i tworzylam dystans. Nie bylismy tak dlugo jakWy ,zebym mogla wierzyc w jego milosc.
jestem klebkiem nerwow, zawsze sie obwinialam ,szukalam w sobie winy ,nawet jakis zaburzen psychicznych ,a pamietam ,jak rok temu ,psycholog po dluzszej terapii powiedziala, ze nic we mnie nie widzi. Nie uwierzylam ,sobie wmowila BDP, bo tez go raz kochalam ,a potem nienawidzilm. Trudno tak nie czuc.
Teraz mialam dosc, znowu zima. Nic go nie obchodzilam, zaczelam mowic o zerwaniu, ale kontaktowal sie. W koncu nie wytrzymala, poprosilam o zaprzestanie konatktow. Uslyszalam -tak zrobie. On milczy ,ja tez. Wczesniej zawsze ja pierwsza pisalam, dzwonilam i wszystko sie uspokajalo, ale juz nie bede, bo zniszczyl mnie.
Juz nie czekam ,choc wewnetrznie znowu sie obiniam, bo mi go szkoda.
Czy to mozliwe ,ze on moze byc BDP?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez KATKA » 4 lis 2008, o 17:26

Lady...a co to zmieni......
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Abssinth » 4 lis 2008, o 18:37

tjaaaa....

ON ma to, ON ma tamto, BDP, ciezkie dziecinstwo, do szkoly pod gorke, mamusia mu nie chciala podgrzewac obiadu, skarpetki za ciasne, kobieta kiedys porzucila, kolega w szkole naplul do kanapki....


....z jakiej racji to ma wyjasniac wszystko? z jakiej racji to ma wyjasniac zle traktowanie NAS- kochajacych, oddanych kobiet? z jakiej racji to ma wyjasniac przeklenstwa, krzyki, czasem bicie, manipulowanie naszymi uczuciami, nasze nerwice, nasze wrzody zoladka, nasze nieprzespane noce, nasze nerwy - odezwie sie, czy nie?


Dlaczego tyle kobiet oddaje wlasne prawo do szczescia i zdrowej milosci w imie idiotycznego poswiecenia, w imie 'bo ja mu pokaze, ze mozna kochac', 'ja go naucze jak byc dobrym dla innych', 'ja sprawie, ze on wreszcie wyrosnie z egoizmu'....


do niektorych z nas dociera predzej, do niektorych pozniej, do niektorych nigdy.

CZLOWIEKA NIE DA SIE ZMIENIC, JESLI ON SAM TEGO NIE CHCE.

TAK NAPRAWDE MOZEMY ZMIENIC TYLKO SIEBIE.

jesli za kazdym razem, kiedy zrobi nam cos zlego, my potem przepraszamy (zeby tylko misiaczek sobie nie poszedl , bo jak pojdzie juz calkiem to co ja biedna bez misiaczka zrobie ojojoj) - czy naprawde ktos przy zdrowych zmyslach mysli, ze on bedzie mial jakakolwiek motywacje do zmiany?

jesli mowimy - to juz koniec, taki najostatniejszy - a potem na smeska odpisujemy w ciagu trzech minut od dostania i znowu zaczynamy stara spiewke 'misiaczku, bo ty mnie tak zraniles, ale i tak cie kocham nad zycie', czy naprawde ktokolwiek mysli, tak naprawde, ze misiaczek zmieni cokolwiek?

co nami kieruje, ze oddajemy siebie w zamian za - wielkie nic? i na dodatek tlumaczymy to wielkie nic, to nasze bezsensowne cierpienie tym, ze jemu cos, ze ktos mu cos tam, ze choroba...

Mezczyzna to dorosly czlowiek taki jak TY - ma swoje zycie, swoj mozg, swoja za swoje zycie odpowiedzialnosc. Dlaczego chcemy te odpowiedzialnosc brac na nasze barki? po kiego grzyba?

...czy ktos mi to moze wytlumaczyc.......?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Ladybird » 4 lis 2008, o 19:55

Abss nie pisze za evunie ,moze ona ma wiecej sil na cierpienie. ja wytrzymalam 1,5 roku i wystarczy. Nie widze zmian ,ciagle to samo .Jak byl u mnie chcial isc na terapie. jak pojechal do mamusi powiedzial ze on jest ok i zadnej terapii nie potrzebuje. mamusia go utwierdzila, ze jej krolewicz ,najpiekniejszy ,najlepszy na swicei jest cacy. Kiedys powiedziala na glos przy mnie ,ze R. moze miec kazda. Wiec ,co on ma uwazac? Ze moze ze mna robic co chce . Z inna tez.
Nie pisze tego tu ,aby chciec powrotu bo go zranie skrzywdze ,nie pomoge.
Pisze, bo zastanawiam sie ,dlaczego mi sie nie udalo. Moze wlasnie jest chory i nie mialam szans. Bo mam tendencje do obwiniania siebie i nawet opisywania tu wszystkiego na forum z punktu widzenia jakiejs chorej ,niezrownowazonej jednostki. To nie jest zupelnie tak.
jak widac zyje ,dzialam, dbam o wszystko ,dzieci mam wspaniale, idealny kontakt z nimi i ich przyjaciolmi nawet. A R.? 18-letni syn nie odzywa sie do niego i do babki .On mowi, ze byla go nastawila. jak mozna nastawic 19 -latka, ktory 17 lat zyl z ojcem? Ej, cos tu nie gra.
Evunia ,juz kiedys napisalam ,ze Cie podziwiam . Potwierdzam to ,nie znalazlabym tyle sily ,aby walczyc o zwiazek w tym wydaniu. masz niesamowita sile i odwage ,ze nie boisz sie zatracic zupelnie w tym wszystkim.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Evunia » 4 lis 2008, o 20:47

Sądzę, że ważne jest wiedzieć, że osoba bliska ma jakieś zaburzenie, czy jak w przypadku mojego partnera, że jest to BPD.

Kiedyś nie mając o tym zielonego pojęcia nawet nie wyobrażacie sobie, jak siebie obwiniałam za wszystko, jak bardzo cierpiałam, stąd też może to moje pierwsze wyciąganie reki do niego.
Jednak, przede wszystkim, moja niewiedza spowodowała, że sama wylądowałam u psychologów, bo myslałam, że coś ze mną jest nie tak!

Potem, gdy dowiedziałam się co w trawie piszczy zaczynałam rozumieć jego schematy i tez zaczynałam inaczej postepować. Przede wszystkim nie obwiniałam siebie i nie cierpiałam tak strasznie jak kiedyś.

Może dlatego teraz znosze to troche lepiej.
Avatar użytkownika
Evunia
 
Posty: 174
Dołączył(a): 8 kwi 2008, o 13:26

Postprzez ewka » 5 lis 2008, o 09:21

Ja nie uważam, że to jest złe traktowanie, manipulacja czy jeszcze tam co... to po prostu człowiek z problemem, a jeśli to BDP - to człowiek z dużym problemem. Można takiego człowieka "olać", mając na względzie swoje własne dobro i wygodę. Noce nieprzespane zamienic na przespane. Można. Można też (mimo wszystko!!!) chcieć z takim człowiekiem być... jeśli dojdzie do tego zrozumienie jego, jego choroby, jego "jazd" - to i noce będą przespane i nerwy na swoim miejscu. Ja myślę, Abs, że strasznie demonizujesz... jeśli piszesz o świadomym manipulowaniu, to się zgadzam... jeśli piszesz o BDP czy innym zawirowaniu, to się nie zgadzam.

... co nie znaczy, że nie wymagać i że godzić na wszystko - wymagania jednak nie mogą o całe niebo przerastać możliwości, bo to się nigdy nie pogodzi.


Abssinth napisał(a):CZLOWIEKA NIE DA SIE ZMIENIC, JESLI ON SAM TEGO NIE CHCE.

Nie da się... nigdy jednak nie wiemy, czy on sam w pewnym momencie nie zechce - pod wpływem wspólnych przeżyć, doświadczeń (bo jednak dotykają też nas rzeczy "spoza nas") - tego nigdy nie wiadomo.

O swoim Słonku powiedziałabym, że jest najpodlejszą świnią, gdybym zapadła na coś (depresja, BDP, jakieś zawirowania psychiczne czy jakieś tam cudactwo) i on powiedziłby "pa kochanie, szkoda moich nerwów i nieprzespanych nocy - jesteś dorosła, więc radź sobie sama". Gdyby go sytuacja przerosła i nie miał na nią siły - trudno, przykro, ale przerosło... ale jest (wg mnie) ogromna różnica między "mam to gdzieś", a "nie dam rady".


Evunia napisał(a):Sądzę, że ważne jest wiedzieć, że osoba bliska ma jakieś zaburzenie, czy jak w przypadku mojego partnera, że jest to BPD.

Też sądzę, że to podstawa.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aciyasabihopi i 57 gości