ewka Agik Szafirowa :
serce:
Ja na prawdę jestem bardzo głupia....trzymam sie tej miłości ......
A kaktus ma mnie daleko gdzieś!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
On to pokazał już wiele razy....a ja wciaż starałam sie..czekałam.....
często podświadomie liczyłam,że on coś powie,coś zrobi....
A gdy nadal nie robił nic....ja załamywałam się.
DLATEGO NIE LUBIĘ JUŻ TEJ CHOREJ NADZIEI.
Ta nadzieja nie stawia mnie do pionu....Agik ta nadzieja niszczy mnie....
Po co ja mam myśleć o tym durnym kaktusie?
On postąpił podle...a potem wmawiał mi,że jest pokrzywdzony....
A ja jak ta głupia czułam sie winna.
Ostatnio czułam sie fatalnie.....wiele razy ogarniała mnie czarna rozpacz....
na prawdę zastanawiałam się czy nie lepszym wyjściem będzie moja śmierć?
Ostatnie dwie noce czułam sie bardzo źle.
Bałam się,że sobie coś zrobię........żeby nie było za późno zadzwoniłam do kaktusa,żeby mi pomógł.....przyjechał w środku nocy.
Rozmawialiśmy.
Powiedziałam co czuję...co się ze mną dzieje....pytałam czy on naprawdę nie może postarać sie..jeszcze raz.....jeszcze raz zbudować rodzinę?....prosiłam,żeby powiedział mi czego miał dość,że tak postąpił?co ja mu robiłam?dlaczego jest na mnie taki zły....głupia prosiłam go,żeby wrócił do domu
On powiedział,że miał dość kłótni....że ja go pchnęłam w jej ramiona
wtedy gdy złościłam się na "niewinne"smsy i wkurzałam na list o pocałunkach....On uważa,że wtedy nie zdradził....dopiero potem
Powiedział,że nie jest teraz z ta pindą....(ale skąd mam wiedzieć,że to prawda?)
Powiedział też,że on nie może mi pomoc...żebym szła do lekarza,do koleżanki....
I żebym pogodziła sie z tym co jest.
on izoluje sie....
on żyje swoim życiem
rozkręca interes...
Starałam sie spokojnie z kaktusem wtedy w nocy porozmawiać....nie płakałam(plus dla mnie)........
Pierwszy raz od dawna szczerze porozmawialiśmy......
potem przeszlochałam dwa dni....
najpierw wymyślałam co by tu jeszcze zrobić....
A potem "puknęłam sie w głowę"
zaczęłam przypominać sobie różne jego przykre zachowania i słowa.
On mi mówił,że w zimie wrócił na prawdę,że starał sie.....TO nie prawda...nie pamiętam kiedy on tak na prawdę starał się??????nie pamiętam...więc było to daaaawno.
On bawił sie moim kosztem.
Kpił sobie.
Nie szanował mnie...nie liczył sie z tym co ja czuję.
Było tylko :JA JA JA
On nie zasługuje na mnie....nie warto po nim płakać.
Miał wiele ,wiele okazji,żeby złapać moja wyciągniętą rękę!
On odpychał mnie.....kazał czekać....
Ja głupia czekałam.....starałam się....
wytrzymywałam ....aż miarka czekania przelewała sie....wtedy płakałam,złościłam sie...MIAŁAM O CO !!!!!
On tego nie rozumiał.
Nie dbał o mnie.
NIE DZIWNE
myślał o dupie....i o sobie...
Nie wiem ile wytrwam?
Bardzo chciałabym nie czekać już.... uwolnić sie od kaktusa.....nie myśleć co będzie....czy razem,czy nie....
On teraz nie zasługuje na moja miłość.
To nie ja powinnam go prosić..ale on mnie.
On każe mi przyzwyczaić się.
OK !
Znalazłam wiele plusów życia bez niego.
Znalazłam wiele minusów ....jakby teraz wrócił.
Na co mi taki kaktus.
Wbijam sobie to teraz do głowy.
Mam nadzieję,że nie poddam sie.
wciąż uzależniałam swoje życie od niego...a co on jest taki wyjątkowy?...chyba już nie....
Teraz jest żałosny.....tchórzliwy....żyje w swoim egoistycznym świecie...ja sie nie liczę....
Nie chce wracać ...to nie !!!!
Na razie ja nie chcę rozwodu.
Postaram sie puścić kaktusa.....niech sobie żyje "wolny"
Teraz chce od niego odpocząć.
Mam go dość!!!!!!
Mam dość moich łez....dość depresji..lęku....
Dlaczego ja mam tak zadręczać sie przez tego człowieczka????
Nie wiem na ile starczy mi determinacji?mam nadzieję,że na długo
Trochę boje sie przyszłego tygodnia.....będzie rocznica naszego ślubu.
Obym wtedy nie zmieniła dzisiejszego zdania.
Trzymajcie za mnie kciuki.
Nie wiem co będzie z nami za kilka miesięcy...czy za rok....
Ale wiem,że teraz nie ma nas......że teraz ja NIE CHCĘ kaktusa.
NIE CHCE GO TAKIEGO JAKIM JEST T E R A Z
dziewczyny bardzo dziękuje wam za rady....czytam wszystkie....jasne jest,że i zrobię co postanowię......ale wasze słowa pomagają mi inaczej spojrzeć na mnie....na to co robię,co dzieje sie w moim życiu.
To jest bez wątpienia najtrudniejszy czas .
Jak to przetrwam....jak to przerwę...to nie będzie na mnie haka...jak to któraś kiedyś mi napisała tu.
Wyjdę z domu.
Chcę poznać nowe osoby.....niestety "przyjaciele"zawiedli.....a sama nie chce tylko siedzieć w domu......
kto wie co czai sie gdzieś