czesc Wam
Dzisiaj czuję się juz troszkę lepiej - myślę cały czas o tym co się dzieje, ale powoli opadają emocje. Idiota jak się nie odzywał tak się nie odzywa. Postanowiła że zadzwonię do niego jutro albo w piatek. Może jemu też już nerwy powoli puszczą i odbierze.
Rozmawiałam wczoraj z jego bratem - jego rodzice nic nie wiedzą. O sobie też nic nie powiedziałam. Chyba lepiej, żeby jednak on się pierwszy dowiedział. Ponoć wyjechał nad morze - diabli wiedzą kiedy wróci.
Źle się czuję - wszystko mnie boli. Czuję jakąś pustkę, wewnętrzne rozdarcie - serce krzyczy zadzwoń, tak chcesz go usłyszeć - rozum - wstrzymaj się, pogorszysz sytuację jak go będziesz jeszcze droczyć telefonami.
Gadałam tez z tego jego kumplem, który mi o tym powiedział. On też nie wie jakie ma plany odnośnie tamtej dziewczyny. Ja się zastanawiam, czy zdecyduje się na ślub, czy alimenty a może jeszcze zabieg. Nie wiem co o tym myśleć. Podejrzewam, że jeśli nawet ten jego kolega coś wie to mi nie powie, ze względu na to że wtedy wszystkow wypaplałam. Nie no ja nie wiem. Bezradność i niewiedza są chyba gorsze niż najgorsza prawda....