Bardzo to trudne wszystko...
I argumenty za tym, zeby przyznac sie są poważne. Dotykaja godności, prawa do wyboru żony Macka.
Dotykają tez jej samopoczucia. Własnej oceny. Poczucia rzeczywistości. Poczucia panowania nad własnym zyciem.
W sumie nadal nie wiem.
Nie powiedziec- to tchórzostwo, chronienie własnego tyłka. Ale także jakies umniejszenie przykrości, złych stanów.
To już nie wiem
Wiem tylko, ze ja wolałabym nie wiedzieć.
I jeszcze sobie pomyślałam, ze może to dobry pomysł dla Maćka- niech sobie wyobrazi, ze to on jest na miejscu żony. I niech zrobi, co mu empatia podpowie.
I jeszcze mnie zastanowiła jedna rzecz- Maciek nic nie pisze o miłości. Trzepie galotami, ze sie wyda, ze straci żone, ze spotkają go przykrości.
A miłość gdzie?